30.11.2016

Jeszcze o demokracji



Z filmu dokumentalnego o Napoleonie zapamiętałem dwie wypowiedzi: 1) któregoś dnia Napoleon wstał o 5-tej rano, żeby uratować Naród; 2) a dalej Napoleon stwierdził: wojsko to Naród.

Można z tych fragmentów wyciągnąć wniosek, że w tamtych czasach (po Rewolucji) wojsko Napoleona było w stanie uratować francuski Naród i Państwo. Nawet dzisiaj w XX wieku wojsko przejmuje władzę w różnych przewrotach politycznych. Co oznacza jedno, że wojsko posiada polityczną siłę sprawczą.

W Polsce przewrotu politycznego dokonali robotnicy. Można zatem przyjąć, że w Sierpniu 80 roku to strajkujący robotnicy stanowili Naród. Potrafili zgodnie współdziałać, domagać się praw i wolności obywatelskich. Wydawało się także, że posiadają przywódcę na miarę Napoleona. Niestety okazało się, że nawet zorganizowani robotnicy nie mają siły wojska. Dlatego wojsko mogło stłumić Ruch Solidarności.

Trzeba zapytać, czy we współczesnych demokracjach znajdzie się taka siła społeczna, która byłaby zdolna uratować Naród lub Państwo. Otóż demokratyczne społeczeństwo składa się z oderwanych jednostek, czyli wolnych i równych obywateli. Ale takie społeczne wyrównywanie doprowadziło do panowania przeciętności (pop-kultura, pop-technika). Nie ma tutaj miejsca na wybitne jednostki, bo demokracja potrafi wszystko zniwelować.

Jedyna możliwość przewrotu politycznego polega na wyborach. Wyborcy są w stanie przegłosować dowolną zmianę. Jak widzimy, nawet w Ameryce ludzie mają dosyć pustych obietnic demokracji. Dlatego jedynym wyjściem jest umocnienie w wyborcach poczucia wspólnoty narodowej. Obywatele-wyborcy muszą mieć poczucie współdziałania w ramach Wspólnoty Narodowej. Lecz jak to osiągnąć?

Politycy odpowiedzą nam, że potrzebna jest edukacja w tym kierunku. Ale to wiąże się z kwestią dłuższego czasu. Czy można coś zrobić, gdy nie ma czasu na edukację, która trwa latami? Filozof powie, że należałoby odwołać się do osobowej godności człowieka (jednak to dotyczy rzeszy obywateli). Kto dziś pamięta o godności własnej lub cudzej? Dopiero gdy ludzka godność zostaje naruszona w sposób drastyczny, dopiero wtedy odzywa się w człowieku głos sprzeciwu. Jeżeli ludziom (obywatelom) zapewni się zwykłą codzienność (przysłowiowa woda w kranie), to wówczas nie będą chcieli protestować ani niczego zmieniać. Trzeba więc dać im to wszystko, co jest niezbędne na co dzień, zarazem pouczając ich, że jeśli chcą osiągnąć coś więcej, to muszą się poddać politycznej poprawności, która jest podstawą ustroju demokratycznego. Demokracja jest ustrojem zwykłej przeciętnej codzienności. Dlatego trzeba sprowadzić społeczeństwo do tego poziomu, żeby mogły rządzić „oświecone elity”.

Czy więc zwykły obywatel może się wyrwać z tego zaklętego kręgu demokracji? Dopóki nie odkryje swojego poniżenia (utraty godności osobowej), dopóty będzie posłuszny władzy. Co zatem może sprawić, że człowiek odkryje swoje poniżenie? Tym może być prawdziwa religijność. Tylko przeżywając realne relacje osobowe z Bogiem (Bogiem Osobowym) możemy sami poczuć się osobą lub doświadczyć  własnej osoby. Wówczas odkrywamy, że człowiek jest przede wszystkim osobą i powinien żyć i działać jako osoba, a nie zamieniać się w myślącego robota. Dlatego demokratyczne państwo (ogłaszając się jako państwo świeckie) walczy z Kościołem, przede wszystkim z Kościołem Katolickim, bo to katolicy wierzą w Osobowego Boga.

Musimy pamiętać, że osobową godność nadał nam Osobowy Bóg, a nie żadna bezosobowa władza, a już na pewno nie bezpłciowa demokracja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz