Kartezjusz nagle odnalazł
myślenie (cogito) i uznał je za coś pewnego i koniecznego dla człowieka.
Stwierdził, że myślenie jest czymś pierwszym i najważniejszym. To prawda, że myślenie
stale towarzyszy człowiekowi, ale w związku z tym należałoby określić jego
rzeczywistą pozycję, czyli bytowy status. Kartezjusz powinien stwierdzić, że
myślenie stanowi zdolność rozumu, czyli po prostu potentia cogitationis vel cogitandi. A właściwie należało przyjąć,
że myślenie jest jakąś possibilitas
cogitandi, czyli możliwością pomyślenia czegoś. Nie wolno było dodawać nic
więcej. Dlaczego Kartezjusz postąpił inaczej? Można się tylko domyślać. Przyjął
on, że skoro myślenie jest czymś najważniejszym, bo niepodważalnym (ale tylko
dla myślenia), to stanowi pierwsze wyposażenie człowieka i jego duszy. Stąd też
zupełnie arbitralnie, czyli dowolnie, uznał, że mamy do czynienia z realnym
podmiotem myślącym (res cogitans). W
ten sposób doszło do zsubstancjalizowania czegoś myślącego i Kartezjusz
stwierdził, że dusza ludzka jest myślącą substancją. Oznaczało to, że myśląca
władza rozumu (potentia cogitans)
została utożsamiona z całą duszą pojmowaną jako res cogitans. Poza tym dusza określała niejako człowieka, jak w
przypadku każdego radykalnego dualizmu duszy i ciała. Skoro dusza miała być
myślącą substancją, to oznaczało, ze powinna być zawsze wyposażona w myślenie.
Dlatego Kartezjusz przyjął, że myślenie jest dla duszy (a także dla człowieka)
czymś wrodzonym (potocznie mówimy o wrodzonych pojęciach).
Takiemu postawieniu sprawy
sprzeciwił się angielski empiryzm. Locke stwierdził, że człowiek rodzi się jako
tabula rasa. Zanegował w ten sposób
teorię pojęć wrodzonych, lecz pozostawił w duszy myślenie. Czy nie było już
powrotu do tradycji filozoficznej? Empiryści zdawali sobie sprawę, że myślenie
trzeba na czymś oprzeć, inaczej będziemy mieli racjonalistyczną dowolność
myślenia (jak u Kartezjusza, Leibniza, Spinozy). Locke przyjął, że pojęcia i
myślenie pochodzą z doświadczenia zmysłowego. Nie określił jednak charakteru
tego pochodzenia. Dopiero Hume wskazał, że pojęcia (idee) są kopiami wrażeń i
powstają na zasadzie skojarzeń. Kojarzymy ze sobą różne wrażenia, co prowadzi
do powstania wiedzy pojęciowej, czyli myślenia. Dla Hume’a myślenie kopiuje
wrażenia, czyli dane zmysłowe.
Takie rozwiązanie nie zadowoliło
Kanta, który podejrzewał, że myślenie wpływa i kształtuje nasze poznanie
zmysłowe. Bo przecież w fizyce Newtona okazało się, że doświadczenie zmysłowe
(to jest fakt, że jabłko spada na ziemię) można ująć w karby wzoru
matematycznego, a wiadomo, że matematyka uchodziła za czyste myślenie (czyli za
wiedzę pojęciową u Hume’a). Dlatego Kant przyjął, że poznajemy zjawiska, które
stanowią zespolenie wrażeń lub raczej wyobrażeń przy pomocy myślącego rozumu,
czyli tworzą właściwy przedmiot poznania (a raczej myślenia). Kantowski fenomen
jest przedmiotem, który jest możliwy do pomyślenia. Tak naprawdę Kant bada
warunki myślenia, a nie poznania umysłowego.
Toteż poprzednio Kartezjańskie
metodyczne wątpienie, a teraz Kantowska krytyka doprowadziły do całkowitego
porzucenia albo pominięcia tego, co realne (czyli rzeczywistości). Żeby odkryć
myślenie Kartezjusz musiał zwątpić w reale rzeczy, a Kant stwierdził już
wprost, że rzeczy realne (Ding an sich)
są niepoznawalne, ale to wszystko razem oznacza tylko tyle, że realność jest
nie do pomyślenia, skoro myślenie może się posługiwać jedynie danymi
zmysłowymi. Gdy myślimy np. o Bogu albo o człowieku (jako duszy), wtedy mamy do
czynienia z czystą ideą rozumu, czyli z czymś nieweryfikowalnym doświadczalnie
(zmysłowo), o czym nie możemy pomyśleć i powiedzieć, że istnieje lub że nie
istnieje.
Można przyjąć, że w filozofii
nowożytnej dokonał się proces stopniowego odkrywania i opisu myślenia, czyli
działania rozumu pozbawionego mocy poznawczej w postaci inteligencji (intelligere). Kant został uznany za
największego filozofa nowożytności, gdyż przedstawił powstawanie i przebieg
myślenia. Nikt nie zauważył, że opisany przez Kanta proces myślowy nie jest
całością ludzkiego poznania. On odrzucił rozumienie rzeczywistości w niej
samej, gdyż nie mieściło się w jego teorii myślenia. Dlatego odważył się
stwierdzić, że metafizyka jest wiedzą pozorną. To jest całkowicie arbitralne
rozstrzygnięcie nie godne prawdziwego filozofa. Gdy zawężamy poznanie do
myślenia (cogito), wtedy jesteśmy
zmuszeni odrzucić poznanie umysłowe, czyli rozumienie (intelligere). Jednak powinniśmy zdawać sobie sprawę, że dochodzi
wtedy do ograniczenia rozumienia samego człowieka. Dlatego na koniec znów
pojawia się teza, że człowiek jest res
cogitans, czyli już teraz człowiek staje się świadomością. Człowiek nie
jest świadomością, czyli myślącą podmiotowością, bo wówczas mógłby tylko myśleć
zamiast działać.
Kartezjusz odkrył myślenie i
podniósł je do rangi zasady poznania. Myślenie stało się u niego czymś
koniecznym i wrodzonym dla duszy. Empiryzm Locke’a i Hume’a wskazywał na
zależność myślenia od danych zmysłowych. Oni wprost twierdzili, że bez zmysłów
nie byłoby myślenia. Natomiast Kant pokazał, że myślenie współdziała ze
zmysłami w tworzeniu przedmiotu poznania, czyli właściwie przedmiotu myślenia.
On uważał, że myślenie tworzy w oparciu o dane zmysłowe (wrażenia) poznawcze
zjawisko jako pewnego rodzaju treść intencjonalną. Tę twórczą intencjonalność
myślenia wykorzystał później w swojej fenomenologii Husserl. Dlatego teoria
myślenie u Hegla i Husserla została nazwana fenomenologią.
Kant słusznie pokazał, że
myślenie tworzy swój własny przedmiot w oparciu o dane zmysłowe. Samo w sobie
myślenie byłoby całkowicie dowolne, czyli absolutnie twórcze (noumenon).
Dlatego musi się na czymś oprzeć albo żerować. Myślenie jest pasożytem w naszym
umyśle. Myślenie żeruje na poznaniu zmysłowym i dzięki temu potrafi stworzyć
własny przedmiot w postaci fenomenu. Fenomeny mają nam przesłonić realność,
gdyż myślenie nie potrzebuje realności. Dlatego myślenie tworzy swój własny
świat fenomenalny. Fenomenologia Husserla zajmuje się światem fenomenalnym,
który określa mianem intencjonalnej świadomości. Powstaje pytanie, czy warto
zajmować się myśleniem i świadomością człowieka. Czy nie lepiej poszukiwać
ludzkiej realności, która wyznacza ludzkie życie. Podążanie drogą myślenia jest
pójściem na łatwiznę, gdyż pomyśleć możemy cokolwiek (wszystko lub nic), co i
tak będzie zawsze zgodne z myśleniem.
Natomiast trzeba się bardzo
postarać, żeby nasze poznanie stało się zgodne z rzeczywistością. Tak właśnie
scholastycy definiowali prawdę poznania jako zgodność oraz łączność (adekwacja)
umysłu z realnością. Myślenie jest zgodne tylko samo z sobą, a nigdy nie zgadza
się z rzeczywistością. Myślący umysł narzuca nam warunki poznawcze, ale to
wcale nie oznacza, że osiągnęliśmy poznania tego, co realne. Trzeba przywrócić
ludzkiemu umysłowi moc poznawczą, żeby miał odwagę sięgania po rzeczywistość.
Otóż rzeczywistości (realności) dotyczy rozumienie umysłowe. Rozumienie ma swój
początek w przyjęciu prawdy. Ale tutaj chodzi o aktywność osobowej prawdy,
która jest zawarta w osobowej podmiotowości istnienia. Przyjęcie oddziaływania
realnej prawdy owocuje w umyśle zrodzeniem słowa prawdy. W umyśle może być
obecne jedynie słowo, nie prawda bytowa. Jednak to słowo otwiera nasz umysł na
kontakt z realnością świata. Słowo prawdy przystaje bowiem do sensu realności,
czyli do prawdy bytowej zawartej w realnych bytach. Dzięki temu możliwe jest
umysłowe poznanie rzeczywistości i zrozumienie jej. Chodzi o rozumienie
aktywności realnych bytów. Poznanie umysłowe (intelligere) prowadzi nas do
rozumienia realności (intelectus). Dopiero takie rozumienie może być podstawą
ludzkiej aktywności (czyli czynu moralnego). Myślenie jest zabójcze dla
moralności. Nie można bowiem z myślenia wyprowadzić postępowania moralnego
(moralności).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz