Epistemologia zmaga się z problemem, co w ogóle umożliwia
poznanie? Dlaczego człowiek ze swoją duchowością jest otwarty na zewnątrz,
przecież koncepcja Husserla dotycząca świadomości oznacza zamknięcie tejże
świadomości w sobie?
Zobaczmy teraz, jak cała ta sytuacja poznawcza jest
przedstawiana we współczesnej interpretacji Gadamera, który pozostaje na
gruncie filozofii myślenia i języka. Próbuje on odnaleźć otwartość naszego
poznania, zdając sobie sprawę, że umysł (u niego raczej świadomość) musi być
otwarty, żeby osiągnąć sensowność wiedzy (my mówiliśmy tutaj o rozumieniu).
Okazuje się jednak, że tej otwartości umysłu nie wiąże on z żadną realną siłą
sprawczą, lecz jedynie z możliwością myślenia. Gadamer odwołuje się do
możliwości pytania (zapytywania). Wiadomo, że człowiek w swoim myśleniu potrafi
stawiać pytania. Dla autora doświadczenie hermeneutyczne jest związane z takim
zapytywaniem (postawieniem pytania). „Otwartość zawarta w istocie doświadczenia
jest możliwością pytania.” Powie on wprost, że otwartość ma charakter pytania.
(zob. s.493) Ale pojawia się od razu pewne założenie: „do istoty pytania
należy, że ma ono sens”. „Ten sens zaś jest sensem kierunku. Sens pytania jest
więc wyłącznym kierunkiem, z którego może nadejść odpowiedź, jeśli ma być
sensowna”. (s.493)
Ponieważ mamy w tej czynności pytania do czynienia
jedynie z myśleniem, to okazuje się, że wywołuje ono „poznawczą realność” tego,
o co pytamy. „Wraz z pytaniem w pewnej perspektywie staje się to, o co ono
pyta. Pojawienie się pytania ewokuje niejako byt tego, o co ono pyta. Logos
rozwijający ten ewokowany byt jest wiec już odpowiedzią. On sam ma sens tylko w
sensie pytania”. (s.493)
Tak naprawdę pytanie otwiera przed nami możliwość
pomyślenia o czymś tak lub inaczej (sic et non). Potwierdzają to dalsze
stwierdzenia Gadamera. „Otwartość pytania nie jest bezgraniczna. /…/ Staje się
ono pytaniem dopiero wtedy, gdy płynna nieokreśloność kierunku, na który ono
wskazuje, staje w określonym „tak lub tak”. Innymi słowy pytanie musi zostać
postawione. Postawienie pytania zakłada otwartość, ale zarazem ograniczenie
[chciałoby się dodać – możliwości]. Pociąga za sobą wyraźne ustalenie
przesłanek, które występują jako coś trwałego i w horyzoncie których ukazuje
się to coś jeszcze otwartego”. (s.495)
Obok otwartości pytanie ma nas jednocześnie kierować ku
czemuś. Autor analizuje to na przykładzie „pytania źle postawionego”. „Nie
nazywamy go fałszywym, lecz źle postawionym, gdyż tkwi jednak poza nim pewne
pytanie, tzn. intendowana jest pewna otwartość – która jednak nie znajduje się
w kierunku wskazanym przez postawione pytanie. „Źle” znaczy tu „w niewłaściwym
kierunku”. Źle postawione pytanie polega na tym, że nie zawiera żadnego
rzeczywistego sensu kierunku i dlatego nie umożliwia odpowiedzi”. (s.496) I
dalej pisze: „Sens to właśnie sens kierunku możliwego pytania. Sens tego, co
poprawne, musi odpowiadać kierunkowi wyznaczonemu przez pytanie. Ponieważ
pytanie stawia [nas] wobec otwartości, dlatego obejmuje ono zawsze zarówno osąd
na „tak”, jak i na „nie”.” (s.496)
Zdaniem Gadamera, umiejętność stawiania pytań prowadzi do
wiedzy. „ ‘Wiedzieć’ oznacza zawsze: odnosić się do przeciwieństw. Wyższość
wiedzy wobec mniemania polega na tym, że umie ona rozważać możliwości jako
możliwości. Wiedza jest z gruntu dialektyczna. Mieć wiedzę może tylko ten, kto
ma pytania, te zaś zawierają w sobie przeciwieństwa „tak” i „nie”; „tak” i
„inaczej”. Tylko dlatego, że wiedza jest /…/ dialektyczna, może istnieć
„dialektyka”, w sposób wyraźny czyniąca swym przedmiotem przeciwieństwo „tak” i
„nie”.” (s.497)
I dalej powiada: „Dialektyka jako sztuka zapytywania
sprawdza się tylko w tym, że umiejący pytać umie wytrwać w swym zapytywaniu, co
oznacza: w zwracaniu się ku otwartości. Sztuka zapytywania jest sztuką
kontynuacji zapytywania, to zaś znaczy, że jest sztuką myślenia”. (s.499)
Zbierzmy dotychczasowe ustalenia Gadamera. Można sądzić,
że ma on świadomość, że nasze poznanie i doświadczenie musi wychodzić poza
władzę poznawczą, ale podejmując ten problem dokonuje swoistej mistyfikacji nie
zdając sobie z tego sprawy. Stawia bowiem tezę, że takiego wyjścia nasze
poznanie dokonuje poprzez postawienie pytania. Jest to z pewnością spowodowane
specyficznym terenem hermeneutyki, po którym porusza się Autor. Dla niego
pierwszą i najważniejszą sprawą jest doświadczenie hermeneutyczne, które
dotyczy sztuki. Przede wszystkim chodzi tu o prawdziwe doświadczenie dzieła
sztuki, a nie tylko „estetyczne przeżywanie”. Potwierdza to przedstawiony
wniosek: „Sztuka jest poznaniem, a doświadczenie dzieła sztuki pozwala na
udział w tym poznaniu”. (s.153) „Chodzi nam wiec o takie widzenie doświadczenia
sztuki, by było ono rozumiane jako doświadczenie”. Konsekwencja hermeneutyczna
jest taka, że „wszelkie spotkanie z językiem sztuki jest spotkaniem z ciągle
niezamkniętym procesem i samo jest częścią tego procesu”. (s.155)
„W doświadczeniu sztuki dostrzegamy pewne rzetelne
doświadczenie, które nie pozostawia niezmienionym tego, kto je czyni, i pytamy
o sposób bycia tego, co jest w ten sposób doświadczane”. (zob. s.157)
„Doświadczenie sztuki przyznaje jednak samo, że nie potrafi dostarczyć pełnej
prawdy w postaci konkluzywnego poznania tego, czego doświadcza. /…/
Doświadczenie sztuki wie to samo z siebie”. (s.156-157)
Polem rozważań i analiz Gadamera jest więc sztuka i
doświadczenie dzieła sztuki. Mamy więc tutaj zasadniczą różnicę pomiędzy
kręgiem sztuki a realną rzeczywistością (świata przyrody). Należałoby o tym
stale pamiętać, żeby ustaleń Autora nie rozciągać na całość filozofii. Jak
zobaczymy dalej, on sam o tym zapomina, zaś jego następcy skrzętnie to
podchwytują.
Rozważając poznanie dzieła sztuki Gadamer formułuje pewne
stwierdzenia, które wydają się odnosić do zasad poznawania w ogóle. Otóż
poznanie dzieła sztuki może być związane z taką czynnością, jaką jest
postawienie pytania, ale należałoby pamiętać, że pytanie jest czynnością
myślenia i nie posiada takiej siły sprawczej, która pozwalałaby wychodzić w
poznaniu w kierunku dzieła sztuki. Trzeba zaznaczyć, że pytanie stwarza jedynie
takie wrażenie, że zwracamy się z nim do czegoś, co chcemy poznać. Postawione
przez nas pytanie będzie tylko naszym myśleniem o dziele sztuki. Pytanie
pojawia się jedynie w ramach myślenia i przynależy do tego myślenia. Tak
naprawdę myślenie zapytuje tylko siebie samo, a więc oszukuje nas, że pyta o
coś realnego, o coś, co bytuje poza nim. Inaczej mówiąc pytanie stwarza pozory
aktywności naszego umysłu (raczej naszej świadomości) w kierunku poznania
dzieła sztuki. Cały ten pomysł stwarza jedynie pozory spotkania z dziełem
sztuki. Gadamer uważa, że dzięki temu dzieło chce nam coś powiedzieć. Ale
przecież nigdy nie dowiemy się, co mówi albo co chce nam powiedzieć dzieło
sztuki. Nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się nawet, co artysta chciał powiedzieć
poprzez swoje dzieło. Zawsze dokonujemy tutaj dodatkowej nadinterpretacji,
czyli sami próbujemy coś dopowiedzieć. Patrząc z perspektywy odbiorcy sztuki
jest to chyba całkiem uprawnione.
Gadamer przytacza tutaj poglądy Hegla. „To, co Hegel /…/
opisuje jako doświadczenie, jest doświadczeniem, którego świadomość zaznaje
sama z sobą”. (s.483) I dalej: „Zdaniem Hegla, droga doświadczenia świadomości
musi jednak prowadzić do pewnej samowiedzy, która w ogóle nie ma już poza sobą
nic innego. Spełnienie doświadczenia jest dlań „nauką”, pewnością siebie samego
w wiedzy”. (s.484) Według Gadamera tak pojęta samoświadomość filozofii nie
oddaje sprawiedliwości świadomości hermeneutycznej. Powiada natomiast: „Samo
doświadczenie nie może być nauką. Stanowi nieusuwalne przeciwieństwo wiedzy i
nauki. Prawda doświadczenia zawsze zawiera odniesienie do nowego
doświadczenia”. (s.484)
„Doświadczenie jest wiec doświadczeniem ludzkiej
skończoności. Doświadczony we właściwym sensie to ten, kto jest jej świadom,
kto wie, że nie jest panem czasu i przyszłości”. (s.486) „Doświadczenie jest tu
czymś, co należy do dziejowej istoty człowieka. /…/ Doświadczenie w tym sensie
zakłada raczej z konieczności wiele zawiedzionych oczekiwań jako jedyną drogę
nabywania doświadczenia”. (s.485) „W nim wszelki dogmatyzm zrodzony przez
wzniosłe pragnienia ludzkiej duszy dociera do ostatecznej granicy.
Doświadczenie uczy uznawania rzeczywistości. Poznawanie tego, co istnieje,
stanowi więc właściwy wynik wszelkiego doświadczenia, jak w ogóle wszelkiego pragnienia
wiedzy”. (s.486-487) Zadziwiające, że nagle pojawia się całkiem realistyczna
propozycja poznania. Ale należy to potraktować jako przypadkową zmyłkę. Autor
przechodzi bowiem nad tym, jakby nic się nie stało.
„Doświadczenie hermeneutyczne ma do czynienia z tradycją.
To jej mamy doświadczać. Tradycja nie jest jednak po prostu procesem, który
poznajemy poprzez doświadczenie i który uczymy się opanowywać, lecz językiem,
tj. mówi sama z siebie niczym jakieś ty”. (s.487) „Także bowiem tradycja jest rzeczywistym
partnerem komunikacji, z którym jesteśmy równie związani jak ja z ty”. (s.488)
Okazuje się teraz, że doszliśmy do problemu komunikacji i
poznania drugiego człowieka. Gadamer pisze: „Jasne jest, że doświadczenie ty
musi być szczególne, skoro ty nie jest przedmiotem, lecz samo odnosi się do
kogoś. O tyle wydobyte przez nas momenty struktury doświadczenia ulegają tu
zmianie. Ponieważ przedmiot doświadczenia sam ma charakter osobowy, to takie
doświadczenie jest fenomenem moralnym (…)” (s.488) „Jest to tak, jak ze
stosunkiem ja-ty. Kto na drodze refleksji dystansuje się do niego, ten go
zmienia i niszczy jego moralną więź. Dokładnie tak samo ten, kto w refleksji
dystansuje się wobec życiowej więzi z tradycją, niszczy prawdziwy sens tej
tradycji. /…/ Trwanie w łonie tradycji nie ogranicza, jak stwierdziliśmy,
wolności poznania, lecz je umożliwia”. (s.491)
Dalej pojawia się podsumowanie: „To /…/ stanowi trzeci,
najwyższy rodzaj doświadczenia hermeneutycznego: otwartość na tradycję,
cechująca świadomość efektywnodziejową. Również ta otwartość ma wyraźny
odpowiednik w doświadczeniu ty. Jak widzieliśmy, w relacjach międzyludzkich
chodzi o to, by ty doświadczyć rzeczywiście jako ty, tj. nie przeoczyć jego
zagadnięcia i pozwolić mu coś sobie powiedzieć. /…/ Bez takiej otwartości na
siebie nawzajem nie ma rzetelnego związku między ludźmi”. (s.491)
Wszystko to razem zmierza w kierunku tematu rozmowy i
dialogu. Gadamer dostrzega bowiem, że dialektyka jako sztuka myślenia dzieje
się w postaci ludzkiego dialogu. Sokratejska dialektyka zawarta w Platońskich
Dialogach składa się przecież z pytań i odpowiedzi.
Gadamer pisze: „Sztuka zapytywania jest sztuką
kontynuacji zapytywania, to zaś znaczy, że jest sztuką myślenia. Nazywa się
dialektyką, gdyż stanowi sztukę prowadzenia rzeczywistej rozmowy”. (s.499)
„Prowadzenie rozmowy wymaga przede wszystkim, by jej
partnerzy nie rozmijali się w niej. Dlatego ma ona z konieczności strukturę
pytania i odpowiedzi. Pierwszym warunkiem sztuki rozmowy jest upewnienie się,
czy partner nadąża. /…/ Prowadzenie rozmowy oznacza podporządkowanie się
sprawie, na której rozmówcy się skupiają”. (s.500) Czytając ten fragment po raz
pierwszy nawet nie zdajemy sobie sprawy, że przytoczone określenia dotyczą
jedynie zgodności myślenia u rozmówców („by nie rozmijali się”; „upewnienie
się, czy partner nadąża”; „podporządkowanie się sprawie, na której rozmówcy się
skupiają”).
„Dialektyka jako sztuka prowadzenia rozmowy jest zarazem
sztuką wspólnego jednolitego wglądu, tj. sztuką kształtowania pojęć przez
opracowywanie wspólnych mniemań [raczej chodzi o wspólne rozumienie – moje].
Rozmowę /…/ charakteryzuje właśnie to, że tutaj język poprzez pytanie i
odpowiedź, dawanie i branie, różnicę zdań i zgodę, realizuje ową komunikację
sensu, którego wtórne opracowanie w obliczu tradycji piśmienniczej stanowi
zadanie hermeneutyki. Dlatego pojmowanie zadania hermeneutyki jako
wdawania-się-w-rozmowę z tekstem jest czymś więcej niż metaforą – jest
przyjmowaniem tego, co źródłowe /…/” (s.501)
Podsumowując należy stwierdzić, że dla Gadamera
najważniejsza (ale w perspektywie myślenia – właściwie sztuki myślenia) jest
kwestia pytania (zapytywania jako stawiania pytań). Ta kwestia odnosi się z
jednej strony do dialektyki jako sztuki zapytywania, która jest dla niego
sztuką myślenia, a z drugiej strony do dialogu i rozmowy, w której zasadniczą
rolę odgrywa właśnie pytanie i odpowiedź. Niestety te rozważania Autora zostały
wykorzystane do szeroko zakrojonej wizji filozofii. Następcy zaczęli twierdzić,
że filozofowanie w ogóle polega na stawianiu pytań. Stąd w filozofii
najważniejsze są pytania a nie odpowiedzi. Tak jednak można pojmować jedynie
filozofię, którą uważa się za sztukę myślenia. Taka filozofia nie ma jednak do
czynienia z poznawaniem realności. Przecież Sokratejskie Dialogi Platona nie
oddają całej filozofii. To nawet nie jest cały Platon.
Hermeneutyka sztuki i kultury może się bawić w stawianie
ciekawych pytań, co będzie prowadziło do odkrywania różnych ciekawych
odpowiedzi. Ale to wszystko mieści się, jak słusznie przyznaje Gadamer, w
sztuce myślenia. Filozofia nie jest sztuką myślenia. Filozoficzne poznanie nie
polega na stawianiu pytań, ponieważ wówczas nie mogłoby wyjść poza myślenie.
Ono polega na dotarciu do realności i spotkaniu z nią, dzięki czemu w naszym
umyśle może się zrodzić rozumienie tej realności oraz poznanie zasad rządzących
realnością.
Do filozofowania konieczne jest rozumienie realności i to
ono powinno stanowić podstawę rozmowy (filozoficznego dialogu). Filozofujący
rozmówcy wymieniają się bowiem swoim rozumieniem rzeczywistości, żeby dojść do
porozumienia. Bez takiego porozumienia żadna rozmowa nie ma sensu, jednak
porozumienie można zbudować na bazie rzetelnego rozumienia zasad realności.
Tutaj dialektyczne pytania i odpowiedzi niczego nie wnoszą do samego rozumienia
rzeczywistości. Co najwyżej mogą prowadzić nas (właśc. nasze myślenie) do
ustalenia jasnych i wyraźnych pojęć (znaczeń pojęciowych), jak chciał
Kartezjusz – ten mistrz myślenia.
Gadamer podejmuje analizę świata sztuki, a zwłaszcza
„istnienia dzieła sztuki”, żeby odnaleźć to, co nazwał doświadczeniem
hermeneutycznym. Niestety już na koniec okazuje się, że to hermeneutyczne
doświadczenie zostaje rozciągnięte na całość rzeczywistości jako
„współprzynależności ludzkiego ja i świata”. () Można by się zgodzić, że
wszelka sztuka prezentuje się w sposób językowy, czyli dzieło sztuki zawiera w
sobie jakiś sens do przekazania (coś nam mówi). Ale dzieje się tak dlatego, że
dzieło sztuki jest tworem człowieka, czyli jest po prostu ludzkim pomysłem.
Żeby coś stworzyć człowiek musi „to” najpierw pomyśleć. Otóż wydaje się, że
język jest pierwotnym sposobem naszego myślenia. To znaczy, że zachodzi tutaj
bezpośredni związek – język jest czymś pomyślanym (wymyślonym), zaś myślenie
niejako dzieje się i wyraża w języku. Jeśli chcemy przekazać swój pomysł, to
musimy go opowiedzieć właśnie w języku.
U Gadamera natomiast sam „byt świata jest ukonstytuowany
językowo”. (zob. s.596) „Język to nie tylko jedna z rzeczy, w które bytujący w
świecie człowiek jest wyposażony, lecz podstawa i miejsce prezentacji tego, że
ludzie w ogóle mają świat”. (zob. s.595-596) „W ten sposób świat jest wspólną,
przez nikogo nienaruszoną i przez wszystkich uznaną podstawą, która wiąże ze
sobą wszystkich rozmawiających. Wszelkie formy ludzkiej życiowej wspólnoty są
formami wspólnoty językowej, a nawet więcej: tworzą język”. (s.600) „Wszelako w
każdej tradycji prezentuje się zawsze świat ludzki, tj. językowo
ukonstytuowany. Jako językowo ukonstytuowany, każdy taki świat jest sam w sobie
otwarty na każde możliwe wejrzenie i tym samym na każde rozszerzenie własnego
obrazu świata, a odpowiednio do tego jest dostępny dla innych”. (s.601) „Język
bowiem to w swej realizacji wolna i zmienna możliwość człowieka. /…/ Język jest
dla człowieka zmienny także sam w sobie, gdyż umożliwia mu różne sposoby
wyrażenia tej samej rzeczy”. (s.598) „Pozytywnego znaczenia nabiera od razu
możliwość artykulacji rzeczy w różny (jeśli nie wręcz dowolny) sposób co do ich
zgodności i odmienności”. (s.586) „Pierwotny ludzki charakter języka oznacza
więc zarazem pierwotną językowość ludzkiego bycia-w-świecie”. (s.596)
Cała ta hermeneutyczna sytuacja dotyczy jedynie świata
sztuki (szerzej kultury) jako świata typowo ludzkiego. Jednak nie dotyczy ona
realności (realności świata i człowieka). Realność nie dzieje się bowiem ani
nie wyraża się w języku. Język nie jest więc doświadczeniem realności
rzeczywistości (realności świata). Język może być co najwyżej doświadczeniem
„bytowania” dzieła sztuki, czyli doświadczeniem ludzkiego świata kultury. Ale
to nie jest rzeczywistość.
Realność bytów nie przejawia się językowo. Gdy mówimy o
świecie, tworzymy sobie jakiś wyimaginowany obraz całości. „Potwierdza się /…/
to, co ustaliliśmy: w języku prezentuje się sam świat. Językowe doświadczenie
świata jest „absolutne”. Przekracza ono wszelkie względności stanowienia bytu,
gdyż obejmuje wszelki byt w sobie, niezależnie od tego w jakich relacjach on
się ukazuje. Językowość naszego doświadczenia świata wyprzedza wszystko, co
poznane i uznane jako byt. Dlatego podstawowa relacja języka i świata nie
oznacza, że świat staje się przedmiotem języka. Przedmiot poznania i wypowiedzi
zawsze jest objęty światowym horyzontem języka”. (s.605) Nie istnieje realnie
coś takiego jak „sam świat” albo „świat w sobie”. Gadamer zdaje sobie sprawę,
że użycie pojęcia „świat w sobie” staje się problematyczne, ale wyjaśnia to w
następujący sposób: „ Raczej możliwość nieskończonego udoskonalania ludzkiego
doświadczenia świata oznacza, że niezależnie od tego, jakim językiem się
posługujemy, docieramy zawsze do coraz szerszego aspektu, „obrazu” świata. /…/
Nie negujemy tu wcale, że świat może istnieć, i zapewne będzie istniał, także
bez człowieka. Zawiera to sam sens, w sferze którego żyje każdy językowo
ukonstytuowany przez człowieka świat. Każdy ogląd świata zakłada byt w sobie
świata. Ogląd ten jest całością, na której opiera się językowo uschematyzowane
doświadczenie. /…/ Raczej to, czym sam świat jest, nie różni się od obrazów, w
postaci których się on prezentuje”. (s.601) Taki całościowy obraz świata może
powstawać jedynie w naszym myśleniu, ponieważ to myślenie tworzy pojęcia
ogólne.
Otóż rzeczywistość – czyli realność bytów – nie jest
ogólna. Stąd przejawia się ona we własnościach transcendentalnych prawdy, dobra
i piękna. Uchwycenie tych własności przez nasze władze duchowe (rozum, wolę i
uczucia) daje nam rozumienie realności bytów. Takie rozumienie przybiera w
duszy postać słowa wewnętrznego (jako słowa serca i umysłu – verbum cordis et
verbum mentis), ale to nie ma żadnego związku z językiem. Rozumienie, jakie
niesie ze sobą słowo wewnętrzne jest podstawą ludzkiej mowy stanowiącej
powszechną zdolność komunikacji i porozumiewania się. Słowo wewnętrzne daje
bowiem siłę otwartości naszej duchowości, która dzięki temu może wyrażać się
albo wypowiadać się na zewnątrz. Dla takiej duchowej komunikacji i komunii
potrzebna jest moc sprawcza.
Sam język nie ma takiej siły ani mocy. Stwierdzenie
Gadamera i jego następców, że język przemawia przez nas („język nami mówi” –
s.622), jest zwykłym nadużyciem albo wprost oszustwem. Łatwo nabrać czytelnika
lub słuchacza na takie „ładne kłamstwo”. Faktyczną siłą sprawczą stojącą u
początku ludzkiej komunikacji jest wewnętrzne słowo, które posiada
zakotwiczenie w osobowej aktywności. Jest to siła słowa prawdy, czynu dobra i
przeżycia piękna, które to akty (jako realne działania) napędzają naszą
duchowość. W ten sposób ludzka duchowość (władze duchowe) zostaje otwarta ku
innym duchowościom nawiązując z nimi kontakt i porozumienie. Wszystko to
dotyczy realności człowieka i świata, w którym żyją ludzie.
Jednak władze duchowe człowieka mogą działać samorzutnie
„na własną rękę”. Wówczas podejmują zupełnie odmienne działania, które nie mają
wewnętrznej siły sprawczej. Umysł zaczyna myśleć (cogitare), wola zaczyna
wybierać coś dowolnie (liberum arbitrium), zaś uczucia zwracają się ku
przyjemnościom (delectationes). Te duchowe działania nie dysponują realną mocą,
to znaczy, że nie są w stanie połączyć ludzi we wspólnocie. Dlatego otwierają
one przed nami jedynie „świat możliwości”. Ten świat człowiek zaczyna wypełniać
swoją twórczością, czyli dziełami sztuki i techniki. Świat możliwości jest
domeną ludzkiego myślenia, które potrafi tworzyć wciąż nowe sposoby
przejawiania się możliwości. Stąd sztuka i technika zależą od ludzkiego
myślenia, czyli jak mówimy, są pomysłami człowieka.
Twórczość artystyczna lub techniczna nie jest jednak
osobowym działaniem człowieka. Można przyjąć, że jest ona próbą wypełnienia
„świata możliwości” (jest realizacją możliwości). Nasza duchowość wydana na
pastwę nieograniczonych możliwości działania próbuje stworzyć swój własny świat
– świat kultury i cywilizacji. Duchowość chce zagospodarować teren możliwości.
Myślenie jest dialektyczne i dlatego jest w stanie zanegować realną
rzeczywistość. Myślenie potrafi zanegować realność natury, aby stworzyć
zupełnie nowe idee i pomysły.
Do czasów Kartezjusza i początków ery nowożytnej filozofia
broniła się przed dominacją myślenia i wolności, co pozwalało jej trzymać się
realności świata i zachowywać rozumienie rzeczywistości. Gdy jednak w czasach
Oświecenia zaczął panować myślący Rozum, wtedy zanegowano realność samego
człowieka i realność świata. Na gruncie myślenia powstała idea nieskończonego
postępu, który to postęp miał wszystko zmienić, czyli miał zamienić realność na
nieograniczone możliwości działania.
Ta demoniczna idea postępu odebrała człowiekowi jego
realne osobowe działanie. Osobowa realność człowieka przeszkadzała bowiem w tym
pomyśle pędzenia do przodu (avanti!!! avanti!!!) Porzucono więc religijność i
moralność jako zbędny bagaż i przeżytek. A tym samym odebrano człowiekowi jego
realność. W człowieku prawdziwym centrum realności jest osoba ze swoją
aktywnością, która doskonali ludzką naturę. Idea postępu głosiła natomiast, że
naturę człowieka można udoskonalić dzięki zewnętrznym maszynom i urządzeniom
technicznym. Człowiek może przecież zacząć latać, pędzić po morzach i ziemi z
niespotykaną dotąd szybkością. A wszystko po to, żeby osiągnąć szczęście, no
może chwile szczęścia i euforii. Ta pogoń za przyjemnościami staje się coraz
gwałtowniejsza, dziś chcemy zagarnąć i przeżywać jak najwięcej przyjemności.
Człowiek dzisiaj nie wie, co to jest realność. Żyje
marzeniami, które podsuwa mu współczesna kultura, sztuka i technika. Człowiek
już nawet nie kocha samego siebie, lecz uwielbia swoje wymyślone wizerunki
(visage and image). Człowiek kocha swoje myślenie i swoją wolność, a to
oznacza, że zachwyca się możliwościami a nie realnością. Dlatego porzuca Boga,
Jego realność i wszechmoc. Chce być absolutnym panem siebie albo raczej swojego
wyobrażenia. Lecz w ten sposób staje się wyłącznie dysponentem „świata
możliwości”. Jednak uganianie się za możliwościami wcale nie doskonali
człowieka, bo nie dodaje niczego realnego. Jest to tylko pozorna doskonałość –
szczęście na niby.
Oczywiście człowiek potrzebuje kultury, potrzebuje sztuki
i techniki. Człowiek pragnie kształtować swoje otoczenie, ale to nie może stać
w sprzeczności z jego własną realnością. Człowiek nie jest w stanie żyć samą
kulturą, czyli samą sztuką lub techniką. Człowiek nie może żyć samymi
możliwościami lub przyjemnościami. Człowiek musi żyć realną aktywnością osoby, musi
żyć słowem i czynem, które dotyczą realnej prawdy i realnego dobra ludzkiej
osoby. Człowiek musi żyć przede wszystkim w osobowej wspólnocie, która tworzy
dla niego realne środowisko. Ucieczka człowieka w świat możliwości otwiera
jedynie możliwości twórcze, które może dają zadowolenie, ale niczego nie
utrwalają.
Stwierdzenie Gadamera, że „hermeneutyka stanowi
uniwersalny aspekt filozofii” (s.638) jest nieuprawnionym nadużyciem. Filozofia
dotyczy bowiem realności i stara się ujmować to, co jest realne samo w sobie.
Natomiast podejście hermeneutyczne można z powodzeniem stosować jedynie do
świata sztuki i literatury. To, że człowiek chce zrozumieć rzeczywistość oraz
to, że potrafi o tym opowiadać innym, nie upoważnia nas do traktowania
filozofii jako twórczości literackiej lub przekazu artystycznego.
Filozofia opowiada bowiem o rzeczywistości (o realności)
a nie o pomysłach filozofów. Jeżeli jakaś filozofia staje się tylko pomysłem
danego filozofa, to oznacza, że mamy do czynienia z jakąś formą ideologii lub
idealizmu, co jest groźne dla człowieka, gdyż uderza w jego realność. Jeśli
przyjmiemy, że filozofia jest dowolnym sposobem myślenia o czymkolwiek, tak jak
język jest dowolnym wyrazem naszego myślenia, to wówczas odwracamy się od
prawdziwej filozofii i zaczynamy zajmować się kogniwistyką jako sztuką
myślenia, a może nawet sztuką manipulacji myśleniem. Jest to oczywista próba
porzucenia realności człowieka i sprowadzenia go do roli myślącej świadomości.
Stąd efektem będzie teza, że duszy należy się wyłącznie myślenie, tak jak ciału
należy się jedynie przyjemność.
Ostateczne zakończenie Gadamera nie pozostawia już
żadnych wątpliwości. Powiada on, że „to gry językowe pozwalają nam rozumieć
świat” (s.655), nam uczącym się, jak i nauczającym – można dodać. „Dlatego
winniśmy tu przypomnieć sobie nasze ustalenia o istocie gry, zgodnie z którymi
postawy grającego nie należy rozumieć jako postawy subiektywności, gdyż to
raczej gra jest tym, co gra, wciąga ona bowiem grającego i w ten sposób sama
staje się subiectum postępu gry. Zgodnie z tym mówimy tu /…/ o grze samego
języka, który nas zagaduje, coś proponuje i wycofuje się, pyta i wypełnia się w
odpowiedzi.” (s. 655-656)
Jeśli więc zapytamy, o jaki świat chodzi Gadamerowi, to
trzeba odpowiedzieć, że jest to zawsze świat, o którym możemy sobie pomyśleć i
to nasze myślenie musimy zawrzeć w języku. Tylko w takim przypadku można się
zgodzić, że język stanowi poznanie świata, ale będzie to poznanie „naszego
pomyślanego świata”, a nie realnego świata bytów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz