19.08.2014

Kłopoty z myśleniem (5)



Nowożytna filozofia wmówiła człowiekowi, że najważniejsze jest myślenie, a on sam jest jakimś myślącym Ja (czyli podmiotowością myślenia). Kartezjusz uznał, że myślenie jest w człowieku czymś najważniejszym. A potem Oświecenie dodało do tego tezę, że światem rządzi myślący Rozum i można powiedzieć, że sprawa została załatwiona na wieki… Człowiek popłynął dalej razem z potokiem swojego myślenia, co fachowo nazwano później strumieniem świadomości. Niemiecki idealizm zapragnął zrobić z myślenia tożsamość człowieka i nazwał je myślącym Ja, gdyż wydawało mu się, że zdoła ogarnąć ten pędzący strumień i złapie go do wora „jaźni” lub jakiegoś absolutnego „Ja”.

Co z tego, że historia filozofii pobiegła dalej pomijając lub porzucając te wygórowane ambicje Myślicieli. Niestety nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak takie pomysły łatwo przenikają do polityki i myśli społecznej. Bez Hegla nie byłoby Marksa i tych wszystkich pomysłów komunistycznych. Marks, Nietzsche, Freud poszukiwali jakichś fundamentów ludzkiej świadomości. Marks wskazywał tutaj na ekonomiczne warunki i organizację pracy. Nietzsche chciał na nowo obudzić w człowieku przemożną chęć panowania (wolę mocy) dostrzegając w myślącym umyśle jedynie ślady dekadencji, czyli moralnego upadku. Wreszcie Freud uznał, że podstawą ludzkiej świadomości jest erotyka jako główna siła napędowa. Wydaje się, że oni trzej zdawali sobie sprawę, że ludzkie myślenie jest bezsilne i trzeba mu nadać jakąś zewnętrzną siłę i moc. Dlatego tak uparcie poszukiwali sprawczej mocy działania? Otóż wszyscy oni chcieli stworzyć nowego człowieka. Chcieli zmienić lub przekształcić myślenie człowieka o sobie samym, czyli chcieli zmienić naszą ludzką świadomość.

Idealizm pozostawił nam marzenie o świadomości własnego Ja, gdyż zabsolutyzował pojęcie „myślącego ja” tworząc z niego jedyną rzeczywistość. Inaczej mówiąc idealizm wyniósł ludzkie Ja pod niebiosa. Teraz następuje próba sprowadzenia na ziemię tego Ja w postaci świadomości. Mistrzowie podejrzeń chcą zbudować naszą ludzką świadomość na nowych podstawach. Ale były to jedynie podejrzane próby manipulowania świadomością. Z tego narodziła się jedynie Freudowska psychoanaliza, która później przybrała postać naukowej metody badania świadomości. Psychoanaliza wypracowała metody zagłębiania się w tym bagnie świadomości i dogrzebywania się jakichś zakamarków podświadomości, gdyż Freud uważał, że człowiekiem rządzi jakaś podświadomość, przeciwnie niż Nietzsche, który postulował stworzenie czegoś nowego w postaci nadświadomości. Marks chciał uzależnić świadomość człowieka od warunków życiowych, czyli ekonomiczno-społecznych. Naukowa psychoanaliza znacznie popchnęła do przodu praktyczną interpretację świadomości. Okazało się bowiem, że można sterować świadomością własnego „Ja”. No cóż, myśleć o sobie możemy na wiele sposobów. Z pewnością jedne są lepsze a inne gorsze. Dostrzeżono przede wszystkim, że najważniejsze jest samozadowolenie, które najłatwiej osiągnąć przez pomyślenie, że jest się zadowolonym. Te odkrycia służą dzisiaj do manipulacji politycznej.

Marksowi wydawało się, że trzeba zmienić stosunki społeczne, żeby człowiek poczuł się zadowolony. Ale okazało się, że rewolucja nie zadowala człowieka. Chyba ten myśliciel nie rozumiał, że człowiek pragnie być zadowolony z samego siebie, a nie z doskonałego społeczeństwa. A to właśnie odkryła psychoanaliza, która dążyła do określenia i usunięcia kompleksów psychicznych, czyli wymyślonych trudności w życiu pacjenta, żeby doprowadzić go do pełnego lub stopniowego samozadowolenia. Dlatego dzisiaj preferuje się pozytywne myślenie.

Obecnie już wiemy, że to wszystko razem nie dotyka w najmniejszym stopniu realności człowieka – tej osobowej realności człowieka. Człowieka nie stanowi, ani nie określa jakaś psychiczna świadomość. To oczywiście dzieje się w człowieku, lecz najważniejsze jest to, co sprawia on sam. Dopiero odkrycie sprawczego podmiotu w postaci osoby otwiera przed filozofią nowe perspektywy. To właśnie jest zasługą Wojtyły i Gogacza. Można bez końca grzebać się w ludzkiej świadomości, co z powodzeniem czynią film i literatura, jednak z tego nie da się zrobić filozofii. Filozofia musi się zajmować realnością, a nie naszym myśleniem. To, że mogę sobie pomyśleć cokolwiek, nie czyni ze mnie filozofa. Wolnomyśliciele nigdy nie byli filozofami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz