22.11.2016

Jeszcze raz w sprawie narodu



Zadziwia mnie sytuacja medialna, gdy „specjaliści od polityki” przeprowadzają swoje rozważania dotyczące np. pojęcia narodu. Okazuje się, że dzisiaj naukowcy zatracili zupełnie kontakt z rzeczywistością zdając się na łaskę i niełaskę własnej świadomości. Czy naprawdę nie zdają sobie sprawy, że do analizy jakiegoś pojęcia (wszystko jedno narodu czy polityki) wykorzystują jedynie różne stworzone teorie lub poglądy, opinie, czyli wyłącznie ludzkie myślenie. Analizy pojęciowe polegają jedynie na myśleniu i przebiegają tylko w sferze myślenia, gdyż to myślenie tworzy pojęcia, którymi się posługujemy. Analiza pojęcia dotyczy wyłącznie świadomości naukowca. Opierając się tylko na myśleniu możemy tworzyć dowolne treści (żeby nie powiedzieć wymysły). Wszystko to razem nijak się ma do rzeczywistości, jaką na przykład jest naród. Stąd rodzą się takie kuriozalne tezy, że narody nie tworzą państw, lecz to państwo tworzy dany naród (w TVP). Jak to się przekłada na bieżącą politykę, to widzimy na bieżąco.

Wszelkie rozważania filozoficzne, a nie o charakterze literackim (esej literacki nie ma na ogół nic wspólnego z filozofią), należy rozpoczynać od poznania rzeczywistości, czyli od poznania tego, co realnie istniejące, a nie od tego, co wymyślone. Naród jest wspólnotą, ale to nie znaczy, że jest zgromadzeniem poszczególnych ludzi. Takie nagromadzenie ludności można nazwać społecznością lub społeczeństwem, ale nie narodem. Naród stanowi wspólnotę wspólnot osobowych (wspólnot rodzinnych i lokalnych). Naród jest więc szeroką wspólnotą powstałą na zasadzie wzajemnej łączności wąskich wspólnot osobowych (podstawowych wspólnot rodzinnych). Ta łączność może być związana z kulturą (wspólny język, wspólne obyczaje, wspólna historia i tradycja, wspólne wierzenia i kult religijny) oraz z naturą (wspólne terytorium i wspólny krajobraz /wiejski lub miejski/, wspólna gospodarka /rolnictwo lub przemysł, dawniej rzemiosło). 
Otóż taka łączność wspólnotowa przebiegająca na tych różnych poziomach jest w stanie doprowadzić do osiągnięcia jedności organizacyjnej, czyli właśnie powstania jakiejś formy państwowości (dawniej było to księstwo lub królestwo, zaś dzisiaj stawia się na demokrację, chociaż ja wolę rządy republikańskie). Absurdem jest zatem teza, że to państwo stwarza jakiś naród. Niestety jeśli uciekamy się (od realności) do myślenia, to trzeba zdawać sobie sprawę, że możemy wymyślić niestworzone rzeczy (to naprawdę nic trudnego). Dlatego nie chodzi o to, żeby analizować jakieś pojęcia, bo wtedy od razu popadamy w myślenie, lecz trzeba uparcie dążyć do poznania rzeczywistości, nawet jeśli może się ona wydawać nieuchwytna, czyli trudna do poznania.

Dlatego istnienie narodu zależy przede wszystkim od wzajemnej współpracy na rzecz budowania i osiągania jedności działania, czyli właściwej organizacji współdziałania nastawionej na ciągły rozwój. Tego powinna dotyczyć polityka państwowa. Jednak tego rozwoju nie wolno sprowadzać tylko do wskaźników wzrostu PKB. Faktyczny rozwój społeczny musi obejmować współdziałanie (czyli działania wspólnotowe) na wszystkich poziomach człowieczeństwa, zarówno tych osobowych w rodzinie, jak i tych gospodarczych w społecznościach lokalnych i regionalnych).

Dopiero gdy różne wspólnoty (duże i małe) mają poczucie współdziałania dla wzajemnego rozwoju (a nie tylko jakiegoś dochodu na głowę), dopiero wtedy można mówić, że obywatele zaczynają się identyfikować z tradycją i kulturą narodową. Co więcej dopiero wtedy wszyscy stają się narodem. Naród, a tym bardziej poczucie patriotyzmu, nie wyłania się bowiem ze wspomnień historycznych o zwycięstwach lub klęskach. Mówiąc wprost, sama historia nie tworzy narodu. To naród tworzy swoją historię, ale tworzy ją w działaniu i poprzez działanie. Dlatego to, co możemy nazwać narodem, powstaje we wspólnym działaniu wszystkich obywateli (działaniu wspólnotowym).

Mamy tutaj ewidentny przykład, gdyż w ten sposób powstał naród amerykański. Ludność Ameryki walczyła ze sobą, ale przede wszystkim ci ludzie chcieli i potrafili ze sobą współdziałać. To właśnie dzięki tej szerokiej współpracy stworzyli swoją państwowość jako wyraz narodowego etosu. I tym chlubią się do dzisiaj. Natomiast Europa idzie inną drogą. Europejskim demokratom wydaje się, że współdziałanie społeczne można wymyślić za biurkiem. Pewnie, że można, ale co to daje, to widzimy bezpośrednio dzisiaj. Otóż trzeba i należy pozwolić współdziałać ludziom, którzy tworzą realne wspólnoty – wspólnoty rodzinne, lokalne i regionalne wspólnoty wspólnot rodzinnych, a przede wszystkim szersze wspólnoty narodowe, ponieważ tylko wówczas osiągniemy faktyczny rozwój społeczny (rozwój wszystkich razem).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz