2.09.2013

Neandertalczyk



Życie w realnym świecie nie wymaga myślenia. Wystarczy sięgnąć po realną rzecz, żeby jej użyć dla swoich potrzeb. Neandertalczyk posługiwał się różnymi rzeczami nie zdając sobie wcale sprawy, że używa ich dla swoich potrzeb. On znał różne rzeczy i korzystał z nich zawsze konkretnie i pojedynczo (coś jakby punktowo – czyli tu i teraz). Neandertalczyk nie zastanawiał się zupełnie, co będzie potem.
Być może dopiero homo sapiens pomyślał, co będzie potem. Pomyślał według wyobraźni a nie według realności (według tego, co konkretnie realne). W ten sposób mógł wymyślić coś nowego, czyli właśnie narzędzie, którym można się posługiwać na przyszłość. Neandertalczyk nie znał narzędzi (tak jak zwierzęta). On posługiwał się jedynie konkretnymi rzeczami w swoim działaniu. Czyli brał kamień, który był pod ręką do rozłupania komuś głowy. Ale to nie znaczy, że używał kamienia jako narzędzia, bo to wymaga już pomysłu (pomyślunku), żeby odkryć użyteczność danej rzeczy na przyszłość. Dopiero homo sapiens stał się Prometeuszem, czyli myślącym do przodu (w przyszłość). Neandertalczyk był co najwyżej jego bratem Epimeteuszem, gdyż nie potrafił wybiegać w przyszłość.
Myślenie jest twórcze, gdyż potrafi wymyślać całkiem nowe zastosowania dostępnych wokoło rzeczy naturalnych. Sam fakt użycia takiej rzeczy nie wypływa jeszcze z myślenia. Powiedzielibyśmy, że dzieje się to spontanicznie, a więc bez myślenia i pomysłu. To tak jak mówimy, że człowiek instynktownie chowa się przed burzą, ale dopiero nasze myślenie stworzyło w tym zakresie różne rozwiązania na dłuższą metę.
Trzeba więc zapytać, skąd się wzięło myślenie homo sapiens? Nieporozumieniem jest teza, że myślenie mogło się rozwinąć na zasadzie posługiwania się narzędziami. Jest wprost odwrotnie, czyli to właśnie myślenie umożliwiło wykorzystywanie na przyszłość konkretnych rzeczy i przewidywanie przyszłości. Zatem to myślenie stworzyło narzędzia. Myślenie umożliwiło pomysł, że daną rzecz można wykorzystać w przyszłości do takich samych celów. Narzędzie jest zawiązane z posługiwaniem się nim w sposób metodyczny, czyli ciągły i powtarzalny, a nie jednorazowy.
Neandertalczyk mógł używać ognia, lecz właśnie w sposób jednorazowy, nawet jeśli mogło się to zdarzać wielokrotnie. Jednak za każdym razem jakby od nowa. Natomiast myślenie homo sapiens wprowadziło tutaj ciągłość, dlatego ogień mógł się stać podstawą ludzkiej cywilizacji (cywilizacji homo sapiens). Neandertalczyk znał tylko teraźniejszość, ale nic nie wiedział o przyszłości, której przecież teraz nie ma. Homo sapiens potrafił już myśleć na przyszłość i o przyszłości, czyli o czymś, czego jeszcze nie ma. Bo tylko nasze myślenie jest w stanie myśleć o czymś, czego nie ma. Neandertalczyk nie potrafił planować i przewidywać przyszłości. To znaczy, że żył jedynie doświadczeniem przeszłości, lecz nie był w stanie wykreować przyszłości (tak jak zwierzęta).
Dlatego życie neandertalczyka było nieuporządkowane. Ono przebiegało w sposób chaotyczny. Ten brak myślowego porządku mogło zastępować jedynie przyzwyczajenie. Właśnie przyzwyczajenia stanowią najprostszą obronę przed zmiennością i chaosem wydarzeń. Z ludzkiego przyzwyczajenia narodziły się później zwyczaje i obyczaje ludowe. Nawet dzisiaj nasze codzienne życie jest regulowane i porządkowane przez różne przyzwyczajenia. Przyzwyczajenie zaprowadza pewien porządek w naszym życiu. Dlatego różne działania codzienne neandertalczyka mogły być kierowane właśnie przyzwyczajeniem. Po prostu mógł się przyzwyczaić do używania jakiegoś kamienia, który był stale pod ręką. Ale nawet takie działanie na zasadzie przyzwyczajenia nie pozwala uznać, że neandertalczyk używał już narzędzi jako narzędzi.
Skąd u homo sapiens wzięła się zdolność myślenia? Co takiego mogło się wydarzyć, że zaczął on myśleć? Z pewnością to musiała być zewnętrzna interwencja. Mówiąc inaczej, myślenie nie mogło powstać na zasadzie działania samego człowieka, czyli nie mogło powstać samorzutnie (samo z siebie). Metafizyka nas poucza, że nic nie może być swoją własną przyczyną.
Jeżeli myślenie zostało zapoczątkowane z zewnątrz, to musiała być interwencja kogoś myślącego (myślącego umysłu). Mamy więc do czynienia z jakimś pierwszym umysłem myślącym (PUM-a). Filozofowie prawie od początku sądzili, że tym pierwszym umysłem był Bóg. Podsumowanie tych poglądów znajdziemy u Arystotelesa. Ale Bóg nie może być samomyślącym się umysłem, gdyż myślenie nie stanowi żadnej realnej doskonałości, lecz intencjonalną nie-realność. Dokładniej mówiąc, myślenie ma cechy nie-prawdziwego nie-bytu (me ontos me on), czyli względnej nicości. Myślenie bierze się bowiem z negacji realności bytu. Nie wolno przypisywać Bogu jako przyczynie realności (jako Stwórcy) negację tejże realności. Bogu możemy przyznać jedynie afirmację realności, którą stwarza.
Myślący umysł jest twórczy właśnie dlatego, że zanegował realność. Porzucił teraźniejszą realność rzeczy i dlatego mógł pójść do przodu, czyli pomyśleć o tym czego nie ma, a co będzie dopiero w przyszłości. Mówiąc konkretnie, żeby pomyśleć, że ogień będzie kiedyś potrzebny i będzie się palił tak samo jak dziś, trzeba było się oderwać od teraźniejszego faktu płonącego ognia. I właśnie wtedy zaczynamy myśleć, co zrobić, żeby ten ogień zachować i żeby on palił się stale. Tylko oderwanie się od konkretu teraźniejszości pozwala nam niejako spojrzeć w przyszłość, czyli właśnie pomyśleć o przyszłości. Tego mógł dokonać jedynie homo sapiens – Człowiek myślący.
Jeśli człowiek otrzymał myślenie od pierwszego umysłu myślącego (PUM-a), to jak to się stało? Jedni wierzą w Kosmitów (jakieś myślące stwory), którzy nauczyli nas myślenia. Ale wydaje się, że to jest niemożliwe, ponieważ nie można nauczyć się myślenia. Przecież wiemy, że zwierzę można wytresować, czyli nauczyć je różnych sztuczek, ale nie da się nauczyć go myślenia, i koniec. Jeżeli nie można nauczyć się myślenia (nie chodzi tutaj o obecny stan człowieka, który jest już istotą myślącą), to nasze ludzkie myślenie musiało powstać w inny sposób.
Kartezjusz wyprowadzał myślenie z wątpienia. Wydaje się, że pierwotny umysł człowieka był wierny i wierzący. Był wierzący w realność i wierny tej realności. Dlatego pierwotny człowiek akceptował, czyli uznawał, tylko realność. To znaczy, że doświadczał realności i posługiwał się tylko realnością (konkretnymi rzeczami). Jednak coś musiało wywołać wątpliwości. Trzeba było zwątpić w realność, żeby pojawiło się myślenie. Ale jak to zrobić? Stworzony umysł dysponuje akceptacją realności, czyli wiarą. I nie chodzi tutaj o wiarę religijną, lecz o samą akceptację i afirmację realności (tego, co istnieje wokół nas). Żeby człowiek o czymś pomyślał, musiało nastąpić porzucenie wiary i pojawienie się wątpliwości (a może nie ma niczego?).
Myślący umysł namówił człowieka do poznania zła, czyli do odwrócenia się od realności. Poddał w wątpliwość samą realność, gdy podszepnął mu, że jest coś lepszego niż realność. Łudził nas, że poznanie zła uczyni nas doskonałymi. Jednak poznanie zła okazało się jedynie niedoskonałością, czyli właśnie okazało się myśleniem. Odtąd myślenie zastąpiło już akceptację realności (wiarę – credo) w ludzkim umyśle. Umysł człowieka stał się myślący. Stał się świadomością. Odtąd umysł mógł już tworzyć to, czego nie ma. Dlatego mógł stworzyć cywilizację i kulturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz