Stworzyliśmy wokół siebie
wspaniały świat możliwości, a przecież odczuwamy, że czegoś nam brak. Również
cała wiedza naukowa poszła w kierunku poszerzania możliwości ludzkiego
działania. Jednak gdzieś po drodze zagubiliśmy naszą ludzką realność, gdyż wydawało
się nam, że odkrywamy zupełnie nowe możliwości człowieczeństwa. Ale okazało
się, że są to tylko możliwości swobodnego działania, które z realnością
człowieka mają niewiele wspólnego albo zupełnie nic.
Szalone pomysły kopiowania
ludzkiej świadomości nie stworzą realnego człowieczeństwa, ponieważ świadomość
nie jest stanem realności lecz intencjonalności. Realne człowieczeństwo musi
mieć realne podstawy. Świadomość jest tylko taką pomyślaną osobą, czyli
osobowością. Ta wymyślona osobowość oznacza pewien pomyślany wizerunek
człowieka. Musimy niestety pamiętać, że o człowieku, czyli w gruncie rzeczy o
sobie samym, możemy pomyśleć dowolne rzeczy. Dlatego człowiek może uważać
siebie za bohatera lub zbrodniarza, za kogoś podłego lub szlachetnego, zależnie
od tego, jak będzie o sobie.
Okazuje się jednak, że takie
swobodne myślenie jest w stanie przesłonić naszą realność lub całkowicie ją
odrzucić. Myślenie bierze się z negacji rzeczywistości. Gdy powątpiewamy w
swoją realność (czyli osobę) lub realność świata, gdy krytykujemy nasze
poznanie realności albo gdy bierzemy całą rzeczywistość w nawias, wtedy rodzi
się czyste myślenie. Nasz umysł zaczyna tworzyć własne treści intencjonalne,
które zupełnie nie przystają do rzeczywistości.
Stąd na przykład średniowieczni
logicy i gramatycy mieli kłopot z interpretacją uniwersaliów (czyli pojęć
powszechnych). Późniejsi scholastycy próbowali ratować się tutaj definicją
prawdy jako zgodności i odpowiedniości między intelektem a rzeczywistością. Ta
adekwacja dotyczyła jednak wyłącznie poznania umysłowego (intellectio) a nie
myślenia (cogitatio). Okazuje się, że myślenie radykalnie wykracza poza taką
adekwację. Już dużo później Kartezjusz, który odwoływał się jedynie do
myślenia, był zmuszony przyjąć, że myślenie może być zgodne tylko z sobą samym.
Prawdziwe stało się to, co możemy pomyśleć jasno i wyraźnie. Tylko myślenie
miało być absolutnie oczywiste. Ale to zmusiło tego Myśliciela do szukania
źródeł myślenia w samym myśleniu. Stąd powstała koncepcja pojęć wrodzonych
(idei) jako źródeł poznania.
Czy jednak z pojęcia Boga można
wyprowadzić powstanie świata, czyli realności? Bóg zaczyna się wtedy jawić jako
nieskończone możliwości, które mylnie bierze się za stwórczą wszechmoc. Otóż
możliwości nie staną się nigdy prawdziwą mocą. Najdziwniejszy jest fakt, że
myślenie nie chce się przyznać do tego, że wzięło się z negacji realności (z
negacji istnienia), lecz na siłę stara się wymyślić jakiś własny początek.
Przecież gdy utracimy wiarę w Boga (w realną Boską Osobę), wtedy zaczynamy
jedynie myśleć o Bogu, czyli tworzymy swój wymyślony wizerunek Boga. Ale w ten
sposób nigdy nie spotkamy się z Bogiem. Dlatego trzeba powrócić do wiary i
modlitwy, żeby na powrót spotkać się z Nim poprzez sakramenty święte. Wiara w
realną i rzeczywistą obecność Boga w sakramencie Eucharystii jest najlepszym
lekarstwem na choroby naszego myślenia. Tutaj myślenie nic nie daje, po prostu
trzeba przyjąć realność i obecność Boga (Osoby Boskiej).
Boga doświadczamy więc dzięki
obecności, a nie dzięki myśleniu o Nim. Myślenie odgradza nas tylko od Boga
murem wątpliwości i krytyki. Ludzie, którzy kierują się samym myśleniem, zawsze
będą odrzucali istnienie Boga. A to oznacza, że dla myślenia Bóg nie istnieje.
Naszemu myśleniu wystarczy pojęcie Boga jako Nieskończoności, które ma za
zadanie uzasadniać tworzenie możliwości a nie realności. Myślenie ugania się
bowiem za możliwościami a nie za realnością. Ugania się za możliwościami
poznawczymi. Kant nazywał to poszukiwaniem warunków poznania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz