Młody filozof zaczął przeglądać
artykuł w internecie:
– „Różne opinie i dowolne poglądy
są demokratyczne, a to znaczy, że służą one tylko demokracji. Natomiast wiedza
mądrościowa nigdy nie jest demokratyczna, a to znaczy, że mądrość sprzeciwia
się demokracji. Stąd wniosek, że początkiem demokracji jest brak wiedzy i
mądrości. Początkiem demokracji staje się poznawczy sceptycyzm albo
powątpiewanie w możliwości poznawcze.
Już Cicero w swoich pismach
politycznych twierdził, że mądrość może być cechą króla, czyli pojedynczej
osoby, albo cechą arystokracji, czyli jakiejś określonej grupy osób. Demokrację
zaś cechuje jedynie wolność, czyli całkowita dowolność poglądów i opinii.
Z kolei dzisiaj próbuje się
podpierać demokrację przy użyciu wiedzy naukowej, lecz ta naukowa wiedza nie
jest żadną mądrością, a jedynie jakimś ostatnim (ale nie ostatecznym) poglądem
na różne tematy. Niestety wiedza naukowa, czyli wiedza pojęciowa, pomija
całkowicie mądrość dotyczącą spraw ludzkich oraz samego istnienia człowieka.
Dlatego mamy obecnie dziwne
wrażenie, że wiedza naukowa wyprowadza nas na manowce, czyli gdzieś w
przestrzeń kosmiczną. Człowiekowi naprawdę nie przybędzie od tego mądrości,
która potrzebna mus jest na co dzień.
Skąd więc możemy zdobyć mądrość?
Trzeba szukać po świecie ludzi mądrych!”
Młody filozof udał się zatem na
poszukiwanie mądrości. Pamiętał, że na studiach przekonywano go, że mądrość nie
istnieje, po co więc jej szukać. Mamy tylko różne punkty widzenia, zaś punkt
widzenia zależy od siedzenia albo od stania. Wszystko zależy od tego, gdzie się
znajdujemy. Teoria Ptolemeusza jest prawdziwa, jeśli jesteśmy na Ziemi,
natomiast teoria Kopernika wymaga tego, żeby obserwator znalazł się na Słońcu.
Ciekawe, czy ktoś widział obserwatora na Słońcu? Może prędzej na Księżycu.
Młody filozof przypomniał sobie,
że kiedyś żyli różni ludzie, których określano mianem Słońca. Król Ludwik XIV albo
Józef Wissarionowicz Słoneczko Narodów Radzieckich. Czyżby to oni świecili
ludzkości mądrością?
Młody filozof uznał, że do
mądrości człowiek potrzebuje oświecenia. Wybrał się więc na plażę (Playa de la Concha), żeby zaczerpnąć
trochę słonecznego oświecenia. Pod koniec dnia był czerwony jak rak po
ugotowaniu. Jednak poza czerwienią nie wystąpiły żadne objawy mądrości, chociaż
jacyś lewacy dowodzili mu, że komunistyczna czerwień jest przejawem mądrości
partyjnej.
Młody filozof wybrał się więc na
wiec partyjny, gdyż chciał posłuchać tej partyjnej mądrości. Okazało się, że
musi uwierzyć w partyjną propagandę, a wtedy osiągnie mądrość klasową. Od razu
przypomniała mu się nauczycielka z pierwszej klasy, która była dla niego
uosobieniem wszelkiej mądrości. Postanowił odwiedzić swoją dawną nauczycielkę.
Gdy po wielu trudach udało mu się ją odnaleźć, zapytał nauczycielkę o mądrość.
Ale ona odparła, że mądrość zagubiła się wraz z wiekiem i teraz pozostały jej
jedynie wątpliwości.
Młody filozof zrozumiał nagle, że
otaczają go jakieś straszne wątpliwości. Przyznał w duchu, że chyba zwątpił w
mądrość tego świata, że zwątpił już chyba nawet w człowieka, a na koniec że
zwątpił nawet w swoje wątpienie. I co teraz? – stanął jak wryty. Wątpię więc
myślę. A skoro już myślę, to mogę sobie pomyśleć cokolwiek, różne dowolne
rzeczy. Nie potrzebuję już mądrości, bo mam myślenie – swoje własne myślenie. I
nagle go olśniło: Moje myślenie jest moją
mądrością. Zastanowił się, czy każde myślenie jest mądrością, i stwierdził,
że dla tego, kto myśli, jego myślenie jest mądrością. A zatem każde myślenie
jest czyjąś mądrością.
Młody filozof zastanowił się. To
by znaczyło, że wszyscy ludzie są mądrzy! Wszyscy są mądrzy, to chyba lekka
przesada. Wystarczy, że ja jestem mądry, skoro mogę sobie to pomyśleć.
Wyskoczył na ulicę wołając na cały głos: – Jestem
mądry, jestem mądry!!! Nie zauważył i wpadł pod tramwaj. Tak skończyła się
mądrość młodego filozofa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz