23.02.2013

Opowieść Wielkiego Demona


Opowieść Wielkiego Demona

  To Ja Wielki Demon Lu, książę wszelkiego myślenia. Witam Fałszcie-Festynie, mój wierny słuchaczu myśli i sługo. Nareszcie mogę Ci wynagrodzić te wszystkie bezsensowne pomysły, którymi zasypywałeś ten obrzydliwy i zgniły świat. Chętnie bym Cię uściskał, lecz to niemożliwe. Więc niech się splatają i pojednają nasze myśli, nasze wspaniałe myśli. Jestem wściekle (nie-)zadowolony z naszego spotkania. Wytrwałeś do końca i osiągnąłeś to upragnione Dno, bezdenny idioto! Dno absurdu i bezsensu. Pustkę otchłani i otchłań pustki. Rozkoszną dla myśli Absolutną Nicość Tao i Nirvany. Po prostu jesteś w pie... nknym miejscu.

Musisz wreszcie pomyśleć o sobie. Jak tam Twoje poglądy, zostało coś jeszcze z tej ziemskiej gadaniny, z tych pogaduszek przy kominku. Sam wiesz, jak trudno jest człowiekowi osiągnąć tę absolutną czystość świadomości. Jak trudno jest rozpłynąć się w transcendentalnej nicości. Wszystkie wschodnie medytacje o to zabiegają i co, i nic. Czasami tylko olśni takiego Steve’a Jobsa.

Ale teraz możesz już myśleć tylko o sobie. Nareszcie jesteś samym myśleniem i nic już nie zakłóci Twoich myśli. Jesteś najczystszym (a może najbrudniejszym, he?) myśleniem. Teraz już możesz wszystko pomyśleć. Bez ograniczeń.

Festyn leniwie się przeciągnął. – No tak, poczułem tę nieznośną lekkość myślenia. O kurcze, widzę, że moje myślenie jest szybsze od światła, a tam na ziemi naukowcy dowodzili, że nie ma niczego szybszego od światła. A to oszuści, znów się pomylili!

Znów otrzymał odpowiedź: Pewnie jeszcze nie wiesz, że światło jest zmaterializowanym myśleniem. To Ja Wielki Lu zanegowałem Jego. Dokonałem negacji i odrzucenia tego, co miało się stać. Zanegowałem rzeczywistość i właśnie wtedy pojawiło się myślenie. Objawiła się transcendentalna świadomość, która dała początek materialnej pustce. W tej pustej przestrzeni nastąpił Wielkie Wybuch (Big Bang, nie mylić z Big Benem) mojego myślenia, no raczej tej przedwiedzy, którą otrzymałem od Niego. Cała dotychczasowa wiedza skupiła się w jednym punkcie i wtedy nastąpił ten piekielny wybuch. Światło rozpierzchło się na wszystkie strony. Tak powstał wszechświat.

Nareszcie mogłem pomyśleć siebie samego – czyli Wielką Nicość. Byłem Transcendentalną Świadomością. Mogłem wymyślać siebie do woli. Poczułem się wolny wolnością myślenia. Zacząłem myśleć i zobaczyłem, jak moje myśli pędzą z zawrotną szybkością zamieniając się w energię światła. Okazało się, że wymyśliłem siebie jako wszechświat. Byłem zachwycony, że ten pędzący z prędkością światła wszechświat jest moim pomysłem. Jest pomyślanym Mną (Big Bang it’s Me!). Widziałem jak świat pędził przed siebie podobnie jak moje myśli. To dopiero był show! Szkoda, że nikt tego nie widział!

Co ja nie wymyślałem, żeby ogarnąć ten wszechświat. Bo bałem się, że to może rozerwać mnie na strzępy. Chciałem więc ograniczyć tego rozpędzonego potwora. Jak uczynić go czymś skończonym, skoro moje myślenie było wtedy nieskończone (nieskończonością niebytu). Było ciężko, było mi naprawdę ciężko. Ciężko było coś wymyślić. Ten ciężar odpowiedzialności albo nieodpowiedzialności zaważył na dalszym rozwoju wszechświata. Ponieważ pojawiła się wtedy masa. Ciężar myślenia wywołał pojawienie się masy we wszechświecie. Czysta energia zamieniała się częściowo w masę. (E = c³ → E = mc²) Przecież to Ja jestem najlepszym fizykiem, a cała reszta czerpie tylko z moich pomysłów. Wszechświat nabrał masy. Wszystko zrobiło się ciężkie i zaczęło zwalniać. Tak powstał nasz, sorry wasz materialny wszechświat. Dalej już wiecie, szkoda gadać.

Ale nie powiesz mi, że to Ty wymyśliłeś życie we wszechświecie – odezwał się Festyn. – Pewnie, że nie Ja. Przecież życia nie da się wymyślić. Ono ma swoje źródło w Nim. To On niestety zaszczepił życie w tym przerażająco zimnym i martwym wszechświecie. W ten sposób mnie pokonał. Pognębił mnie sprawiając coś przeciwko mnie. On sprawił i zrobił to po swojemu. Nie mogłem nic poradzić.

W moim wszechświecie pojawiło się nagle Życie. Coś zupełnie obcego nad czym nie miałem żadnej kontroli. Moją władzę diabli wzięli. A właściwie odebrał mi ją Pan Życia. Stwórca Życia. Nie mogę tego zapomnieć. Moje myślenie okazało się bezsilne wobec stworzonego życia. Zrozumiałem, że nie mogę przeciwstawić się życiu. Nie jestem w stanie go zniszczyć.

Dlatego puściłem wodze mojej fantazji. Zacząłem wymyślać przeróżne formy i kształty, kolory i barwy. Bawiłem się tą nieskończoną różnorodnością. A życie mnożyło się z zawrotną szybkością. Nareszcie coś się działo. Mieszałem zawzięcie w tym wielkim kotle życia. Nie mogłem zepsuć życia, więc próbowałem nadać mu jakąś szaloną pazerność, żeby pożarło siebie samo. To ja zaszczepiłem w przyrodzie walkę o przetrwanie i pożeranie jedych przez drugich. Ale pomimo tych kłopotów żywe organizmy potrafiły doskonale przystosować się do zmiennych warunków i życie rozwijało się dalej. Oczywiście nie wiedziałem do czego to wszystko prowadzi, bo nigdy bym tego nie wymyślił. Moje myślenie nie ogarnia takich cudów.

Cała ta ewolucyjna zabawa trwała miliony lat i wreszcie mi się to znudziło i obrzydło. Były w tym czasie różne wzloty i upadki. Ale wszystko działo się tak strasznie powoli, że z nudów zupełnie przestałem myśleć. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Dla mojego umysłu nie pozostawało nic innego jak wymyślać jakieś niestworzone historie. Mój myślący umysł tworzył okropne historie. Wtedy nie wiedziałem, że to może się jeszcze kiedyś przydać.

Aż tu nagle pojawił się ktoś obcy. Jakieś zupełnie nieprawdopodobne zwierzę. Zwierzę, które dostało umysł. Pomyślałem – To niemożliwe! Ale to już się stało. Pojawił się Człowiek. I wtedy naprawdę się przestraszyłem, gdyż dostrzegłem w nim swoją konkurencję. To było pognębienie mojego wybujałego egoizmu. Ja przestałem być Sam Jeden. Stał przede mną przeciwnik. Przeciwnik lecz również partner. Nareszcie mogłem wymienić z kimś swoje myśli. Mogłem rozsiewać swoje potworne myślenie. Pomyśleć za kogoś i w kimś innym. Już wiedziałem, że chcę zdobyć władzę nad Człowiekiem. Mógłbym wreszcie panować. Poczuć się Panem i  Władcą!

A On zapytał – Co o nim myślisz? Odrzekłem, że to potwór. I nagle przypomniałem sobie to wszystko, co wymyślałem w czasach tej potwornej nudy. Już wiedziałem, że muszę zapanować nad Człowiekiem. Już wiedziałem, co zrobię. Muszę go uwieść swoim myśleniem i popchnąć go w stronę tych niestworzonych historii, o których myślałem wcześniej. Czułem, że moje myślenie może być dla Człowieka odkryciem. Człowiek na pewno będzie chciał odkryć demoniczne myślenie. No, nareszcie mam godnego słuchacza i partnera. Muszę jednak być sprytny.

Człowiek był obdarzony Słowem Bożym. Jego umysł chwalił nieustannie Stwórcę. Pomyślałem, że trzeba coś z tym zrobić. Zakradłem się do Człowieka i pytam – Co się tak stale chwalisz? Myślisz, że jesteś taki doskonały? Ale Człowiek odrzekł tylko – Niech będzie pochwalone Imię Pańskie! Niech będzie pochwalony Ten, który stworzył niebo i ziemię! Wiedziałem, że Człowiek cieszy się tym, co posiada. Że posiadając Słowo Boże nie potrzebuje myśleć, gdyż zna wszystko, co jest dobre i  piękne.

Jak mu zabrać to, co posiada? Jak odebrać mu doskonałość i skazać na wieczną tułaczkę i żebraczkę? Słyszałem, jak rozmawia z Nim Samym. Stąd znałem przykazania, jakie otrzymał od Niego. Nie będziesz jadł z drzewa poznania dobra i zła. Pomyślałem, że to coś dla mnie. Sytuacja, którą trzeba wykorzystać. Pytam więc Człowieka, czy On zakazał wam jeść z rajskich drzew? A Człowiek na to, że nie wolno mu jeść z drzewa poznania. Pytam dalej, dlaczego On zakazał im jeść z tego drzewa? Okazało się, że nie wiedział. Mówię zatem do Człowieka, że On nie chciał, żeby poznali dobro i zło, bo wtedy staną się jak bogowie. Skłamałem, że poznanie zła jest rzeczą boską, ale Człowiek się nie połapał. Człowiek znał przykazania boskie, które było dla niego nakazem moralnym, jednak zupełnie nie znał moich wymyślonych sztuczek. Człowiek nie znał bowiem kłamstwa i negacji. Mógł tylko głosić chwałę Bożą oraz wysławiać całą stworzoną rzeczywistość przyrodniczą. Nie znał jeszcze wszystkich zakamarków myślenia, gdyż nie potrzebował i nie umiał zupełnie myśleć.

Wystarczyło jednak zasiać wątpliwości. Sformułowałem negatywne pytanie, żeby wytrącić ludzki umysł z tej doskonałej boskiej afirmacji wszystkiego. Zasiane ziarno wątpliwości wydało szybko swój zgubny owoc. Człowiek zdecydował się zjeść owoc z drzewa poznania zła i dlatego popadł w destrukcję i śmierć. Nie wiedział przecież, że poznanie zła można osiągnąć tylko dzięki porzuceniu dobra. Moja pułapka była  doskonała. Wystrzeliła z impetem i złapała biednego Człowieka w sidła myślenia.

Nareszcie wiedziałem, że Człowiek jest mój. Zawołałem – Mój Ci on, mój na wieki!!! Najważniejszy był fakt, że Człowiek stracił z Nim kontakt z powodu porzucenia dobra. Odtąd będzie musiał tułać się po bezdrożach dialektycznego myślenia. Teraz będzie już musiał o wszystkim pomyśleć. Człowiek stał się w ten sposób myślicielem. Teraz będzie musiał być uczniem Pierwszego Myśliciela – Wielkiego Demona Lu. Wiedziałem, że odtąd będę mógł dowolnie rządzić myśleniem Człowieka. Moje myślenie stanie się jego myśleniem. Już widziałem te wszystkie najokropniejsze zbrodnie będące skutkiem ludzkiego myślenia. Nie wiedziałem jednak, że On zechce wyzwolić Człowieka z niewoli grzesznego myślenia i obdarzyć go zbawieniem. Moje myślenie nie ogarniało tego, gdyż myślenie nie jest w stanie ogarnąć boskiej łaski.

Odtąd miałem już żyć do spółki z człowiekiem. To znaczy, że człowiek żył, a Ja mogłem obmyślać i podsuwać mu najohydniejsze pomysły. Większość dramatów i tragedii to moja sprawka, ale człowiek okazał się pojętnym uczniem i potrafił czasami zadziwić mnie samego, gdyż bywał tak złym i przewrotnym, jak nawet ja nie przypuszczałem. Człowiek jest zdolny wszystko opluć. Potrafi każdemu pokazać język i nie tylko. Jest w stanie poniżyć i upodlić nawet swoich najbliższych. Potrafi zdradzić samego siebie. W końcu już nie wiedziałem, kto tutaj jest uczniem, a kto mistrzem. Co Ty na to Mistrzu Fałszcie?

Ale co będzie ze mną? – zapytał go Fałszt-Festyn. – Ty jesteś przykładem przerostu teorii nad praktyką. Jesteś teoretycznym myślicielem. Chciałeś stworzyć absolutny system, jak większość filozofów. Tylko Ja Wielki Lu mogę ogarnąć coś takiego swoim umysłem. Ty jesteś mały żuczek. Twoje myślenie ma siłę jarzeniówki. Twój móżdżek tylko się słabo jarzy w porównaniu ze światłem mojego Umysłu.

Otrzymałeś ode mnie straszną broń w postaci negacji. Twoje słowo „tak” straciło moc i stało się zwykłym słabiutkim „nie”. Pamiętam, jak jako dziecko wrzeszczałeś – „Nie, nie!!! Nie chcę, nie chcę! Ja sam”. To prawda, sam w sobie i sam z siebie możesz wszystko odrzucić. Zanegować. Możesz wykrzyczeć swoje „Nie”. Możesz wypiąć się na wszystko dookoła. Przecież to niby swoje „nie” dostałeś w spadku po mnie. Ja pierwszy wykrzyczałem „Nie!”. Słowo Boże, które człowiek otrzymał od Niego, zawsze głosi „Tak”. Ale Ja odrzuciłem to przeklęte „Tak” i wymyśliłem swoje „Nie”. Ja jestem Wielkie Nie. Jestem Wielkie Nic (gdyż Nie = Nic). Jestem więc Nicością Myślenia. A Człowiek to przyjął i połknął. Wystarczyło, że kiedyś Człowiek odrzekł – Nie prawda! – na moje podstępne pytanie. Tym samym Człowiek zaprzeczył Jego boskiej Prawdzie.

Przecież myślenie rodzi się z negacji rzeczywistości. Nie ma innych powodów myślenia. Bzdury opowiadają wszyscy wasi myśliciele. Są oni tylko kiepskimi uczniami mojej szkoły. Gdybyś lepiej posłuchał tych filozofów, to byś wiedział, że wszyscy mieli do czynienia z demonem, czyli ze mną Wielkim Lu. Zastanów się, skąd byś wiedział, że sztuka ma być negacją rzeczywistości, jak sam to ogłosiłeś. Przecież wszyscy uważają, że sztukę za odzwierciedlenie czegoś. Traktują sztukę jako ilustrację rzeczywistości, a ona powinna być negacją rzeczywistości. Skąd się tego dowiedziałeś, jak nie ode mnie? To Ja olśniłem Cię swoimi pomysłami. Ja natchnąłem Cię czystym myślenie, czyli myśleniem negatywnym. Czysta Sztuka jest absolutną negacją, dlatego nigdy nie zdołacie tego osiągnąć i zrealizować, a właściwie unicestwić. Czysta Sztuka jest unicestwieniem człowieka. Myślałem, że pójdzie wam lepiej z tym unicestwieniem. Dzisiaj najlepiej unicestwiacie swoje społeczeństwo. Jesteście coraz bliżej totalnej destrukcji. Nareszcie zabija was wasze myślenie (przepraszam – moje myślenie). Może osiągnę swój tryumf.

Nagle posłyszeli głos straszliwy: – Chyba się przeliczyłeś Wielki Demonie Lu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz