Jednak człowiek nie jest wyłącznie istotą przyrodniczą. Człowiek jest już egzystencją, która wyraża się w rozumności (czy w ogóle w duchowości). Tej sfery egzystencjalnej (i duchowej) nie ujmuje doświadczenie zmysłowe. Musi więc istnieć jakieś inne doświadczenie albo człowiek w pełni swojego bytu i istnienia jest zupełnie niepoznawalny. Taki sceptycyzm poznawczy skazywałby człowieka na byt wyjątkowego zwierzęcia – zwierzęcia rozumnego, świadomego swojego poznania i działania. Wówczas przyjmuje się doświadczenie wewnętrzne w postaci refleksji lub modnego dziś przeżycia świadomościowego (poznawczego doznania własnej świadomości). Takie doznanie i przeżycie jest tylko poznaniem własnego poznania albo poznaniem własnego myślenia, wyborów i decyzji. Wiem, że coś wiem i czegoś chcę. Wiem, że czegoś doświadczyłem lub doznałem w swoich zmysłach.
Na tej zasadzie stworzono teorię świadomości jako podmiotowości wewnętrznego przeżywania (poznania i chcenia). Człowiek posiada wgląd we własne akty poznawcze i pożądawcze. Doświadcza tego wszystkiego jako swoich własnych przeżyć. Dlatego stworzył pojęcie jaźni – ludzkiego Ja, czyli jakiejś podmiotowości, która ma obejmować wszystkie przeżycia lub która jest wypełniona tymi aktami i przeżyciami.
W filozofii nowożytnej istniała silna tendencja, żeby tę podmiotowość jaźni lub świadomości uznać za faktyczną realność człowieka. Tak postępowali Kartezjusz i Kant. Ostatnim słowem w tej sprawie była fenomenologia Husserla. Ale w tej koncepcji pojawia się poważne niebezpieczeństwo potraktowania ludzkiej świadomości (cogito) jako głównej i podstawowej realności człowieka. Już u Kartezjusz cogito stało się pierwszym doświadczeniem człowieka. Jednak wówczas myślenie i przeżywanie stałoby się jedyną i prawdziwą realnością. Za realność trzeba by uznać sferę intencjonalną naszej świadomości.
Trzeba przyznać, że myślenie i przeżywanie jest czymś, co faktycznie dzieje się w człowieku. Ale to nie może być uznane za podstawową realność człowieka. Człowiek tworzy swoje myślenie, tworzy swój świat intencjonalny (to, co myśli i wymyśla), tworzy jakiś światopogląd lub konstruuje swój obraz świata. Człowiek również przeżywa całą tę twórczość. Przeżywa także twórczość innych ludzi. Ale to nie znaczy, że człowiek sięga w ten sposób do własnej realności. Podmiotowość świadomości (jaźń lub cogito) jest podmiotowością refleksyjną, czyli poznawczą. Jest to podmiotowość samowiedzy, czyli poznania własnego poznania i decyzji. Jest to podmiotowość myślenia o własnym myśleniu i przeżywania własnego przeżywania. Jest to więc „realność” myślenia, jest to „realność” przeżywania, i nic ponadto. Nie jest to realność ontyczna – realność istnienia. Nie da się zbudować teorii i wiedzy metafizycznej na doświadczeniu świadomości (czyli doświadczeniu cogito), ponieważ poznanie i przeżywanie każdego człowieka jest swobodne i niezależne, twórcze i nieograniczone. Gdyby nasze działania były oparte na przeżywaniu, nawet porządkowanym przez rozum, to i tak byłyby całkowicie dowolne i nieokreślone (nieprzewidywalne).
Filozofia świadomości poszukuje dla tej sfery jakichś idealnych struktur, które nadawałyby temu bałaganowi porządek – ogólność i konieczność. Ale jest to tylko kolejna propozycja naszego myślenia. Konstytutywna funkcja świadomości może się okazać jedynie pomysłem Kanta i Husserla, natomiast nie musi mieć niczego wspólnego z realnością.
Realność człowieka zawarta jest znacznie głębiej (w głębi ludzkiego bytu), gdyż sięga sfery egzystencjalnej, czyli poziomu istnienia jako elementu struktury bytowej. To akt istnienia urealnia byt człowieka. To akt istnienia posiada realną siłę sprawczą, która konstytuuje całość bytu i zapewnia trwanie jego realności. Człowiek jest realnym bytem tylko dzięki aktowi istnienia, pochodzącemu od Boga. Od Boga też istnienie czerpie i posiada swoja moc sprawczą. Myślenie i świadomość nie mają żadnej mocy sprawczej. Dzieją się i dokonują w człowieku, nawet często kierują naszym postępowaniem i działaniem, ale działanie czerpie swoją moc z istnienia (według przywoływanej przez Wojtyłę zasady – agere sequitur esse). Bez dynamiki i aktywności istnienia człowiek nie byłby zdolny do działania. Nie byłby zdolny do działania sprawczego.
W przypadku człowieka działanie sprawcze to jest działanie moralne. Działanie moralne ma moc zmieniania człowieka i jego życia. Działanie moralne sprawia, że człowiek staje się dobry lub zły. Ale działanie moralne sprawia także, ze człowiek staje się osobą. To właśnie moc sprawcza istnienia uaktywnia się w działaniu moralnym. I można powiedzieć, że to działanie – akt moralny – sprawia samo istnienie, czyli przyczynuje je. Działanie moralne jest więc sprawiane przez podmiotowość osobową, czyli podmiotowość istnienia. Dlatego działanie moralne przejmuje moc sprawczą istnienia i wpływa na charakter samego człowieka (wpływa zwłaszcza na wyposażenie naszych władz duchowych). A więc dzięki podmiotowości istnienia, czyli podmiotowości osobowej i moralnej, człowiek może podejmować działania moralne jako działania osobowe. W ten sposób moralność staje się przejawem samej osoby człowieka. To w moralności, w działaniu moralnym, przejawia się osoba i osobowa podmiotowość istnienia. Działanie moralne jako poszukiwanie prawdy i pragnienie dobra jest bezpośrednim przejawem osoby i życia osobowego.
Na tej zasadzie stworzono teorię świadomości jako podmiotowości wewnętrznego przeżywania (poznania i chcenia). Człowiek posiada wgląd we własne akty poznawcze i pożądawcze. Doświadcza tego wszystkiego jako swoich własnych przeżyć. Dlatego stworzył pojęcie jaźni – ludzkiego Ja, czyli jakiejś podmiotowości, która ma obejmować wszystkie przeżycia lub która jest wypełniona tymi aktami i przeżyciami.
W filozofii nowożytnej istniała silna tendencja, żeby tę podmiotowość jaźni lub świadomości uznać za faktyczną realność człowieka. Tak postępowali Kartezjusz i Kant. Ostatnim słowem w tej sprawie była fenomenologia Husserla. Ale w tej koncepcji pojawia się poważne niebezpieczeństwo potraktowania ludzkiej świadomości (cogito) jako głównej i podstawowej realności człowieka. Już u Kartezjusz cogito stało się pierwszym doświadczeniem człowieka. Jednak wówczas myślenie i przeżywanie stałoby się jedyną i prawdziwą realnością. Za realność trzeba by uznać sferę intencjonalną naszej świadomości.
Trzeba przyznać, że myślenie i przeżywanie jest czymś, co faktycznie dzieje się w człowieku. Ale to nie może być uznane za podstawową realność człowieka. Człowiek tworzy swoje myślenie, tworzy swój świat intencjonalny (to, co myśli i wymyśla), tworzy jakiś światopogląd lub konstruuje swój obraz świata. Człowiek również przeżywa całą tę twórczość. Przeżywa także twórczość innych ludzi. Ale to nie znaczy, że człowiek sięga w ten sposób do własnej realności. Podmiotowość świadomości (jaźń lub cogito) jest podmiotowością refleksyjną, czyli poznawczą. Jest to podmiotowość samowiedzy, czyli poznania własnego poznania i decyzji. Jest to podmiotowość myślenia o własnym myśleniu i przeżywania własnego przeżywania. Jest to więc „realność” myślenia, jest to „realność” przeżywania, i nic ponadto. Nie jest to realność ontyczna – realność istnienia. Nie da się zbudować teorii i wiedzy metafizycznej na doświadczeniu świadomości (czyli doświadczeniu cogito), ponieważ poznanie i przeżywanie każdego człowieka jest swobodne i niezależne, twórcze i nieograniczone. Gdyby nasze działania były oparte na przeżywaniu, nawet porządkowanym przez rozum, to i tak byłyby całkowicie dowolne i nieokreślone (nieprzewidywalne).
Filozofia świadomości poszukuje dla tej sfery jakichś idealnych struktur, które nadawałyby temu bałaganowi porządek – ogólność i konieczność. Ale jest to tylko kolejna propozycja naszego myślenia. Konstytutywna funkcja świadomości może się okazać jedynie pomysłem Kanta i Husserla, natomiast nie musi mieć niczego wspólnego z realnością.
Realność człowieka zawarta jest znacznie głębiej (w głębi ludzkiego bytu), gdyż sięga sfery egzystencjalnej, czyli poziomu istnienia jako elementu struktury bytowej. To akt istnienia urealnia byt człowieka. To akt istnienia posiada realną siłę sprawczą, która konstytuuje całość bytu i zapewnia trwanie jego realności. Człowiek jest realnym bytem tylko dzięki aktowi istnienia, pochodzącemu od Boga. Od Boga też istnienie czerpie i posiada swoja moc sprawczą. Myślenie i świadomość nie mają żadnej mocy sprawczej. Dzieją się i dokonują w człowieku, nawet często kierują naszym postępowaniem i działaniem, ale działanie czerpie swoją moc z istnienia (według przywoływanej przez Wojtyłę zasady – agere sequitur esse). Bez dynamiki i aktywności istnienia człowiek nie byłby zdolny do działania. Nie byłby zdolny do działania sprawczego.
W przypadku człowieka działanie sprawcze to jest działanie moralne. Działanie moralne ma moc zmieniania człowieka i jego życia. Działanie moralne sprawia, że człowiek staje się dobry lub zły. Ale działanie moralne sprawia także, ze człowiek staje się osobą. To właśnie moc sprawcza istnienia uaktywnia się w działaniu moralnym. I można powiedzieć, że to działanie – akt moralny – sprawia samo istnienie, czyli przyczynuje je. Działanie moralne jest więc sprawiane przez podmiotowość osobową, czyli podmiotowość istnienia. Dlatego działanie moralne przejmuje moc sprawczą istnienia i wpływa na charakter samego człowieka (wpływa zwłaszcza na wyposażenie naszych władz duchowych). A więc dzięki podmiotowości istnienia, czyli podmiotowości osobowej i moralnej, człowiek może podejmować działania moralne jako działania osobowe. W ten sposób moralność staje się przejawem samej osoby człowieka. To w moralności, w działaniu moralnym, przejawia się osoba i osobowa podmiotowość istnienia. Działanie moralne jako poszukiwanie prawdy i pragnienie dobra jest bezpośrednim przejawem osoby i życia osobowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz