Jaspers opisuje uniwersytet w
kategoriach idei-instytucji- społeczności. Te trzy perspektywy powinny się
zjednoczyć, żeby osiągnąć rzeczywistą jedność. Czy jest to możliwe?
Idea uniwersytetu określa i
wyznacza pewien idealny pomysł na jego działalność. Dla Autora idea
uniwersytetu stanowi ideę filozoficzną. To by oznaczało, że taki pomysł staje
się ukoronowaniem filozofii. Ta idea ma swoje źródło w ludzkim poszukiwaniu
prawdy. Dlatego idea uniwersytetu staje się niemożliwa bez pojęcia prawdy. W
myśli Jaspersa prawda jest ugruntowana i zakorzeniona w naturze człowieka, a
dokładniej w jego egzystencji. Toteż działalność uniwersytetu jest dla niego
koniecznym wyrazem ludzkiej natury. Powie nawet więcej, że uniwersytet jest
zakorzeniony (poprzez prawdę) w ludzkiej egzystencji, a przecież sens tej
egzystencji zna właśnie filozofia (filozofia egzystencji).
Reasumując należy stwierdzić, że
powstanie uniwersytetu jest efektem twórczości filozoficznej. Nie byłoby
uniwersytetu bez filozofii dążącej do poznania prawdy.
Idąc dalej Autor twierdzi, że
społeczność uniwersytecka (akademicka) nie może istnieć bez formy
instytucjonalnej. Uniwersytet powstaje więc i pracuje jako instytucja. Jednak
Jaspers podkreśla, że zarówno społeczność (profesorowie i studenci) jak też
instytucja (forma organizacyjna) mają swój fundament w idei uniwersytetu. To
pokazuje, że idea (pomysł działalności) staje się sprawą naczelną unosząc się
jakby ponad wszystkim. Dla niemieckiego filozofa uniwersytet jest instytucją
poświęconą wyłącznie prawdzie.
Ale patrząc na to z drugiej
strony powiada, że idea jest urzeczywistniana w ramach instytucji. Idea
ukonkretnia się poprzez instytucję, ponieważ realizacja idei prawdy nadaje sens
i wartość działalności uniwersyteckiej. Uniwersytet pozbawiony idei gubi i traci
swoją wartość. Trzeba zaznaczyć, że Jaspers zdaje sobie sprawę i mówi o tym, że
idea nigdy nie jest urzeczywistniona w sposób doskonały. Jednak idea
poszukiwania prawdy powinna być gdzieś w społeczeństwie ulokowana. Nawet jeśli
instytucja nie spełnia wszystkich wymogów ideału, to pomimo tego stanowi ona locus ideału, czyli miejsce jego
funkcjonowania.
Według naszego filozofa żadne
formy organizacyjne instytucji nie są w stanie zagwarantować wierności idei.
Dlatego powie on, że o wierności idei zawsze decydują ludzie – profesorowie i
studenci. Stąd realizacja idei uniwersytetu pozostaje zawsze w rękach
indywidualnych osób profesorów i studentów, natomiast tylko w sposób
drugorzędny zależy od formalnych aspektów instytucji. Toteż nawet najlepsza
idea może okazać się pusta, jeśli zabraknie ludzi mogących ją urzeczywistnić.
Nagle okazuje się, że najważniejsza jest społeczność ludzi uniwersytetu, gdyż
to ona rozstrzyga o charakterze instytucji.
Sytuacja uniwersytetu, którą
analizuje Jaspers dobrze obrazuje problem działalności społecznej w ogóle. Mamy
tutaj bowiem wszystkie elementy, które określają taką działalność. Jest więc
idea, czyli jakiś ideał i cel działalności społecznej, który przynależy do
sfery aksjologicznej (jako pomyślana wartość). Jest to sam czysty pomysł
działania. Następnie, ale jakby w opozycji, mamy instytucję powołaną do
działania, która powinna zapewnić realizację idei jako celu całego
przedsięwzięcia. W tym względzie filozof ostrzega nas, że same formy
organizacyjne nie zapewniają doskonałej realizacji i osiągnięcia w pełni
wyznaczonego celu. Toteż na koniec okazuje się, że niejako najważniejszy staje
się tutaj trzeci element, czyli czynnik ludzki – społeczność ludzka
wypełniająca instytucję. To pokazuje zarazem, że tym, co naprawdę działa, jest
sam człowiek i to od ludzkiego współdziałania zależy sukces całego
przedsięwzięcia.
Tak więc pomysł i cel działania
powinien być znany i jasny dla wszystkich uczestników przedsięwzięcia. Ale
jednocześnie wszyscy ci uczestnicy muszą poczuwać się do odpowiedzialności za
działanie wyznaczone prze naczelną ideę. Jaspers przyznaje, że działający w
instytucji ludzie mają prawo i obowiązek osiągania zamierzonych celów (w
przypadku uniwersytetu profesorowie są wolni, ale maja prawo i obowiązek
osiągania wiedzy będącej poznaniem prawdy).
Według niemieckiego filozofa
uniwersytet jest instytucją autonomiczną, czyli powinien mieć zagwarantowaną
wolność działania (badania prawdy). Ale dodaje, że wolność akademicka może
istnieć wtedy, gdy naukowcy są świadomi jej znaczenia. Niestety, kiedy zaczyna
on mówić o wolności, wtedy wydaje się, że zaczyna bredzić. Wolność jest dla
niego przezwyciężeniem dowolności (sic!). Dalej – wolność jest tożsama z
koniecznością tego, co prawdziwe (sic!). Na koniec – żądanie wolności implikuje
to, że działamy w oparciu o naszą pewność i nasze pojmowanie sprawy. Stąd
pozytywna wolność uniwersytetu polega na zdolności kierowania się we wszystkim
prawdą. Wyłania się z tego dylemat – albo wskazujemy na wolność, albo naprawdę.
Otóż trzeba mieć świadomość, że wolność działania lub poznania nie prowadzi nas
wcale do prawdy. Jak zatem pogodzić wolność działania z naczelną idea
uniwersytetu, jaką miało być poznanie prawdy.
Jest to zasadniczy problem
wszelkiej działalności społecznej. Z jednej strony głosimy wolność działania,
zaś z drugiej chcielibyśmy zobaczyć osiąganie szczytnych celów (prawdy lub
dobra). Okazuje się, że obie te sprawy nie idą ze sobą w parze. Mówiąc wprost,
sama wolność nie prowadzi nigdy do osiągnięcia dobra (np. dobrobytu jako
społecznego dobra wspólnego). Tutaj konieczne jest zaangażowanie, i to nie
tylko zaangażowanie w wartości (o których łatwo jest mówić, gdyż są tworem
naszego myślenia), lecz przede wszystkim zaangażowanie w realne dobro (przede
wszystkim dobro osobowe, ale również to użyteczne).
Tradycja filozoficzna odwołuje
się w tym miejscu do sprawności sprawiedliwości. Tak rozumiana sprawiedliwość
miała kierować ludzkie działania ku zdobywaniu dobra wspólnego. Dlatego w
Prawie Rzymskim sprawiedliwość była podstawą wszelkiego porządku prawnego
określającego działalność społeczną. Od tamtej pory prawo wyznacza i kształtuje
działalność powstających instytucji społecznych. Także instytucję uniwersytetu
definiuje prawo w postaci statutu uczelni. Interpretatorka poglądów Jaspersa
wprost stwierdza, że brak u niego koncepcji samorządności jako własnego
wewnętrznego prawa, które żelazną ręką (sic!) konstytuuje wolności
uniwersytetu.
Pojawia się kolejny problem, czy
prawo jest w stanie zadekretować cele uniwersytetu – poszukiwanie prawdy i
służbę prawdzie? Chyba znowu trzeba się odwołać do czynnika ludzkiego. Skoro
działalność uniwersytetu jest nastawiona na poznanie i nauczanie, to raczej
należałoby się odwołać do cnoty mądrości, a może nawet do samej kontemplacji
prawdy, czyli umiłowania prawdy. To oznacza jednak, że do tej pracy nadają się
prawdziwi mędrcy czyli prawdziwi filozofowie. Dlatego nie może być uniwersytetu
bez filozofii tak samo, jak nie może być bez filozofii właściwej polityki,
czyli ogólnej wizji życia społecznego.
Z przedstawionych rozważań nt
uniwersytetu wynika, że idea społeczna jako cel działalności społecznej powinna
być określona przez filozofię człowieka (czyli antropologię polityczną ale w
sensie filozoficznym a nie kulturowym). Działalność człowieka jest wyznaczana
przez aktywne centrum jego człowieczeństwa. Takie centrum sprawczej aktywności
stanowi osobowa podmiotowość zawarta w samym istnieniu, czyli w ludzkiej
egzystencji. Przy ocenie aktywności człowieka nie wolno upraszczać jego
bytowości sprowadzając ją do sfery cielesnej (jako organizm żywy) albo do sfery
duchowej (dusza jako myślące Ja). Już Tomasz z Akwinu pokazywał, że dusza nie
może istnieć i działać bez aktu istnienia.
Jakiekolwiek realne działanie
musi być poprzedzone realną podmiotowością, czyli istnieniem, gdyż bez tego nie
można w ogóle mówić o działaniu. Dlatego zarówno ludzka duchowość, jak i
cielesność mają swoją przyczynę w bytowym akcie istnienia, które dysponuje
zarówno mocą ożywczą, jak też mocą osobową (czyli pzyczynującą duchowość).
Poznaniem tej sfery egzystencjalnej zajmuje się jedynie filozofia i to tylko w
wersji metafizycznej. Dlatego tylko taka filozofia jest w stanie sformułować
idee wyznaczające cele życia społecznego, a co za tym idzie właściwe cele
polityki. Bez takich wyraźnych drogowskazów polityka będzie się poruszała po
omacku albo gnała ślepo przed siebie przebierając w bieżących środkach.
Zatem na zakończenie można
przytoczyć słowa Jaspersa, że uniwersytet jest intelektualnym sumieniem
społeczeństwa. Podobnie należałoby określić filozofię ludzkiej egzystencji,
gdyż to ona powinna wskazywać naczelną zasadę i ideę życia społecznego.
Natomiast sami politycy nie są w stanie wymyślić tutaj niczego mądrego. Mądrość
należy czerpać ze źródła, a nie z kałuż i rozlewisk po powodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz