Nowożytna filozofia wmówiła
człowiekowi, że najważniejsze jest myślenie, a on sam jest jakimś myślącym Ja
(czyli podmiotowością myślenia). Kartezjusz uznał, że myślenie jest w człowieku
czymś najważniejszym. A potem Oświecenie dodało do tego tezę, że światem rządzi
myślący Rozum i można powiedzieć, że sprawa została załatwiona na wieki…
Człowiek popłynął dalej razem z potokiem swojego myślenia, co fachowo nazwano
później strumieniem świadomości. Niemiecki idealizm zapragnął zrobić z myślenia
tożsamość człowieka i nazwał je myślącym Ja, gdyż wydawało mu się, że zdoła
ogarnąć ten pędzący strumień i złapie go do wora „jaźni” lub jakiegoś
absolutnego „Ja”.
Co z tego, że historia filozofii
pobiegła dalej pomijając lub porzucając te wygórowane ambicje Myślicieli.
Niestety nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak takie pomysły łatwo przenikają do
polityki i myśli społecznej. Bez Hegla nie byłoby Marksa i tych wszystkich
pomysłów komunistycznych. Marks, Nietzsche, Freud poszukiwali jakichś
fundamentów ludzkiej świadomości. Marks wskazywał tutaj na ekonomiczne warunki
i organizację pracy. Nietzsche chciał na nowo obudzić w człowieku przemożną
chęć panowania (wolę mocy) dostrzegając w myślącym umyśle jedynie ślady
dekadencji, czyli moralnego upadku. Wreszcie Freud uznał, że podstawą ludzkiej
świadomości jest erotyka jako główna siła napędowa. Wydaje się, że oni trzej
zdawali sobie sprawę, że ludzkie myślenie jest bezsilne i trzeba mu nadać jakąś
zewnętrzną siłę i moc. Dlatego tak uparcie poszukiwali sprawczej mocy
działania? Otóż wszyscy oni chcieli stworzyć nowego człowieka. Chcieli zmienić
lub przekształcić myślenie człowieka o sobie samym, czyli chcieli zmienić naszą
ludzką świadomość.
Idealizm pozostawił nam marzenie
o świadomości własnego Ja, gdyż zabsolutyzował pojęcie „myślącego ja” tworząc z
niego jedyną rzeczywistość. Inaczej mówiąc idealizm wyniósł ludzkie Ja pod
niebiosa. Teraz następuje próba sprowadzenia na ziemię tego Ja w postaci
świadomości. Mistrzowie podejrzeń chcą zbudować naszą ludzką świadomość na
nowych podstawach. Ale były to jedynie podejrzane próby manipulowania
świadomością. Z tego narodziła się jedynie Freudowska psychoanaliza, która
później przybrała postać naukowej metody badania świadomości. Psychoanaliza
wypracowała metody zagłębiania się w tym bagnie świadomości i dogrzebywania się
jakichś zakamarków podświadomości, gdyż Freud uważał, że człowiekiem rządzi
jakaś podświadomość, przeciwnie niż Nietzsche, który postulował stworzenie
czegoś nowego w postaci nadświadomości. Marks chciał uzależnić świadomość
człowieka od warunków życiowych, czyli ekonomiczno-społecznych. Naukowa
psychoanaliza znacznie popchnęła do przodu praktyczną interpretację
świadomości. Okazało się bowiem, że można sterować świadomością własnego „Ja”.
No cóż, myśleć o sobie możemy na wiele sposobów. Z pewnością jedne są lepsze a
inne gorsze. Dostrzeżono przede wszystkim, że najważniejsze jest
samozadowolenie, które najłatwiej osiągnąć przez pomyślenie, że jest się
zadowolonym. Te odkrycia służą dzisiaj do manipulacji politycznej.
Marksowi wydawało się, że trzeba
zmienić stosunki społeczne, żeby człowiek poczuł się zadowolony. Ale okazało
się, że rewolucja nie zadowala człowieka. Chyba ten myśliciel nie rozumiał, że
człowiek pragnie być zadowolony z samego siebie, a nie z doskonałego
społeczeństwa. A to właśnie odkryła psychoanaliza, która dążyła do określenia i
usunięcia kompleksów psychicznych, czyli wymyślonych trudności w życiu
pacjenta, żeby doprowadzić go do pełnego lub stopniowego samozadowolenia.
Dlatego dzisiaj preferuje się pozytywne myślenie.
Obecnie już wiemy, że to wszystko
razem nie dotyka w najmniejszym stopniu realności człowieka – tej osobowej
realności człowieka. Człowieka nie stanowi, ani nie określa jakaś psychiczna
świadomość. To oczywiście dzieje się w człowieku, lecz najważniejsze jest to,
co sprawia on sam. Dopiero odkrycie sprawczego podmiotu w postaci osoby otwiera
przed filozofią nowe perspektywy. To właśnie jest zasługą Wojtyły i Gogacza.
Można bez końca grzebać się w ludzkiej świadomości, co z powodzeniem czynią
film i literatura, jednak z tego nie da się zrobić filozofii. Filozofia musi
się zajmować realnością, a nie naszym myśleniem. To, że mogę sobie pomyśleć
cokolwiek, nie czyni ze mnie filozofa. Wolnomyśliciele nigdy nie byli
filozofami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz