Platon zobaczył i
zrozumiał, że logiczne pojęcie bytu zastosowane przez Parmenidesa prowadzi do
kompletnego monizmu i zaprzeczenia wszelkiej wiedzy. Nie sposób operować w
filozofii samym przeciwstawieniem byt – niebyt.
Wydaje się, że związane z tym
paradoksy Platon przedstawił w dialogu Parmenides. Pokazał tam
konsekwencje przyjęcia logicznego pojęcia bytu sprowadzające się do pojęcia
jedności. Takie pojęcie bytu prowadzi do absolutyzacji czegoś jednego. Z takim
absolutyzmem nie można już nic zrobić. Absolutyzujemy bowiem kategorie bytu i
niebytu i trudno mówić o czymś innym. Właściwie nie ma już żadnych rozważań,
badań i analiz. Znika zupełnie ludzka wiedza. Istnieje tylko pełnia bytu i na
tym koniec.
A przecież mamy ten nasz świat, w
którym żyjemy i działamy. Możemy o nim mówić i rozmawiać. Wszystko jakoś dzieje
się normalnie, czyli wszystko dookoła staje się i ginie. Mamy do czynienia z
różnorodną rzeczywistością a nie tylko z absolutną jednością. Trzeba zatem było
opisać rzeczywistość inaczej, gdyż ona nie jest logiczna (jak później chciał Hegel).
Dlatego według Platona wbrew
logice (byt jest ↔ niebytu nie ma), ale zgodnie z gramatyką należy posłużyć się
pojęciem zróżnicowanego niebytu. Nie zamierzał jednak atakować pojęcia bytu.
Dla niego byt pozostaje czymś jednym i niezmiennym. Pojawia się natomiast
sofistyczne zróżnicowanie niebytu. To niebyt staje się wielością, a właściwie
staje się wieloraki. Byt jest jeden, zaś niebyt staje się zróżnicowany. Chyba
nie przypadkowo autor omawia te sprawy w dialogu Sofista. Sofiści
najlepiej pokazywali możliwości opowiadania o tym, czego nie ma.
Problematykę bytu i niebytu
Platon przedstawił w postaci rozważań o przyczynie wzorczej. Dla niego bytem
jest jakiś idealny wzór (wzorzec), czyli idea. Idea jest wzorcową realnością,
czyli doskonałym i niezmiennym bytem. Jest bytem, który Platon określał
pojęciem ousia.
Natomiast w naszym świecie mamy
do czynienia z odbitkami i odwzorowaniami idei (jako bytu idealnego). Te
odbitki przybierają postać pozornego bytu, czyli stanowią już jakiś zakres
niebytu. Dlatego w naszym świecie (cielesnym i materialnym) występują jedynie
byty pozorne, czyli względne niebyty, które Platon określał mianem cieni lub
złudzeń. Dopiero w takim świecie możliwy jest ruch i zmienność. To znaczyło
jednocześnie, że zmieniać się i stawać mogą jedynie jakieś względne niebyty.
Ruch i stawanie się dotyczą jedynie naszego świata, w którym występują tylko
względne niebyty, czyli byty pozorne. Są to jakby cienie i złudy, które
postrzegamy w naszym ziemskim życiu.
W tamtych czasach problemem filozoficznym
był oczywiście ruch. Jak wyjaśnić stawanie się, czyli powstawanie i ginięcie?
Można przyjąć, że Platon zdawał sobie sprawę, że bez zróżnicowanego pojęcia
niebytu nie da się ugryźć problemu ruchu. Skoro byt jest czymś stałym i
nieruchomym, to ruch może być związany tylko z niebytem (jakimś względnym
niebytem). Stąd u Platona prawdziwe byty pozostają niezmienne i nieruchome.
Stanowią zaś tylko wzory dla zmiennych niebytów. W ten sposób pojawiła się
hierarchia bytów (stopni bytowych), która będzie później rozwijana w
neoplatonizmie.
Ale sam człowiek jest jakimś
szczególnym bytem. Jest bytem duchowym (rozumną duszą), który stanowi dziwne
połączenie obu tych sfer bytowych. Albowiem rozumna dusza może poznawać i
pojmować świat idei, przebywając zarazem w świecie cielesnych odwzorowań i
poznając pozorne byty. Jak to się dzieje, że dusza może stawać się jednym i
drugim? Przecież sama nie jest ideą, skoro przebywa w ciele i łączy się z nim.
A jednocześnie przekracza świat cielesny wznosząc się w poznaniu i w swej
umysłowej wiedzy do świata idealnego. Wydaje się, że dzięki temu dusza jest
nieśmiertelna, a więc jakoś niezmienna. Można stwierdzić, że dusza uczestniczy
w jakiś szczególny sposób w prawdziwym bycie, skoro pochodzi ze świata idei.
Dusza jest jakby jakąś zagubioną ideą. Lecz jak to możliwe?
Dla Platona dusza staje się
jakimś pośrednikiem pomiędzy bytem a niebytem. Można z pewnością przyjąć, że
takim pośrednikiem jest poznanie, jakim dysponuje dusza rozumna. To poznanie
może się wznieść do poziomu prawdziwości idei albo popaść w zamęt badań i
dociekań dotyczących pozornych bytów ziemskich. Według niego o naszym świecie
nie mamy pewnej i prawdziwej wiedzy, a jedynie mniemanie i opinie. Platońskie
poznanie pozostaje zagadką.
Arystoteles pragnął zmienić tę
sytuacje naszego poznania. Uważał, że człowiek potrzebuje wiedzy o swoim
świecie, który go otacza i w którym przyszło mu żyć. Idealistyczna wiedza nie
jest człowiekowi do niczego potrzebna. Człowiek potrzebuje czegoś bardziej
praktycznego. Dla niego filozofia jako wiedza naukowa dotyczy naszego
ziemskiego świata. Dlatego należało przyjąć, że to właśnie tutaj mamy do
czynienia z realnymi i prawdziwymi bytami. Arystoteles prawdziwe ziemskie byty
nazwał Platońskim pojęciem ousia.
Jednak Arystoteles przeformułował
pojęcie ousia. U niego ousia staje się substancją, czyli samodzielnym bytem
przedmiotowym. Takiej substancji możemy przypisać cechy i właściwości, które
funkcjonują jako zapodmiotowane w przedmiocie substancjalnym. Substancja jest
prawdziwym bytem, który posiada w sobie sferę możnościową, w której z kolei
przejawiają się zmienne właściwości jako bytowości pozorne.
W ten sposób Arystoteles zbudował
pewien schemat opisowy przynależny do ludzkiej wiedzy, a nie od razu gotową
koncepcję ontologiczną. Jednak samo ujęcie systemowe wymuszało pewne myślenie
ontologiczne. Dlatego substancje stały się realnymi bytami, skoro odpowiadała
im jakaś ontyczna samodzielność (byt sam w sobie, właściwie chyba realność sama
w sobie). W opisie naukowym można było wyróżnić ich istotną treściowość
(istotę) i zdefiniować ją, czyli ująć przy pomocy pojęć gatunku i rodzaju
(pojęcia zakresowe). To oczywiście wymagało przebudowy teorii wiedzy, zwłaszcza
jej powstawania. Z jednej strony substancja (ousia) straciła u Arystotelesa
trwałość i niezmienność, gdyż przyjmował on powstawanie i ginięcie substancji.
Z drugiej strony zmusiło to
autora do przyjęcia teorii bytu złożonego, czyli byt zawierającego w sobie dwie
różne zasady – zasadę stałości oraz zasadę zmienności. Tak powstała koncepcja
bytu złożonego z formy i materii, czego wcześniej nie było. U Platona mieliśmy
dwa zupełnie odrębne światy, ale w każdym byty były jednorodne. Arystoteles
zrozumiał, że byt musi być złożony sam w sobie. Wprowadził tutaj pojęcia aktu i
możności (energeia kai dynamis), co stało się postawą metafizycznej
interpretacji rzeczywistości zmiennej.
Można uznać, że dzięki
Arystotelesowi złożenie bytu stało się faktem dokonanym i było odtąd uznawane
przez kolejnych filozofów. Dla niego rzeczywistość (jako coś realnego) składa
się z bytu i niebytu (czyli z aktu i możności) – formy i materii. U Platona byt
i niebyt (idea i odbitki) tylko współtworzyły rzeczywistość, ale same się nie
przenikały. To były odrębne realności. Dopiero Arystoteles połączył byt i
niebyt na zasadzie aktu i możności. To było epokowe odkrycie i dokonanie. I
właśnie to zagadnienie stanowi u niego istotę metafizyki (na co zwrócił uwagę
później św. Tomasz), a nie odróżnienie substancji od cech przypadłościowych,
jak uparcie głoszono w średniowieczu.
Schemat wyróżniający substancję i
przypadłości można stosować w różnych naukach, dziś powiemy przyrodniczych.
Jest o opis przedmiotowy, a nie strukturalny, tym bardziej że zupełnie pomija
zagadnienie przyczynowości. Dokonujemy jedynie odróżnienia dwóch elementów
jakoś odnoszących się do siebie. Wyróżnia się przypadłości i przyjmuje, że
tkwią one w substancji jako zmienne cechy. Ale zupełnie nie wiadomo, dlaczego
one się zmieniają.
Arystotels zastosował pojęcie
substancji (ousia) do opisu realności istotowej, czyli do opisu
esencjalistycznego. Dla niego realnością jest już sama istota (ousia). Dlatego
zdarza mu się stosować pojęcie substancji do składników bytu, czyli do formy i
materii. Stąd też scholastycy odróżniali substancje pierwsze od substancji
drugich albo wtórych (drugorzędnych). Jeśli zastanowimy się nad dokonaniami
metafizycznymi Arytotelesa, to rodzi się podejrzenie, że on nie lubił
posługiwać się pojęciem bytu (to on). Może zdając sobie sprawę, jakie
zagrożenie to ze sobą niesie, nie chciał mówić o bycie i niebycie. Wydaje się,
że chciał być jak najbardziej logiczny, a wiedział już od Platona, że logika
jest zbyt radykalna przy opisie rzeczywistości (chociażby człowieka).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz