Współczesny
człowiek nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jest zagrożony w swoim ludzkim
bytowaniu. Na pozór wszystko toczy się utartym szlakiem. Człowiek się rodzi,
później idzie do szkoły i zdobywa potrzebną lub niepotrzebną wiedzę. Dalej
podejmuje jakąś pracę lub rozkręca własny biznes, zakłada rodzinę lub nie.
Chciałby podróżować i poznać cały świat, a na koniec żyć dostatnio do końca
swoich dni. To wygląda jak całkiem prosta droga. Ale trzeba zapytać, czy to
jest droga do celu, czy droga donikąd?
Co
sprawia, że człowiek spełnia się w swoim życiu? Ciekawa praca, czy wspaniała
rodzina? A może medialny sukces? Czego tak naprawdę potrzebujemy, a co tylko
wydaje się nam niezbędne do szczęśliwego życia? Raczej
trudno się zorientować, jak bardzo sztuczny świat człowiek stwarza dla siebie i
wokół siebie. Mamy sztuczne tworzywa, które mają nam ułatwić życie. Mamy już
sztuczną żywność, która także ma ułatwić nasze codzienne życie. Mamy sztuczną
łączność i komunikację, co też ma ułatwiać nasze życie. Mamy już nawet sztuczne
potrzeby, które mają nam uprzyjemniać życie. Mamy całkowicie sztuczny sport i
sztuczny wypoczynek. A to wszystko razem daje nam tylko sztuczne zadowolenie.
Po co to wszystko?
Współczesny
człowiek nie wie już, co to jest prawdziwa radość albo prawdziwa miłość
osobowa. Zadowalamy się sztucznymi przyjemnościami. Cała to sztuczność
ludzkiego życia oparta jest na ludzkich pomysłach, czyli na myśleniu. Myślenie
neguje rzeczywistość. Ono pogardza realnością i poniża wszystko, co realne.
Tworzy natomiast jakiś świat możliwości, czyli „sztuczną realność”. Dzisiaj
człowiek żyje możliwościami, a nie realnością. Wciąż goni za nowymi
możliwościami. Dlatego nasze życie staje się coraz bardziej szalone, gdyż
nieustannie ściga same możliwości. Pędzimy więc w nieznane, zamiast skupić się
na tym, co realne, gdyż to jest trwałe i niezmienne. Pędzimy coraz szybciej,
nie wiedząc nawet dokąd to nas zaprowadzi.
Czyżby
świat oszalał? Nie! To oszalał sam człowiek. Oszalał na punkcie swojego
myślenia. Okazuje się, że nic tak nie ogłupia człowieka jak myślenie. Czy można
się ustrzec przed takim myśleniem? Nic nie jest tak podstępne jak myślenie. Ono
zdołało oszukać człowieka zupełnie. Wmówiło mu, że stanowi zasadę realności,
głosząc cogito ergo sum. Co więcej,
oszukało go, że tworzy realną podmiotowość, nazywając ją res cogitans. Filozofowie racjonaliści byli zachwyceni tymi
oszustwami myślenia, gdyż zdawało się im, że nareszcie odnaleźli doskonałość
człowieka. Dali się wpuścić w maliny. Nawet nie podejrzewali, jak zwodnicze
okaże się myślenie. Nie wiedzieli, że negując realność samo chce zająć jej
miejsce. Myślenie pragnie zająć miejsce realności. Ono nie chce niczego więcej.
Ale wie, że tylko wtedy zdoła pociągnąć człowieka do zguby.
Myślenie
wabi nas swoim egoistycznym podejściem. Wmawia nam, że samo jest czymś
najważniejszym, bo to dzięki myśleniu człowiek wyróżnia się spośród całej
rzeczywistości. Jednak myślenie potrafi wyróżnić się z tej realności wyłącznie
na zasadzie negacji. Tylko porzuciwszy wszelką realność możemy zachwycać się
myśleniem, które przecież stanowi jedynie sferę możliwości. Odkąd człowiek
pokochał myślenie, realność straciła dla niego znaczenie. Przestał się już
trudzić, żeby poznawać to, co realne, gdyż to stało się zbyt trudne. Odtąd
wystarczyło już tylko o czymś pomyśleć, żeby być pewnym, że to zaistnieje.
Przecież Kartezjusz stwierdził, że wystarczy pomyśleć jasno i wyraźnie. Nikt
nie zauważył, że jasno i wyraźnie myśli się najlepiej o samym myśleniu.
Trzeba
zatem uparcie i wytrwale medytować. Po co nam realistyczna filozofia, kiedy
mamy medytacje o filozofii. Człowiek zaczął się zachwycać swoim myśleniem (ale
czy na pewno swoim?). Hegel popadł nawet w samouwielbienie na punkcie myślenia,
gdyż udało mu się podporządkować myśleniu rzeczywistość. Należało tylko uznać,
że myślenie rządzi rzeczywistością, a zasady myślenia tworzą rozwój realności.
Hegel nie zauważył jednak, że myślenie rozwija i stwarza świat możliwości a nie
realności. Ale u niego myślenie przyznało sobie zdolność stwarzania Ducha
Absolutnego, nie wiedząc, że dogoniło jedynie Demona Myślenia, czyli Pierwszy
Umysł Myślący. Nie ma większej herezji niż przypisywanie Bogu myślenia. To
nawet nie jest antropomorfizacja lecz demonizowanie Boga.
Czy
zatem powinniśmy się wystrzegać myślenia? Każdy powie, że nie sposób żyć po
ludzku bez myślenia. Ale w swoim życiu człowiek nie może kierować się samym
myśleniem. Jeśli chcemy działać w sposób osobowy, jeśli chcemy żyć osobowo, to
musimy poznać i odkryć swoją osobę, która stanowi centrum realności. Myślenie
nie ma kontaktu z realnością, gdyż wyrasta z negacji realności. Myślenie po
prostu okrada nas z realności, czyli okrada nas ze wszystkiego, co jest
osobowe. Na myśleniu albo na myślącej świadomości nie da się zbudować własnej
realności. Na myśleniu nie można oprzeć ani moralności ani religijności. W
oparciu o myślenie można co najwyżej stworzyć dowolność możliwości, czyli
kompletny relatywizm moralny i religijny, albo jakiś synkretyzm poglądów
pozorujący prawdziwą moralność i religijność (np. New Age). Dlatego to na
myśleniu opierają się wszystkie wizje człowieczeństwa – albo egoistyczne albo
totalitarne.
No
to może potrzebne jest realistyczne myślenie? Myślenie, które zaprezentuje nam
rzeczywistość, przecież człowiek stale myśli o wszystkim, co go otacza. Trzeba
jasno powiedzieć, że realistyczne myślenie jest samo w sobie czymś sprzecznym.
Myśląc o realności tylko się od niej oddalamy. Realność trzeba poznać i
przyjąć, nie da się myśleć realnie lub o realności. A to już znaczy, że w
realność trzeba uwierzyć. Wiara (credo)
stanowi bowiem uznanie (assensus)
realności. Augustyn mówił jeszcze, że wiara jest uznającym myśleniem (credere est cogitare cum assentione).
Ale Tomasz z Akwinu zdefiniował już wiarę jako uznanie (assensus) bez dodatku myślenia. Dlatego należy stwierdzić, że wiara
stanowi pozytywne uznanie realności, czyli taką akceptację realnego istnienia.
Jednak akceptacja i uznanie nie są żadnym myśleniem, chociaż należą również do
naszego umysłu. Myślenie jest stwierdzeniem czegoś dowolnego, zaś wiara jest
zawsze potwierdzeniem realności (realnego istnienia), ponieważ jeśli
przyjmujemy realność, to należy ją potwierdzić i uznać. Myślenie stwierdza
tylko możliwości (stąd ontologia wyrosła na myśleniu rozważa byty możliwe),
wiara natomiast potwierdza realność. Dlatego to wiara może nas uratować przed
myśleniem, czego przeczucie miał już Jaspers. Dzisiaj mamy taką sytuację, że
myślenie wygrywa z wiarą i stara się zepchnąć ją na margines nazywając
„absolutyzmem” lub „zacofaniem” lub wprost „ciemnogrodem”. Myślenie stać tylko
na manipulacje pojęciowe.
Otóż
nasza osoba potrzebuje wiary i miłości, żeby obronić moralność człowieka i
przywrócić mu należną godność. Nie ma godności bez moralności, ani moralności
bez godności. Przecież prawdziwą wolnością człowieka jest jego godność.
Prawdziwą wolnością jest bowiem aktywność ludzkiej osoby, która stanowi o jego
godności. Wszystkie propozycje wolności wyboru przedstawiane przez nasze
myślenie dotyczą jedynie możliwości działania, nie dotyczą zaś realnego i
osobowego działania, jakim jest moralność i religijność człowieka. Dlatego
człowiek musi walczyć o swoją wiarę i swoją miłość. Człowiek potrzebuje przede
wszystkim wiary i miłości, ale potrzebuje też nadziei. Potrzebuje wiary zarówno
w siebie jak i wiary w drugiego człowieka. Ale taką wiarę możemy zdobyć dzięki
wierze w Boga będącego przyczyną wszelkiej realności. Człowiek potrzebuje także
miłości. Potrzebuje miłości do bliźniego oraz miłości do Boga. Apostoł Paweł wyśpiewuje
w swoim Hymnie: Gdybym miłości nie miał,
byłbym niczym. Człowiek bez miłości byłby niczym, gdyż utraciłby całą swoją
realność. Wiara i miłość łączą nas z realnością oraz z samym źródłem tej
realności. Bez nich człowiek traci swoją realność zamieniając się w możliwość
pomyślenia o sobie czegokolwiek. Dziś wszyscy chcą myśleć o sobie jak
najlepiej, ale od tego nie przybędzie nam ani odrobiny realności. Człowiek chce
być wszystkim innym a nie realną osobą. Dlatego wokół szaleje dowolność
możliwości, skoro każdy próbuje wymyślić swój wizerunek. Niestety bez realności
osoby człowiek po prostu rozpłynie się jak poranna mgła.
Jak
to się dzieje, że myślenie pozbawia nas moralności i religijności? Po prostu
odbiera nam tę realność. Otóż moralność i religijność można wyprowadzić z
osobowej aktywności. Nie da się natomiast ich uzasadnić na podstawie myślenia.
Cóż bowiem proponuje nam myślenie? Myślenie przedstawia naszej duchowości
propozycje rozwoju przeróżnych możliwości, ale nie jest w stanie zaproponować
niczego realnego, ponieważ myślenie nie zawiera w sobie realności. Realność
jest dla myślenia czymś zupełnie obcym. Myślenie nie zdoła nigdy dosięgnąć
realności. Ono co najwyżej pragnie ją sobie przywłaszczyć (na przykład gdy
twierdzi, że wypływa z res cogitans.
Otóż nie istnieje żadna myśląca rzecz lub substancja. Jest tylko świadomość,
która uzurpuje sobie „podmiotową realność” pozostając jednak w sferze
możliwości. Co więcej, Levinas pokazał, że ta „niby podmiotowość” próbuje
wszystkim zawładnąć, żeby stać się czymś absolutnym. Tak jak u Hegla myślenie
zawładnęło Duchem Absolutnym. Ale ta władza myślenia będzie tylko możliwością
władzy, czyli faktycznie nicością. Świadomość chce w ten sposób zagarnąć
wszystko, czyli sprowadzić rzeczywistość do możliwości pomyślenia.
Po
co nam realność? Po co realność Boga lub człowieka, skoro wystarczy, że
pomyślimy sobie o nich. Współczesnemu człowiekowi wystarcza myślenie. On już
zapomniał o swojej realności i przestał jej potrzebować. Ale co to oznacza? To
oznacza, że człowiek zatracił siebie i poddał się powabom możliwości. „Stwarza”
sobie różne możliwości i goni za nimi do upadłego. Napawa się tymi wszystkimi
możliwościami, nie wiedząc, że nic mu one nie dają, bo dać nie mogą. Jak tak
dalej pójdzie, człowiek zginie w przepastnych otchłaniach możliwości, bo będzie
się mu wydawało, że osiągnął coś wspaniałego (przecież poleciał na Księżyc).
Myślenie potrafi być oszukańcze i zwodnicze, gdyż jest ono czymś demonicznym.
To właśnie Demon, jako Pierwszy Umysł Myślący, zaczął myśleć i wymyślać
niestworzone rzeczy. Myślenie posiada więc swoje grzeszne źródło i na pewno nie
jest tworem Boga.
Myślenie
pragnie odebrać człowiekowi realność i w ten sposób pozbawić go moralności i
religijności. Moralność i religijność potrzebują realnego źródła. Taki realnym
źródłem jest w człowieku osoba, która kontaktuje się z Bogiem. Jeżeli całe
nasze życie duchowe wypływa z osobowego źródła, to wówczas staje się realne.
Jeżeli zaś zaczyna płynąć ze świadomości i myślenia, to traci wtedy całą
realność na rzecz możliwości. Jednak z możliwości nie da się wyprowadzić zasad
moralnych i religijnych. Moralność i religijność wymagają całkiem realnych
zasad i przyczyn. Moralność powstaje w naszej duszy na zasadzie słowa prawdy,
czynu dobra oraz przeżycia piękna. To są bowiem zasady obecne w naszych
władzach duchowych, które pojawiają się tam pod wpływem osobowej aktywności.
Akt kontemplacji zaszczepia w umyśle słowo prawdy. Akt sumienia obdarza wolę
czynem dobra, natomiast akt upodobania wywołuje w naszej uczuciowości przeżycie
piękna. Inaczej nasze władze mogą tylko błądzić po omacku, raz działając lepiej
a raz gorzej. Niestety, na takiej dowolności działania nie można zbudować
trwałej moralności i religijności. Ponieważ wówczas zaczynamy budować naszą
moralność na prawie, które stanowi propozycję naszego myślenia. To może być
prawo Rzymskie albo prawo Kantowskie albo wreszcie nasze demokratyczne prawa
człowieka. Oczywiście takie prawo porządkuje w jakiejś mierze ludzkie
współdziałanie i współżycie, ale nie jest w stanie stworzyć moralności lub
religijności. Moralność wyrasta bowiem ponad prawo, chociaż dzisiaj próbuje się
podporządkować ją prawu stanowionemu przez Sejm lub Parlament. Jeśli prawo
zawładnie moralnością, to będzie znaczyło, że myślenie pokonało człowieka,
myślenie zwyciężyło nad realnością. Prawo jest bowiem tworem myślącego umysłu,
zaś moralność jest efektem osobowej aktywności. Moralność wyrasta bowiem z
osoby stanowiącej samo centrum ludzkiej realności. Albo więc człowiek oprze
swoją przyszłość na realności, albo na myśleniu. Wszystko zależy od naszej
mądrości lub głupoty.
Niestety
dzisiaj nie uczy się już młodych ludzi, czym jest realność. W szkole nie
znajdziemy personalistycznego wychowania. Uczy się tam wyłącznie poprawności
myślenia. To może być poprawność polityczna lub ekonomiczna, ale nie ma mowy o
realnej prawdzie. Dziś prawda przestała już być potrzebna. Jest określana jako
coś niepoznawalnego, gdyż nikomu nie chce się trudzić nad zgłębianiem
prawdziwej realności. Po co nam prawda, jeśli można zastąpić ją myśleniem. A
myślenie nie lubi prawdy, może nawet jej nienawidzi. Prawda przeszkadza bowiem
myśleniu, nie pozwala mu swobodnie serfować w sferze możliwości. Domaga się
uznania, czyli wiary, zaś myślenie broni się przed uznaniem prawdy wszelkimi
sposobami.
Myślenie
nie lubi głębi, ono woli się ślizgać po powierzchni. Proponowana dziś wiedza
zjawiskowa jest takim ślizganiem się po powierzchni. Dlatego wiedza naukowa nie
dotyczy już realności. Tylko Papież JP2 miał odwagę wołać: Nie lękajcie się wypłynąć na głębię. Ale
do takiej postawy i takiego działania konieczny jest wewnętrzny heroizm. Kogo
dzisiaj stać na takie poświęcenie? Nawet jeśli nie chodzi tutaj o poświęcenie
własnego życia, lecz o walkę o swoją osobę. Najgorsze, co może spotkać człowieka,
to przegrane życie. Nie wolno roztrwonić własną realność osoby, gdyż to ona
jest czymś wspaniałym. Człowiek powinien walczyć o swoją realność i swoją osobę
wbrew całej tej polityce i ekonomii demokratycznego państwa. To nie jest łatwa
walka, gdyż wymaga wiele trudu i zaangażowania, ale to się naprawdę opłaca.
Jeśli uratujemy i ochronimy swoją osobę, to wówczas możemy ją ofiarować innej
osobie. Człowiek spełnia się w takim darze z samego siebie. Spełnia się, czyli
osiąga doskonałość. Człowiek osiąga wówczas pełnię realności, która trwa
wiecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz