Starożytni Grecy stworzyli własną
teorię wychowania – czyli filozofię wraz z etyką. Ci mędrcy chcieli przekonać
ludzi, jak doskonalić własną naturę, jak ćwiczyć swoje człowieczeństwo. Ale
nawet tak wspaniała wiedza nie zdołała pomóc człowiekowi, gdyż nie udało się
wychować odpowiednich ludzi, którzy mogliby rządzić państwami. Wszystko
pozostawał w sferze marzeń jako utopia. Człowiek żyje i działa w sferze
rzeczywistości a nie w sferze marzeń. Ludzkie działania biegną własnym realnym
torem. Raz przechylają się na stronę duchową, żeby innym razem skręcić na
stronę cielesną. Otóż wydaje się, że tego ludzkiego działania nie da się
odgórnie zadekretować ani nakazać. Stanowione prawo stara się jakoś regulować
współdziałanie ludzi, ale raczej wtedy, gdy dochodzi do wyraźnego konfliktu
wzajemnych interesów. Natomiast konkretny pojedynczy człowiek sam ustala swoją
drogę postępowania. Jeśli zapytamy o to, czym się kieruje, to trzeba przyznać,
że tak do końca chyba nie wiadomo. Psychologia tworzy na ten temat różne teorie
motywacji, ale z tego tak naprawdę nic nie wynika. Można stwierdzić, że nie da
się stworzyć teorii indywidualnego działania, tak jak przyjmowano, że nie można
zdefiniować jednostkowej rzeczy (konkretnego bytu). A wszelkie uogólnienia
raczej oddalają nas niż przybliżają do konkretnego działania. Dlatego
twierdzimy (tez ogólnie), że człowiek działa w sposób wolny, ale powinniśmy
mieć świadomość, że tej wolności nie można zbadać do końca, czyli przewidzieć.
Trzeba przyjąć, że człowiek dysponuje możliwością działania, ale co z tego
wyniknie okaże się dopiero post factum.
Jeżeli działania człowieka mają
pewien wymiar lub kontekst nadprzyrodzony, to nie mogą pochodzić z żadnej
naturalnej siły lub zdolności. Dlatego wydaje się, że należy sięgnąć znacznie
głębiej niż do ludzkiej natury. Wskazywał na to już Wojtyła, który często
przywoływał łacińską formułę – operari sequitur esse. Odwoływał się
przy tym wprost do osoby ludzkiej, którą pojmował jako podmiotowość istnienia i
działania. To pokazuje nam, że chodzi tutaj bezpośrednio o podmiotowość
istnienia, która jako jedyna w całym bycie człowieka posiada moc sprawczą.
Natomiast wyposażenie istotowe, które potocznie określa się jako naturę,
stanowi sferę możności, która do działania musi być wsparta przez realną
przyczynowość istnienia. Dlatego należy uznać, ze realna moc sprawcza dla
całego naszego człowieczeństwa jest zawarta w podmiocie osobowym, czyli w
podmiotowości istnienia. Albowiem to stamtąd płynie cała aktywność, która
uruchamia naszą naturę, czyli duszę i ciało. Można więc stwierdzić, że to osoba
wraz z życiem (siłą ożywczą) jest źródłem oraz centrum ludzkiej aktywności,
czyli realnego działania człowieka. Aktywność osobowa uruchamia zarówno nasz
rozum dzięki słowu prawdy, jak też aktywuje wolę poprzez czyn dobra i cnotę
miłości, a także kształtuje naszą uczuciowość dzięki przeżyciu piękna. Dopiero
poprzez aktywność osobowego podmiotu (czyli dzięki aktom kontemplacji, sumienia
i upodobania) nasze władze duchowe mogą podejmować rzeczywiste działania, czyli
działania moralne i religijne.
Toteż nie ma innej drogi, żeby
nasza natura zdołała osiągnąć pełnię realności, czyli realne działania.
Wszystkie inne działania z myśleniem i wolnością wyboru na czele nie przynoszą
samemu człowiekowi niczego realnego. Takie działania pozwalają nam tworzyć
najróżniejsze rzeczy i artefakty, lecz taka twórczość nie doskonali realnie
samego człowieka. Mówiąc prościej, doskonały artysta jest tylko doskonałym
artystą, ale nie staje się dzięki temu doskonałym człowiekiem (czytaj:
świętym). Cóż począć, skoro artyści są na ogół zwykłymi grzesznikami.
Jak więc człowiek uczy się
odpowiedniego działania? Wydaje się, że człowiek może się uczyć działania
jedynie w relacjach osobowych, czyli w jakimś bezpośrednim kontakcie albo
dialogu osobowym. To dotyczy zarówno relacji z Bogiem jak też z drugim
człowiekiem. Czasami jest nam łatwiej dogadać się z Bogiem (czyli modlić) niż
dogadać się z drugim człowiekiem (zwłaszcza poprosić kogoś o coś). Dopiero
nasza otwartość na inną osobę pozwala nam na bezpośredni kontakt, a dzięki temu
również na pobudzenie własnej osobowej aktywności. Gdy nawiązujemy relacje
osobowe, wtedy nasza osoba zaczyna działać jakby z podwójną mocą. Można
przypuszczać, że jest to podstawa do połączenia się kobiety i mężczyzny w
związku małżeńskim, który jest zaczątkiem wspólnoty osobowej. Właśnie taka
wzajemna osobowa łączność i aktywność najlepiej doskonali naszą duchowość
sprawiając w niej odpowiednie czyny i cnoty moralne. Ta aktywność uruchamia na
poziomie duchowym (czyli we władzach duszy) trwałą postawę moralną, którą
określa się mianem charakteru moralnego lub moralnej osobowości.
Siła moralna człowieka płynie
zatem bezpośrednio od osoby. Dlatego nasza natura pozbawiona osobowego wsparcia
staje się bezsilna w trudnych sytuacjach (np. w różnych nałogach i
uzależnieniach). Natura działając samodzielnie (czyli na własną rękę) podejmuje
jedynie działania możliwościowe, czyli takie, które otwierają przed nami nowe
możliwości – możliwości jakiegoś nowego działania. Ale to nie są działania,
które tworzą nasze realne człowieczeństwo. One wywołują tylko zewnętrzne
możliwości – otwierają jakby pole do działania, które jeszcze niczego
człowiekowi nie daje. Nasze człowieczeństwo nie polega na tworzeniu możliwości
działania. Człowieczeństwo polega na realnej osobowej aktywności. Dziś wydaje
się ludziom, że tworzenie różnych możliwości poszerza ich realność. Ale to
błąd, gdyż to poszerza jedynie naszą świadomość, która nie stanowi
człowieczeństwa. Doświadczając różnych przygód uważamy, że stajemy się lepsi,
gdyż więcej przeżyliśmy. Jednak to, co dzieje się na zewnątrz człowieka nie
stanowi jego realności. Jak byśmy powiedzieli, to są tylko jakieś gadżety (taki
kwiatek do kożucha). Prawdziwa realność naszego człowieczeństwa polega na
osobowej aktywności, czyli polega na aktach kontemplacji, sumienia oraz
upodobania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz