Naród jest wspólnotą. Jest
wspólnotą rodzin jako osobowych wspólnot. Naród może żyć i działać tylko jako
wspólnota. Dlatego życie narodowe musi być oparte na moralności i religijności,
bo to są zasady życia osobowej wspólnoty.
Nie da się ująć narodu w żadne
ramy instytucjonalne. Dlatego sama instytucja państwa narodowego wcale nie
świadczy o żywotności narodu. Przecież nawet totalitaryzmy wykorzystywały
pojęcie narodu dla swojej ideologii.
Naród musi żyć własnym życiem.
Kiedy więc zniknęło Państwo Polskie (Rzeczpospolita Polska), nie oznaczało to
zarazem zniknięcia narodu polskiego. Natomiast obecnie mamy sytuację niejako
odwrotną. Jest Państwo Polskie, lecz jakoś nie widać wspólnoty narodowej.
Trzeba więc postawić pytanie, czy
w demokratycznym państwie może zaniknąć wspólnota narodowa? Odpowiedź wydaje
się oczywista – niestety może zaniknąć. Jak już mówiliśmy, naród żyje na
zasadzie moralności i religijności. Są to bowiem zasady życia osobowego i
wspólnotowego. Wystarczy więc podważyć obie te zasady na gruncie społecznym i
politycznym, żeby wyeliminować więzi wspólnotowe. Dzisiaj próbuje się zastąpić
moralność i religijność nowymi wartościami, czyli przyjemnością i
użytecznością. Argumentacja jest całkiem zwyczajna. Przecież na co dzień ludzie
kierują się przyjemnością i użytecznością. Zatem człowiek nie potrzebuje
niczego więcej.
Przede wszystkim politycy starają
się skrytykować i odrzucić moralność i religijność na gruncie rodzinnym.
Podkreśla się zatem wszelkie patologie w rodzinie czyniąc ją odpowiedzialną za
różne wynaturzenia społeczne. Ponadto chce się pozbawić rodzinę jej roli
wychowawczej. Wiadomo bowiem, że wychowanie moralne dokonuje się w rodzinie.
Żadne instytucje nie są w stanie tego zastąpić. Szkoła nie jest w stanie podjąć
funkcji wychowania moralnego, co najwyżej może spełniać rolę wychowawcy
społecznego, czyli prowadzić do przystosowania młodzieży do działalności i
funkcji społecznych. Ale polska szkoła nie potrafi dokonać nawet tego.
Istotą życia wspólnotowego jest
współdziałanie. Wspólnotę rodzinną tworzą więzi osobowe (relacje osobowe),
dlatego w rodzinie najłatwiej jest ze sobą współdziałać. Naród jest wspólnotą
wspólnot – rodziną rodzin, jak mawiał kard. Wyszyński. Dlatego naturalna
działalność narodu jako wspólnoty wynika również z więzi wspólnotowych. Toteż
istotą życia narodowego jest współpraca i współdziałanie. Współpraca wspólnot
rodzinnych i lokalnych. Właśnie takie współdziałanie powinno być popierane
przez instytucje państwowe i samorządowe.
Jeżeli zatem dochodzi do
zaprzestania lub zerwania współpracy, czy to na gruncie lokalnym, czy
regionalnym, czy też patrząc szerzej – w całym państwie, to świadczy to o
poważnym kryzysie społecznym i narodowym. Gdy spojrzymy na taki kryzys z
perspektywy filozoficznej, to trzeba stwierdzić, że zanikają realne więzi
wspólnotowe, a na ich miejsce pojawiają się pomysły indywidualnej świadomości.
Ludzie, którzy tracą powiązania osobowe (w rodzinie), zaś wspólnotowe (w
narodzie), dokonują bowiem emancypacji, to znaczy odrywają się od swoich
osobowych korzeni i przechodzą do sfery pomyślanych możliwości. To sprawia, że
przestają już współdziałać w ramach wspólnoty osobowej, ale żyją odtąd swoimi
wymyślonymi pomysłami. Gdy tacy ludzie zabierają się do polityki, wtedy stają
się zwykłymi ideologami, czasami tylko marzycielami lub utopistami, lecz
czasami stają się groźnymi dyktatorami lub rewolucjonistami. Tacy ludzie
przyciągają innych podobnie jak oni wyemancypowanych z życia wspólnotowego
(rodzinnego lub narodowego). Ponadto okazuje się, że takimi ludźmi najłatwiej
jest sterować albo manipulować. Właśnie takich ludzi wykorzystują dzisiaj duże
korporacje, które kierują się ekonomia zysku.
Człowiek osadzony w osobowej
wspólnocie jest samodzielny i niezależny, gdyż kieruje się moralnością i
religijnością jako zasadami życia osobowego. Taki człowiek jest po prostu
osobą. Natomiast człowiek pozbawiony wspólnoty staje się własną świadomością,
którą można łatwo i dowolnie sterować. Okazuje się, że najłatwiej jest nauczyć
człowieka dowolnego myślenia. Wystarczy mu wmawiać, że jest ono nowe i lepsze.
Inaczej wygląda sprawa moralności. Uczymy się jej albo lepiej powiedzieć, że
nią nasiąkamy w długotrwałym codziennym obcowaniu ze sobą. Moralności nie można
nauczyć się z książki i zdać na egzaminie. Myślenia można. Ideologicznego
myślenia można się łatwo nauczyć i zdać kurs diamat-u.
Niestety zderzenie różnych
poglądów i pomysłów ideologicznych prowadzi do kryzysu politycznego albo wprost
do wojny (do walki o władzę). Dlatego różne współczesne poglądy polityczne jako
oparte wyłącznie na myśleniu prowadzą wcześniej lub później do kryzysu
społecznego (patrz dziś Wenezuela). Wiadomo nie od dzisiaj, że nie da się
stworzyć zupełnie nowego człowieka, czyli jakiejś wyemancypowanej świadomości
politycznej. Trzeba powrócić do życia wspólnotowego. Do życia rodzinnego, do
życia wspólnoty lokalnej, a wreszcie do życia wspólnoty narodowej. Jednak nie
mogą to być jedynie pomysły i opowieści, lecz to musi być realne istnienie i
współdziałanie. Tylko wspólnota istnienia i działania może okazać się naprawdę
trwała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz