8.11.2015

Los człowieczy (6)



Sztuka i wizerunek człowieka
Aby rozpocząć życie duchowe, człowiek potrzebuje jakiegoś mocnego i trwałego impulsu. Takim pierwszym impulsem jest słowo. Słowo musimy odnaleźć w sobie. To może być Słowo Boże, które przemawia do nas mocą samej Boskiej Prawdy. Ale to może być również słowo ludzkie, które wyrasta u człowieka z mocy jego osobowej prawdy.

Jeżeli przyjmiemy osobową prawdę, wówczas zdobędziemy słowo prawdy, które nadaje naszemu poznaniu moc oglądania realności (intelligere). Właśnie dzięki temu widzeniu realności osiągamy rozumienie rzeczywistości (intellectus). Tylko takie rozumienie jest prawdziwym doświadczeniem realności bytów. To jest prawdziwy i rzeczywisty kontakt poznawczy. Doświadczenie zmysłowe jest jedynie oglądaniem zewnętrznym, jest doświadczeniem sfery zjawiskowej.

Jeżeli oglądamy człowieka z zewnątrz, to możemy go opisać i powiedzieć, jak wygląda, ale to nie znaczy, że wiemy, kim jest człowiek. Dlatego do pełnego poznania bytów potrzeba tego wglądu jakby do środka, do wnętrza. Takim wewnętrznym oglądem jest rozumienie (intelligere). Dopiero wtedy poznajemy, kim jest człowiek sam w sobie. I dopiero wtedy możemy powiedzieć o człowieku coś prawdziwego, gdy dotrzemy do jego osobowej prawdy. Stąd prawda jest stwierdzenie, że człowiek jest osobą. Człowiek jest przede wszystkim osobą. Wszystko inne pozostaje jedynie zjawiskiem, czyli zewnętrznym wizerunkiem człowieka. Wizerunek człowieka tworzy nasze myślenie na podstawie danych zmysłowych. Dlatego taki wizerunek jest tylko naszym wyobrażeniem o człowieku. To jest tylko maska, pod którą ukrywa się prawdziwe człowieczeństwo. To jest owa mina Witkiewicza oraz owa gęba Gombrowicza, które widzimy i oceniamy zamiast człowieka.

Dzisiejsza kultura zmusza człowieka do życia wizerunkowego, gdyż wszyscy wkoło głoszą, że liczy się jedynie wizerunek medialny. Mamy więc wyścigi w dziwności i potworności wizerunku albo wyścigi w jego uładnieniu i przesładzaniu. Osoby publiczne prześcigają się w tworzeniu własnych wizerunków albo po prostu wynajmują odpowiednich stylistów. Sesje fotograficzne dla kolorowych czasopism mają wydobywać niezwykłość stworzonych wizerunków.

Ale czy w tym wszystkim możemy dostrzec jakieś osobowe piękno człowieka? Musimy pamiętać, że nie da się wymyślić prawdziwego piękna. Możemy wymyślać szokujące wizerunki i zdjęcia, lecz pozostają one tak bezuczuciowe i beznamiętne, że aż straszą jakimś martwym i bezdusznym zimnem. Prawdziwe piękno jest namiętne i gorące, gdyż przejawia się jako życie. Piękno jest przede wszystkim żywe, gdyż to właśnie piękno ożywia człowieka dając mu życie. Ale nie da się wymyślić takiego piękna, bo ono jest dziełem stwórczym. Wymyślone piękno jest zimne i martwe. Jest pozbawione życia. Dlatego tak naprawdę jest nieludzkie, gdyż jest demoniczne. Współczesny wizerunek człowieka staje się demoniczny, a to znaczy, że widać tam śmierć a nie życie.

Dziś artyści hodują jedynie własne demony. Wystarczy spojrzeć na ich obrazy lub instalacje. W tym wszystkim mamy coraz mniej życia i żywotności. Można radykalnie stwierdzić, że w sztuce zapanowała martwota. Świetnym przykładem jest Beksiński, który odkrył sens malarstwa – czyli światło i przestrzeń – światło, które tworzy przestrzeń. Ale to odkrycie utopił w jakiejś fantastycznej martwocie. I cóż się stało? Sam znalazł się martwy w tym swoim świecie.

Czy można przywrócić sztuce radość życia? Dlaczego sztuka ma być pozbawiona nadziei? Przecież staje się przez to beznadziejna. To widać gołym okiem. Ale dziś nikt już nie patrzy, wszyscy chcą tylko myśleć o sztuce. Czy sztuka ma być nieskończonym ciągiem cyferek, który nie prowadzi donikąd, a przez to jest beznadziejny?

Sztuka potrzebuje blasku życia. Ona musi znów odnaleźć ów splendor vitae, bo inaczej nie będzie już (nigdy?) piękną sztuką, lecz tylko ciemnym grobem piękna. Piękno musi nas zachwycać, o co wołał Norwid – ten męczennik sztuki. Jednak już wtedy nie było dla niego nadziei na zrozumienie. Piękno jest na to, żeby zachwycało. Żeby zachwycało do życia. Bo sztuka ma nas pociągać i popychać do życia, a nie od niego odciągać. Jeśli sztuka ucieknie od życia, to będzie jej śmierć. Śmierć duchowa okupiona sukcesem finansowym.

Jak zbliżyć sztukę do życia? Jak tchnąć życie w dzieło sztuki? To artysta musi sam dla siebie poczuć życie. On musi przeżywać życie na co dzień i od święta. Artysta nie może stać się komentatorem wydarzeń. Ponieważ do tego wystarczy dziennikarz. Artysta musi sięgnąć do źródeł życia. Musi odnaleźć swoją fontannę życia (fons vitae). Musi się w niej zanurzyć, musi zaczerpnąć wody życia, a wtedy ożyje jego sztuka. Inaczej sztuka umrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz