16.10.2016

Rozmowa Mistrza Kartezjusza z Demonem



Kartezjusz siedział przy stole, zbliżała się już noc. Popijał burgundzkie wino i bawił się woskiem kapiącym ze świecy. Zaczął lepić jakiegoś ludzika, który miał posłużyć za cel armatniego wystrzału. Zamyślił się.

– Jak tu trafić od razu do celu? Przecież te armaty strzelają i strzelają, a rzadko trafiają. To się musi dać obliczyć i wykazać matematycznie. Ale jak to zrobić? – Rozmyślał Mistrz Kartezjusz.

Nagle ludzik trzymany w ręku odezwał się – Co Mistrzuniu, chciałbyś wiedzieć, jak od razu, czyli za pierwszym razem tracić w cel i zabić wroga? No to się da załatwić, ale musisz mi coś obiecać.

Kartezjusz – Bierz, co chcesz, byleby udało mi się obliczyć ten cholerny lot kuli armatniej.

Demon – No to obiecaj mi tu na piśmie, że stworzysz nową filozofię pod moje dyktando, żeby ludzie wreszcie poznali co trzeba.

K. – Dobrze, jestem gotów. Co mam napisać i zrobić?

D. – Musisz pokazać ludziom, że warto we wszystko zwątpić, gdyż w tym wątpieniu można będzie odnaleźć sedno wszystkiego. Przecież już wiesz, że matematyka jest czymś najdoskonalszym, a na czym opiera się matematyczne myślenie, jak nie na wzorach funkcji, które sam wymyśliłeś (no przy mojej pomocy).

Musisz więc zastosować myślenie w swojej filozofii (w naszej filozofii). A myślenie najłatwiej wyprowadzić z wątpienia. Rzeczywistość tylko przeszkadza myśleniu, zatem trzeba się jej pozbyć dzięki wątpieniu. Najpierw musisz zwątpić we wszystko, co realne, żeby w tym wątpieniu, które naprawdę jest negacją, odkryć swoje myślenie.

Jeśli chcesz obliczyć lot kuli, to musisz zastosować myślenie, a nie poznanie rzeczywistości. Oglądanie ćwiczeń artyleryjskich niczego Cię nie nauczy, ale gdy stworzysz sobie odpowiednie ramy dla swojego myślenia, wtedy osiągniesz sukces. Musisz więc przyjąć pewne założenie, stworzyć schemat, czyli układ współrzędnych. Spójrz na mapę, która leży przed Tobą, masz tam dwie współrzędne – długość i szerokość. Wystarczy dodać jeszcze jedną współrzędną. W ten sposób powstanie układ współrzędnych do obliczeń ruchu w przestrzeni. Zastosujesz wzory funkcji, które już znasz, i wynik gotowy. Lot kuli armatniej stanie się oczywisty, czyli zgodny z wzorem matematycznym.

K. – To naprawdę genialne.

D. – Dziękuję bardzo, ale teraz do roboty, bo trzeba stworzyć równie genialną filozofię. Jeśli tylko zwątpisz w rzeczywistość, to zaczniesz myśleć. Myślenie ma wielką przyszłość. Twoi poprzednicy, ci wszyscy greccy i łacińscy mędrcy po prostu bali się cokolwiek swobodnie pomyśleć. Oni chcieli być zawsze w zgodzie z rzeczywistością, ale i tak nic nie osiągnęli. Żeby zdobyć świat, trzeba rzeczywistość zostawić na boku i zająć się myśleniem. Bo tylko myślenie zdoła zbawić świat od nieszczęść i cierpienia. Zobaczysz, wszyscy będą zachwyceni.

K. – No dobrze z wątpienia wyprowadzam myślenie (cogito), ale co dalej, przecież wszyscy filozofowie twierdzą, że ab posse ad esse non est exigendum?

D. – No to nie wolno pokazywać, że myślenie stanowi jedynie możliwość. Trzeba z niego zrobić od razu coś realnego. Najlepiej nazwać myślenie realnością, czyli stworzyć pojęcie substancji myślącej – res cogitans. Na to na pewno nabiorą się ci wszyscy metafizyczni ściemniacze i ciemniacy. Stworzymy zupełnie nową rzeczywistość pod tytułem Res Cogitans. W ten sposób powstanie coś myślącego, co najlepiej utożsamić z człowiekiem albo z jego duszą.

Duszy nikt myślący nie odrzuci, bo będzie się bał pomówienia o bezbożność. Na tę duszę dali się nabrać najtężsi teologowie i do tej pory nie mogą sobie z nią poradzić. Dlatego będą bronili duszy do upadłego, a tym samym obronią naszą res cogitans. W prosty sposób dusza stanie się dla ludzi substancją myślącą. To brzmi nawet całkiem dobrze. Skoro ludzie tak lubią myśleć o Bogu, to damy im do ręki oręż w postaci myślącej duszy. Niech sobie rozmyślają w nieskończoność.

K. – No a co z tym myśleniem o Bogu, jak przemycić to myślenie zamiast poznania Boga?

D. – Z tym nie będzie większego problemu. Skoro nasza dusza tak lubi myślenie o Bogu, to trzeba teraz z tego myślenia wyprowadzić ideę Boga i tyle. To już będzie całkiem łatwe, gdyż przed nami robili to inni teologowie. Wystarczy sięgnąć po dowody Augustyna lub Anzelma. Przecież myślenie o Bogu było zawsze mocną stroną teologów. Znacznie gorzej szło im z poznaniem realnego Boga, ale to już ich problem. Na pewno chętnie zabiorą się na nowo za udowadnianie istnienia Boga, bo nie wiedzą, że istnienie czegokolwiek nie wymaga dowodu lecz po prostu uznania i akceptacji, czyli wiary. Nawet św. Tomasz, który poznał i zrozumiał realność Boga, dał się nabrać na konieczność dowodów za istnieniem Boga. Tak jakby nasze myślenie było w stanie cokolwiek udowodnić. Przecież ono domaga się dowodów jedynie po to, żeby odrzucić rzeczywistość jako nie dającą się dowieść i uzasadnić. Kiedy człowiek zamierza udowodnić istnienie Boga, to tak jakby chciał się stać warunkiem dla istnienia Boga, ponieważ twierdzi, że bez takiego dowodu Bóg nie istnieje. Ale pomyśleć można wszystko. Myślmy więc, a z pewnością uda się nakłonić ludzi o myślenia, wtedy niechybnie wymyślą własną zgubę.

K. – No dobrze, ale co ja będę z tego miał?

D. – Jak to co. Będziesz miał nieśmiertelną sławę i ważne miejsce w historii, od Ciebie zacznie się nowa era w dziejach filozofii. To będzie era myślenia, najbardziej płodny okres w dziejach ludzkości, który doprowadzi do całkowitej bezpłodności ludzi. Będziesz najsławniejszym myślicielem (oczywiście zaraz po mnie) – rzekł Demon. – Staniesz się kimś najważniejszym dla wszystkich myślicieli, ponieważ otworzyłeś im wrota do pie…enknego świata możliwości. Do świata nieskończonych możliwości. Odtąd ludzie będą się pławili i topili w otchłaniach możliwości. Będą wymyślali swoje własne intencjonalne światy. Wreszcie kiedyś na koniec stworzą techniczne możliwości, które pozwolą unaocznić całą tę niestworzoną rzeczywistość, czyli świat wirtualny. Osiągną więc potęgę myśli, którą stworzyłeś przy mojej pomocy. Staniesz się Demonem Myślenia, jak Ja.

K. – Ale ja bym wolał jakąś odrobinę przyjemności, takich całkiem namacalnych. Jakieś hurysy w raju albo najlepsze wino burgundzkie.

D. – Nie wydziwiaj, musisz zwątpić w całą tę wstrętną rzeczywistość. Tylko myślenie się liczy, nie ma nic piękniejszego jak rozmyślać sobie w nieskończoność. Czego Ci więcej potrzeba? Przecież możesz sobie pomyśleć i o hurysach i o burgundzie, i o wszystkim innym.

K. – Jednak moje myślenie nie napije się burgunda, ani nie przytuli hurysy.

D. – Przestań marzyć o głupotach. Tylko myślenie jest mądrością tego świata, ja o tym dobrze wiem. Jeśli chcesz zawojować świat, to musisz nauczyć się ode mnie myślenia. Nie ma na tym świecie straszniejszej broni niż ludzkie myślenie. Ono potrafi nawet zniszczyć człowieka. Twoje myślenie zdoła pokonać i zniszczyć wszystkich wrogów, pamiętaj o tym. Nie ma nic straszniejszego niż armata (a później także rakieta), która celnie trafia i niszczy wszystko u celu. No Mistrzu, do roboty. Myślenie czeka.

Kartezjusz zasnął wreszcie przy stole. O mały włos nie przypaliłby sobie włosów, gdy woskowa świeca rozlała się po stole. Rano zerwał się z nowymi pomysłami. Czy mi się coś śniło? Nie pamiętał, ale już wiedział, jak obliczyć celność strzału z armaty. Miał pomysł układu współrzędnych oraz funkcji liniowych, co pozwoliło na matematyczny opis lotu kuli armatniej. Był zachwycony potęgą własnego myślenia. Tak, tak, filozofia zrodziła się z zachwytu, pomyślał. Trzeba stworzyć filozofię cogito, to powinno być całkiem proste, jasne i wyraźne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz