3.12.2013

Przegląd historyczny - Platon



Platon zobaczył i zrozumiał, że logiczne pojęcie bytu zastosowane przez Parmenidesa prowadzi do kompletnego monizmu i zaprzeczenia wszelkiej wiedzy. Nie sposób operować w filozofii samym przeciwstawieniem byt – niebyt.


Wydaje się, że związane z tym paradoksy Platon przedstawił w dialogu Parmenides. Pokazał tam konsekwencje przyjęcia logicznego pojęcia bytu sprowadzające się do pojęcia jedności. Takie pojęcie bytu prowadzi do absolutyzacji czegoś jednego. Z takim absolutyzmem nie można już nic zrobić. Absolutyzujemy bowiem kategorie bytu i niebytu i trudno mówić o czymś innym. Właściwie nie ma już żadnych rozważań, badań i analiz. Znika zupełnie ludzka wiedza. Istnieje tylko pełnia bytu i na tym koniec.


A przecież mamy ten nasz świat, w którym żyjemy i działamy. Możemy o nim mówić i rozmawiać. Wszystko jakoś dzieje się normalnie, czyli wszystko dookoła staje się i ginie. Mamy do czynienia z różnorodną rzeczywistością a nie tylko z absolutną jednością. Trzeba zatem było opisać rzeczywistość inaczej, gdyż ona nie jest logiczna (jak później chciał Hegel).



Dlatego według Platona wbrew logice (byt jest ↔ niebytu nie ma), ale zgodnie z gramatyką należy posłużyć się pojęciem zróżnicowanego niebytu. Nie zamierzał jednak atakować pojęcia bytu. Dla niego byt pozostaje czymś jednym i niezmiennym. Pojawia się natomiast sofistyczne zróżnicowanie niebytu. To niebyt staje się wielością, a właściwie staje się wieloraki. Byt jest jeden, zaś niebyt staje się zróżnicowany. Chyba nie przypadkowo autor omawia te sprawy w dialogu Sofista. Sofiści najlepiej pokazywali możliwości opowiadania o tym, czego nie ma.


Problematykę bytu i niebytu Platon przedstawił w postaci rozważań o przyczynie wzorczej. Dla niego bytem jest jakiś idealny wzór (wzorzec), czyli idea. Idea jest wzorcową realnością, czyli doskonałym i niezmiennym bytem. Jest bytem, który Platon określał pojęciem ousia.


Natomiast w naszym świecie mamy do czynienia z odbitkami i odwzorowaniami idei (jako bytu idealnego). Te odbitki przybierają postać pozornego bytu, czyli stanowią już jakiś zakres niebytu. Dlatego w naszym świecie (cielesnym i materialnym) występują jedynie byty pozorne, czyli względne niebyty, które Platon określał mianem cieni lub złudzeń. Dopiero w takim świecie możliwy jest ruch i zmienność. To znaczyło jednocześnie, że zmieniać się i stawać mogą jedynie jakieś względne niebyty. Ruch i stawanie się dotyczą jedynie naszego świata, w którym występują tylko względne niebyty, czyli byty pozorne. Są to jakby cienie i złudy, które postrzegamy w naszym ziemskim życiu.


W tamtych czasach problemem filozoficznym był oczywiście ruch. Jak wyjaśnić stawanie się, czyli powstawanie i ginięcie? Można przyjąć, że Platon zdawał sobie sprawę, że bez zróżnicowanego pojęcia niebytu nie da się ugryźć problemu ruchu. Skoro byt jest czymś stałym i nieruchomym, to ruch może być związany tylko z niebytem (jakimś względnym niebytem). Stąd u Platona prawdziwe byty pozostają niezmienne i nieruchome. Stanowią zaś tylko wzory dla zmiennych niebytów. W ten sposób pojawiła się hierarchia bytów (stopni bytowych), która będzie później rozwijana w neoplatonizmie.


Ale sam człowiek jest jakimś szczególnym bytem. Jest bytem duchowym (rozumną duszą), który stanowi dziwne połączenie obu tych sfer bytowych. Albowiem rozumna dusza może poznawać i pojmować świat idei, przebywając zarazem w świecie cielesnych odwzorowań i poznając pozorne byty. Jak to się dzieje, że dusza może stawać się jednym i drugim? Przecież sama nie jest ideą, skoro przebywa w ciele i łączy się z nim. A jednocześnie przekracza świat cielesny wznosząc się w poznaniu i w swej umysłowej wiedzy do świata idealnego. Wydaje się, że dzięki temu dusza jest nieśmiertelna, a więc jakoś niezmienna. Można stwierdzić, że dusza uczestniczy w jakiś szczególny sposób w prawdziwym bycie, skoro pochodzi ze świata idei. Dusza jest jakby jakąś zagubioną ideą. Lecz jak to możliwe?


Dla Platona dusza staje się jakimś pośrednikiem pomiędzy bytem a niebytem. Można z pewnością przyjąć, że takim pośrednikiem jest poznanie, jakim dysponuje dusza rozumna. To poznanie może się wznieść do poziomu prawdziwości idei albo popaść w zamęt badań i dociekań dotyczących pozornych bytów ziemskich. Według niego o naszym świecie nie mamy pewnej i prawdziwej wiedzy, a jedynie mniemanie i opinie. Platońskie poznanie pozostaje zagadką.




Arystoteles pragnął zmienić tę sytuacje naszego poznania. Uważał, że człowiek potrzebuje wiedzy o swoim świecie, który go otacza i w którym przyszło mu żyć. Idealistyczna wiedza nie jest człowiekowi do niczego potrzebna. Człowiek potrzebuje czegoś bardziej praktycznego. Dla niego filozofia jako wiedza naukowa dotyczy naszego ziemskiego świata. Dlatego należało przyjąć, że to właśnie tutaj mamy do czynienia z realnymi i prawdziwymi bytami. Arystoteles prawdziwe ziemskie byty nazwał Platońskim pojęciem ousia.


Jednak Arystoteles przeformułował pojęcie ousia. U niego ousia staje się substancją, czyli samodzielnym bytem przedmiotowym. Takiej substancji możemy przypisać cechy i właściwości, które funkcjonują jako zapodmiotowane w przedmiocie substancjalnym. Substancja jest prawdziwym bytem, który posiada w sobie sferę możnościową, w której z kolei przejawiają się zmienne właściwości jako bytowości pozorne.


W ten sposób Arystoteles zbudował pewien schemat opisowy przynależny do ludzkiej wiedzy, a nie od razu gotową koncepcję ontologiczną. Jednak samo ujęcie systemowe wymuszało pewne myślenie ontologiczne. Dlatego substancje stały się realnymi bytami, skoro odpowiadała im jakaś ontyczna samodzielność (byt sam w sobie, właściwie chyba realność sama w sobie). W opisie naukowym można było wyróżnić ich istotną treściowość (istotę) i zdefiniować ją, czyli ująć przy pomocy pojęć gatunku i rodzaju (pojęcia zakresowe). To oczywiście wymagało przebudowy teorii wiedzy, zwłaszcza jej powstawania. Z jednej strony substancja (ousia) straciła u Arystotelesa trwałość i niezmienność, gdyż przyjmował on powstawanie i ginięcie substancji.


Z drugiej strony zmusiło to autora do przyjęcia teorii bytu złożonego, czyli byt zawierającego w sobie dwie różne zasady – zasadę stałości oraz zasadę zmienności. Tak powstała koncepcja bytu złożonego z formy i materii, czego wcześniej nie było. U Platona mieliśmy dwa zupełnie odrębne światy, ale w każdym byty były jednorodne. Arystoteles zrozumiał, że byt musi być złożony sam w sobie. Wprowadził tutaj pojęcia aktu i możności (energeia kai dynamis), co stało się postawą metafizycznej interpretacji rzeczywistości zmiennej.


Można uznać, że dzięki Arystotelesowi złożenie bytu stało się faktem dokonanym i było odtąd uznawane przez kolejnych filozofów. Dla niego rzeczywistość (jako coś realnego) składa się z bytu i niebytu (czyli z aktu i możności) – formy i materii. U Platona byt i niebyt (idea i odbitki) tylko współtworzyły rzeczywistość, ale same się nie przenikały. To były odrębne realności. Dopiero Arystoteles połączył byt i niebyt na zasadzie aktu i możności. To było epokowe odkrycie i dokonanie. I właśnie to zagadnienie stanowi u niego istotę metafizyki (na co zwrócił uwagę później św. Tomasz), a nie odróżnienie substancji od cech przypadłościowych, jak uparcie głoszono w średniowieczu.


Schemat wyróżniający substancję i przypadłości można stosować w różnych naukach, dziś powiemy przyrodniczych. Jest o opis przedmiotowy, a nie strukturalny, tym bardziej że zupełnie pomija zagadnienie przyczynowości. Dokonujemy jedynie odróżnienia dwóch elementów jakoś odnoszących się do siebie. Wyróżnia się przypadłości i przyjmuje, że tkwią one w substancji jako zmienne cechy. Ale zupełnie nie wiadomo, dlaczego one się zmieniają.


Arystotels zastosował pojęcie substancji (ousia) do opisu realności istotowej, czyli do opisu esencjalistycznego. Dla niego realnością jest już sama istota (ousia). Dlatego zdarza mu się stosować pojęcie substancji do składników bytu, czyli do formy i materii. Stąd też scholastycy odróżniali substancje pierwsze od substancji drugich albo wtórych (drugorzędnych). Jeśli zastanowimy się nad dokonaniami metafizycznymi Arytotelesa, to rodzi się podejrzenie, że on nie lubił posługiwać się pojęciem bytu (to on). Może zdając sobie sprawę, jakie zagrożenie to ze sobą niesie, nie chciał mówić o bycie i niebycie. Wydaje się, że chciał być jak najbardziej logiczny, a wiedział już od Platona, że logika jest zbyt radykalna przy opisie rzeczywistości (chociażby człowieka).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz