4.12.2014

Bez filozofii możemy zapomnieć o realnym człowieczeństwie



Bez filozofii możemy zapomnieć o realnym człowieczeństwie. Wiedza przyrodnicza zrównuje człowieka ze światem roślin i zwierząt. Spłaszcza w ten sposób człowieka do wymiaru cielesnego. Człowiek potraktowany cieleśnie staje się cząstką przyrody. Dlatego uważa się, że podlega on prawom przyrodniczym, czyli że jego istnieniem rządzi ślepy przypadek. To oznacza, że człowiek pojawił się na świecie przez przypadek, gdy małpa się pomyliła i zeszłą z drzewa. Ale dlaczego ta pomylona małpa wędrowała po świecie przez kilkadziesiąt tysięcy lat, aby stać się człowiekiem (homo sapiens), to doprawdy jest niezrozumiałe. Bo przecież człowiek podbił całą przyrodę w jakieś 10 tysięcy lat. A co więcej, przez ten czas zdołał już zniszczyć, czyli zabetonować, całkiem sporą przestrzeń na ziemi. Czy ewolucja była na tyle głupia, żeby wytworzyć swojego mściciela i niszczyciela? Jeśli jednak odpowiemy, że to człowiek okazał się na tyle głupi, żeby zniszczyć swój świat (własne środowisko naturalne), to będzie znaczyło, że on działa wbrew ewolucji. Człowiek okazał się bardzo niegrzecznym dzieckiem ewolucji.

Tak naprawdę rzeczywistości człowieka nie da się w żaden sposób wpisać w cykl ewolucyjny. Wszystkie takie zabiegi są z góry skazane na niepowodzenie. Skąd zatem wziął się człowiek? Może spadł z nieba? Może podrzucili go jacyś kosmici (kosmaci kosmici z Planety Małp). A może to sprawka złośliwego Demona, który się przyśnił Kartezjuszowi? To może być bliższe prawdy. Człowiek – ten niegrzeczny łobuz ma w sobie coś demonicznego. Ale zarazem ma w sobie coś boskiego. A więc Bóg stworzył człowieka? Poeta nam wyśpiewał, że to Bóg do spółki z Diabłem maczali w tym palce. Cóż więc należy z tym problemem zrobić? Wielce szacowna nauka leży w tym zakresie i kwiczy. Ludzie stale pytają lub po prostu w coś wierzą. Życie ludzkie toczy się dalej. I tak naprawdę nie wiadomo, co ze sobą zrobić. To przykre, ale prawdziwe.

Dlaczego człowiek przestał już marzyć o poznaniu prawdy o sobie? Człowiek zajął się działaniem. Zajął się własną pracą, bo coś mu z tego wychodzi. Raz lepiej, a raz gorzej, ale zawsze postępuje naprzód przed siebie. Okazuje się, że można żyć bez poznania i rozumienia siebie. No nie! Żyć może nie, lecz można zupełnie sprawnie funkcjonować. Człowiek zanurzył się dzisiaj w funkcjonalizmie i całkiem dobrze funkcjonuje sobie we własnym świecie. Funkcjonuje i funkcjonuje, nawet jeśli nie wie, kim jest. Przecież zinstytucjonalizowane społeczeństwo zawsze przyczepi mu jakąś łatkę lub gwiazdkę.

I tak człowiek wędruje sobie przez świat nie wiedząc nawet kim jest. Człowiek boi się nawet o to zapytać, gdyż zaraz okrzykną go zdrajcą i oszołomem. Dlatego wystarczy mu, że ma swoją funkcję w tym globalnym układzie. Ale co mam zrobić, jeśli nie funkcjonuję w tym układzie? Co zrobić, gdy jestem pozbawiony wszelkich funkcji? Jestem zupełnie bezużyteczny, bo naprawdę chcę być tylko człowiekiem. Lecz wszystko i wszyscy dokoła wołają, że nie ma realnego człowieka. Jest tylko jakaś funkcja! Wszechwładna Funkcja! Dlatego człowiek musi mieć funkcję. Jeśli chcesz być kimś bezinteresownym, jeśli chcesz być osobą, to przestajesz być użyteczny i przestajesz funkcjonować w zinstytucjonalizowanym świecie. Nowoczesne społeczeństwo zostało zinstytucjonalizowane do tego stopnia, że liczy się tylko twoja funkcjonalność w jakiejś instytucji. Może ciebie wcale nie być, ale musi być jakaś funkcja. Bez funkcji ani rusz!

Człowiek przestał już być człowiekiem, a stał się funkcjonariuszem publicznym. Gdy idę ulicą, widzę dookoła samych funkcjonariuszy. Tylko czasami przemknie jeszcze gdzieś człowiek. Zatrzyma się pod śmietnikiem, żeby się pożywić i wędruje dalej przed siebie ze swoim prawdziwym człowieczeństwem. Taki całkiem bezużyteczny i bezinteresowny. Ale jak najbardziej prawdziwy w swoim człowieczeństwie. Jak pisał poeta – człowiek szukający człowieka – żebrak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz