10.07.2014

Historia problemu myślenia



Kartezjusz nagle odnalazł myślenie (cogito) i uznał je za coś pewnego i koniecznego dla człowieka. Stwierdził, że myślenie jest czymś pierwszym i najważniejszym. To prawda, że myślenie stale towarzyszy człowiekowi, ale w związku z tym należałoby określić jego rzeczywistą pozycję, czyli bytowy status. Kartezjusz powinien stwierdzić, że myślenie stanowi zdolność rozumu, czyli po prostu potentia cogitationis vel cogitandi. A właściwie należało przyjąć, że myślenie jest jakąś possibilitas cogitandi, czyli możliwością pomyślenia czegoś. Nie wolno było dodawać nic więcej. Dlaczego Kartezjusz postąpił inaczej? Można się tylko domyślać. Przyjął on, że skoro myślenie jest czymś najważniejszym, bo niepodważalnym (ale tylko dla myślenia), to stanowi pierwsze wyposażenie człowieka i jego duszy. Stąd też zupełnie arbitralnie, czyli dowolnie, uznał, że mamy do czynienia z realnym podmiotem myślącym (res cogitans). W ten sposób doszło do zsubstancjalizowania czegoś myślącego i Kartezjusz stwierdził, że dusza ludzka jest myślącą substancją. Oznaczało to, że myśląca władza rozumu (potentia cogitans) została utożsamiona z całą duszą pojmowaną jako res cogitans. Poza tym dusza określała niejako człowieka, jak w przypadku każdego radykalnego dualizmu duszy i ciała. Skoro dusza miała być myślącą substancją, to oznaczało, ze powinna być zawsze wyposażona w myślenie. Dlatego Kartezjusz przyjął, że myślenie jest dla duszy (a także dla człowieka) czymś wrodzonym (potocznie mówimy o wrodzonych pojęciach).
Takiemu postawieniu sprawy sprzeciwił się angielski empiryzm. Locke stwierdził, że człowiek rodzi się jako tabula rasa. Zanegował w ten sposób teorię pojęć wrodzonych, lecz pozostawił w duszy myślenie. Czy nie było już powrotu do tradycji filozoficznej? Empiryści zdawali sobie sprawę, że myślenie trzeba na czymś oprzeć, inaczej będziemy mieli racjonalistyczną dowolność myślenia (jak u Kartezjusza, Leibniza, Spinozy). Locke przyjął, że pojęcia i myślenie pochodzą z doświadczenia zmysłowego. Nie określił jednak charakteru tego pochodzenia. Dopiero Hume wskazał, że pojęcia (idee) są kopiami wrażeń i powstają na zasadzie skojarzeń. Kojarzymy ze sobą różne wrażenia, co prowadzi do powstania wiedzy pojęciowej, czyli myślenia. Dla Hume’a myślenie kopiuje wrażenia, czyli dane zmysłowe.
Takie rozwiązanie nie zadowoliło Kanta, który podejrzewał, że myślenie wpływa i kształtuje nasze poznanie zmysłowe. Bo przecież w fizyce Newtona okazało się, że doświadczenie zmysłowe (to jest fakt, że jabłko spada na ziemię) można ująć w karby wzoru matematycznego, a wiadomo, że matematyka uchodziła za czyste myślenie (czyli za wiedzę pojęciową u Hume’a). Dlatego Kant przyjął, że poznajemy zjawiska, które stanowią zespolenie wrażeń lub raczej wyobrażeń przy pomocy myślącego rozumu, czyli tworzą właściwy przedmiot poznania (a raczej myślenia). Kantowski fenomen jest przedmiotem, który jest możliwy do pomyślenia. Tak naprawdę Kant bada warunki myślenia, a nie poznania umysłowego.
Toteż poprzednio Kartezjańskie metodyczne wątpienie, a teraz Kantowska krytyka doprowadziły do całkowitego porzucenia albo pominięcia tego, co realne (czyli rzeczywistości). Żeby odkryć myślenie Kartezjusz musiał zwątpić w reale rzeczy, a Kant stwierdził już wprost, że rzeczy realne (Ding an sich) są niepoznawalne, ale to wszystko razem oznacza tylko tyle, że realność jest nie do pomyślenia, skoro myślenie może się posługiwać jedynie danymi zmysłowymi. Gdy myślimy np. o Bogu albo o człowieku (jako duszy), wtedy mamy do czynienia z czystą ideą rozumu, czyli z czymś nieweryfikowalnym doświadczalnie (zmysłowo), o czym nie możemy pomyśleć i powiedzieć, że istnieje lub że nie istnieje.
Można przyjąć, że w filozofii nowożytnej dokonał się proces stopniowego odkrywania i opisu myślenia, czyli działania rozumu pozbawionego mocy poznawczej w postaci inteligencji (intelligere). Kant został uznany za największego filozofa nowożytności, gdyż przedstawił powstawanie i przebieg myślenia. Nikt nie zauważył, że opisany przez Kanta proces myślowy nie jest całością ludzkiego poznania. On odrzucił rozumienie rzeczywistości w niej samej, gdyż nie mieściło się w jego teorii myślenia. Dlatego odważył się stwierdzić, że metafizyka jest wiedzą pozorną. To jest całkowicie arbitralne rozstrzygnięcie nie godne prawdziwego filozofa. Gdy zawężamy poznanie do myślenia (cogito), wtedy jesteśmy zmuszeni odrzucić poznanie umysłowe, czyli rozumienie (intelligere). Jednak powinniśmy zdawać sobie sprawę, że dochodzi wtedy do ograniczenia rozumienia samego człowieka. Dlatego na koniec znów pojawia się teza, że człowiek jest res cogitans, czyli już teraz człowiek staje się świadomością. Człowiek nie jest świadomością, czyli myślącą podmiotowością, bo wówczas mógłby tylko myśleć zamiast działać.
Kartezjusz odkrył myślenie i podniósł je do rangi zasady poznania. Myślenie stało się u niego czymś koniecznym i wrodzonym dla duszy. Empiryzm Locke’a i Hume’a wskazywał na zależność myślenia od danych zmysłowych. Oni wprost twierdzili, że bez zmysłów nie byłoby myślenia. Natomiast Kant pokazał, że myślenie współdziała ze zmysłami w tworzeniu przedmiotu poznania, czyli właściwie przedmiotu myślenia. On uważał, że myślenie tworzy w oparciu o dane zmysłowe (wrażenia) poznawcze zjawisko jako pewnego rodzaju treść intencjonalną. Tę twórczą intencjonalność myślenia wykorzystał później w swojej fenomenologii Husserl. Dlatego teoria myślenie u Hegla i Husserla została nazwana fenomenologią.
Kant słusznie pokazał, że myślenie tworzy swój własny przedmiot w oparciu o dane zmysłowe. Samo w sobie myślenie byłoby całkowicie dowolne, czyli absolutnie twórcze (noumenon). Dlatego musi się na czymś oprzeć albo żerować. Myślenie jest pasożytem w naszym umyśle. Myślenie żeruje na poznaniu zmysłowym i dzięki temu potrafi stworzyć własny przedmiot w postaci fenomenu. Fenomeny mają nam przesłonić realność, gdyż myślenie nie potrzebuje realności. Dlatego myślenie tworzy swój własny świat fenomenalny. Fenomenologia Husserla zajmuje się światem fenomenalnym, który określa mianem intencjonalnej świadomości. Powstaje pytanie, czy warto zajmować się myśleniem i świadomością człowieka. Czy nie lepiej poszukiwać ludzkiej realności, która wyznacza ludzkie życie. Podążanie drogą myślenia jest pójściem na łatwiznę, gdyż pomyśleć możemy cokolwiek (wszystko lub nic), co i tak będzie zawsze zgodne z myśleniem.
Natomiast trzeba się bardzo postarać, żeby nasze poznanie stało się zgodne z rzeczywistością. Tak właśnie scholastycy definiowali prawdę poznania jako zgodność oraz łączność (adekwacja) umysłu z realnością. Myślenie jest zgodne tylko samo z sobą, a nigdy nie zgadza się z rzeczywistością. Myślący umysł narzuca nam warunki poznawcze, ale to wcale nie oznacza, że osiągnęliśmy poznania tego, co realne. Trzeba przywrócić ludzkiemu umysłowi moc poznawczą, żeby miał odwagę sięgania po rzeczywistość. Otóż rzeczywistości (realności) dotyczy rozumienie umysłowe. Rozumienie ma swój początek w przyjęciu prawdy. Ale tutaj chodzi o aktywność osobowej prawdy, która jest zawarta w osobowej podmiotowości istnienia. Przyjęcie oddziaływania realnej prawdy owocuje w umyśle zrodzeniem słowa prawdy. W umyśle może być obecne jedynie słowo, nie prawda bytowa. Jednak to słowo otwiera nasz umysł na kontakt z realnością świata. Słowo prawdy przystaje bowiem do sensu realności, czyli do prawdy bytowej zawartej w realnych bytach. Dzięki temu możliwe jest umysłowe poznanie rzeczywistości i zrozumienie jej. Chodzi o rozumienie aktywności realnych bytów. Poznanie umysłowe (intelligere) prowadzi nas do rozumienia realności (intelectus). Dopiero takie rozumienie może być podstawą ludzkiej aktywności (czyli czynu moralnego). Myślenie jest zabójcze dla moralności. Nie można bowiem z myślenia wyprowadzić postępowania moralnego (moralności).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz