Źle się dzieje na świecie. I nie ma na to rady. Ja nie widzę możliwości poznania.
Dawniej
moraliści trąbili o potrzebie służenia dobru wspólnemu (bonum
communis), ale nikt nie powiedział, że dobro wspólne powinno i może być
realizowane jedynie we wspólnocie osobowej. Nie zdołano rozpoznać, na czym
miałaby polegać wspólnota osobowa.
Wreszcie
po wielu niepowodzeniach podjęto próbę zastąpienia dobra wspólnego
przez obowiązek służenia prawu. Taką propozycję przedstawił Kant. A gdy
obalono monarchię upadła koncepcja oświeconego władcy jako gwaranta
prawa. Dlatego trzeba było stworzyć i powołać odpowiednie instytucje,
które miały stać na straży prawa. Stworzono koncepcję republiki z
odpowiednim systemem instytucji państwowych.
Dzisiaj
głosi się hasło państwa prawa, czyli państwa funkcjonującego na
zasadzie instytucji demokratycznych, które mają kierować się prawem (ale
nie wiadomo tak naprawdę jakie to ma być prawo). Na koniec okazuje się,
że nawet demokratyczne państwo przestaje być gwarantem prawa, ponieważ
wykorzystuje prawo przede wszystkim we własnym interesie. Państwo służy
obronie państwa a nie obronie obywateli.
Poprzednio
wierzono w sprawiedliwość panującego monarchy, co się nie sprawdziło.
Dzisiaj z kolei mamy do czynienia z wiarą w sprawiedliwość instytucji
państwowych, co też się nie sprawdza. W międzyczasie mieliśmy także
odwoływanie się do woli ludu i pojęcia sprawiedliwości społecznej. Ale
tymi poglądami sterowali po prostu ludzie rządzący (u nas komuniści).
W związku z
tymi historycznymi wydarzeniami i doświadczeniami można postawić tezę,
że prawo funkcjonujące w społeczeństwie powinno być oparte na prawie
moralnym. Na przykład Rzymianie wywodzili swoje prawo z pojęcia
sprawiedliwości jako zasady postępowania moralnego i politycznego.
Natomiast dzisiaj powiemy, że prawo moralne powinno przestrzegać
osobowej godności człowieka i polegać na poszanowaniu tej godności.
Jednak
takiej propozycji nie są w stanie zrealizować żadne instytucje
państwowe czy publiczne, gdyż stawiają sobie jedynie cele utylitarne
(przede wszystkim interes państwa). Cóż więc możemy zrobić? Wydaje się,
że kwestia wychowania nie wchodzi w rachubę, ponieważ jest to proces
zbyt długotrwały. Zresztą dzisiejsze państwa demokratyczne zrezygnowały w
edukacji z popierania moralności na rzecz poprawności politycznej
(czyli poprawnego myślenia). Czyżby zatem polityka zmierzała do kompletnej destrukcji? Wygląda na to, że zmierzamy do totalnego kryzysu, który może doprowadzić do totalnego chaosu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz