Wydaje się, że metafizyka
Bergsona nie zamierza wcale objaśniać otaczającej nas rzeczywistości. Ona
próbuje raczej sięgnąć w głąb człowieka. Stąd Autor odwołuje się do osobowości,
dostrzegając w niej jakąś głębię człowieczeństwa. Jest to zarazem przeciwstawienie
się naukowej psychologii, która bada i opisuje tylko stany psychiczne, nie jest
natomiast w stanie scalić tego w jakąś realną podmiotowość człowieka.
Bergson słusznie dostrzega, że
faktyczną podmiotowość może odnaleźć tylko metafizyka. Jednak nie zamierza
sięgać po Arystotelesowskie rozumienie metafizyki jako filozofii pierwszej i
dlatego postulowana przez niego intuicja wyprowadza go na manowce jakiegoś
fundamentalnego trwania. Odkrywa on samo trwanie naszego człowieczeństwa, ale
takie trwanie szybko zamienia się u niego w pędzącą ruchliwość, która nie może
mieć żadnego początku, ponieważ dla Bergsona ruch nie bierze się z
nieruchomości. Stąd już tylko jeden krok do ujęcia człowieczeństwa jako
strumienia świadomości. Wówczas ludzkie „ja” staje się tylko płynięciem i
przepływem. Według Bergsona jest to sam pęd życia. Ale wydaje się, że taką
charakterystykę należałoby ograniczyć wyłącznie do rozwoju ludzkiego życia
(jakiejś żywotności – vitalitas – elan vital).
Trzeba stwierdzić, że
Bergsonowska intuicja nie odnajduje realnej podmiotowości człowieka, ale
pozostaje jakimś mętnym ujęciem przepływu (przepływu czegoś? nie wiadomo
czego). O pierwotnej intuicji Autor mówi, że jest raczej mętna (s.47). Otóż po
lekturze Wstępu do metafizyki
pozostaje wrażenie, że intuicja nie może być czymś umysłowym, że nie jest
prostym aktem umysłu. Jest to raczej jakieś odczucie lub uczuciowe przeżywanie
przepływającego życia. Takie intuicyjne przeżywanie byłoby jakimś bezpośrednim
doświadczeniem życia, ale to nie jest doświadczenie poznawcze lecz chyba
uczuciowo-pożądawcze (emocjonalne).
Właśnie nasza uczuciowość pozwala
nam na przeżywanie własnego życia. Podstawowym działaniem uczuciowości jest
przeżywanie (przeżycie). To przeżycie informuje nas o przebiegu naszego życia.
Na co dzień przybiera ono różne i odmienne cechy lub właściwości. Raz będzie to
przeżycie radosne a raz smutne, raz pełne nadziei a raz rezygnacji i otępienia,
raz objawiające siłę a raz bezsilność.
Mówimy, że człowiek żyje swoim
życiem, że kształtuje i rozwija to życie, że ceni sobie życie ponad wszystko i
nawet potrafi o nie walczyć. Ale nawet takie wszechstronne przeżywanie życia
nie obejmuje całej osobowości człowieka. Mamy wtedy do czynienia z jakimś
emocjonalnym zabarwieniem życia, o którym wspomina również Bergson (zob. s.44).
Dlatego jego intuicja wydaje się być tylko emocjonalnym zabarwieniem
doświadczenia albo wprost emocjonalnym przeczuciem. Jednak coś takiego nie może
być źródłem poznania metafizycznego. Ponieważ poznanie metafizyczne polega na
zrozumieniu tego, czym jest rzeczywistość i wyjaśnieniu tego, czym jest
realność. Dlatego Bergsonowska intuicja nie może tworzyć metafizyki, ponieważ
nie daje ani zrozumienia, ani wyjaśnienia realności. Jest tylko zanurzeniem się
w przepływie rozpędzonego życia. Jest przeżywaniem czegoś, co stale ucieka.
Intuicja jest więc raczej ucieczką od metafizyki niż jakąś nową metafizyką.
Rzeczywistość nie jest wiecznym
strumieniem czy płynięciem. Człowiek nie jest samym przepływem ani zmienną
ruchliwością. Człowiek jest przede wszystkim kimś realny, ta nasza ludzka
realność nie jest ruchem ani przepływem. Realność jest istnieniem i polega na
istnieniu. Ludzka realność jest egzystencją. Jest aktem i aktywnością. Jest źródłem
wszelkiej działalności człowieka (operari
sequitur esse). Realne istnienie jest zarazem trwaniem najgłębszej
podmiotowości człowieka. To nie jest żaden przepływ lub strumień świadomości.
To jest sprawcza podmiotowość, która przyczynuje wyposażenie ludzkiego bytu i
odpowiada za nie. Istnienie sprawia i przyczynuje wyposażenie natury ludzkiej. W
tym sprawczym podmiocie istnienia możemy wyróżnić podmiotowość osoby oraz
podmiotowość życia. Podmiotowość życia jest jakimś egzystencjalnym źródłem
ludzkiego życia i być może to Bergson określa mianem elan vital.
Podmiotowość osobowa sprawia
nasze wyposażenie duchowe, natomiast podmiotowość żywotna sprawia i organizuje
naszą cielesność (właściwie cielesny organizm). Bez tej podmiotowości
egzystencjalnego życia cielesny organizm człowieka nie mógłby zupełnie
funkcjonować. Dlatego powiemy, że człowiek jest wcieloną i uduchowioną osobą, a
nie samą naturą cielesno-duchową.
Otóż osobowość człowieka
występuje na gruncie natury duchowej i zostaje ukształtowana pod wpływem
aktywności osoby. Osobowe akty kontemplacji, sumienia i upodobania wpływają na
nasze władze duchowe wywołując w nich działania osobowe (słowo prawdy, czyn
dobra i przeżycie piękna), co prowadzi do powstania osobowych sprawności do
działania (wiary, miłości i nadziei). Osobowość powstaje zatem na podobieństwo
i obraz naszej osoby (podmiotowości osobowej istnienia). To osoba stworzona
przez Boga nadaje kształt osobowości człowieka. Można więc przyjąć, że
osobowość człowieka powstaje i rozwija się, lecz to nie znaczy, że jest ciągłą
ruchomością albo przepływem trwania lub życia. Osobowość jest czymś powstającym
i żywym, ale nie jest czymś płynnym. Realność osobową tworzą nasze sprawności i
działania osobowe, a nie nasze myśli i poglądy, ani nie nasze wybory i pragnienia
lub nasze emocje i przyjemności. Osobowość jest więc tym, poprzez co objawia
się nasza osoba. Nie osiągniemy ani nie poznamy osobowości bez uznania i
odwołania się do realności osoby (osobowej podmiotowości istnienia).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz