Jak
nauczyć człowieka szacunku dla realności? Jak go przekonać, żeby reagował na
realność, a nie na pojawiające się możliwości? Przy dzisiejszym systemie
nauczania jest to niemożliwe. Czyżby zatem trzeba było zmienić system
edukacyjny? Ale czy można coś takiego przeprowadzić? Chyba nie.
Poszanowanie
realności trzeba wynieść z domu rodzinnego. Jeżeli rodzina nie żyje i nie
działa w realnej wspólnocie, to nie ma mowy o doświadczeniu realności. Swoją
realność i godność człowiek odkrywa w rodzinie. Jeżeli rodzina przestaje być
wspólnotą osób, to znaczy, że jej członkowie zatracili osobową realność.
Wówczas osobowa wspólnota rozpada się pod wpływem egoistycznych dążeń jej
członków. Członkom rodziny pozostaje wtedy jedynie odgrywanie ról przypisanych
do instytucjonalnej struktury społecznej nazywanej rodziną.
Niekiedy
taka instytucja rodzinna przybiera postać lepiej lub gorzej funkcjonującego
przedsiębiorstwa. Każdy członek posiada określoną rolę i zadanie do realizacji
i jest rozliczny z tego przez pozostałych członków rodzinnego przedsiębiorstwa.
Ale taka przedsiębiorcza rodzina przestaje działać na płaszczyźnie osobowej.
Porusza się wyłącznie w sferze kultury i ekonomii. Jej członkowie mogą być
bardzo twórczy w tym zakresie działania, jednak to nie oznacza, że rozwijają
swoją osobową realność.
Tak
naprawdę osobowa realność rozwija się dzięki moralności i religijności.
Wspólnota osobowa powstaje dzięki nawiązaniu relacji osobowych. To właśnie te
relacje dynamizują naszą osobę, co prowadzi do moralnego działania osób
tworzących wspólnotę. Wspólnota osobowa nie stanowi pomyślanej struktury
instytucjonalnej ani określonej zależności prawnej. Wspólnota osobowa jest
połączeniem relacjami wiary, miłości i nadziei realnych osób. Z powodu takiej
łączności powstają wzajemne oddziaływania poprzez czyny moralne i religijne.
Można przyjąć, że we wspólnocie osobowej działania moralne są oczywiste i jakby
spontaniczne (czyli naturalne). To pozwala członkom wspólnoty na ugruntowanie
właściwej postawy moralnej, czyli budowanie charakteru moralnego. Można tego
doświadczyć wewnętrznie. Nieporozumieniem wydaje się być teza głosząca, że
moralności można się nauczyć jakoś z zewnątrz, wszystko jedno czy z książek,
czy też z rozmowy lub wykładu. Człowiek moralny może w ten sposób tylko utrwalić
sobie wiedzę na ten temat. Możemy się wtedy nauczyć różnych sposobów myślenie,
które powinniśmy wykorzystywać w działalności społecznej. Jednak sama moralność
płynie z wewnętrznego doświadczenia relacji osobowych, które przejawiają się w
aktywności własności osobowych tworzących podmiotowość osoby.
Nawiązane
relacje osobowe aktywizują naszą osobę do podjęcia aktów kontemplacji, sumienia
i upodobania. Akty te oddziałując z kolei na nasze władze duchowe sprawiają, że
władze te otrzymują odpowiednie pobudki do działania, czyli zdobywają zasady
działania moralnego. Dla umysłu człowieka taką zasadą i pobudką jest słowo
prawdy. Dla woli czymś takim jest czyn dobra, zaś dla uczuciowości – przeżycie
piękna. W ten sposób nasze władze duchowe zdobywają odpowiednią moc sprawczą
potrzebną do moralnego działania, która występuje w postaci cnót moralnych
wiary, miłości i nadziei (virtutes jako moce duchowe). Nasz język, nawet ten
filozoficzny i teologiczny, jest na tyle ubogi, że nie posiadamy odrębnych nazw
dla relacji osobowych oraz dla cnót moralnych. Dlatego prof. Gogacz dla
określenia relacji osobowych posługuje się nazwami wiary, miłości i nadziei, a
tradycja teologiczna tak samo określa cnoty wlane, czyli wiarę, nadzieję i
miłość. Wyraźne rozróżnienie pojawia się tylko wtedy, gdy mówimy wprost o
relacjach wiary, miłości i nadziei albo o sprawnościach lub cnotach wiary,
nadziei i miłości. W każdym bądź razie należy pamiętać, że chodzi tutaj o dwa
całkiem różne poziomy realności, a co za tym idzie – również o szczególną
zależność przyczynową, ponieważ to poziom egzystencjalny (poziom istnienia)
przyczynuje poziom esencjalny (poziom istoty). Oznacza to, że relacje osobowe
przebiegające na poziomie istnienia stanowią dalszą przyczynę (jakby ostateczną
lub ostatnią w zakresie ludzkiego bytu) dla powstających we władzach duchowych
sprawności moralnych. Mówiąc wprost relacja wiary sprawia pośrednio cnotę
wiary, zaś relacja miłości sprawia cnotę miłości. W człowieku nic nie dzieje
się bez przyczyny. Oczywiście w ogólnym rozrachunku wszystko zależy ostatecznie
od Boga, gdyż to Bóg stwarza samą osobę człowieka obdarzając ją całą niezbędną
aktywnością.
Dlatego
na koniec powiemy, że moralność wychowujemy w sobie na zasadzie osobowego
doświadczenia. Takie doświadczenie przeżywamy w osobowej wspólnocie. Dlatego
moralności uczymy się w rodzinie, a nie w szkole lub w pracy. Natomiast
religijności uczymy się w Kościele, który również stanowi osobową wspólnotę,
tyle że pozostającą w łączności z Bogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz