Greccy filozofowie chcieli
stworzyć wiedzę na temat właściwego zarządzania państwem – czyli politykę.
Sokrates poszukiwał definicji sprawiedliwości albo męstwa, gdyż uważał, że taka
wiedza jest niezbędna dla właściwego funkcjonowania państwa (polis jako społeczności państwowej).
Można stwierdzić, że pojawiła się
wtedy wizja ludzkiej natury (tej rozumnej natury), która pozwala działać
człowiekowi na gruncie społecznym (w polityce). Przyjmowano, że właściwie
rozwijająca się rozumność człowieka zapewni mu skuteczne i rozsądne działanie w
życiu publicznym polis.
Platon jako pierwszy doszedł do
wniosku, że struktura społeczna (a co za tym idzie ustrój polityczny) powinna
być określona i wyznaczona przez porządek ludzkiej natury. Skoro u człowiek na
czele stoi rozum, to również w państwie najwyżej powinni stać ludzie kierujący
się rozumem, czyli filozofowie. W ten sposób stworzył on pierwszą wizję państwa
doskonałego, w którym struktura społeczna miała być odwzorowaniem porządku
ludzkiej natury. Wiedza o ludzkiej naturze jako wiedza filozoficzna miała
wyznaczać ład i porządek społeczny. Należałoby zadać sobie teraz pytanie,
dlaczego cała ta koncepcja doprowadziła do wizji państwa w jakiejś mierze
totalitarnego? Czyżby zabrakło pełnej wiedzy o człowieku, a może nie uwzględniono
tutaj zasad życia społecznego? Jednak Ateńczycy mieli już za sobą
przetestowanie różnych ustrojów politycznych, zaś Platon jest do dzisiaj
uznawany za wielkiego filozofa.
Zobaczmy, jak na tę propozycję
Platona zareagował Arystoteles. Przedstawił on swoją koncepcję etyczną, która
uczyła, jak należy doskonalić ludzka naturę uważaną za zasadę działania
człowieka. Arystoteles bliższy zwykłej praktyce zdawał sobie sprawę, że ludzkie
działania mogą być i są rozbieżne (wskazywał w tym zakresie na przeciwne
skrajności). Otóż właściwego działania należy poszukiwać po środku, co
pozwalałoby zarazem na trwałe usprawnianie tego działania. Dla Arystotelesa
właściwym postępowaniem na polu społecznym było podążanie drogą pośrednią z
wykluczeniem skrajności (mediocritas).
W ten sposób Filozof pokazywał,
że w działaniu ludzkiej natury nie tyle najważniejszy jest porządek władz
duchowych, lecz ich odpowiednie usprawnienie (czyli doskonałość etyczna). Nie
należy więc przekładać bezpośrednio struktury duchowej człowieka na porządek
społeczny, jak proponował Platon, ale trzeba zadbać o szeroką doskonałość
działania duchowego (czyli o wychowanie), co z kolei powinno przekładać się na
właściwą działalność polityczną i społeczną. Toteż politykami powinni być
ludzie doskonali etycznie, gdyż będą oni najlepiej działali na rzecz państwa
(społeczności państwowej). Możemy więc powiedzieć, że Arystoteles odrzucił
bezpośrednie przełożenie struktury duszy na porządek polityczny, zaproponował
natomiast pośrednie przełożenie działania etycznie dobrego na działalność
polityczną. Struktura ustroju politycznego pozostawała u niego do wyboru ze
względu na realizację różnych zadań społecznych. Na przykład prowadzenie wojny
powodowało, że władzę oddawano w ręce jednego wodza.
Można przyjąć, że Arystoteles
wiedział, że nawet filozofowie mogą się mylić, dlatego nie należy bezkrytycznie
oddawać im władzy. Do rządzenia najlepiej nadaje się człowiek etyczny –
roztropny, sprawiedliwy, umiarkowany i mężny. To wcale nie musi być filozof,
jak chciał Platon. Platon, dla którego wzorem filozofa był mądry Sokrates,
opowiadał się za natomiast za rządami filozofów. Wydaje się, że Arystoteles był
bardziej sceptyczny w tym względzie.
Dzisiaj możemy powiedzieć, że
historia pokazuje nam, że ludzka natura nie zawsze działa mądrze i
sprawiedliwie. Co więcej, trzeba przyjąć, że w przeważającej mierze nasza
natura działa niewłaściwie. Dlatego greccy filozofowie dostrzegli potrzebę
kształcenia i rozwijania zarówno sfery duchowej, jak i sfery cielesnej
człowieka. Było to odwołanie się do pełnej realności człowieka, gdyż ludzka
naturę uznawano za sprawczą podmiotowość, która jest zawarta w samym człowieku
(w substancjalnym bycie ludzkim). Przyjmowano, że człowiek działa w sposób
rozumny, stąd do swojego działania potrzebuje wiedzy i sprawności etycznych.
Twierdzono, że taką doskonałość możemy osiągnąć dzięki kształceniu i
wychowaniu, czym miały się zajmować szkoły filozoficzne. Czy w tym zakresie
wszystko się udawało jak należy, czy może jednak czegoś nie udało się osiągnąć?
Przecież trzeba się zgodzić, że
dzisiaj zapanowało powszechne wykształcenie, co oznacza, że ludzie jak
najlepiej rozwijają swoją rozumność. A jednak okazuje się, że nadal coś jest
nie tak, bo ogólne wykształcenie nie przekłada się na sensowność działań
politycznych. W związku z tym można chyba postawić tezę, że ludzka natura nie
poddaje się w pełni doskonaleniu. Dlaczego tak się dzieje? Powód może być
prosty. Otóż głównym błędem jest przypisywanie naturze człowieka mocy
sprawczej. Jak już wspomnieliśmy, uznano naturę za sprawczą podmiotowość
ludzkiego działania. Całą moc działania przypisywano wyłącznie naturze.
Ogłoszono, że człowiek działa na mocy swojej natury. Gdyby ludzka natura
posiadała pełnię mocy sprawczej, wtedy podlegałaby stałemu doskonaleniu. Skoro
jednak nie możemy stwierdzić, że ta natura się rozwija i doskonali etycznie,
czyli żeby w ogóle ulegała zmianie na lepsze (jak chcieli marksistowscy
rewolucjoniści), to trzeba przyjąć, że natura nie posiada odpowiedniej mocy
sprawczej. Ludzka natura jest co najwyżej podmiotem wykonawczym, jakby jakimś
narzędziem, którym posługuje się podmiotowość sprawcza. Na co dzień człowiek
posługuje się różnymi narzędziami. Aby te działania mogły się rozwijać i
doskonalić, wymaga to zarazem ulepszenia lub zmiany narzędzia. Przecież żadne
narzędzie nie będzie w stanie samodzielnie się udoskonalić.
Cóż zatem może udoskonalić
naturę? Religia chrześcijańska daje nam prosta odpowiedź. To łaska doskonali
naturę. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że łaska płynie do nas poprzez osobę.
Osoba jest bowiem w człowieku podmiotowością istnienia i działania, jak uczył
nas K. Wojtyła. Trzeba więc przyjąć, że to osoba jest podmiotowością sprawczą w
człowieku. Osoba jako podmiotowość istnienia (suppositum essendi) dysponuje
mocą sprawczą aktu istnienia. To osoba napędza więc działalność natury ludzkiej
(działania duszy i ciała). Chodzi tutaj o realną aktywność, która stanowi
podstawę rzeczywistej działalności człowieka. Natomiast natura oderwana od
osobowej aktywności podejmuje wyłącznie działalność intencjonalną, która w
żaden sposób nie doskonali człowieka w zakresie jego realności. Działalność
intencjonalna (myślenie, wolność, przyjemność) odbywa się w sferze możliwości.
W ten sposób powstają jedynie nowe możliwości działania, czyli twórczość
artystyczna i techniczna. Niestety takie działania nie tworzą rzeczywistej
łączności wspólnotowej, czyli nie przyczynują realnych więzi społecznych.
Dlatego działania intencjonalne nie sprawdzają się zupełnie w działalności
politycznej. Polityka albo ustrój polityczny muszą być oparte na rzeczywistych
więziach społecznych (czyli na relacjach wspólnotowych), które mają swoje
miejsce w realnych wspólnotach społecznych (a więc w rodzinie oraz we
wspólnocie rodzin, jaką stanowi naród).
Niestety politycy wciąż od nowa
próbują wymyślać sposoby organizacji życia społecznego i politycznego. Na
przykład dzisiaj górę bierze jakaś wiara czy wprost zadufanie w sprawczą moc
instytucji politycznych. Jeśli nie radzą sobie instytucje rządowe, to powstają
im na pomoc instytucje pozarządowe. Rozwiązywanie problemów społecznych widzi
się jedynie w tworzeniu nowych instytucji, jednak zapomina się, że tworzenie
instytucji jest zawsze wymysłem człowieka. W Unii Europejskiej mamy do
czynienia z jakimś przerostem instytucji biurokratycznych, które na dodatek
żyją na koszt zwykłych obywateli nie służąc im do niczego. Trzeba zmienić ten
zgubny trend i postawić na realną działalność wspólnot osobowych, które są
powiązane realnymi relacjami społecznymi, które z kolei wyznaczają faktyczną
działalność społeczną. Nie ma innej drogi rozwoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz