15.08.2013

Jak uratować własne człowieczeństwo?


Współczesny człowiek nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jest zagrożony w swoim ludzkim bytowaniu. Na pozór wszystko toczy się utartym szlakiem. Człowiek się rodzi, później idzie do szkoły i zdobywa potrzebną lub niepotrzebną wiedzę. Dalej podejmuje jakąś pracę lub rozkręca własny biznes, zakłada rodzinę lub nie. Chciałby podróżować i poznać cały świat, a na koniec żyć dostatnio do końca swoich dni. To wygląda jak całkiem prosta droga. Ale trzeba zapytać, czy to jest droga do celu, czy droga donikąd?

Co sprawia, że człowiek spełnia się w swoim życiu? Ciekawa praca, czy wspaniała rodzina? A może medialny sukces? Czego tak naprawdę potrzebujemy, a co tylko wydaje się nam niezbędne do szczęśliwego życia? Raczej trudno się zorientować, jak bardzo sztuczny świat człowiek stwarza dla siebie i wokół siebie. Mamy sztuczne tworzywa, które mają nam ułatwić życie. Mamy już sztuczną żywność, która także ma ułatwić nasze codzienne życie. Mamy sztuczną łączność i komunikację, co też ma ułatwiać nasze życie. Mamy już nawet sztuczne potrzeby, które mają nam uprzyjemniać życie. Mamy całkowicie sztuczny sport i sztuczny wypoczynek. A to wszystko razem daje nam tylko sztuczne zadowolenie. Po co to wszystko?
Współczesny człowiek nie wie już, co to jest prawdziwa radość albo prawdziwa miłość osobowa. Zadowalamy się sztucznymi przyjemnościami. Cała to sztuczność ludzkiego życia oparta jest na ludzkich pomysłach, czyli na myśleniu. Myślenie neguje rzeczywistość. Ono pogardza realnością i poniża wszystko, co realne. Tworzy natomiast jakiś świat możliwości, czyli „sztuczną realność”. Dzisiaj człowiek żyje możliwościami, a nie realnością. Wciąż goni za nowymi możliwościami. Dlatego nasze życie staje się coraz bardziej szalone, gdyż nieustannie ściga same możliwości. Pędzimy więc w nieznane, zamiast skupić się na tym, co realne, gdyż to jest trwałe i niezmienne. Pędzimy coraz szybciej, nie wiedząc nawet dokąd to nas zaprowadzi.

Czyżby świat oszalał? Nie! To oszalał sam człowiek. Oszalał na punkcie swojego myślenia. Okazuje się, że nic tak nie ogłupia człowieka jak myślenie. Czy można się ustrzec przed takim myśleniem? Nic nie jest tak podstępne jak myślenie. Ono zdołało oszukać człowieka zupełnie. Wmówiło mu, że stanowi zasadę realności, głosząc cogito ergo sum. Co więcej, oszukało go, że tworzy realną podmiotowość, nazywając ją res cogitans. Filozofowie racjonaliści byli zachwyceni tymi oszustwami myślenia, gdyż zdawało się im, że nareszcie odnaleźli doskonałość człowieka. Dali się wpuścić w maliny. Nawet nie podejrzewali, jak zwodnicze okaże się myślenie. Nie wiedzieli, że negując realność samo chce zająć jej miejsce. Myślenie pragnie zająć miejsce realności. Ono nie chce niczego więcej. Ale wie, że tylko wtedy zdoła pociągnąć człowieka do zguby.

Myślenie wabi nas swoim egoistycznym podejściem. Wmawia nam, że samo jest czymś najważniejszym, bo to dzięki myśleniu człowiek wyróżnia się spośród całej rzeczywistości. Jednak myślenie potrafi wyróżnić się z tej realności wyłącznie na zasadzie negacji. Tylko porzuciwszy wszelką realność możemy zachwycać się myśleniem, które przecież stanowi jedynie sferę możliwości. Odkąd człowiek pokochał myślenie, realność straciła dla niego znaczenie. Przestał się już trudzić, żeby poznawać to, co realne, gdyż to stało się zbyt trudne. Odtąd wystarczyło już tylko o czymś pomyśleć, żeby być pewnym, że to zaistnieje. Przecież Kartezjusz stwierdził, że wystarczy pomyśleć jasno i wyraźnie. Nikt nie zauważył, że jasno i wyraźnie myśli się najlepiej o samym myśleniu.

Trzeba zatem uparcie i wytrwale medytować. Po co nam realistyczna filozofia, kiedy mamy medytacje o filozofii. Człowiek zaczął się zachwycać swoim myśleniem (ale czy na pewno swoim?). Hegel popadł nawet w samouwielbienie na punkcie myślenia, gdyż udało mu się podporządkować myśleniu rzeczywistość. Należało tylko uznać, że myślenie rządzi rzeczywistością, a zasady myślenia tworzą rozwój realności. Hegel nie zauważył jednak, że myślenie rozwija i stwarza świat możliwości a nie realności. Ale u niego myślenie przyznało sobie zdolność stwarzania Ducha Absolutnego, nie wiedząc, że dogoniło jedynie Demona Myślenia, czyli Pierwszy Umysł Myślący. Nie ma większej herezji niż przypisywanie Bogu myślenia. To nawet nie jest antropomorfizacja lecz demonizowanie Boga.

Czy zatem powinniśmy się wystrzegać myślenia? Każdy powie, że nie sposób żyć po ludzku bez myślenia. Ale w swoim życiu człowiek nie może kierować się samym myśleniem. Jeśli chcemy działać w sposób osobowy, jeśli chcemy żyć osobowo, to musimy poznać i odkryć swoją osobę, która stanowi centrum realności. Myślenie nie ma kontaktu z realnością, gdyż wyrasta z negacji realności. Myślenie po prostu okrada nas z realności, czyli okrada nas ze wszystkiego, co jest osobowe. Na myśleniu albo na myślącej świadomości nie da się zbudować własnej realności. Na myśleniu nie można oprzeć ani moralności ani religijności. W oparciu o myślenie można co najwyżej stworzyć dowolność możliwości, czyli kompletny relatywizm moralny i religijny, albo jakiś synkretyzm poglądów pozorujący prawdziwą moralność i religijność (np. New Age). Dlatego to na myśleniu opierają się wszystkie wizje człowieczeństwa – albo egoistyczne albo totalitarne.

No to może potrzebne jest realistyczne myślenie? Myślenie, które zaprezentuje nam rzeczywistość, przecież człowiek stale myśli o wszystkim, co go otacza. Trzeba jasno powiedzieć, że realistyczne myślenie jest samo w sobie czymś sprzecznym. Myśląc o realności tylko się od niej oddalamy. Realność trzeba poznać i przyjąć, nie da się myśleć realnie lub o realności. A to już znaczy, że w realność trzeba uwierzyć. Wiara (credo) stanowi bowiem uznanie (assensus) realności. Augustyn mówił jeszcze, że wiara jest uznającym myśleniem (credere est cogitare cum assentione). Ale Tomasz z Akwinu zdefiniował już wiarę jako uznanie (assensus) bez dodatku myślenia. Dlatego należy stwierdzić, że wiara stanowi pozytywne uznanie realności, czyli taką akceptację realnego istnienia. Jednak akceptacja i uznanie nie są żadnym myśleniem, chociaż należą również do naszego umysłu. Myślenie jest stwierdzeniem czegoś dowolnego, zaś wiara jest zawsze potwierdzeniem realności (realnego istnienia), ponieważ jeśli przyjmujemy realność, to należy ją potwierdzić i uznać. Myślenie stwierdza tylko możliwości (stąd ontologia wyrosła na myśleniu rozważa byty możliwe), wiara natomiast potwierdza realność. Dlatego to wiara może nas uratować przed myśleniem, czego przeczucie miał już Jaspers. Dzisiaj mamy taką sytuację, że myślenie wygrywa z wiarą i stara się zepchnąć ją na margines nazywając „absolutyzmem” lub „zacofaniem” lub wprost „ciemnogrodem”. Myślenie stać tylko na manipulacje pojęciowe.

Otóż nasza osoba potrzebuje wiary i miłości, żeby obronić moralność człowieka i przywrócić mu należną godność. Nie ma godności bez moralności, ani moralności bez godności. Przecież prawdziwą wolnością człowieka jest jego godność. Prawdziwą wolnością jest bowiem aktywność ludzkiej osoby, która stanowi o jego godności. Wszystkie propozycje wolności wyboru przedstawiane przez nasze myślenie dotyczą jedynie możliwości działania, nie dotyczą zaś realnego i osobowego działania, jakim jest moralność i religijność człowieka. Dlatego człowiek musi walczyć o swoją wiarę i swoją miłość. Człowiek potrzebuje przede wszystkim wiary i miłości, ale potrzebuje też nadziei. Potrzebuje wiary zarówno w siebie jak i wiary w drugiego człowieka. Ale taką wiarę możemy zdobyć dzięki wierze w Boga będącego przyczyną wszelkiej realności. Człowiek potrzebuje także miłości. Potrzebuje miłości do bliźniego oraz miłości do Boga. Apostoł Paweł wyśpiewuje w swoim Hymnie: Gdybym miłości nie miał, byłbym niczym. Człowiek bez miłości byłby niczym, gdyż utraciłby całą swoją realność. Wiara i miłość łączą nas z realnością oraz z samym źródłem tej realności. Bez nich człowiek traci swoją realność zamieniając się w możliwość pomyślenia o sobie czegokolwiek. Dziś wszyscy chcą myśleć o sobie jak najlepiej, ale od tego nie przybędzie nam ani odrobiny realności. Człowiek chce być wszystkim innym a nie realną osobą. Dlatego wokół szaleje dowolność możliwości, skoro każdy próbuje wymyślić swój wizerunek. Niestety bez realności osoby człowiek po prostu rozpłynie się jak poranna mgła.

Jak to się dzieje, że myślenie pozbawia nas moralności i religijności? Po prostu odbiera nam tę realność. Otóż moralność i religijność można wyprowadzić z osobowej aktywności. Nie da się natomiast ich uzasadnić na podstawie myślenia. Cóż bowiem proponuje nam myślenie? Myślenie przedstawia naszej duchowości propozycje rozwoju przeróżnych możliwości, ale nie jest w stanie zaproponować niczego realnego, ponieważ myślenie nie zawiera w sobie realności. Realność jest dla myślenia czymś zupełnie obcym. Myślenie nie zdoła nigdy dosięgnąć realności. Ono co najwyżej pragnie ją sobie przywłaszczyć (na przykład gdy twierdzi, że wypływa z res cogitans. Otóż nie istnieje żadna myśląca rzecz lub substancja. Jest tylko świadomość, która uzurpuje sobie „podmiotową realność” pozostając jednak w sferze możliwości. Co więcej, Levinas pokazał, że ta „niby podmiotowość” próbuje wszystkim zawładnąć, żeby stać się czymś absolutnym. Tak jak u Hegla myślenie zawładnęło Duchem Absolutnym. Ale ta władza myślenia będzie tylko możliwością władzy, czyli faktycznie nicością. Świadomość chce w ten sposób zagarnąć wszystko, czyli sprowadzić rzeczywistość do możliwości pomyślenia.

Po co nam realność? Po co realność Boga lub człowieka, skoro wystarczy, że pomyślimy sobie o nich. Współczesnemu człowiekowi wystarcza myślenie. On już zapomniał o swojej realności i przestał jej potrzebować. Ale co to oznacza? To oznacza, że człowiek zatracił siebie i poddał się powabom możliwości. „Stwarza” sobie różne możliwości i goni za nimi do upadłego. Napawa się tymi wszystkimi możliwościami, nie wiedząc, że nic mu one nie dają, bo dać nie mogą. Jak tak dalej pójdzie, człowiek zginie w przepastnych otchłaniach możliwości, bo będzie się mu wydawało, że osiągnął coś wspaniałego (przecież poleciał na Księżyc). Myślenie potrafi być oszukańcze i zwodnicze, gdyż jest ono czymś demonicznym. To właśnie Demon, jako Pierwszy Umysł Myślący, zaczął myśleć i wymyślać niestworzone rzeczy. Myślenie posiada więc swoje grzeszne źródło i na pewno nie jest tworem Boga.

Myślenie pragnie odebrać człowiekowi realność i w ten sposób pozbawić go moralności i religijności. Moralność i religijność potrzebują realnego źródła. Taki realnym źródłem jest w człowieku osoba, która kontaktuje się z Bogiem. Jeżeli całe nasze życie duchowe wypływa z osobowego źródła, to wówczas staje się realne. Jeżeli zaś zaczyna płynąć ze świadomości i myślenia, to traci wtedy całą realność na rzecz możliwości. Jednak z możliwości nie da się wyprowadzić zasad moralnych i religijnych. Moralność i religijność wymagają całkiem realnych zasad i przyczyn. Moralność powstaje w naszej duszy na zasadzie słowa prawdy, czynu dobra oraz przeżycia piękna. To są bowiem zasady obecne w naszych władzach duchowych, które pojawiają się tam pod wpływem osobowej aktywności. Akt kontemplacji zaszczepia w umyśle słowo prawdy. Akt sumienia obdarza wolę czynem dobra, natomiast akt upodobania wywołuje w naszej uczuciowości przeżycie piękna. Inaczej nasze władze mogą tylko błądzić po omacku, raz działając lepiej a raz gorzej. Niestety, na takiej dowolności działania nie można zbudować trwałej moralności i religijności. Ponieważ wówczas zaczynamy budować naszą moralność na prawie, które stanowi propozycję naszego myślenia. To może być prawo Rzymskie albo prawo Kantowskie albo wreszcie nasze demokratyczne prawa człowieka. Oczywiście takie prawo porządkuje w jakiejś mierze ludzkie współdziałanie i współżycie, ale nie jest w stanie stworzyć moralności lub religijności. Moralność wyrasta bowiem ponad prawo, chociaż dzisiaj próbuje się podporządkować ją prawu stanowionemu przez Sejm lub Parlament. Jeśli prawo zawładnie moralnością, to będzie znaczyło, że myślenie pokonało człowieka, myślenie zwyciężyło nad realnością. Prawo jest bowiem tworem myślącego umysłu, zaś moralność jest efektem osobowej aktywności. Moralność wyrasta bowiem z osoby stanowiącej samo centrum ludzkiej realności. Albo więc człowiek oprze swoją przyszłość na realności, albo na myśleniu. Wszystko zależy od naszej mądrości lub głupoty.

Niestety dzisiaj nie uczy się już młodych ludzi, czym jest realność. W szkole nie znajdziemy personalistycznego wychowania. Uczy się tam wyłącznie poprawności myślenia. To może być poprawność polityczna lub ekonomiczna, ale nie ma mowy o realnej prawdzie. Dziś prawda przestała już być potrzebna. Jest określana jako coś niepoznawalnego, gdyż nikomu nie chce się trudzić nad zgłębianiem prawdziwej realności. Po co nam prawda, jeśli można zastąpić ją myśleniem. A myślenie nie lubi prawdy, może nawet jej nienawidzi. Prawda przeszkadza bowiem myśleniu, nie pozwala mu swobodnie serfować w sferze możliwości. Domaga się uznania, czyli wiary, zaś myślenie broni się przed uznaniem prawdy wszelkimi sposobami.

Myślenie nie lubi głębi, ono woli się ślizgać po powierzchni. Proponowana dziś wiedza zjawiskowa jest takim ślizganiem się po powierzchni. Dlatego wiedza naukowa nie dotyczy już realności. Tylko Papież JP2 miał odwagę wołać: Nie lękajcie się wypłynąć na głębię. Ale do takiej postawy i takiego działania konieczny jest wewnętrzny heroizm. Kogo dzisiaj stać na takie poświęcenie? Nawet jeśli nie chodzi tutaj o poświęcenie własnego życia, lecz o walkę o swoją osobę. Najgorsze, co może spotkać człowieka, to przegrane życie. Nie wolno roztrwonić własną realność osoby, gdyż to ona jest czymś wspaniałym. Człowiek powinien walczyć o swoją realność i swoją osobę wbrew całej tej polityce i ekonomii demokratycznego państwa. To nie jest łatwa walka, gdyż wymaga wiele trudu i zaangażowania, ale to się naprawdę opłaca. Jeśli uratujemy i ochronimy swoją osobę, to wówczas możemy ją ofiarować innej osobie. Człowiek spełnia się w takim darze z samego siebie. Spełnia się, czyli osiąga doskonałość. Człowiek osiąga wówczas pełnię realności, która trwa wiecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz