22.11.2016

Model instytucjonalny czy wspólnotowy?



Greccy filozofowie chcieli stworzyć wiedzę na temat właściwego zarządzania państwem – czyli politykę. Sokrates poszukiwał definicji sprawiedliwości albo męstwa, gdyż uważał, że taka wiedza jest niezbędna dla właściwego funkcjonowania państwa (polis jako społeczności państwowej).

Można stwierdzić, że pojawiła się wtedy wizja ludzkiej natury (tej rozumnej natury), która pozwala działać człowiekowi na gruncie społecznym (w polityce). Przyjmowano, że właściwie rozwijająca się rozumność człowieka zapewni mu skuteczne i rozsądne działanie w życiu publicznym polis.

Platon jako pierwszy doszedł do wniosku, że struktura społeczna (a co za tym idzie ustrój polityczny) powinna być określona i wyznaczona przez porządek ludzkiej natury. Skoro u człowiek na czele stoi rozum, to również w państwie najwyżej powinni stać ludzie kierujący się rozumem, czyli filozofowie. W ten sposób stworzył on pierwszą wizję państwa doskonałego, w którym struktura społeczna miała być odwzorowaniem porządku ludzkiej natury. Wiedza o ludzkiej naturze jako wiedza filozoficzna miała wyznaczać ład i porządek społeczny. Należałoby zadać sobie teraz pytanie, dlaczego cała ta koncepcja doprowadziła do wizji państwa w jakiejś mierze totalitarnego? Czyżby zabrakło pełnej wiedzy o człowieku, a może nie uwzględniono tutaj zasad życia społecznego? Jednak Ateńczycy mieli już za sobą przetestowanie różnych ustrojów politycznych, zaś Platon jest do dzisiaj uznawany za wielkiego filozofa.

Zobaczmy, jak na tę propozycję Platona zareagował Arystoteles. Przedstawił on swoją koncepcję etyczną, która uczyła, jak należy doskonalić ludzka naturę uważaną za zasadę działania człowieka. Arystoteles bliższy zwykłej praktyce zdawał sobie sprawę, że ludzkie działania mogą być i są rozbieżne (wskazywał w tym zakresie na przeciwne skrajności). Otóż właściwego działania należy poszukiwać po środku, co pozwalałoby zarazem na trwałe usprawnianie tego działania. Dla Arystotelesa właściwym postępowaniem na polu społecznym było podążanie drogą pośrednią z wykluczeniem skrajności (mediocritas).

W ten sposób Filozof pokazywał, że w działaniu ludzkiej natury nie tyle najważniejszy jest porządek władz duchowych, lecz ich odpowiednie usprawnienie (czyli doskonałość etyczna). Nie należy więc przekładać bezpośrednio struktury duchowej człowieka na porządek społeczny, jak proponował Platon, ale trzeba zadbać o szeroką doskonałość działania duchowego (czyli o wychowanie), co z kolei powinno przekładać się na właściwą działalność polityczną i społeczną. Toteż politykami powinni być ludzie doskonali etycznie, gdyż będą oni najlepiej działali na rzecz państwa (społeczności państwowej). Możemy więc powiedzieć, że Arystoteles odrzucił bezpośrednie przełożenie struktury duszy na porządek polityczny, zaproponował natomiast pośrednie przełożenie działania etycznie dobrego na działalność polityczną. Struktura ustroju politycznego pozostawała u niego do wyboru ze względu na realizację różnych zadań społecznych. Na przykład prowadzenie wojny powodowało, że władzę oddawano w ręce jednego wodza.

Można przyjąć, że Arystoteles wiedział, że nawet filozofowie mogą się mylić, dlatego nie należy bezkrytycznie oddawać im władzy. Do rządzenia najlepiej nadaje się człowiek etyczny – roztropny, sprawiedliwy, umiarkowany i mężny. To wcale nie musi być filozof, jak chciał Platon. Platon, dla którego wzorem filozofa był mądry Sokrates, opowiadał się za natomiast za rządami filozofów. Wydaje się, że Arystoteles był bardziej sceptyczny w tym względzie.

Dzisiaj możemy powiedzieć, że historia pokazuje nam, że ludzka natura nie zawsze działa mądrze i sprawiedliwie. Co więcej, trzeba przyjąć, że w przeważającej mierze nasza natura działa niewłaściwie. Dlatego greccy filozofowie dostrzegli potrzebę kształcenia i rozwijania zarówno sfery duchowej, jak i sfery cielesnej człowieka. Było to odwołanie się do pełnej realności człowieka, gdyż ludzka naturę uznawano za sprawczą podmiotowość, która jest zawarta w samym człowieku (w substancjalnym bycie ludzkim). Przyjmowano, że człowiek działa w sposób rozumny, stąd do swojego działania potrzebuje wiedzy i sprawności etycznych. Twierdzono, że taką doskonałość możemy osiągnąć dzięki kształceniu i wychowaniu, czym miały się zajmować szkoły filozoficzne. Czy w tym zakresie wszystko się udawało jak należy, czy może jednak czegoś nie udało się osiągnąć?

Przecież trzeba się zgodzić, że dzisiaj zapanowało powszechne wykształcenie, co oznacza, że ludzie jak najlepiej rozwijają swoją rozumność. A jednak okazuje się, że nadal coś jest nie tak, bo ogólne wykształcenie nie przekłada się na sensowność działań politycznych. W związku z tym można chyba postawić tezę, że ludzka natura nie poddaje się w pełni doskonaleniu. Dlaczego tak się dzieje? Powód może być prosty. Otóż głównym błędem jest przypisywanie naturze człowieka mocy sprawczej. Jak już wspomnieliśmy, uznano naturę za sprawczą podmiotowość ludzkiego działania. Całą moc działania przypisywano wyłącznie naturze. Ogłoszono, że człowiek działa na mocy swojej natury. Gdyby ludzka natura posiadała pełnię mocy sprawczej, wtedy podlegałaby stałemu doskonaleniu. Skoro jednak nie możemy stwierdzić, że ta natura się rozwija i doskonali etycznie, czyli żeby w ogóle ulegała zmianie na lepsze (jak chcieli marksistowscy rewolucjoniści), to trzeba przyjąć, że natura nie posiada odpowiedniej mocy sprawczej. Ludzka natura jest co najwyżej podmiotem wykonawczym, jakby jakimś narzędziem, którym posługuje się podmiotowość sprawcza. Na co dzień człowiek posługuje się różnymi narzędziami. Aby te działania mogły się rozwijać i doskonalić, wymaga to zarazem ulepszenia lub zmiany narzędzia. Przecież żadne narzędzie nie będzie w stanie samodzielnie się udoskonalić.

Cóż zatem może udoskonalić naturę? Religia chrześcijańska daje nam prosta odpowiedź. To łaska doskonali naturę. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że łaska płynie do nas poprzez osobę. Osoba jest bowiem w człowieku podmiotowością istnienia i działania, jak uczył nas K. Wojtyła. Trzeba więc przyjąć, że to osoba jest podmiotowością sprawczą w człowieku. Osoba jako podmiotowość istnienia (suppositum essendi) dysponuje mocą sprawczą aktu istnienia. To osoba napędza więc działalność natury ludzkiej (działania duszy i ciała). Chodzi tutaj o realną aktywność, która stanowi podstawę rzeczywistej działalności człowieka. Natomiast natura oderwana od osobowej aktywności podejmuje wyłącznie działalność intencjonalną, która w żaden sposób nie doskonali człowieka w zakresie jego realności. Działalność intencjonalna (myślenie, wolność, przyjemność) odbywa się w sferze możliwości. W ten sposób powstają jedynie nowe możliwości działania, czyli twórczość artystyczna i techniczna. Niestety takie działania nie tworzą rzeczywistej łączności wspólnotowej, czyli nie przyczynują realnych więzi społecznych. Dlatego działania intencjonalne nie sprawdzają się zupełnie w działalności politycznej. Polityka albo ustrój polityczny muszą być oparte na rzeczywistych więziach społecznych (czyli na relacjach wspólnotowych), które mają swoje miejsce w realnych wspólnotach społecznych (a więc w rodzinie oraz we wspólnocie rodzin, jaką stanowi naród).

Niestety politycy wciąż od nowa próbują wymyślać sposoby organizacji życia społecznego i politycznego. Na przykład dzisiaj górę bierze jakaś wiara czy wprost zadufanie w sprawczą moc instytucji politycznych. Jeśli nie radzą sobie instytucje rządowe, to powstają im na pomoc instytucje pozarządowe. Rozwiązywanie problemów społecznych widzi się jedynie w tworzeniu nowych instytucji, jednak zapomina się, że tworzenie instytucji jest zawsze wymysłem człowieka. W Unii Europejskiej mamy do czynienia z jakimś przerostem instytucji biurokratycznych, które na dodatek żyją na koszt zwykłych obywateli nie służąc im do niczego. Trzeba zmienić ten zgubny trend i postawić na realną działalność wspólnot osobowych, które są powiązane realnymi relacjami społecznymi, które z kolei wyznaczają faktyczną działalność społeczną. Nie ma innej drogi rozwoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz