Człowiek
skazany na życie naturalne byłby niespełniony. Byłby jedynie myślącym
zwierzęciem. Zwierzęciem, które wybiło się na niepodległość, czyli może
zrobić ze sobą, co zechce. Ale nawet wyzwolone zwierzę nie będzie w
stanie przeskoczyć swoich uwarunkowań i ograniczeń. Mówiąc wprost
wyzwolone zwierzę nigdy nie może się stać osobą ludzką. Tylko Bóg może
stwarzać osoby, bo to On stwarza mądre i wolne osoby. Dlatego dopiero w
nauczaniu chrześcijańskim człowiek mógł w pełni poznać samego siebie. To
znaczy poznać siebie jako osobę.
Do
poznania i wyjaśnienia, czym jest osoba, potrzebna jest metafizyka
egzystencjalna. Potrzebna jest filozofia istnienia, która zidentyfikuje
nasze ludzkie istnienie. Pozwoli nam zrozumieć, jaką rolę pełni
istnienie w ludzkim bycie. Taką metafizykę przedstawił św. Tomasz z
Akwinu. Dlatego musimy nieustannie sięgać do jego rozważań i ustaleń.
Współczesnej kulturze trudno jest zrozumieć konieczność uprawiania
metafizyki. Uważa się, że metafizyka nie jest do niczego przydatna, że
jest bezużyteczna. Ale bez metafizyki nie zrozumiemy człowieka. A bez
zrozumienia, kim jest człowiek, będziemy podejmowali jedynie pozorne i
błędne działania.
Jak
obronić metafizykę? Jak uprawiać metafizykę? Arystoteles uważał, że
najważniejsze jest przyczynowe wyjaśnienie rzeczywistości. Z jednej
strony trzeba poszukiwać pierwszej przyczyny rzeczywistości, czyli
jakiejś przyczyny najdalszej. A z drugiej strony trzeba wyjaśnić każdą
rzecz poprzez jej wewnętrzne przyczyny albo zasady (archai).
Takie podejście do tej sprawy kazało filozofii poszukiwać związków
przyczynowych. Rzeczywistość powinna być rozważana w kategoriach
przyczyny i skutku. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko, co
powstaje musi mieć swoją przyczynę. Te stwierdzenia podpowiadało
filozofom jakieś głębsze rozumienie rzeczywistości, ale również
obserwacja świata przyrody. Obserwowano bowiem byty i starano się je
zrozumieć.
Gdy
jednak zanegowano pojęcie bytu i zaczęto się zajmować faktami (jeśli
istnieje w ogóle coś takiego), wtedy okazało się, że związki przyczynowe
są niepotrzebne albo nie dają się potwierdzić. W ten sposób Hume
zanegował możliwość uprawiania metafizyki.
Metafizyka bada przyczyny. Dlaczego tak się dzieje? Skąd w człowieku to pytanie: dlaczego coś istnieje?
Pierwsze było pytanie o początek, ale to pytanie natychmiast
przerodziło się w pytanie o zasadę i przyczynę. Początek jest bowiem
zasadą wszystkiego. Bez początku nie ma końca, czyli celu. Dla samego
człowieka również ważny jest jego początek. Metafizyka rozważa więc
początek wszystkiego oraz początek różnych pojedynczych rzeczy.
Dlatego
Arystoteles uważał, że należy rozważyć dwie przyczyny zewnętrzne:
sprawczą (czyli właśnie początek) oraz celową (czyli koniec). Do tego
doszły dwie przyczyny lub zasady wewnętrzne, czyli forma i materia. Ten
schemat poznawczy wyznaczał na całe wieki zakres badawczy metafizyki.
Metafizyka powinna zajmować się wyjaśnieniem przyczynowym
rzeczywistości. Jeśli nie poznamy przyczyn, to nic nie będziemy
wiedzieli o bytach i o rzeczywistości jako o czymś realnym. Możemy zatem
powiedzieć, że aby metafizyka jako centrum filozofii stała się wiedzą o
rzeczywistości, musi zajmować się przyczynami tej rzeczywistości
(właściwie przyczynami poszczególnych bytów). Rozważania metafizyczne
muszą dotyczyć związków przyczynowo-skutkowych. A jeśli od tego
wyjaśniania odchodzimy, to znaczy, że przestaliśmy uprawiać metafizykę.
Jak
wiemy z historii filozofii, wyjaśnienie przyczynowo-skutkowe nie jest
wcale łatwe, ani oczywiste. Jednocześnie okazuje się, że zaproponowany
wcześniej ideał wiedzy jako ogólnej i koniecznej, nie sprawdza się do
końca w metafizyce. Wyjaśnienie przyczynowe nie jest na pewno ogólne,
gdyż trzeba wskazać na konkretną i jednostkową przyczynę, a nie jakieś
ogólne pojęcie. Na przykład gdy mówimy o pierwszej przyczynie,
posługujemy się pojęciem ogólnym, które jeszcze niczego nie wyjaśnia.
Dlatego musimy wskazać na konkretną przyczynę, którą będzie jakiś jeden
byt, posiadający odpowiednią strukturę bytową. Tak postępował
Arystoteles i tak będzie postępował później św. Tomasz.
Jednak
ludzki rozum posiada wiele możliwości poznawczych, a właściwie wiele
różnych sposobów ujmowania i rozważania bytów. Rozum może rozważać je
same w sobie, pytając czym są? Może też rozważać je w odniesieniu do
siebie nawzajem, czyli może porównywać byty między sobą. Według
Arystotelesa rozważając byty same w sobie poszukujemy właśnie przyczyn
wewnętrznych (czyli zasad bytowych). Gdy jednak porównujemy byty miedzy
sobą, wówczas ujmujemy jedynie jakiś stosunek, relację lub odniesienie
wzajemne.
Ujmowanie
i rozważanie bytów samych w sobie jest poznaniem metafizycznym.
Metafizyka Arystotelesa ujmowała byty w ich wewnętrznym wyposażeniu,
gdyż uważał on, że to wszystko, co stanowi dany byt, musi być w nim
zawarte i decydować o jego bytowości, czyli istocie. Każdy byt posiada
swoją istotę, która wyznacza i określa jego bytowość. Dla Arystotelesa
metafizyka była analizą istotową rzeczywistości. Mówi się także o ujęciu
esencjalistycznym. Dopiero później św. Tomasz dodał do istoty akt
istnienia, który przyczynował realność konkretnych bytów.
Poznanie
istoty bytu było dla Arystotelesa czymś nieodzownym dla metafizyki.
Żeby nazwać i zdefiniować byt, należało poznać jego istotę. Istotę
wyznaczały wewnętrzne zasady, czyli forma i materia. Najwspanialszym
dokonaniem Arystotelesa było ujęcie formy i materii w kategoriach aktu i
możności (energeia kai dynamis). Jest to fundamentalne odkrycie, bez którego nie byłoby metafizyki jako analizy przyczynowej rzeczywistości.
Stwierdziliśmy
jednak, że ludzki rozum posiada zdolność zestawiania i porównywania
różnych bytów. Byt ujęty sam w sobie stanowił jakąś wewnętrzną
doskonałość w sensie samowystarczalności. Arystotelesowski byt
substancjalny posiada wszystko, co pozwalałoby mu istnieć samodzielnie.
Oczywiście Tomasz doda tu później złożenie z istnienia i istoty. A to
znaczy, że byt, który posiada akt istnienia, może istnieć samodzielnie.
Ma jakby sam w sobie wszystkie potrzebne do istnienia zasady wewnętrzne.
Stanowi więc pewną doskonałość sam w sobie.
Ale
okazało się, że jeśli porównamy ze sobą różne byty (np. byty różnych
gatunków albo rodzajów), to pojawia się zupełnie inne pojęcie
doskonałości. Wtedy mówimy, że jeden byt jest doskonalszy od innego, np.
człowiek jest doskonalszy od zwierzęcia, a z kolei zwierzę jest
doskonalsze od rośliny. Pojawia się doskonałość jako odniesienie
wartościujące. Podobnie wygląda sprawa, gdy mamy do czynienia z dwoma
bytami tego samego gatunku. Gdy rozważamy dwóch chłopców – Piotra i
Pawła, wtedy o każdym z nich powiemy, że jest człowiekiem. Ale jeśli
postawimy ich obok siebie, to zauważymy, że jeden jest wyższy, a drugi
grubszy (i cięższy). Łatwo zauważyć, że możemy ich porównać pod pewnym
względem (czyli pod względem jakiejś właściwości).
W
badaniach filozoficznych dość szybko okazało się, że łatwiej jest
porównywać byty między sobą, niż poznawać je same w sobie, czyli
poznawać ich istotę. Chociażby Platon stworzył pojęcie idei jako
jakiegoś idealnego i doskonałego wzoru, do którego możemy odnosić
pozostałe byty danego gatunku. Tylko idea jest doskonała sama w sobie,
natomiast jej odwzorowania stanowią już pomniejszenie doskonałości.
Ponadto Platon pojmował cały świat jako doskonały, natomiast jego
części, czyli poszczególne byty, są już mniej doskonałe. Tego typu
sposoby rozważania i opisu rzeczywistości są oparte na zdolności
porównywania i zestawiania rzeczy. To może być ujęcie na zasadzie
całość–część albo wzór–odbitka (odwzorowanie). Ale rozważanie
rzeczywistości na zasadzie jedność–wielość lub wyższe–niższe lub
doskonałe–niedoskonałe lub ożywione–nie ożywione, czy nawet dusza –
ciało, zawsze niesie ze sobą wyłącznie kwestę zestawienia i porównania.
Wydaje się, że Arystoteles stosował takie podejście jedynie przy
rozważaniu cech i właściwości, które mogą pojawiać się na zasadzie
przeciwieństwa. Ale takiego podejścia nie powinno się stosować w
rozważaniach metafizycznych, bo jest to myślenie wartościujące.
Gogacz
odrzuca myślenie aksjologiczne w metafizyce. Metafizyka powinna
rozważać byty w nich samych i w ich przyczynach. Mamy wtedy badanie
przyczyn (archai). W ujęciu przyczyna–skutek nie ma żadnego
wartościowania. Jest tylko określenie zależności przyczynowej i samego
przyczynowania. Stwierdzenie, że przyczyna jest zawsze doskonalsza od
swojego skutku, dotyczy wewnętrznego wyposażenia przyczyny i skutku, a
to znaczy, że najpierw trzeba ustalić, czym jest jedna i druga rzecz
sama w sobie. Określenie przyczynowości nie jest żadnym wartościowaniem.
Ale jeśli najpierw opisujemy rzeczywistości na zasadzie zestawiania i
porównywania pomijając wyposażenie wewnętrzne, czyli wewnętrzną
strukturę bytu, to wprowadzamy ujęcia aksjologiczne. A wtedy nie da się
zbudować sensownej metafizyki.
Ujęcia
aksjologiczne dominują u Platona i w platonizmie (neoplatonizmie).
Pojmowanie rzeczywistości na zasadzie hierarchii bytów (czyli
stopniowego układu całości) jest zwykłą aksjologią. Byty stają się
rozpoznawane jedynie według stopni hierarchii, czyli poprzez odniesienie
jednych bytów do drugich. W końcu samo odniesienie staje się przepływem
albo emanacją. W ten sposób relacja zostaje upostaciowana i zastępuje
samą istotę bytu. Pojawia się także problem podobieństwa stopni niższych
do wyższych. Wszystko wypływa z jakiegoś nieokreślonego początku – z
prabytu albo z niebytu. I rozwija się na zasadzie pomniejszenia
doskonałości. Jeśli początkiem jest absolutnie doskonały prabyt, to
końcem staje się jakiś zupełny niebyt (czysta materia). Jeśli przyjmiemy
przeciwny punkt wyjścia, czyli niebyt albo bezkres (np. bezkres
przestrzeni kosmicznej), to rozwój musi przebiegać ku coraz doskonalszym
formom materii oraz cielesności. Kosmolodzy mówią o powstawaniu i
kształtowaniu się wszechświata, zaś przyrodnicy o ewolucji w świecie
przyrody, czyli w świecie form ożywionych.
W
neoplatonizmie byty są rozpoznawalne jedynie na zasadzie wzajemnych
relacji. Natomiast sama relacja staje się przepływem, czyli emanacją.
Dalej zaś emanacja jako przepływ zostaje uznana za sposób pochodzenia i
powstawania. Dlatego relacja zostaje utwierdzona i upostaciowana
zastępując tym samym istotę bytu. Nie trzeba więc dalej pytać o istotę
(czym coś jest?). Wystarczy zapytać z czego pochodzi (czyli z czego
emanuje?) oraz co wytworzyło samo (czyli co wyemanowało z siebie?).
W
metafizyce neoplatońskiej najważniejszy staje się sam przepływ, czyli
wzajemne powiązanie i zależność bytów. Opisem rzeczywistości będzie
łańcuch albo drabina bytów. Jedyną kwestią do ustalenia pozostaje
kolejność wypływania bytów z siebie lub ilość stopni (jak np. u Plotyna:
Jednia → Nous → Dusza → Natura → Materia). W tym względzie mamy
najróżniejsze propozycje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz