4.10.2013

Jak nauczyć człowieka szacunku dla realności?



Jak nauczyć człowieka szacunku dla realności? Jak go przekonać, żeby reagował na realność, a nie na pojawiające się możliwości? Przy dzisiejszym systemie nauczania jest to niemożliwe. Czyżby zatem trzeba było zmienić system edukacyjny? Ale czy można coś takiego przeprowadzić? Chyba nie.

Poszanowanie realności trzeba wynieść z domu rodzinnego. Jeżeli rodzina nie żyje i nie działa w realnej wspólnocie, to nie ma mowy o doświadczeniu realności. Swoją realność i godność człowiek odkrywa w rodzinie. Jeżeli rodzina przestaje być wspólnotą osób, to znaczy, że jej członkowie zatracili osobową realność. Wówczas osobowa wspólnota rozpada się pod wpływem egoistycznych dążeń jej członków. Członkom rodziny pozostaje wtedy jedynie odgrywanie ról przypisanych do instytucjonalnej struktury społecznej nazywanej rodziną.

Niekiedy taka instytucja rodzinna przybiera postać lepiej lub gorzej funkcjonującego przedsiębiorstwa. Każdy członek posiada określoną rolę i zadanie do realizacji i jest rozliczny z tego przez pozostałych członków rodzinnego przedsiębiorstwa. Ale taka przedsiębiorcza rodzina przestaje działać na płaszczyźnie osobowej. Porusza się wyłącznie w sferze kultury i ekonomii. Jej członkowie mogą być bardzo twórczy w tym zakresie działania, jednak to nie oznacza, że rozwijają swoją osobową realność.

Tak naprawdę osobowa realność rozwija się dzięki moralności i religijności. Wspólnota osobowa powstaje dzięki nawiązaniu relacji osobowych. To właśnie te relacje dynamizują naszą osobę, co prowadzi do moralnego działania osób tworzących wspólnotę. Wspólnota osobowa nie stanowi pomyślanej struktury instytucjonalnej ani określonej zależności prawnej. Wspólnota osobowa jest połączeniem relacjami wiary, miłości i nadziei realnych osób. Z powodu takiej łączności powstają wzajemne oddziaływania poprzez czyny moralne i religijne. Można przyjąć, że we wspólnocie osobowej działania moralne są oczywiste i jakby spontaniczne (czyli naturalne). To pozwala członkom wspólnoty na ugruntowanie właściwej postawy moralnej, czyli budowanie charakteru moralnego. Można tego doświadczyć wewnętrznie. Nieporozumieniem wydaje się być teza głosząca, że moralności można się nauczyć jakoś z zewnątrz, wszystko jedno czy z książek, czy też z rozmowy lub wykładu. Człowiek moralny może w ten sposób tylko utrwalić sobie wiedzę na ten temat. Możemy się wtedy nauczyć różnych sposobów myślenie, które powinniśmy wykorzystywać w działalności społecznej. Jednak sama moralność płynie z wewnętrznego doświadczenia relacji osobowych, które przejawiają się w aktywności własności osobowych tworzących podmiotowość osoby.

Nawiązane relacje osobowe aktywizują naszą osobę do podjęcia aktów kontemplacji, sumienia i upodobania. Akty te oddziałując z kolei na nasze władze duchowe sprawiają, że władze te otrzymują odpowiednie pobudki do działania, czyli zdobywają zasady działania moralnego. Dla umysłu człowieka taką zasadą i pobudką jest słowo prawdy. Dla woli czymś takim jest czyn dobra, zaś dla uczuciowości – przeżycie piękna. W ten sposób nasze władze duchowe zdobywają odpowiednią moc sprawczą potrzebną do moralnego działania, która występuje w postaci cnót moralnych wiary, miłości i nadziei (virtutes jako moce duchowe). Nasz język, nawet ten filozoficzny i teologiczny, jest na tyle ubogi, że nie posiadamy odrębnych nazw dla relacji osobowych oraz dla cnót moralnych. Dlatego prof. Gogacz dla określenia relacji osobowych posługuje się nazwami wiary, miłości i nadziei, a tradycja teologiczna tak samo określa cnoty wlane, czyli wiarę, nadzieję i miłość. Wyraźne rozróżnienie pojawia się tylko wtedy, gdy mówimy wprost o relacjach wiary, miłości i nadziei albo o sprawnościach lub cnotach wiary, nadziei i miłości. W każdym bądź razie należy pamiętać, że chodzi tutaj o dwa całkiem różne poziomy realności, a co za tym idzie – również o szczególną zależność przyczynową, ponieważ to poziom egzystencjalny (poziom istnienia) przyczynuje poziom esencjalny (poziom istoty). Oznacza to, że relacje osobowe przebiegające na poziomie istnienia stanowią dalszą przyczynę (jakby ostateczną lub ostatnią w zakresie ludzkiego bytu) dla powstających we władzach duchowych sprawności moralnych. Mówiąc wprost relacja wiary sprawia pośrednio cnotę wiary, zaś relacja miłości sprawia cnotę miłości. W człowieku nic nie dzieje się bez przyczyny. Oczywiście w ogólnym rozrachunku wszystko zależy ostatecznie od Boga, gdyż to Bóg stwarza samą osobę człowieka obdarzając ją całą niezbędną aktywnością.

Dlatego na koniec powiemy, że moralność wychowujemy w sobie na zasadzie osobowego doświadczenia. Takie doświadczenie przeżywamy w osobowej wspólnocie. Dlatego moralności uczymy się w rodzinie, a nie w szkole lub w pracy. Natomiast religijności uczymy się w Kościele, który również stanowi osobową wspólnotę, tyle że pozostającą w łączności z Bogiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz