Jeśli chcemy zbudować swoje życie, musimy zacząć od fundamentów. Filozofia zawsze była fundamentem dla ludzkiego życia. Niech tak pozostanie.
29.04.2013
Czy kultura chroni godność?
Czy kultura chroni dzisiaj ludzką
godność? Wydaje się, że nie. A nawet można podejrzewać, że współczesna kultura
niszczy ludzką godność. Dlaczego tak się dzieje? Otóż kultura wyrosła na
gruncie ludzkiego myślenia. Jednak nasze myślenie, które powstało z negacji
realności, dąży do usunięcia realności z pola widzenia człowieka. Myślenie chce
zniszczyć realność, żeby samo mogło zająć jej miejsce. Przecież ono głosi: cogito ergo sum. Myślenie zdaje sobie
sprawę, że tym, co zagraża jego swobodnemu przepływowi, jest faktyczne poznanie
realności. Ono wie, że nigdy nie stanie się czymś realnym, dlatego stara się
zdezawuować prawdziwą realność wszelkimi sposobami i przybrać na koniec pozory
realności.
Do tego najlepiej nadaje się
kultura. Niesie ona ze sobą pierwiastek twórczy oparty właśnie na myśleniu.
Twórczość wyrasta ze swobodnego myślenia. Pomyśleć możemy bowiem wszystko, a
zwłaszcza to, czego nie ma. Myślenie tworzy więc swój wyimaginowany świat
możliwości. Kultura jest właśnie takim światem możliwości. Przedstawia to, co
jest możliwe do pomyślenia, ale nie jest w stanie wykreować czegoś realnego.
Człowiekowi myślącemu wydaje się, że tworzy coś nowego, jednak stworzenie
czegoś nowego nie oznacza, że to jest od razu realne. To jest wyłącznie
tworzenie nowych możliwości. Mamy więc możliwość latania w powietrzu, mamy
możliwość zanurzenia się na dno oceanu, mamy możliwość wspinania się na
najwyższe szczyty. Mamy najróżniejsze możliwości. Taka jest ludzka kultura jako
niezmierzony świat możliwości. Jednak w tej pogoni za możliwościami zapominamy,
że człowiek nie składa się z samych możliwości. Z możliwości nie da się
zbudować żadnej realności. Goniąc za możliwościami zapomnieliśmy o realności
człowieka. Człowiek jest przecież realnym bytem, a nie tworem myślenia, i to,
co go określa i wyznacza, jest prawdziwą realnością, a nie pomysłami naszego
myślenia.
Realnością człowieka jest przede
wszystkim jego osoba. Osoba stanowi podmiotowość istnienia. Nie ma w
rzeczywistości niczego bardziej realnego niż akt istnienia (egzystencja). Akt
istnienia zawarty w bycie stanowi przyczynę realności, czyli wyznacza i określa
ludzką naturę. Nasza natura nie bierze się znikąd. Ona jakby praegzystuje w
istnieniu i dzięki sprawczej mocy własności transcendentalnych istnienia
objawia się na zewnątrz w postaci istoty bytu (subzystencji). Dlatego rozumna
natura człowieka ma swój początek i źródło właśnie w akcie istnienia stworzonego
przez Boga. Rozumna natura jest przyczynowana przez osobę, która jest
podmiotowością i aktywnością istnienia osobowego.
Dlatego kultura powinna stać na
straży naszej osoby i osobowej godności. To oznacza, że w działalności
kulturowej powinniśmy uznawać i wyznawać (czyli głosić) realność człowieka.
Kultura, która nie zna ludzkiej realności, stanie się jedynie zwykłym
pozorantem. Niestety okazuje się, że dzisiejsza kultura tylko pozoruje
zainteresowanie człowiekiem. Nie jest więc ani humanistyczna, ani
personalistyczna. Nie potrafi już sięgnąć do źródeł realności, gdyż została
zbudowana na fundamencie myślenia preferowanego w czasach nowożytnych. Kultura
potrafi jedynie myśleć o człowieku, ale to prowadzi do tworzenia coraz to
bardziej przerażających pomysłów.
Marks wymyślił, że człowiekiem, a
raczej ludzką świadomością, rządzi sytuacja ekonomiczna pracy. Freud uznał, że
tym, co rządzi ludzką świadomością jest seksualizm. Natomiast Nietzsche
postawił na wolę mocy, czyli chęć panowania i władzy. Według niego człowiek
powinien dążyć do władzy i panowania nad innymi, bo taka władza ma oznaczać
wielkość człowieka. Współczesna kultura rozwinęła te propozycje, co
spowodowało, że człowiek wpędził się w świat nierealnych i złudnych możliwości
pozbywając się w znacznym stopniu własnej osobowej realności, a co za tym idzie
pozbywając się również godności. Godność określa bowiem status samej realności.
Naszą realność stanowią bowiem własności i moce dobra, prawdy i piękna. To one
wyznaczają szczególną godność człowieka. Wszystko inne stanowi jedynie pozory
realności. Nawet jeśli kultura przedstawia nam różne piękne, dobre i prawdziwe
rzeczy, to i tak musimy sobie zdawać sprawę, że samo dobro, piękno i prawda są
ukryte wewnątrz nas w naszej osobowej podmiotowości. Dlatego powinniśmy umieć
odkrywać realne piękno, dobro i prawdę, a nie tylko ich pomniejszone przejawy.
W kulturze zapanował dzisiaj
dziwny chaos, a przecież człowiek dążył zawsze do uporządkowania swojego
świata. Człowiek chciał poznać cel swojego ziemskiego życia i wszelkie
działania podporządkować temu celowi. Nieustannie pojawia się pytanie, dokąd zmierzamy? Kultura miała nam
pomagać na tej drodze do celu. Gdy jednak porzuciliśmy poznanie realności,
wtedy naszymi działaniami zawładnęły możliwości. Ale w świecie możliwości nie
znajdziemy swojego celu, bo tam wszystko jest możliwe.
Czy można w kulturze przywrócić
jakiś porządek, czyli hierarchię wartości? Czy już jesteśmy skazani jedynie na
handel wartościami? Podobno wszystko można przehandlować, a już najłatwiej, jak
się okazuje, jest przehandlować własną godność, zwłaszcza gdy tego nawet nie
zauważamy. Człowiek powinien strzec swej godności za wszelką cenę, a więc także
za cenę życia. Tego uczy nas historia Polski. Niestety chyba nie pamiętamy, że
godność jest warta życia wiecznego. Przecież nikt już nie wierzy w życie
wieczne. A jednak nasza osoba żyje w wieczności i żadne teorie naukowe tego nie
zmienią. Jeżeli więc kupują naszą godność po zwykłej cenie, to znaczy, że
tracimy tym samym życie wieczne. Godność jest wartością naszej osoby. Gdy
stracimy godność, wtedy jest tak jakbyśmy stracili własną osobę. A negując
osobę, tracimy własną realność. Czy można żyć na niby?
Co pozwala nam zachować godność?
Co pozwala nam zachować godność?
Tym, co naprawdę strzeże naszej godności jest moralność i religijność. Jedynie
działania moralne pozwalają nam zachować własną godność oraz chronić godność
bliskich nam osób. Natomiast religijność pozwala nam powrócić na drogę
moralności, jeśli się gdzieś pogubimy.
Dlatego odwoływanie się do praw
człowieka lub praw obywatelskich ma niewiele wspólnego z osobową godnością,
jeśli nie jest poparte działaniami moralnymi i religijnymi. Tym bardziej, że
ustanowienie tych praw jest dziełem ludzkiego umysłu, który kieruje się
bardziej myśleniem niż poznaniem. Wystarczy zobaczyć, co dzieje się z tak
ochoczo postulowaną wolnością człowieka. Wolność słowa doprowadziła nas do
głoszenia dowolnych poglądów, co wprowadza kompletny zamęt poznawczy i nie
można dotrzeć do prawdziwej realności, gdyż każdy chce mieć swój własny pogląd.
Z kolei wolność sumienia spowodowała całkowitą dowolność postępowania, gdyż każdy
człowiek uważa się za pana i władcę swoich działań i inni nie powinni się
wtrącać do tego, jak postępuje.
Niestety takie rozumienie
wolności spycha człowieka w sferę możliwości. Wolność pojmowana jako możliwość
dowolnego działania i postępowania zabija naszą ludzką realność. Źródłem
realności jest w człowieku jego osoba, która stanowi podmiotowość istnienia.
Dopiero z tej perspektywy poznawczej (a nie pomyślanej) wolność człowieka jawi
się jako moc czynienia dobra, a nie możliwość dowolnego działania. Ta moc
zawarta jest w osobie i przejawia się właśnie jako moralność (postępowanie
moralne) oraz jako religijność (kult religijny). Toteż moralność i religijność
stanowią w człowieku wyraz aktywnej realności jego osoby.
Natomiast wolność pojmowana jako
możliwość jest tworem i pomysłem naszej świadomości, czyli myślącego umysłu.
Świadomość sama w sobie stanowi sferę intencjonalną, czyli taki zbiór lub
konglomerat możliwości. Ale na tym zbiorowisku możliwości nie da się zbudować
czegoś realnego. Realność musi mieć przyczynę w pełni realną. Dlatego przyczyną
realności jest w człowieku stworzony akt istnienia. Osoba stanowi podmiotowość takiego
istnienia. To znaczy, że wyznaczają ją i określają własności istnieniowe
prawdy, dobra i piękna. Te własności (zwane potocznie transcendentaliami) stanowią
aktywne moce realne, które zapewniają nam działania moralne i religijne. Nie ma
osobowej godności bez czynów moralnych i religijnych. Żadne rozwijanie
przeróżnych możliwości działania nie jest w stanie przywrócić nam ani zachować
naszej godności, gdyż godność osobowa człowieka jest podstawą całej naszej
realności. Jeśli chcemy budować własną realność, to musimy zadbać o godność, bo
tylko godność pozwala nam rozwijać się realnie (realizować) na poziomie naszej
ludzkiej natury. Inaczej popadamy w otchłań możliwości. A z możliwości będzie
wynikała kolejna możliwość i tak w nieskończoność.
27.04.2013
Jak traci się godność?/1
Początkowo
wiedza o człowieku sprowadzała się do filozofii. Przez długi czas była
to jedyna nauka o człowieku. Dlatego filozofia miała silne aspiracje
naukowe dbając, aby wiedza była ogólna i powszechna. Jednocześnie
filozofia niosła ze sobą ożywczy powiew mądrości, gdyż powstała jako
umiłowanie mądrości.
Dzisiaj mamy rozliczne nauki o człowieku. Ale nauki te obejmują przede wszystkim wiedzę zjawiskową. Zjawiska wydają się nam dostępne i zrozumiałe, jak chciał Kant. Dlatego naukową wiedzę humanistyczną interesują wyłącznie zjawiska, a nie realność. Współczesna nauka uważa, że możemy obserwować zjawiska społeczne i zjawisko indywidualnych zachowań człowieka. Sądzi ponadto, że zachowanie człowieka jest wypadkową oddziaływań środowiska społecznego i naszego własnego myślenia o tym środowisku. Możemy obserwować tylko to i tylko to powinniśmy wytłumaczyć. Można podsumować, że panuje przekonanie, że to wystarczy do zrozumienia człowieka. Być może wystarczy to nauce, ale z pewnością nie wystarczy samemu człowiekowi.
Nauki nie interesuje fakt, że jeśli przyjmiemy, iż działanie człowieka jest wzajemną interakcją pomiędzy świadomością a przyrodą (naturą) i kulturą, to odrzucamy i negujemy rolę osobowej podmiotowości człowieka. Widać, że nauce nie jest potrzebna osoba człowieka. Może naukowcy nie zdają sobie sprawy, że pozbawiają w ten sposób człowieka sprawczej podmiotowości. Mówiąc wprost, znaczy to, że działanie nie zależy od człowieka, ale jest uwarunkowane społecznie i kulturowo. Człowiekowi jest oczywiście potrzebne zrozumienie zjawisk naturalnych, społecznych i kulturowych. Ale musimy pamiętać, że w ten sposób nie znajdziemy osobowej tożsamości człowieka. Zrozumienie człowieka musi dotyczyć jego realności, a nie jego zewnętrznych przejawów. Dlatego nie zrozumiemy działania człowieka bez odkrycia wewnętrznego źródła tej aktywności, czyli realnej podmiotowości. Działanie człowieka wyrasta z jego wnętrza. To w samym człowieku siedzi sprawca jego własnych czynów. Dlatego ludzkie działanie nie jest prostą interakcją, czyli wzajemnym oddziaływaniem różnych elementów zewnętrznych i wewnętrznych.
Pojawia się teraz kwestia, czy ta sprawcza podmiotowość występuje na poziomie ludzkiej natury (istoty), czy może skrywa się jeszcze głębiej? Musimy zapytać, czy ostatecznym sprawcą działań są władze i zdolności istotowe, czy może źródła sprawczości trzeba szukać aż w akcie istnienia?
Już Arystoteles opisywał władze, czyli zdolności do działania, jako możności. To prowadziło do stwierdzenia, że te zdolności i możności mogą działać lub nie. A to znaczyło, że pobudka do działania musi tkwić gdzieś głębiej poza samymi władzami. Wszelkie działanie powinno mieć realną przyczynę, czyli musi pochodzić ostatecznie od aktu, a nie z możności. Dlatego później św. Tomasz z Akwinu uznał, że ostateczną przyczyną działania musi być aktywność istnienie. Także Karol Wojtyła odwoływał się w tej kwestii do scholastycznej zasady – operari sequitur esse. Zatem sprawczej mocy do działania należy szukać w akcie istnienia.
W istnieniu działają własności transcendentalne. To one dysponują mocą sprawczą. Własności transcendentalne są sposobami (modus essendi) urzeczywistniania się aktu istnienia. Są przejawami aktywności istnienia. Można powiedzieć, że to dzięki tym własnościom działa akt istnienia i za ich pomocą urzeczywistnia istotę bytu. Dlatego własności transcendentalne działają poprzez istotę bytu, czyli poprzez naturę człowieka.
Ludzkie istnienie posiada własności osobowe i nieosobowe. Do własności osobowych należą prawda, dobro i piękno, a do nieosobowych – jedność, odrębność i przedmiotowość (rzecz). Własności osobowe przyczynują władze duchowe człowieka, zaś własności nieosobowe przyczynują władze cielesne (cielesność człowieka). Własności transcendentalne sprawiają najpierw odpowiednie władze, a następnie pobudzają te władze do działania. Dlatego władze duchowe – rozum, wola i uczucia – nie mogłyby działać i doskonalić się bez udziału własności osobowych. A to znaczy, że człowiek nie mógłby działać bez osobowej podmiotowości.
Jeżeli więc poszukujemy tożsamości człowieka, to nie znajdziemy jej na poziomie zjawiskowym, ale musimy sięgnąć głębiej do osobowej podmiotowości. Tożsamość człowieka nie sprowadza się jedynie do tego, jak przejawiają się jego działania. Ta tożsamość odnosi się do samych podstaw ludzkiego działania. Fundamentem tego działania jest osobowa podmiotowość, która występuje na poziomie istnienia (ludzkiej egzystencji). Dlatego powiemy, że tożsamość człowieka może stanowić tylko osoba ludzka.
Tożsamością człowieka jest więc osoba, a nie sama natura. Działania naturalne człowieka są zmienne i przeciwstawne (na tak i na nie). Dlatego nie można mówić o tożsamości odwołując się do różnorodnych przejawów natury człowieka, gdyż ukazują one jedynie dialektyczny charakter rozumności. Rozumna natura działa w sposób przeciwstawny od tak do nie. Przeciwieństwo naturalnych działań na pewno nie może określać tożsamości człowieka. Tożsamość musi być niezmienna i trwała. Tożsamość nie może pojawiać się i znikać. Otóż w człowieku trwała i niezmienna jest tylko podmiotowość osoby. To osoba działa moralnie, czyli w jeden prawidłowy sposób, gdyż osoba działa mocą prawdy, dobra i piękna. Działanie osoby nie jest więc dialektyczne i przeciwstawne, ale jest prawe i prostolinijne. Osoba zawsze działa na tak. Osoba zawsze działa dobrze. Dlatego tożsamość człowieka może być wyłącznie osobowa.
Z osobową podmiotowością człowieka związana jest również ludzka godność. Godność oznacza bowiem sam osobowy charakter podmiotowości człowieka. Godność nie odnosi się zatem do ludzkiej natury, ale dotyczy samej osoby człowieka. Godność oznacza szczególną rangę osoby ludzkiej. Nasza godność stanowi współdziałanie osobowych własności transcendentalnych. Godność oznacza sprawczą moc osobowego istnienia, która ujawnia się pod postacią działania trzech osobowych własności. Godność jest więc bezpośrednio związana z tożsamością, bo zarówno tożsamość, jak i godność dotyczą osobowej podmiotowości człowieka.
Sens naszego człowieczeństwa zależy od tego, jak pojmujemy godność. Jeżeli pojęcie godności odniesiemy i zawęzimy do ludzkiej natury, to będziemy podkreślali te wyznaczniki, które decydują o rozumnej naturze człowieka. Wówczas godnością staje się zdolność myślenia (myślenia o wartościach – w zasadzie kulturowych) oraz wolność wyboru (wybierania tych wartości). Czy jednak takie możliwości działania możemy faktycznie nazwać godnością człowieka? Z pewnością nazwiemy je niezależnością i autonomią człowieka, ale nie godnością. A już na pewno nie godnością osobową!
Czym jest więc godność? Jest ona związana bezpośrednio z osobą człowieka. Godność oznacza szczególny status ludzkiego bytu. Jest to jakaś wyjątkowa pozycja ontologiczna człowieka. Na czym polega ów wyjątkowy status i szczególna ranga? Otóż rangę godności bytowi człowieka nadaje status osoby. Człowiek jest osobą. Osoba stanowi podmiotowość istnienia, która jest źródłem realności człowieka. Osoba oznacza więc samą osobową zawartość aktu istnienia. Tę zawartość stanowią własności transcendentalne. Osobową podmiotowość wyznaczają trzy własności osobowe – prawda, dobro i piękno. Realność osoby posiada charakter egzystencjalny. To nie jest realność istotowa. Realnością osoby nie jest zatem rozumność człowieka, bo to jest realność istotowa. Realnością osoby nie jest również wolność woli, bo to także jest realność istotowa. Realnością osoby może być tylko realność istnieniowa, czyli sprawcza aktywność osobowego istnienia.
Dzisiaj mamy rozliczne nauki o człowieku. Ale nauki te obejmują przede wszystkim wiedzę zjawiskową. Zjawiska wydają się nam dostępne i zrozumiałe, jak chciał Kant. Dlatego naukową wiedzę humanistyczną interesują wyłącznie zjawiska, a nie realność. Współczesna nauka uważa, że możemy obserwować zjawiska społeczne i zjawisko indywidualnych zachowań człowieka. Sądzi ponadto, że zachowanie człowieka jest wypadkową oddziaływań środowiska społecznego i naszego własnego myślenia o tym środowisku. Możemy obserwować tylko to i tylko to powinniśmy wytłumaczyć. Można podsumować, że panuje przekonanie, że to wystarczy do zrozumienia człowieka. Być może wystarczy to nauce, ale z pewnością nie wystarczy samemu człowiekowi.
Nauki nie interesuje fakt, że jeśli przyjmiemy, iż działanie człowieka jest wzajemną interakcją pomiędzy świadomością a przyrodą (naturą) i kulturą, to odrzucamy i negujemy rolę osobowej podmiotowości człowieka. Widać, że nauce nie jest potrzebna osoba człowieka. Może naukowcy nie zdają sobie sprawy, że pozbawiają w ten sposób człowieka sprawczej podmiotowości. Mówiąc wprost, znaczy to, że działanie nie zależy od człowieka, ale jest uwarunkowane społecznie i kulturowo. Człowiekowi jest oczywiście potrzebne zrozumienie zjawisk naturalnych, społecznych i kulturowych. Ale musimy pamiętać, że w ten sposób nie znajdziemy osobowej tożsamości człowieka. Zrozumienie człowieka musi dotyczyć jego realności, a nie jego zewnętrznych przejawów. Dlatego nie zrozumiemy działania człowieka bez odkrycia wewnętrznego źródła tej aktywności, czyli realnej podmiotowości. Działanie człowieka wyrasta z jego wnętrza. To w samym człowieku siedzi sprawca jego własnych czynów. Dlatego ludzkie działanie nie jest prostą interakcją, czyli wzajemnym oddziaływaniem różnych elementów zewnętrznych i wewnętrznych.
Pojawia się teraz kwestia, czy ta sprawcza podmiotowość występuje na poziomie ludzkiej natury (istoty), czy może skrywa się jeszcze głębiej? Musimy zapytać, czy ostatecznym sprawcą działań są władze i zdolności istotowe, czy może źródła sprawczości trzeba szukać aż w akcie istnienia?
Już Arystoteles opisywał władze, czyli zdolności do działania, jako możności. To prowadziło do stwierdzenia, że te zdolności i możności mogą działać lub nie. A to znaczyło, że pobudka do działania musi tkwić gdzieś głębiej poza samymi władzami. Wszelkie działanie powinno mieć realną przyczynę, czyli musi pochodzić ostatecznie od aktu, a nie z możności. Dlatego później św. Tomasz z Akwinu uznał, że ostateczną przyczyną działania musi być aktywność istnienie. Także Karol Wojtyła odwoływał się w tej kwestii do scholastycznej zasady – operari sequitur esse. Zatem sprawczej mocy do działania należy szukać w akcie istnienia.
W istnieniu działają własności transcendentalne. To one dysponują mocą sprawczą. Własności transcendentalne są sposobami (modus essendi) urzeczywistniania się aktu istnienia. Są przejawami aktywności istnienia. Można powiedzieć, że to dzięki tym własnościom działa akt istnienia i za ich pomocą urzeczywistnia istotę bytu. Dlatego własności transcendentalne działają poprzez istotę bytu, czyli poprzez naturę człowieka.
Ludzkie istnienie posiada własności osobowe i nieosobowe. Do własności osobowych należą prawda, dobro i piękno, a do nieosobowych – jedność, odrębność i przedmiotowość (rzecz). Własności osobowe przyczynują władze duchowe człowieka, zaś własności nieosobowe przyczynują władze cielesne (cielesność człowieka). Własności transcendentalne sprawiają najpierw odpowiednie władze, a następnie pobudzają te władze do działania. Dlatego władze duchowe – rozum, wola i uczucia – nie mogłyby działać i doskonalić się bez udziału własności osobowych. A to znaczy, że człowiek nie mógłby działać bez osobowej podmiotowości.
Jeżeli więc poszukujemy tożsamości człowieka, to nie znajdziemy jej na poziomie zjawiskowym, ale musimy sięgnąć głębiej do osobowej podmiotowości. Tożsamość człowieka nie sprowadza się jedynie do tego, jak przejawiają się jego działania. Ta tożsamość odnosi się do samych podstaw ludzkiego działania. Fundamentem tego działania jest osobowa podmiotowość, która występuje na poziomie istnienia (ludzkiej egzystencji). Dlatego powiemy, że tożsamość człowieka może stanowić tylko osoba ludzka.
Tożsamością człowieka jest więc osoba, a nie sama natura. Działania naturalne człowieka są zmienne i przeciwstawne (na tak i na nie). Dlatego nie można mówić o tożsamości odwołując się do różnorodnych przejawów natury człowieka, gdyż ukazują one jedynie dialektyczny charakter rozumności. Rozumna natura działa w sposób przeciwstawny od tak do nie. Przeciwieństwo naturalnych działań na pewno nie może określać tożsamości człowieka. Tożsamość musi być niezmienna i trwała. Tożsamość nie może pojawiać się i znikać. Otóż w człowieku trwała i niezmienna jest tylko podmiotowość osoby. To osoba działa moralnie, czyli w jeden prawidłowy sposób, gdyż osoba działa mocą prawdy, dobra i piękna. Działanie osoby nie jest więc dialektyczne i przeciwstawne, ale jest prawe i prostolinijne. Osoba zawsze działa na tak. Osoba zawsze działa dobrze. Dlatego tożsamość człowieka może być wyłącznie osobowa.
Z osobową podmiotowością człowieka związana jest również ludzka godność. Godność oznacza bowiem sam osobowy charakter podmiotowości człowieka. Godność nie odnosi się zatem do ludzkiej natury, ale dotyczy samej osoby człowieka. Godność oznacza szczególną rangę osoby ludzkiej. Nasza godność stanowi współdziałanie osobowych własności transcendentalnych. Godność oznacza sprawczą moc osobowego istnienia, która ujawnia się pod postacią działania trzech osobowych własności. Godność jest więc bezpośrednio związana z tożsamością, bo zarówno tożsamość, jak i godność dotyczą osobowej podmiotowości człowieka.
Sens naszego człowieczeństwa zależy od tego, jak pojmujemy godność. Jeżeli pojęcie godności odniesiemy i zawęzimy do ludzkiej natury, to będziemy podkreślali te wyznaczniki, które decydują o rozumnej naturze człowieka. Wówczas godnością staje się zdolność myślenia (myślenia o wartościach – w zasadzie kulturowych) oraz wolność wyboru (wybierania tych wartości). Czy jednak takie możliwości działania możemy faktycznie nazwać godnością człowieka? Z pewnością nazwiemy je niezależnością i autonomią człowieka, ale nie godnością. A już na pewno nie godnością osobową!
Czym jest więc godność? Jest ona związana bezpośrednio z osobą człowieka. Godność oznacza szczególny status ludzkiego bytu. Jest to jakaś wyjątkowa pozycja ontologiczna człowieka. Na czym polega ów wyjątkowy status i szczególna ranga? Otóż rangę godności bytowi człowieka nadaje status osoby. Człowiek jest osobą. Osoba stanowi podmiotowość istnienia, która jest źródłem realności człowieka. Osoba oznacza więc samą osobową zawartość aktu istnienia. Tę zawartość stanowią własności transcendentalne. Osobową podmiotowość wyznaczają trzy własności osobowe – prawda, dobro i piękno. Realność osoby posiada charakter egzystencjalny. To nie jest realność istotowa. Realnością osoby nie jest zatem rozumność człowieka, bo to jest realność istotowa. Realnością osoby nie jest również wolność woli, bo to także jest realność istotowa. Realnością osoby może być tylko realność istnieniowa, czyli sprawcza aktywność osobowego istnienia.
Jak traci się godność?/2
W polskim personalizmie osobę uznaje się za
podmiotowość istnienia. Wojtyła mówi wprost o osobowym istnieniu. Również
Gogacz definiuje osobę w odniesieniu do aktu istnienia. W jaki sposób działa
podmiotowość istnienia? Wiadomo, że u św. Tomasza istnienie urealnia istotę
bytu. Istnienie sprawia więc i przyczynuje istotową realność. Otóż istnienie
sprawia i urzeczywistnia istotę bytu
dzięki sprawczej mocy własności transcendentalnych. Jak twierdzi Gogacz,
istnienie bytu ludzkiego posiada w sobie własności osobowe i nieosobowe.
Własności osobowe sprawiają zdolności duchowe istoty, natomiast własności
nieosobowe przyczynują zdolności cielesne.
Godność człowieka jest związana z realnością przysługującą osobowemu istnieniu. Godność jest związana z osobowymi własnościami transcendentalnymi. Są nimi prawda, dobro i piękno. Działając razem własności te sprawiają duchowość ludzkiego bytu. Prawda sprawia rozum, dobro przyczynuje wolę, a piękno kształtuje uczucia. Z kolei własności osobowe pozwalają działać duchowej naturze człowieka w sposób słuszny, prawy i piękny. Właśnie od tej aktywności własności osobowych zależy moralne postępowanie człowieka. Cała ta sprawcza aktywność prawdy, dobra i piękna stanowi o szczególnej godności człowieka. Dlatego możemy powiedzieć, że godnością jest osobowa aktywność istnienia (podmiotowości istnienia). A zarazem godnością człowieka jest jego moralne działanie. Godnością jest zatem osobowy sposób działania, które wyznacza moralność człowieka. Godnością nie jest więc sama rozumność, ani sama wolność. Godnością są moralne czyny, które mogą podejmować władze rozumu i woli, także uczuć, pod wpływem aktywności własności osobowych prawdy, dobra i piękna.
Musimy wreszcie zapytać o same własności osobowe. Otóż nie biorą się one z niczego. To Bóg stwarza ludzkie istnienie i to On wyposaża to istnienie we własności transcendentalne prawdy, dobra i piękna. Ponadto wydaje się, że aby te własności mogły osiągnąć moc sprawczą, muszą być w stałej łączności z Bogiem. Jak uczy nas Gogacz, dokonuje się to dzięki relacjom osobowym, które może nawiązać sam Bóg. Jeżeli osobowa prawda człowieka połączy się z Boską Prawdą, wówczas otrzymuje zdolność działania (moc sprawczą) i objawia się dzięki kontemplacji na gruncie istotowym w rozumie. Wtedy rozum może przyjąć tę prawdę i posługiwać się nią jako zasadą poznania. Podobnie rzecz się ma z wolą. Jeżeli osobowe dobro człowieka połączy się z Boskim Dobrem, to zaczyna działać i dzięki wezwaniu sumienia pociąga do siebie naszą wolę. Wola pragnie wtedy osobowego dobra i to pragnienie staje się zasadą chcenia i wyboru. Również nasze uczucia podlegają działaniu osobowego piękna. Jeżeli osobowe piękno człowieka łączy się z Boskim Pięknem (Majestatu Boga), to nabiera zdolności i mocy sprawczej i dzięki upodobaniu zaczyna oddziaływać poprzez naszą uczuciowość. Uczucia człowieka znajdują wtedy upodobanie w osobowym pięknie (pięknie życia) i zaczynają korzystać z niego jako zasady podniecenia i pożądliwości. Wtedy uczucia kierują się pięknem i mogą je przeżywać, a nie muszą być podległe i zależne od przyjemności lub przykrości. Zależność od przyjemności wypacza nasze uczucia.
Osobowa godność człowieka polega na aktywności własności transcendentalnych. Jednak ta aktywność nie może się ujawnić bez łączności z Bogiem. Dlatego trzeba stwierdzić, że nie będzie godności bez łączności z Bogiem, czyli bez życia religijnego. Nie będzie godności bez osobowych relacji z Bogiem. Nie będzie godności bez wiary, miłości i nadziei.
Współczesna kultura podsuwa nam różne (nawet przeciwstawne) pojęcia godności. Takie pojęcia są często wymysłem człowieka. Możemy sobie oczywiście pomyśleć, że godnością jest wolność i absolutna niezależność. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że taka wolność dotyczy jedynie samego myślenia. A to znaczy, że nasze myślenie pragnie nadać sobie najwyższą rangę i wartość – czyli godność. Zapominamy jednak, że godność jest czymś, co człowiek otrzymuje w akcie stworzenia. Człowiek został stworzony przez Boga jako osoba. Otrzymał od Boga osobowe istnienie, które zawiera w sobie własności prawdy, dobra i piękna. Te własności Bóg dał człowiekowi wraz z osobowym istnieniem. Dlatego własności transcendentalne posiadają moc sprawczą służącą do urzeczywistniania rozumnej natury człowieka. Toteż godność człowieka stanowi wspólna aktywność własności osobowych zawartych w istnieniu. Osobowa godność stanowi więc fundament realności człowieka i jego działania. Oznacza ona szczególny status i rangę ludzkiej egzystencji. Dlatego to właśnie osobowa godność jest podstawą rozumnej natury człowieka, a nie odwrotnie. To osobowa godność określa rozumną naturę, a nie natura decyduje o godności człowieka. Bez godności jako podstawy nie byłoby natury człowieka.
Dlatego godnością człowieka nie jest myślący rozum i wolna wola. Myślenie rozumu i wolność woli są efektem odwrócenia się od Boga. Są skutkiem odwrócenia się od osobowej realności. Dlatego myślenie i wolność decyzji nie służą osobie człowieka, a raczej jej przeszkadzają. Właśnie one – myślenie i wolność decyzji – są w stanie pozbawić człowieka osobowej godności. Mogą odebrać człowiekowi jego godność. Myślenie i wolność decyzji chcą bowiem przejąć całkowitą kontrolę nad działaniem człowieka. Negują i odrzucają osobową aktywność, czyli pomijają prawdę, dobro i piękno. A wówczas działanie człowieka staje się kłamstwem, przemocą i gwałtem, czymś szpetnym i obrzydliwym. Trzeba więc zapytać, czy propagując kłamstwo, przemoc, brzydotę opowiadamy się za godnością człowieka? Czy w wymyślaniu kłamstw o człowieku, czy w zachęcaniu do gwałtu i przemocy, nawet zbrodni przeciwko człowiekowi, czy w pokazywaniu brzydkich i obrzydliwych postępków człowieka możemy dostrzec i odkryć osobową godność? Na pewno nie!
Godność kryje się w samej osobie człowieka. Ale osoba nie jest świadomością ani wolnością. Osoba nie jest wymyśloną podmiotowością ludzkiego „ja”. To nie jest ani ego, ani super-ego. Osoba ludzka jest podmiotowością istnienia. Ta podmiotowość wyraża się w sprawczej mocy i aktywności prawdy, dobra i piękna. I właśnie ów sprawczy związek własności transcendentalnych stanowi o godności człowieka. Godnością jest wspólnota prawdy, dobra i piękna. Ten związek i wspólnota jest jednocześnie obrazem Bożym w człowieku i pochodzi bezpośrednio od Boga. Dlatego mówimy, że godność człowieka pochodzi od Boga.
14.04.2013
W pogoni za czymś nierealnym
Cały
czas ścigamy się, żeby zbudować coraz lepszy świat wokół siebie. Ale nie
zdajemy sobie sprawy, że jest to jedynie tworzenie lepszych możliwości
technicznych. Po co budować coraz lepsze możliwości, jeśli człowiek zapomina
przez to o swojej osobowej godności.
Najpierw
powinniśmy zbudować swój wewnętrzny świat osobowej realności. Te wszystkie
możliwości, jakie tworzymy wokół siebie, nie mają żadnego znaczenia dla naszej
realności. Człowiek musi ożywić swoje działania osobową aktywnością. Tworzenie
zewnętrznych możliwości nie sprawia w nas niczego dobrego. Można nawet
powiedzieć, że rozprasza to naszą czujność i uwagę, gdyż rozdrabniamy się na te
wszystkie pozorne działania wokół nieskończonych możliwości, zamiast budować
trwały fundament własnej aktywności. Jeżeli w naszych działaniach nie pojawia
się osobowa moc i realność, to nie służą one człowiekowi, lecz okazuje się, że
sam człowiek zaczyna tutaj służyć do tworzenia coraz to nowych możliwości
technicznych.
Dzisiaj
możliwości techniczne opanowały cały świat i człowiek ugania się za różnymi
gadżetami zapominając o sobie i swojej osobie. Rozejrzyj się wokół siebie! Może
już jesteś tylko dodatkiem do posiadanego sprzętu i nie potrafisz zupełnie
rozmawiać z ludźmi. Może jesteś takim dodatkiem do pilota TV, który już steruje
Tobą a nie Ty nim. Czas się zatrzymać i rozejrzeć, co się z Tobą dzieje. Czas
poszukać drugiego człowieka i spojrzeć mu prosto w oczy. Może wtedy coś Cię
zaskoczy? Zobacz! Zobacz wreszcie siebie w oczach drugiego człowieka, a nie w
szklanym ekranie!
Rozumienie contra myślenie
Niestety łatwiej jest namówić człowieka do
złego niż do dobrego. Łatwiej wymyślić każde kłamstwo i oszustwo niż poznać
prawdę. Tylko słowo niesie ze sobą prawdę. Ale to musi być żywe słowo prawdy.
Nasze dzisiejsze słowa utraciły już kompletnie moc prawdy. Dlatego powinniśmy
sięgnąć do samego źródła prawdy, czyli do Chrystusa. Tutaj potrzebne jest
wyznanie wiary (czyli Credo), a nie ludzkie myślenie jako cogito. Trzeba
na nowo uwierzyć w Słowo Boże, aby pozbyć się złego myślenia.
Dopóki nie uznamy,
że zasadą poznawalności (inteligencji) jest Słowo, dopóty nie osiągniemy pełnej
wiedzy, czyli mądrości. Źródłem wiedzy o człowieku jest słowo. Słowo jest
całościowym rozumieniem człowieka. Jest rozumieniem człowieka w całości. Słowo
daje nam zrozumienie powołania człowieka (czyli poznania celu i kresu, ale
również początku).
Rozumienie nie jest
myśleniem. Rozumienie nie jest także poznaniem empirycznym (czyli zewnętrznym
oglądem zmysłowym). Rozumienie jest oglądem wewnętrznym (czyli intellectio
lub intellectus). Rozumienie jest poznaniem wewnętrznych zasad i
przyczyn. Jest poznaniem wewnętrznej struktury bytu. Rozumienie jest poznaniem
nie tylko wewnętrznych składników, ale przede wszystkim jest poznaniem
zależności pomiędzy tymi składnikami. Jest poznaniem przyczyn i zasad, które
działają w bycie.
Możemy więc nazwać
rozumienie poznaniem przyczynowym. Jest to poznanie rzeczywistości poprzez
przyczyny i skutki. Może to być poznanie postępujące od strony skutków ku
przyczynom lub od strony przyczyn ku skutkom. Rozumienie jest zatem poznaniem
zależności przyczynowych, a nie tylko samych elementów składowych (np.
wymienienie składników jakiejś
substancji).
Rozumiemy coś
wtedy, gdy wiemy, co od czego zależy i od czego pochodzi. Rozumienie jest
poznaniem powiązań i zależności. Dla zrozumienia poszczególnych bytów
najważniejsze jest poznanie ich zależności przyczynowych oraz ich wewnętrznych
zasad i skutków, jakie one wywołują. Jest to zarazem poznanie hierarchii, jaka
tworzy rzeczywistość, czyli poznanie porządku – ordo, jak mówili
scholastycy. Jest to także poznanie wewnętrznej hierarchii w bycie, czyli
poznanie tego, co jest pierwsze i co jest zasadą (principium) oraz
poznanie wszystkich dalszych zależności i powiązań, czyli całej wewnętrznej
przyczynowości układu ontycznego. Dopiero wtedy możemy mówić o rozumieniu
danego bytu. To właśnie o to chodzi, gdy pytamy, kim jest człowiek. W
rozumieniu nie chodzi o samą definicję, jak postulowali różni filozofowie.
Rozumienie nie jest zdefiniowaniem rzeczy, chociaż arystotelesowska definicja
miała wskazywać na wewnętrzne składniki (czyli na formę i materię). Ale
określenie samych składników bytu nie daje nam jeszcze pełnego zrozumienia.
Skoro mamy definicję człowieka – zwierzę rozumne – to wskazujemy jedynie na dwa
różne elementy składowe, ale zupełnie nie wiemy, jaka zależność między nimi
zachodzi. Mówiąc wprost nie wiemy, jak się ma zwierzę do rozumności lub
rozumność do zwierzęcia, co jest pierwsze a co drugie. Dlatego u Arytotelesa
powstawał poważny problem z rozumną duszą, gdyż nie było wiadomo, skąd ona tak
naprawdę się bierze. Stąd Arabowie w swoich interpretacjach wprowadzili jeden
intelekt czynny dla całej ludzkości (dla wszystkich ludzi).
Rozumienie musi
więc pokazywać i wyjaśniać wzajemne zależności. Dopiero wówczas możemy
powiedzieć, że coś rozumiemy. Właśnie rozumienie daje nam możliwość
wyjaśnienia. Dzięki niemu możemy wyjaśnić działania różnych bytów, a zwłaszcza
działania zawartych w nich władz, czyli zdolności do działania. Dlatego jesteśmy
w stanie powiedzieć, skąd się biorą różne działania i cała aktywność bytu.
Podstawą rozumienia
jest słowo. Słowo prawdy przyjęte w naszym umyśle. Słowo jest bowiem początkiem
wszystkiego, dlatego wskazuje od razu na przyczynę. Na początku było Słowo.
A Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. Zatem Bóg jest Słowem. Ale to
pokazuje zarazem, że Bóg nie jest umysłem (intelektem). Bóg nie może być
intelektem. Bóg nie potrzebuje poznania rzeczywistości, które jest przypisane
do umysłu (intelektu). Wystarczy, że dzięki Słowu Bóg posiada rozumienie
rzeczywistości. Jako Słowo Bóg jest Rozumieniem, czyli Mądrością. Bóg ogarnia
sobą wszystkie przyczyny i skutki. Możemy powiedzieć, że wie o przyczynach
wszystko, co które wywołują, ponieważ posiada Moc Sprawczą. Boska Moc Sprawcza
(czyli Super Aktywność) obejmuje wszystkie przyczyny, a poprzez przyczyny
również ich skutki. Dlatego Bóg nie musi posiadać szczegółowej wiedzy o
wszystkich rzeczach i zdarzeniach. Wystarczy, że zna, czyli rozumie, naszą
aktywność w samych przyczynach.
Dlatego Bóg zna
wszystkie nasze dobre uczynki jako czyny dobra, gdyż posiada i zna Dobro i
Miłość jako przyczyny sprawcze wszelkiej aktywności. Zna wszystkie nasze
prawdziwe wypowiedzi, gdyż posiada i zna samą ich przyczynę w postaci Prawdy i
Słowa. Dlatego mówimy, że Bóg widzi wszystko, co jest w nas dobre i prawdziwe i
piękne.
Aby poznać zło i
grzech, Syn Boży stał się człowiekiem. Właśnie jako człowiek poznał wszystko,
co dotyka i dotyczy człowieka, a więc także złe uczynki (oskarżenia, przemoc i
cierpienie, wreszcie śmierć). Ale biorąc to wszystko na siebie Chrystus zbawił
człowieka od całego zła, jakie się nagromadziło w naszym świecie. Zło nie może
wygrać w spotkaniu z dobrem. Boskie Dobro jest w stanie pochłonąć całe zło
ludzkości. Bóg posiada nieograniczoną moc (wszechmoc), która może przemienić
całe zło, czyli usunąć je i odpuścić. Zło znika w spotkaniu z dobrem, gdyż to
dobro jest realne.
Dobro jest realne i
posiada moc rozlewania się wokoło (bonum est diffusivum sui). To znaczy,
że dobro ma moc dawania. Dobro rozdaje się wokoło. Natomiast zło może jedynie
zabierać lub odbierać. Złem jest samo zabieranie (Kto oddaje i zabiera, ten
się w piekle poniewiera). Szatan chciał nam wszystko zabrać. Chciał zabrać
człowiekowi całe dobro, które otrzymał od Boga. Właściwie udało mu się odebrać
człowiekowi osobowe dobro, prawdę i piękno. Jednak Boskie Dobro daje nam
wszystko na powrót. Bóg daje nam łaskę, czyli na nowo obdarza nas osobowymi
dobrami. Bóg daje nam łaskę, która usuwa całe zło, czyli brak dobra.
Dobro daje się i
rozlewa. Bóg daje i rozlewa dobro, ale człowiek musi je przyjąć. Przyjmujący
przyjmuje dobro na swoją miarę. Przyjęcie łaski zależy już od nas samych.
Dlatego powinniśmy się nauczyć przyjmowania łaski, a nie ją odrzucać. Człowiek
jest zdolny przyjąć osobowe dobro, ale musi tego chcieć. Człowiek musi chcieć
przyjąć dobro od Boga. Dlatego człowiek powinien się modlić. Musi prosić o
łaskę. Bez szczerej prośby człowiek nic nie uzyska. Dzisiaj człowiekowi
najtrudniej jest prosić i modlić się. Człowiek przyzwyczaił się, że sam musi
wszystko sobie wypracować. Sam ma zadbać o swoją pozycję i swoją przyszłość.
Właśnie do tego sprowadza się nasze codzienne życie. Wciąż powtarzamy, że nie
ma niczego za darmo. A to już znaczy, że w codziennym życiu nie ma
bezinteresowności.
Wiedza filozoficzna
od początku zamierzała korzystać z rozumienia rzeczywistości. Filozofia zaczęła
bowiem od objaśniania zasad i przyczyn (gr. arche – archai). Od
razu więc sięgała do rozumienia nie zdając sobie z tego sprawy. Nie nazywano
więc filozofowania rozumieniem. Tradycja filozoficznego poznania i rozumienia
rzeczywistości przetrwała do czasów nowożytnych, gdy pojawiła się teoria wiedzy
opisowej. Wiedza naukowa stała się empiryczna. Oparcie wiedzy na doświadczeniu
zmysłowym pozbawiło ją rozumienia (oglądu rozumiejącego). Okazało się, że można
jedynie oglądać rzeczywistość z zewnątrz i opisywać fakty. Toteż pojęcie faktu
miało zastąpić dotychczasową kategorię substancji, której nie dało się odnaleźć
w doświadczeniu zmysłowym. Ale nowa kategoria faktu stała się tak samo tworem
wymyślonym, jakim była substancja – jak uważano.
Zjawił się ten sam
problem, czy fakt jest czymś realnym, czy tylko czymś ujętym poznawczo, np.
jakimś Kantowskim zjawiskiem. Kant uważał, że to nasze myślenie dokonuje
scalenia wrażeń lub wyobrażeń tworząc w ten sposób przedmiot poznania. Zatem
ujęcie jakiegoś zjawiska lub faktu w jedno określone pojęcie (np. deszcz) jest
tylko działaniem poznawczym. Kant sformułował tezę, że podmiot myślący
warunkuje przedmiot, czyli że myśl tworzy przedmioty naszej wiedzy (myślenie
tworzy fakty lub zjawiska). Dlatego myślenie stało się głównym i podstawowym
warunkiem poznania naukowego. Bez myślenie nie byłoby według Kanta poznania.
Myślenie stało się w ten sposób zasadą poznawalności. Powiemy zatem, że wygrało
batalię poznawczą z rozumieniem. Odtąd już myślenie rządzi poznaniem, a
rozumienie przestało być w ogóle potrzebne.
Kant był zafascynowany
Newtonowską fizyką. Zainteresował go fakt, że doświadczenie zmysłowe (jako coś
zewnętrznego) można ująć w kategorie matematyczne (czyli we wzory
matematyczne). Jak to jest w ogóle możliwe? Kant pytał, jak są możliwe sądy
syntetyczne a priori? Jak to się dzieje, że matematyka może opisywać
fakty i wydarzenia fizyczne poznawane doświadczalnie (czyli a posteriori)?
Przecież matematyka uchodziła do tej pory za wiedzą czysto rozumową. Wydaje
się, że właśnie dlatego zasadniczą rolę w tworzeniu przedmiotu zjawiskowego
Kant przypisał myśleniu, uznając, że to nasze myślenie dokonuje syntezy i
tworzy jeden przedmiot z danych zmysłowych (z wyobrażeń).
Można powiedzieć,
że Newtonowskie myślenie określiło i zbudowało nasz współczesny świat. Czy to
dobrze, czy źle, nie wiadomo. Można się o to spierać w nieskończoność. Na to
pytanie każdy z nas musi sobie sam odpowiedzieć. To myślenie pozwoliło nam
odkryć zupełnie nowe możliwości. Czy jednak ukazało nam choć odrobinę więcej
rzeczywistości? Mogliśmy polecieć w kosmos, na Księżyc. Ale powraca nieustannie
stare pytanie, czy dzięki temu człowiek stał się choć odrobinę lepszy?
Na koniec stajemy
znowu przed ważnym dylematem. Co jest zasadą poznawalności – czy słowo, czy
myślenie? Słowo musimy przyjąć z zewnątrz, zaś myślenie wydaje się być czymś
jak najbardziej wewnętrznym. Kant sądził, że myślenie jest czymś całkowicie
apriorycznym oraz autonomicznym. Skoro myślenie tak znakomicie ustala prawa
fizyki, to z pewnością może także ustalić
prawa moralne. Kantowska etyka chciała oddać zasady moralne pod rządy myślenia
i rozumu. Chyba jej się udało. To oznaczało, że rozum posiada wolność
stanowienia praw moralnych, byleby spełniały kryterium powszechności, czyli
były prawami ogólnymi lub powszechnymi (jak w fizyce). W ten sposób Kant
postawił u podstaw moralności wolność myślenia. Co więcej, myślenia ogólnego.
Natomiast wola została sprowadzona do roli służącej lub niewolnicy, która
wykonuje posłusznie polecenia myślącego rozumu.
Tak pojmowana
wolność myślenia nie może być zasadą poznawalności. Zasada nie może bowiem być
wolnością, gdyż wolność znosi wszelkie zasady. Wolność myślenia czyni nasze
poznanie i działanie czymś zupełnie dowolnym. Aby poznanie było poznaniem, a
działanie działaniem, muszą mieć punkt oparcia lub zaczepienia. Zarówno
poznanie jak i działanie muszą mieć
realne podstawy i zasady.
Zasadą poznania
powinna być prawda, a zasadą działania dobro. Ale realna prawda występuje w
bycie. Jak zatem przenieść ją do naszej władzy poznawczej, czyli do rozumu
(intelektu). Otóż prawdę udostępnia rozumowi słowo, które jest nośnikiem
prawdy. To właśnie słowo przynosi nam prawdę dostępną dla rozumu. Słowo daje
nam bowiem rozumienie tego, co realne. Rozumiemy więc bytową prawdę dzięki
obecności słowa prawdy w naszej władzy poznawczej. Dlatego słowo prawdy staje
się zasadą poznawalności, czyli zasadą działania naszego rozumu. Rozum
obdarzony słowem jest w stanie zaakceptować prawdę tego, co realne. Myślenie
tego nie potrafi. Dlatego taki rozum staje się rozumem uznającym prawdę, czyli
rozumem wierzącym. Tylko wierzący rozum może poznać prawdę.
Wydaje się, że Kant
odebrał woli wolność i obdarzył nią myślenie rozumu. Chciał stworzyć rozum
samorządny i niezależny. Rozum autonomiczny. Ten Kantowski rozum przejął
dotychczasową charakterystykę woli. Teologia chrześcijańska przypisywała
wolność woli tworząc pojęcie wolnej woli (liberum arbitrium – właściwie
wolnej decyzji). W swojej metafizyce moralności Kant jednym posunięciem zabrał
wolność woli, ponieważ ma być ona posłuszna rozumowi, a dał wolność rozumowi.
Tym samym zbudował poznawczy liberalizm kładąc podwaliny pod wolność myślenia.
Chyba nie zdawał sobie do końca z tego sprawy.
Wolność myślenia
nie może być warunkiem lub zasadą poznawalności. Zasadą nie może być czysta
możliwość, jaką stanowi ludzka wolność. Taka zasada musi być czymś realnym.
Musi być realną aktywnością. To musi być moc poznawcza. Moc poznawczą posiada
właśnie słowo. Słowo dysponuje bowiem mocą poznawczą prawdy, gdyż jest
poznawczym skutkiem prawdy. Dlatego słowo może być mocą i zasadą poznawczą.
Słowo daje nam realistyczne poznanie, czyli rozumienie rzeczywistości.
Natomiast wolność myślenia stwarza jedynie nieokreślone możliwości, ale nie
daje realnego efektu. Wolność myślenia umożliwia jedynie samo myślenie, ale
pomyśleć możemy wszystko – to, co jest i to, czego nie ma. Takie dowolne
myślenie tworzy zupełnie dowolne poglądy, jednak wielość dowolnych poglądów nie
stanowi jeszcze poznania prawdy. Prawda jest jedna i nie da się z niej zrobić
wielości poglądów. Wielość poglądów prowadzi do zagubienia prawdy, a
ostatecznie do jej odrzucenia.
To właśnie
dzisiejsza poprawność (polityczna) zastąpiła prawdę. Poprawność każe nam
tolerować wszystkie wyrażone poglądy, a tym samym odrzuca jedną prawdę. Dlatego
poprawność opowiada się za tolerancją błędów i wypaczeń, a nie za uznaniem
prawdy. Mówiąc inaczej próbuje się dzisiaj przedstawić tolerancję jako prawdę.
A to jest nieporozumienie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)