2.05.2013

Filozofia i literatura



Człowiek ugania się dzisiaj za możliwościami myślenia. I w tym właśnie upatruje swoją doskonałość. To prawda, że zrealizował w ten sposób różne swoje marzenia, choćby o podróżach. Lecz dzięki temu nie posunął się ani o krok dalej w zakresie wiedzy o swoim człowieczeństwie. Bo to, że mam możliwość podróżowania po całym świecie i poznawania innych ludzi, nie daje automatycznie głębszego poznania samego siebie. Wielcy filozofowie spacerowali po dobrze znanych ścieżkach lub uliczkach, co pozwalało im zagłębić się w sobie, a nie rozpraszać się na poznawaniu wciąż nowych krajobrazów. Sokrates wprost twierdził, że przyroda nie jest w stanie nauczyć go niczego o człowieku. A pustelnicy – ci mistrzowie duchowości – w ogóle nie wędrowali po świecie, ale zamykali się w swoich chatkach lub jaskiniach. 

Pewien pisarz nazwał swoje albańskie podróże metafizyką. Nic bardziej błędnego, czyli zwykły chwyt reklamowy. Podróżowanie jest zaprzeczeniem metafizyki. Ale tylko filozofowie wiedzą, że w podróżowaniu nie można odkryć samego siebie. Lepiej spacerować (peripatein) po znanych sobie miejscach, bo wtedy zdołamy dostrzec znacznie więcej samej realności.

Dobrze jest podróżować za młodu, bo to chroni nas przed jednostronnością spojrzenia na świat. Lecz kiedy zaczynamy uganiać się wciąż za nowymi wrażeniami, wtedy dostrzegamy już tylko swoje wrażenia i emocje, i wszystko inne podporządkowujemy tym doznaniom. Stajemy się fanami lub fanatykami zmienności. Cieszy nas tylko płynąca rzeka wrażeń (nasze małe panta rei). Co więcej, uważamy się za ludzi wrażliwych, ponieważ złapaliśmy już nieskończenie wiele wrażeń. Może trzeba wreszcie stanąć i zapytać, co nam daje ten natłok wrażeń. Czy można z tego stworzyć realne człowieczeństwo, czy tylko lepszą lub gorszą literaturę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz