Gdzie świadomość
poszukuje tożsamości
Nasza świadomość poszukuje swojej tożsamości,
gdyż nie jest czymś realnym (jest po prostu niczym). Dlatego chce się
przedstawić jako coś realnego. U Kartezjusza świadomość (res cogitans)
krzyczała: cogito ergo sum, żebyśmy
uznali jej realność. I nawet jej się udało. Jednak dalej znów pogrążała się w
otchłaniach niebytu. Wszyscy wyznawcy świadomości głowili się nad tym, jak
przedstawić coś, czego nie ma i co może zarazem być wszystkim.
Freudowi wydawało się, że odnalazł tożsamość
świadomości w podświadomości. Stąd wskazywał na sferę doznań uczuciowych, które
miały się skupiać wokół przeżywania własnej płciowości. To płciowość miała
określać duchową sferę świadomości. Jednak Freud nie zdawał sobie sprawy, że w
ten sposób dopuszcza do głosy wszystkie demony seksu, które próbują wypaczyć
naszą erotykę.
Samo pokazanie ważnej roli erotyki nie było
niczym zgubnym. Ale nie doprowadziło to wcale do prawdziwego zrozumienia, czym
jest erotyka. Dokonania Freuda raczej ujawniły różne zgubne wypaczenia erotyki
i przekształciły ją w seksuologię. W ferworze badań zapomniano, że erotyka
służy do przekazywania życia i realizuje się w darze życia. Psychologia zbyt
łatwo zgodziła się na akceptację dowolnych pomysłów erotycznych, czyli
opowiedziała się za uprawianiem seksu dla przyjemności. Dzisiaj pojęcie seksu
wyparło całkowicie właściwe rozumienie erotyki.
Gdy więc świadomość przybrała maskę erotyki,
a tożsamość człowieka zaczęto budować na tych wypaczonych pomysłach
erotycznych, wtedy pojawiły się propozycje homoseksualizmu, które są rozwijane
wbrew samej naturze erotyki związanej z przekazywaniem życia. Dzisiaj mamy
kompletną destrukcję życia erotycznego. Ludzie zapomnieli o darze życia,
zachłystując się chwilowymi przyjemnościami, najczęściej wymyślanymi przez
naszą świadomość, która wpędza nas w ten sposób w uzależnienie od seksu. W
mediach mamy wszechwładzę seksu, ale nie ma tam właściwego sensu erotyki.
Wydaje się, że trzeba przywrócić erotyce należne jej miejsce. Musimy pokazać,
że erotyka nastawiona na przekazywanie życia jest prawdziwym wyrazem piękna i
radości. Jest nadzieją na nowe życie. Natomiast sam seks jest pozbawiony tej
radości i nadziei. Seks jest pozbawiony osobowego piękna, a przez to jest
beznamiętny i banalny, gdyż jest odarty z upodobania życia, które stanowi
prawdziwe przeżycie piękna. Dzisiaj seks stał się tanim sportem lub zabawą.
Człowiek musi powrócić do erotyki i odkryć na nowo fascynację życiem. Erotyka
służy bowiem przekazywaniu życia i dzięki temu staje się pełna radości i
nadziei.
Znacznie tragiczniejsze okazało się
poszukiwanie tożsamości dla świadomości w sferze nadświadomości. Skoro nasza
świadomość jest taka słaba, to Nietzsche chciał, żeby rządziła nią wola mocy,
czyli chęć panowania i władzy. Nasza świadomość jest zbyt słaba i krucha, gdyż
nie potrafi niczego zdziałać ani stworzyć. Dlatego uznał on, że trzeba dać jej
lub po prostu narzucić jakąś prawdziwą siłę i moc. Nietzsche pominął wolę życia
Schopenhauera, wyeksponował natomiast wolę mocy jako przemożną siłę woli. Ale
chyba nie zdawał sobie do końca sprawy, że taka wymyślona siła woli stanie się
dla człowieka potwornym zagrożeniem, gdyż realizacja tego pomysłu skończyła się
na panowaniu przemocy i eksterminacji niewygodnych obywateli. Tak więc
nietzscheańska wola mocy jako tożsamość świadomości przyniosła człowiekowi
kolejną zagładę.
Świadomość powinna odnaleźć swoją tożsamość
jedynie w moralności. Wtedy stając się świadomością moralną może służyć
człowiekowi, a nie go niszczyć. Moralność stanowi bowiem służbę człowiekowi.
Wyraża się w nieustannym służeniu dobru człowieka. Dlatego moralność stoi
zawsze w sprzeczności z chęcią panowania, jaką proponował Nietzsche. Dlatego on
odrzucał moralność, przede wszystkim moralność chrześcijańską właśnie ze
względu na jej posługę wśród ludzi. Moralność pragnie służyć ludziom, ponieważ
ona kocha samego człowieka. Natomiast chęć panowania będzie dążyła do
całkowitego podporządkowania sobie człowieka, gdyż ona nie szanuje człowieka.
Dlatego dzisiaj mamy nadal ten problem, że władza nie szanuje człowieka. Nie
szanuje człowieka jako osoby. Władza polityczna kieruje się bowiem świadomością
panowania, zaś ta świadomość nie szanuje w ogóle człowieka, gdyż ona walczy o
swój prymat nad człowiekiem. Świadomość władzy zwalcza osobę człowieka
wszelkimi sposobami, bo nie chce przyznać, iż ponad nią stoi coś więcej, czyli
szacunek i godność człowieka jako osoby. Dlatego Nietzsche rzucił hasło wyjścia
poza dobro i zło, czyli potrzebę przekroczenia moralności. Dzisiejsza polityka
idzie tą drogą. W polityce nie ma już odpowiedzialności moralnej, jest tylko
poprawność polityczna.
Jak można przekroczyć moralność, przecież to
nie jest zwykły Rubikon? Tylko poprzez odrzucenie moralności. Dlatego głównym
postulatem nadświadomości stało się odrzucenie moralności na rzecz ustanowienia
jakiejś fikcyjnej mocy (woli mocy). Otóż ta fikcyjna moc woli okazała się być
jedynie możliwością zbrodni, do czego doprowadzili następcy proroka nicości.
Dzięki swoim pomysłom Nietzsche nie mógł osiągnąć nic więcej niż szaleństwo.
Sam skończył jako obłąkany, ale dopiero później okazało się jakie szaleństwo
rozpętał. To było szaleństwo władzy i panowania, lecz panowania zła w całej
jego oczywistości.
Świadomość człowieka musi zostać okiełznana
przez coś naprawdę realnego. Ona powinna być ogarnięta przez moralność, bo
inaczej doprowadzi człowieka do całkowitej zguby, gdyż wpędza go w demoniczny
świat myślenia. Niestety to myślenie jest w stanie zgubić człowieka, gdyż
myślenie odrzuca prawdziwą realność człowieka, jaka jest jego osoba, w imię
poszukiwania i tworzenia z niczego własnej tożsamości. Zapominamy, że to osoba
stanowi w człowieku źródło moralności, gdyż to właśnie na gruncie osoby
dochodzi do spotkania człowieka z Bogiem. Bóg jako przyczyna wszelkiej
realności działa bowiem w naszej osobowej podmiotowości istnienia. Co po prostu
znaczy, że Bóg wspiera swoją łaską naszą osobę i dopiero z osoby aktywność
łaski rozlewa się dalej na władze duchowe. Dlatego człowiek powinien
doświadczyć swojej osobowej aktywności, która przejawia się w postaci aktów
kontemplacji, sumienia i upodobania. Te osobowe akty są w stanie zaszczepić w
naszych władzach cnoty moralne wiary, miłości i nadziei. Na tym wewnętrznym
doświadczeniu moralnym możemy budować swoją świadomość moralną, czyli to, co
potocznie nazywamy kształtowaniem własnego sumienia.
Człowiek jest zdolny wykształcić w sobie
świadomość moralną wtedy, gdy przeżywa siebie jako osobę, a tym samym innych
traktuje jako osoby. Jeśli nie mamy własnego życia osobowego, to możemy zapomnieć
o moralności, gdyż nie można nauczyć się moralności z książek, wykładów lub
kazań. Moralności musimy doświadczyć w osobowym spotkaniu z Bogiem lub drugim
człowiekiem. Moralność jest bowiem osobowym doświadczeniem i swoje źródło ma w
osobie, chociaż jej skutki przejawiają się już we władzach duchowych w postaci
cnót (virtutes jako realna moc naszej
świadomości). Dlatego realną tożsamością świadomości powinna być moralność jako
osobowe doświadczenie. Wszystko inne jest tylko błędnym poszukiwaniem naszej
świadomości. Nic tak łatwo nie błądzi jak myślenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz