9.01.2014

Filozofia nowożytna zawsze działała na mnie depresyjnie



Filozofia nowożytna zawsze działała na mnie depresyjnie. Tak do końca nie rozumiałem, dlaczego tak właśnie trzeba myśleć i po co oni to w ogóle robią. Dlaczego zajmują się rozważaniem możliwości, skoro mają przed sobą prawdziwą realność. Czyżby człowiek wolał żyć możliwościami a nie realnością? Chyba że realności trzeba się poddać, zaś nad możliwościami możemy w pełni panować.

Co spowodowało, że nowi filozofowie porzucili realny świat? Czyżby uwiodło ich myślenie? Ale Grecy również myśleli o swoim filozofowaniu, a przecież nie odwrócili się od realności i nie zapominali o niej.

Kartezjusza zwiodła chyba naukowa pycha, czyli potrzeba albo nawet konieczność pewności i oczywistości. Zachwycił się myśleniem, gdyż wydawało mu się oczywiste i pewne (niepodważalne). Czy jednak oczywistość myślenia daje nam pewność poznania? Będzie to tylko pewność myślenia. Właśnie tego, że myślę. Myślenie jest oczywiste tylko dla myślenia. Inaczej powiemy, że myślenie uzasadnia siebie samo. Dla Kartezjusza pewne było to, co można pomyśleć jasno i wyraźnie, lecz nie zauważył, że to się ma nijak do rzeczywistości. Myślenie jest w stanie stwierdzić – cogito ergo sum res cogitans. Myślę więc jestem myśleniem. Rozpoczynając od myślenia nie sposób wyjść poza myślenie. Filozoficzne myślenie uzasadnia siebie samo, ale nie jest w stanie uzasadnić niczego więcej. Jeśli więc odnajduje w sobie myślenie o Bogu (jako wrodzone pojęcie), to będzie jedynie myślenie o Bogu, a już na pewno nie będzie to poznanie Osobowego Boga. Dlatego właśnie filozofia nowożytna wymyśliła pojęcie Absolutu zamiast Boga. Bóg nie jest pomyślanym Absolutem. Bóg jest Osobową Realnością, czyli Osobowym Istnieniem. Co więcej On jest Wspólnotą Osób. Tego nie zdoła pomyśleć żadna filozofia. Tutaj potrzebna jest wiara (credo), a nie myślenie (cogito).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz