Rozumienie rzeczywistości jest
niewątpliwie związane z pytaniem o arche. Dlatego powstanie filozofii wiązano
zawsze z Talesem, który postawił to pytanie jako pierwszy. Filozofia chciała
być zawsze rozumieniem rzeczywistości. Nie można jednak zrozumieć rzeczywistości
bez pytania o jej początek i przyczynę. Możemy przyjąć, że rozumiejące poznanie
polegało na wskazaniu przyczyn i zasad tego, co realne. Jońscy przyrodnicy
wskazywali na cztery żywioły, które miały być zasadami ożywionej przyrody. To
podsumował później Empedokles.
Natomiast od czasów Arystotelesa
filozofowanie sprowadzało się do poszukiwania przyczyn bytu. Mówił on o
czterech takich przyczynach. Dwie z nich stanowiły wewnętrzne zasady bytu
(forma i materia), zaś kolejne dwie były przyczynami zewnętrznymi (przyczyna
sprawcza i celowa). Wydaje się, że Arystoteles utożsamił przyczynę wzorczą
Platona, czyli ideę, z przyczyną celową, ponieważ według niego wzór nie może
być sprawcą bytu, lecz może być jego ostatecznym celem i dążeniem. Zasady
wewnętrzne tworzą realność każdego pojedynczego bytu. Ale skoro byt jest
złożony z formy i materii, to musi posiadać przyczynę tego złożenia, czyli
sprawcę lub poruszyciela (primus motor). Jednak arystotelesowski Poruszyciel
odpowiada jedynie za byty naturalne złożone z formy i materii. Jest więc
przyczyną świata materialnego. Należy zatem przyjąć, że mamy tutaj nadal do
czynienia z rzeczywistością przyrodniczą.
Można przypuszczać, że poza ten
świat przyrody chciał się wznieść Platon. Przyjmował on istnienie odwiecznych
idei, które miały tworzyć swój własny świat – idealny albo boski. Jeżelibyśmy
założyli, że chodziło tutaj o trzy idee stanowiące zasady lub przyczyny
realności (dobro, prawda i piękno), to należałoby uznać, że Platon sięgnął
znacznie głębiej przy objaśnianiu realności niż jego uczeń. Jego Idee stanowią
bowiem same podstawy, czyli fundamenty, rzeczywistości i realności. Dziś
przyjmujemy przecież, że każdy realny byt został ukształtowany przez własności
prawdy, dobra i piękna, gdyż to one przyczynują arystotelesowską formę bytu.
Powiemy nawet więcej, że prawda, dobro i piękno stanowią własności
transcendentalne istnienia i to one odpowiadają za istotowe wyposażenie bytu.
Stwarzane jest bowiem istnienie bytu, a nie jego istota lub forma.
W naukowej teorii, jaką chciała
być filozofia, pojawiał się problem, jak opisać rzeczywistość i jak przedstawić
uzyskane rozumienie bytu? Wskazywanie na odpowiednie składniki bytu, czyli jego
zasady, nie załatwiało do końca sprawy. Należało pokazać ich wzajemne zależności,
co było oczywiste. Platon mówił tutaj o wzorze (idei) oraz o odbitkach
(odwzorowaniach idei). Arystoteles poszedł znacznie dalej. Uznał, że w bycie
mamy do czynienia z elementem stałym i niezmiennym (czyli formą) oraz z
elementem dynamicznym, który jest zmienny i umożliwia zmienność bytu (czyli
materią). Jego pojęcia możności i aktu pozwoliły zrozumieć i objaśnić złożoność
realności. Przecież każdy realny byt naturalny jest zmienny, a zarazem stały w
swej naturze. Takie byty Arystoteles nazywał substancjami. Substancja oznaczała
również trwały fundament istoty w przeciwieństwie do zmiennych cech i
właściwości nazywanych przypadłościami. Tym trwałym fundamentem struktury
istotowej było złożenie z formy i materii. Natomiast przypadłości były
zaczepione w materii, która jako możność stanowiła zasadę ograniczonej
zmienności bytu.
Okazało się niestety, że pojęcia
substancji i przypadłości zostały pomyślane i spożytkowane jako ogólny opis
naukowy (model teoretyczny) możliwy do zastosowania w różnych dziedzinach. A
więc nie był to do końca filozoficzny opis rozumienia bytu. Niemniej zaczęto
stosować pojęcie substancji jako stricte filozoficzne. To spowodowało różne
trudności w pojmowaniu rzeczywistości. Pojęcie substancji zdawało się być
bardzo użytecznym narzędziem naukowym, ale samo wykraczało już poza rozumienie
realności. Można stwierdzić, że jeżeli forma i materia były efektem
rozumiejącego poznania bytu (czyli rozumienia istoty bytu), to substancja
okazała się tworem raczej czysto pojęciowym, takim wytrychem pojęciowym, który
stosowano często dowolnie. Podsumowując powiemy, że notoryczne posługiwanie się
tym pojęciem uniemożliwiło właściwe rozumienie realności. Pojęcie substancji
było bowiem stosowane na określenie realnej istoty bytu, co przez dłuższy czas
nie pozwalało albo nie wymagało postawienia pytania o przyczynę realności.
Dopiero św. Tomasz, który na nowo zaczął posługiwać się pojęciem bytu (ens)
zrozumiał, że należy przyjąć wewnętrzną zasadę i przyczynę realności bytu,
czyli akt istnienia (esse). Dlatego Tomasz określał byt przy pomocy podwójnego
złożenia – raz złożenia z istnienia i istoty, a drugi raz złożenia z formy i
materii. To spowodowało odkrycie głównej zasady realności bytu, jaką stało się
istnienie. Realny byt nie może istnieć bez aktu istnienia.
Greccy filozofowie posiadali
esencjalne rozumienie realności, gdyż uważali, że ludzkie poznanie dotyczy
istoty lub natury bytu. Dla nich rzeczą oczywistą było, że świat, który chcieli
poznać, jest realny i istniejący. Dlatego nie stawiali pytania o istnienie
rzeczywistości albo o istnienie człowieka. Chcieli po prostu zrozumieć
otaczającą nas rzeczywistość. Grecy posługiwali się poznaniem umysłowym
(noesis), czyli rozumieniem, które według nich docierało do realności i dawało
wiedzę na ten temat. Wizja twórczości umysłowej (poesis) była zarezerwowana dla
literatury, a dokładniej dla poezji. Ale nikt nie mylił twórczości poetyckiej z
filozofią. Platon radykalnie przeciwstawiał sobie te dwie dziedziny ludzkiego
życia. Dlatego starożytni uprawiali filozofię realistyczną, która dotyczyła
tego, co naprawdę realne. Nawet kiedy Platon mówił o swoim świecie idei, było
to dla niego coś rzeczywistego w najwyższym stopniu.
Dopiero średniowieczne spory o
uniwersalia namieszały ludziom w głowach. Przecież to św. Anzelm jako pierwszy
chciał dowodzić istnienia Boga na podstawie pojęcia, jakie posiada nasz umysł.
Jeszcze inni myśliciele uważali, że byt składa się z materii i pojęcia (zamiast
formy), co było następstwem tezy, że powszechniki bytują poza ludzkim umysłem.
Niestety te zawirowania filozoficzne, które w dużej mierze były wywołane
nieznajomością dotychczasowego dorobku filozofów, stały się pierwszym krokiem
spychającym filozofowanie w stronę pojęciowego myślenia, które odcinało
filozofię od poznawania realności. W ten sposób filozoficzni myśliciele zaczęli
już myśleć o rzeczywistości, a nie poznawać ją.
Dalszą konsekwencją takiego stanu
rzeczy stał się sceptycyzm, a następnie powstanie filozofii nowożytnej jako
filozofii myślenia. Kartezjusz zaakceptował bowiem samo myślenie (cogito)
porzucając poznanie rzeczywistości, co odbiło się wyraźnie na pojmowaniu
człowieka podzielonego na duszę i ciało. Co więcej, Kartezjusz wywołał złudne
nieporozumienie, gdy określił myślącą duszę jako res cogitans. To stwarzało pozory
realności. Być może zapomniał albo nie chciał się przyznać, że nic myślącego
nie może być realne. Ale w ten sposób podniósł jednym dowolnym stwierdzeniem
myślenie do rangi realności.
Racjonaliści wierzyli wówczas w
myślenie i jego możliwości. Natomiast empiryści uznali, że myślenie (idee
umysłu) zależy wyłącznie od danych zmysłowych. Skoro pojęciowe myślenie zostało
radykalnie oderwane od rzeczywistości, to przecież powinno być z czymś
związane, bo inaczej byłoby po prostu twórczością poetycką. Ponadto taka
zależność pozwalała przypisywać myśleniu swoistą naoczność, czyli ukazywanie
czegoś. Toteż Kant rozważając te ustalenia stwierdził, że myślenie scala
zmysłowe wyobrażenia tworząc faktyczny przedmiot poznania. W ten sposób zostało
sformułowane pojęcie fenomenu, które będzie odtąd stanowiło przedmiot poznania
warunkowany (czyli umożliwiany) przez myślący podmiot. Kant wykazał więc, że
dzięki myśleniu poznajemy fenomenalnie, a nie realnie. Poznanie realnej rzeczy
(Ding an sich) stało się niemożliwe. To, o co tak uparcie walczyli starożytni
filozofowie, zostało porzucone. Metafizyka będzie już niepotrzebna, gdyż uznano
ją za wiarę w czyste idee (duszy, Boga i wszechświata). W ten sposób
odrealniono rzeczywistość na rzecz złudnego wyeksponowania myślenia.
Filozofia nowożytna przestała
rozumieć rzeczywistość i nawet przestała do tego dążyć. Przestała przede
wszystkim rozumieć człowieka. Człowiek stał się jedynie myślącym podmiotem
(właśnie taką res cogitans), czyli świadomością. Teraz już wszystko będzie zależało
od ludzkiego myślenia. Hegel, który odkrył, że myślenie dzieje się na zasadzie
negacji, uznał wprost, że rzeczywistość podlega tej samej zasadzie
dialektycznej. Przyjął, że byt jest logiczny i podlega prawom myślenia. Dlatego
w gruncie rzeczy rzeczywistość została u niego sprowadzona do kultury. To, czym
żyje człowiek, nie jest rzeczywistością lecz kulturą. Wszystko nagle stało się
kulturowe. Jak wyraził to później Znaniecki – nie ma wyjścia poza kulturę
(there is no way out of the culture).
Dlatego dzisiaj dla człowieka
wszystko jest kulturowe, jest wartością kulturową, którą tworzy nasze myślenie.
Szybko okazało się, że człowiek jest w stanie pomyśleć niestworzone rzeczy.
Potrafi wszystko poddać w wątpliwość i skrytykować, wszystko potrafi zanegować.
Tak więc wyszło na jaw, że nasze myślenie zawiodło nas do totalnego nihilizmu.
Przede wszystkim doprowadziło naszą wiedzę do negacji realnego człowieczeństwa,
czyli do negacji ludzkiej osoby i jej godności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz