Postulat pierwszy – wymiar
mądrościowy filozofii.
Filozofia była od początku
uważana za mądrość, co wynika z jej greckiej nazwy. Ale prawie od początku mamy
też pewną rozbieżność w pojmowaniu filozofii. Platon widział w niej właśnie
mądrość, natomiast Arystoteles nadał jej rangę wiedzy naukowej. To w jego
pismach filozofia stała się usystematyzowaną teorią (wykładem naukowym). Ta
rozbieżność spowodowała w czasach nowożytnych oddzielenie się nauki od
filozofii i wreszcie przeciwstawienie ich sobie. Z tego powodu trzeba było
nawet bronić naukowego charakteru filozofii, co zostało wypełnione w XX wieku.
Jednak po tych perturbacjach filozofia straciła swój wymiar mądrościowy. Dziś
trzeba odnaleźć i odrodzić mądrość filozofii. Zastanówmy się więc, na czym
polega ta mądrość?
Otóż sama mądrość albo poznanie
mądrościowe sięga bezpośrednio do realności. Wiedza naukowa dotyczy dzisiaj
jedynie poziomu zjawiskowego rzeczywistości. Nie zajmuje się wcale realnością,
nie bada przyczyn istnienia czegokolwiek. W ten sposób współczesna nauka nie
jest w stanie sięgnąć do podstaw rzeczywistości, do wnętrza i głębi bytu.
Przede wszystkim dotyczy to człowieka jako realnego bytu. Jedynie filozofia
może dotrzeć do wnętrza człowieka, do jego realności, do jego egzystencji i
istnienia. Dopiero to pozwala określić realność człowieka, jego istnienie, a
także jego osobę.
Mądrość rozpoznaje więc realność
człowieka. To właśnie mądrość ujmuje realność i istnienie człowieka. W mądrości
następuje bowiem połączenie prawdy i dobra. Odkryta prawda łączy się z chcianym
dobrem. Mądrość łączy więc kontemplację prawdy z wezwaniem sumienia do
pragnienia i czynienia dobra. Mądrość łączy kontemplację z sumieniem i zestawia
razem ich osiągnięcia, czyli zestawia realną prawdę z realnym dobrem. W ten
sposób docieramy do samej realności, do istnienia człowieka. Mądrość więc
osiąga samą głębię człowieczeństwa, dociera do wnętrza, do samej przyczyny
realności. Mądrość dociera do osobowego istnienia człowieka, które przejawia
się właśnie we własnościach transcendentalnych prawdy i dobra. Jeżeli dzięki
mądrości dokona się uzgodnienie (jakby nałożenie na siebie) prawdy i dobra, to
wówczas mamy pewność, że dotarliśmy do źródła realności, jakim jest istnienie.
To właśnie realna prawda i realne dobro informują nas (poprzez kontemplację i
sumienie) o źródle realności człowieka, o jego istnieniu. To dopiero jest
realne doświadczenie istnienia, a zarazem jest to doświadczenie osoby (wymiaru
osobowego istnienia). Własności transcendentalne ludzkiego istnienia stanowią
bowiem samą godność osobową.
Dlatego możemy powiedzieć, że to
mądrość kontaktuje nas z realnością, kontaktuje nas z poziomem istnienia, które
stanowi przyczynę realności, kontaktuje nas z osobą, z osobową prawdą i
osobowym dobrem, kontaktuje nas wreszcie z godnością, czyli szczególną
realności człowieka.
Postulat drugi – poznanie prawdy.
Filozofia od początku była
nastawiona na poznanie prawdy. Badając rzeczywistość (to, co nas otacza i nas
samych) filozofia zawsze chciała się dowiedzieć, jak jest naprawdę, a nie tylko
jak się nam wydaje. Dlatego jako wiedza naukowa filozofia zawsze dążyła do
poznania prawdy. Prawda od początku fascynowała człowieka. Ale dość szybko
filozofia jako wiedza naukowa skupiła się na prawdzie poznania (prawdzie poznawczej).
Uznano bowiem, że w samym poznaniu najważniejsza jest prawdziwość tego
poznania. Definiowano ją jako zgodność poznania z rzeczywistością. Poznanie
miało odpowiadać rzeczywistości, ujmować ją, ale już po swojemu (czyli
intencjonalnie). W ten sposób poznanie miało przystawać do rzeczywistości i
stanowić jej analogię (odpowiednik) w samym rozumie (lub duszy). Już
Arystoteles twierdził, że dusza dzięki poznaniu staje się jakby wszystkim, co
poznaje. Taka teoria prawdy była i jest słuszna i odpowiednia dla wiedzy
naukowej.
Ale czy taka teoria prawdy jest
odpowiednia i dostateczna dla samego człowieka i jego życia? Człowiek poznaje
rzeczywistość, tworzy sobie jej obraz ujęty w myśleniu, ale człowiek zarazem
działa i żyje w samej rzeczywistości, a nie w świecie wiedzy i myślenia.
Dlatego jeśli nawet nasza wiedza potrzebuje prawdy poznawczej, to wydaje się,
że sam człowiek potrzebuje realnej prawdy (prawdy realności, prawdy istnienia).
Ażeby poznać samego siebie, swoją realność i istnienie, ażeby znaleźć właściwą
zasadę działania, zwłaszcza działania moralnego, ażeby móc urzeczywistnić swoją
potencjalność i dynamikę, ażeby móc stawać się osobą, człowiek potrzebuje
bezpośredniego kontaktu z realną prawdą (z prawdą bytu). Człowiek potrzebuje
dotarcia do własnej realności i do realnej prawdy bytu. Okazuje się jednak, że
tego nie jest nam w stanie zapewnić wiedza naukowa (nauki szczegółowe). Nauka
zawsze miała być i nadal jest wiedzą ogólną i konieczną. Jest wiedzą
abstrakcyjną. Ale taka wiedza jest już oderwana od rzeczywistości.
Filozofia musi dziś na nowo
powrócić do rzeczywistości. Musi powrócić do realności i istnienie. Dlatego
filozofia potrzebuje kontemplacji. Filozofia potrzebuje jakiegoś bezpośredniego
(apriorycznego, jak by powiedział Kant) otwarcia się na rzeczywistość. Filozof
musi przekroczyć próg tego, co zjawiskowe, ale musi także przekroczyć próg
myślenia opartego na poznaniu zmysłowym. Filozof musi przekroczyć obie te
granice, aby osiągnąć czyste doświadczenie (mowy serca). To może się dokonać dzięki
kontemplacji i sumieniu. Kontemplacja jest bezpośrednim przyjęciem
oddziaływania realności w postaci prawdy bytu. Transcendentalna własność prawdy
ma moc oddziaływania na nasz rozum (intelekt). Prawda bytu otwiera nasz rozum
na przyjęcie realności. Kontemplacja wywołuje uznanie tego, co realne.
Aby spotkać się z realnością,
musimy ją nie tylko poznać, ale również uznać (czyli zaakceptować). Poznajemy
poprzez pojęcia (za pośrednictwem pojęć), ale uznajemy już bezpośrednio samą
realność. W poznaniu coś jedynie stwierdzamy, natomiast w uznaniu już coś
potwierdzamy. Uznanie realności wywołuje w nas wyłącznie kontemplacja. Efektem
kontemplacji jest uznanie, czyli akceptacja (wiara). I dopiero akceptacja
(uznanie) realności może stać się podstawą prawdziwości poznania (zwłaszcza
poznania człowieka). Bez tej akceptacji (bez wiary) nie będzie możliwe
prawdziwe poznanie człowieka. Ponieważ bez kontemplacji nasze poznanie, tak jak
chciał empiryzm, opierałoby się na doświadczeniu zmysłowym. Bez kontemplacji
nie będzie innej drogi do poznawania i zdobywania wiedzy. Ale to radykalnie
ogranicza naszą wiedzę do sfery zjawiskowej. Wówczas prawdą byłoby to, co
twierdził Kant, że poznajemy tylko zjawiska i cała wiedza naukowa jest
zjawiskowa. Jednak takie podejście ma swoje dalsze konsekwencje w działaniu
praktycznym człowieka. W tym wypadku człowiek jest skazany i zmuszony do
kierowania się w swoim życiu tylko wiedzą empiryczną. A to już radykalnie
zawęża pole działania. Nie ma bowiem możliwości sięgnięcia do zasad moralnych
(np. do realnego dobra osoby). Wiedza zjawiskowa (empiryczna) nigdy nie
doprowadzi nas do osoby. Co najwyżej pozostaniemy na poziomie rozumnego
zwierzęcia. Ale jak wtedy budować etykę? Na czym oprzeć moralność oraz chęć lub
powinność moralnego działania? Chyba na gruncie etyki najlepiej widać potrzebę
dotarcia do prawdy bytu (do realnej prawdy), jaką zapewnia nam poznanie
mądrościowe, a nie naukowe.
Postulat trzeci – zasięg
prawdziwie metafizyczny.
W tym postulacie Papieżowi
chodziło przede wszystkim o możliwość przekroczenia w filozofii doświadczenia
empirycznego i sfery zjawiskowej. Poznanie metafizyczne musi sięgać do wnętrza
bytu, nie może ślizgać się po powierzchni. Metafizyka poszukuje bowiem przyczyn
i wyjaśnień ostatecznych. Dlatego nie może poprzestawać na doświadczeniu
zmysłowym. Nie może nawet poprzestawać na doświadczeniu umysłowym (czyli
refleksji jako oglądzie własnego myślenia albo przeżyciach świadomości, jak się
to dzisiaj określa). Metafizyka musi poszukiwać głębszego uzasadnienia dla ludzkiej
cielesności i ludzkiej świadomości. Metafizyka powinna sięgnąć do wnętrza bytu,
do samej głębi ludzkiego bytu. Dopiero wtedy odnajdzie poziom istnienia i
egzystencji człowieka. Metafizyka musi stać się dzisiaj filozofią istnienia –
istnienia jako fundamentu bytowego człowieka. Albowiem dopiero na tym poziomie
spotkamy realność i osobowy wymiar człowieka. Osoba i godność stanowią bowiem
wyraz (ekspresję) samego istnienia ludzkiego bytu. Już Wojtyła stwierdził, że
istnienie (esse) człowieka jest osobowe. Także Gogacz definiuje osobę poprzez
istnienie przejawiające się w istocie (w istotowej rozumności) człowieka. To
jest podejście ściśle metafizyczne. Również dopiero na poziomie istnienia
zdołamy odkryć osobowe dobro i osobową prawdę człowieka.
Można też stwierdzić, że właśnie
na poziomie istnienia może dojść do spotkania filozofii (jako metafizyki) z
Boskim oddziaływaniem (działaniem Słowa Bożego). Tylko Bóg ma bowiem moc i
zdolność oddziaływania na poziomie istnienia. Bóg spotyka się z człowiekiem poprzez
relacje osobowe, które łączą istnienia obu bytów. Relacje osobowe według
Gogacza są relacjami istnieniowymi. Relacje te przebiegają pomiędzy
własnościami transcendentalnymi prawdy i dobra, które przejawiają istnienie.
Bóg oddziałuje na nas swoją Prawdą, oddziałuje na nas także swoim Dobrem. To
oddziaływanie uruchamia i uaktywnia nasze własności prawdy i dobra. To
oddziaływanie (jako łaska) wzmaga moc naszej prawdy i dobra (nadając im
charakter osobowy). Wówczas zostaje obudzona osobowa aktywność człowieka.
Zostaje pobudzona osobowa prawda i osobowe dobro w naszym istnieniu. Istnienie
człowieka staje się już egzystencją (ex-sistentia), czyli wyraża się na
zewnątrz – ujawnia się w mocy i aktywności prawdy i dobra. Pod wpływem relacji
z Bogiem ludzka egzystencja zaczyna do nas przemawiać (w mowie serca).
Egzystencja nabiera wtedy osobowego charakteru. Uzewnętrznia się w osobowej
aktywności. Staje się osobowym podmiotem. Tak rodzi się podmiotowość istnienia
jako podmiotowość osoby. Pojawia się wówczas osobowe poznanie i działanie
(bezpośrednie doświadczenie osoby). Objawia się ono w aktach kontemplacji i
sumienia. Kontemplacja odbiera aktywność osobowej własności prawdy. Natomiast
sumienie stanowi wezwanie osobowego dobra. To właśnie dzięki kontemplacji i sumieniu
ujawnia się i dociera do naszej rozumności (do intelektu i woli) działająca
osoba.
Osoba działa bowiem mocą prawdy i
mocą dobra. Osoba działa na mocy prawdy i dobra. Osoba staje się w ten sposób
fundamentem naszego działania osobowego. Osoba staje się jednocześnie
fundamentem naszego działania moralnego. Tylko dzięki doświadczeniu osobowej
prawdy i osobowego dobra możemy w pełni podejmować działanie moralne. Bez tego
kontaktu z prawdą i dobrem nasza moralność będzie niedoskonała (niepełna i ułomna),
gdyż będzie jedynie dowolnym wyborem dobra i zła.
Ale o tym wszystkim nie
poinformuje nas doświadczenie zmysłowe, ani szczegółowa wiedza naukowa. Do
osobowej podmiotowości, do poziomu istnienia może dotrzeć wyłącznie filozofia w
wersji metafizycznej. To jest na dzisiaj zadaniem metafizyki i to jest właśnie
miejsce spotkania filozofii z wiarą i Bożym Objawieniem, o czym mówił Papież.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz