4.08.2015

Losem człowieka jest tragedia (2)

Powstaje oczywiście pytanie, co dla człowieka jest bliższe i naturalniejsze – tragedia czy komedia? Tragedia określa sam los człowieka, natomiast komedia przeciwstawia się temu chcąc ośmieszyć człowieka. Komedia powiada, że ludzkie życie nie jest takie straszne, skoro można się z niego pośmiać. A jeśli można się pośmiać, to nie ma nic strasznego. Nie ma żadnej tragedii. Po prostu jest zwyczajny ludzki los, który można przedstawić w postaci opowieści lub historii (czyli opowiadania lub powieści).
Taka postawa zmierza do zapomnienia o ludzkiej tragedii i proponuje wciągnięcie człowieka do gry i zabawy. Dzisiaj postuluje się, że należy skłonić człowieka do życia przyjemnościami, a nie poważnym doświadczeniem tragedii (czyli pathosem). Człowiek powinien się bawić, bo wówczas zapomina zupełnie o swojej tragedii.
Czym jest ludzka tragedia lub co stanowi taką tragedię? Tragiczna jest ludzka egzystencja, a właściwie zerwanie związku pomiędzy egzystencją a esencją – pomiędzy osobowym istnieniem a naturą. Człowiek miał być realną, chociaż stworzoną, osobą, a stał się naturalnym zwierzęciem. Jak więc można wyrwać człowieka z tego tragicznego dylematu?
Człowiek nie jest zdolny sam z siebie wznieść się do osobowej egzystencji. Człowiek nie jest w stanie przekroczyć swojej zwierzęcej natury, aby podnieść się do działań osobowej egzystencji. W tej sytuacji potrzebna była jakaś nadprzyrodzona interwencja, czyli wcielenie i zstąpienie na ziemię Syna Bożego. Dopiero tragedia Męki Pańskiej Chrystusa uświadomiła ludziom ich poniżającą sytuację człowieka upadłego. Poznawszy tragedię Syna Człowieczego człowiek zrozumiał swój los i stwierdził, że Bóg postanowił odwrócić tragiczne skutki grzechu pierworodnego (zob. Listy Pawłowe). Chrystus stał się Nowym Adamem, który mógł odkupić człowieka. W ten sposób Bóg ofiarował nam łaskę, która przywracała sprawczą moc osoby niwelując jednocześnie działanie zwierzęcej natury. Ludzka natura okazała się bezsilna wobec potęgi Bożej łaski. Odtąd Kościół będzie głosił orędzie Dobrej Nowiny (Ewangelia), pokazując nam lecznicze działanie łaski, będącej efektem zbawczej misji Chrystusa.
Natomiast filozofia grecka starała się ukazywać, w jaki sposób człowieka sam może próbować osiągnąć stan szczęśliwości (eudaimonia). Człowiek musi pracować nad osiągnięciem doskonałości duchowej, która ma się wyrażać w ćwiczeniu i zdobywaniu odpowiednich usprawnień duchowych, czyli cnót moralnych (właściwie cnót etycznych). Człowiek musi ćwiczyć, ale to i tak nie zapewniało mu ostatecznie pełnej doskonałości moralnej. Raczej chodziło o nieustanne ćwiczenie, stąd mówi się o perfekcjonizmie Arystotelesowskiej etyki. Jednak nawet ten zbyt trudny perfekcjonizm nie prowadzi do realizacji osobowego rozwoju. Jest to jedynie jakiś środek zapobiegawczy, jakieś lekarstwo i remedium na chaotyczne działania naszej natury duchowo-cielesnej. Cnoty etyczne pozwalają bowiem tylko trochę lepiej działać ludzkiej naturze, ale nie są w stanie zlikwidować owego chaosu (czyli braku porządku) wywołanego uwolnieniem się natury spod kurateli osobowej aktywności. Natura powinna być poddana i podległa ludzkiej osobie, a nie podejmować działania na własną rękę. Cnoty etyczne proponowane przez greckich filozofów pozwalały trochę lepiej uporządkować wolność natury. Jest to oczywiście ten poziom uporządkowania życia duchowego człowieka, który pozwala mu właściwie funkcjonować w życiu politycznym i społecznym. Dlatego możemy stwierdzić, że cnoty etyczne służą raczej porządkowi społecznemu niż osobistemu rozwojowi człowieka. Zobaczmy, że Platon stworzył według czterech cnót cały porządek Państwa Doskonałego – dziś powiedzielibyśmy – uporządkowanego ustroju politycznego.
Powstaje zatem pytanie, czy człowiek realizuje własną osobową doskonałość w ramach jakiegoś ustroju politycznego, czyli w zakresie instytucjonalnym? Chyba starożytnym wydawało się, że tak, i tak samo wydaje się dzisiaj różnym politycznym myślicielom. Musimy niestety stwierdzić, że to jest kompletna bzdura. Człowiek działając w ramach różnych instytucji nie osiągnie nigdy własnego rozwoju osobowego. Musimy sobie zdawać sprawę, że żadne instytucje nie działają osobowo. Nie ma takiej instytucji, która byłaby z gruntu nastawiona na osobowy rozwój człowieka. Tego nie jest w stanie dokonać nawet szkoła, gdyż nie działa w sposób osobowy. Rozwój osobowy człowieka może się dokonywać tylko poprzez relacje osobowe. Takie relacje przebiegają na poziomie ludzkiej egzystencji. Dlatego rozwój osobowy dokonuje się w rodzinie i tylko w rodzinie, gdyż rodzina stanowi wspólnotę osobową połączoną relacjami osobowymi. Być może taki rozwój może się odbywać w szczególnym przypadku, gdy mamy do czynienia z relacjami Uczeń-Mistrz. Trzeba więc uznać, że rozwoju osobowego nie załatwią nam żadne instytucje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz