5.12.2012

Człowiek skazany na życie naturalne byłby niespełniony

Człowiek skazany na życie naturalne byłby niespełniony. Byłby jedynie myślącym zwierzęciem. Zwierzęciem, które wybiło się na niepodległość, czyli może zrobić ze sobą, co zechce. Ale nawet wyzwolone zwierzę nie będzie w stanie przeskoczyć swoich uwarunkowań i ograniczeń. Mówiąc wprost wyzwolone zwierzę nigdy nie może się stać osobą ludzką. Tylko Bóg może stwarzać osoby, bo to On stwarza mądre i wolne osoby. Dlatego dopiero w nauczaniu chrześcijańskim człowiek mógł w pełni poznać samego siebie. To znaczy poznać siebie jako osobę.

Do poznania i wyjaśnienia, czym jest osoba, potrzebna jest metafizyka egzystencjalna. Potrzebna jest filozofia istnienia, która zidentyfikuje nasze ludzkie istnienie. Pozwoli nam zrozumieć, jaką rolę pełni istnienie w ludzkim bycie. Taką metafizykę przedstawił św. Tomasz z Akwinu. Dlatego musimy nieustannie sięgać do jego rozważań i ustaleń. Współczesnej kulturze trudno jest zrozumieć konieczność uprawiania metafizyki. Uważa się, że metafizyka nie jest do niczego przydatna, że jest bezużyteczna. Ale bez metafizyki nie zrozumiemy człowieka. A bez zrozumienia, kim jest człowiek, będziemy podejmowali jedynie pozorne i błędne działania.

Jak obronić metafizykę? Jak uprawiać metafizykę? Arystoteles uważał, że najważniejsze jest przyczynowe wyjaśnienie rzeczywistości. Z jednej strony trzeba poszukiwać pierwszej przyczyny rzeczywistości, czyli jakiejś przyczyny najdalszej. A z drugiej strony trzeba wyjaśnić każdą rzecz poprzez jej wewnętrzne przyczyny albo zasady (archai). Takie podejście do tej sprawy kazało filozofii poszukiwać związków przyczynowych. Rzeczywistość powinna być rozważana w kategoriach przyczyny i skutku. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko, co powstaje musi mieć swoją przyczynę. Te stwierdzenia podpowiadało filozofom jakieś głębsze rozumienie rzeczywistości, ale również obserwacja świata przyrody. Obserwowano bowiem byty i starano się je zrozumieć.

Gdy jednak zanegowano pojęcie bytu i zaczęto się zajmować faktami (jeśli istnieje w ogóle coś takiego), wtedy okazało się, że związki przyczynowe są niepotrzebne albo nie dają się potwierdzić. W ten sposób Hume zanegował możliwość uprawiania metafizyki.

Metafizyka bada przyczyny. Dlaczego tak się dzieje? Skąd w człowieku to pytanie: dlaczego coś istnieje? Pierwsze było pytanie o początek, ale to pytanie natychmiast przerodziło się w pytanie o zasadę i przyczynę. Początek jest bowiem zasadą wszystkiego. Bez początku nie ma końca, czyli celu. Dla samego człowieka również ważny jest jego początek. Metafizyka rozważa więc początek wszystkiego oraz początek różnych pojedynczych rzeczy.

Dlatego Arystoteles uważał, że należy rozważyć dwie przyczyny zewnętrzne: sprawczą (czyli właśnie początek) oraz celową (czyli koniec). Do tego doszły dwie przyczyny lub zasady wewnętrzne, czyli forma i materia. Ten schemat poznawczy wyznaczał na całe wieki zakres badawczy metafizyki. Metafizyka powinna zajmować się wyjaśnieniem przyczynowym rzeczywistości. Jeśli nie poznamy przyczyn, to nic nie będziemy wiedzieli o bytach i o rzeczywistości jako o czymś realnym. Możemy zatem powiedzieć, że aby metafizyka jako centrum filozofii stała się wiedzą o rzeczywistości, musi zajmować się przyczynami tej rzeczywistości (właściwie przyczynami poszczególnych bytów). Rozważania metafizyczne muszą dotyczyć związków przyczynowo-skutkowych. A jeśli od tego wyjaśniania odchodzimy, to znaczy, że przestaliśmy uprawiać metafizykę.

Jak wiemy z historii filozofii, wyjaśnienie przyczynowo-skutkowe nie jest wcale łatwe, ani oczywiste. Jednocześnie okazuje się, że zaproponowany wcześniej ideał wiedzy jako ogólnej i koniecznej, nie sprawdza się do końca w metafizyce. Wyjaśnienie przyczynowe nie jest na pewno ogólne, gdyż trzeba wskazać na konkretną i jednostkową przyczynę, a nie jakieś ogólne pojęcie. Na przykład gdy mówimy o pierwszej przyczynie, posługujemy się pojęciem ogólnym, które jeszcze niczego nie wyjaśnia. Dlatego musimy wskazać na konkretną przyczynę, którą będzie jakiś jeden byt, posiadający odpowiednią strukturę bytową. Tak postępował Arystoteles i tak będzie postępował później św. Tomasz.

Jednak ludzki rozum posiada wiele możliwości poznawczych, a właściwie wiele różnych sposobów ujmowania i rozważania bytów. Rozum może rozważać je same w sobie, pytając czym są? Może też rozważać je w odniesieniu do siebie nawzajem, czyli może porównywać byty między sobą. Według Arystotelesa rozważając byty same w sobie poszukujemy właśnie przyczyn wewnętrznych (czyli zasad bytowych). Gdy jednak porównujemy byty miedzy sobą, wówczas ujmujemy jedynie jakiś stosunek, relację lub odniesienie wzajemne.

Ujmowanie i rozważanie bytów samych w sobie jest poznaniem metafizycznym. Metafizyka Arystotelesa ujmowała byty w ich wewnętrznym wyposażeniu, gdyż uważał on, że to wszystko, co stanowi dany byt, musi być w nim zawarte i decydować o jego bytowości, czyli istocie. Każdy byt posiada swoją istotę, która wyznacza i określa jego bytowość. Dla Arystotelesa metafizyka była analizą istotową rzeczywistości. Mówi się także o ujęciu esencjalistycznym. Dopiero później św. Tomasz dodał do istoty akt istnienia, który przyczynował realność konkretnych bytów.

Poznanie istoty bytu było dla Arystotelesa czymś nieodzownym dla metafizyki. Żeby nazwać i zdefiniować byt, należało poznać jego istotę. Istotę wyznaczały wewnętrzne zasady, czyli forma i materia. Najwspanialszym dokonaniem Arystotelesa było ujęcie formy i materii w kategoriach aktu i możności (energeia kai dynamis). Jest to fundamentalne odkrycie, bez którego nie byłoby metafizyki jako analizy przyczynowej rzeczywistości.

Stwierdziliśmy jednak, że ludzki rozum posiada zdolność zestawiania i porównywania różnych bytów. Byt ujęty sam w sobie stanowił jakąś wewnętrzną doskonałość w sensie samowystarczalności. Arystotelesowski byt substancjalny posiada wszystko, co pozwalałoby mu istnieć samodzielnie. Oczywiście Tomasz doda tu później złożenie z istnienia i istoty. A to znaczy, że byt, który posiada akt istnienia, może istnieć samodzielnie. Ma jakby sam w sobie wszystkie potrzebne do istnienia zasady wewnętrzne. Stanowi więc pewną doskonałość sam w sobie.

Ale okazało się, że jeśli porównamy ze sobą różne byty (np. byty różnych gatunków albo rodzajów), to pojawia się zupełnie inne pojęcie doskonałości. Wtedy mówimy, że jeden byt jest doskonalszy od innego, np. człowiek jest doskonalszy od zwierzęcia, a z kolei zwierzę jest doskonalsze od rośliny. Pojawia się doskonałość jako odniesienie wartościujące. Podobnie wygląda sprawa, gdy mamy do czynienia z dwoma bytami tego samego gatunku. Gdy rozważamy dwóch chłopców – Piotra i Pawła, wtedy o każdym z nich powiemy, że jest człowiekiem. Ale jeśli postawimy ich obok siebie, to zauważymy, że jeden jest wyższy, a drugi grubszy (i cięższy). Łatwo zauważyć, że możemy ich porównać pod pewnym względem (czyli pod względem jakiejś właściwości).

W badaniach filozoficznych dość szybko okazało się, że łatwiej jest porównywać byty między sobą, niż poznawać je same w sobie, czyli poznawać ich istotę. Chociażby Platon stworzył pojęcie idei jako jakiegoś idealnego i doskonałego wzoru, do którego możemy odnosić pozostałe byty danego gatunku. Tylko idea jest doskonała sama w sobie, natomiast jej odwzorowania stanowią już pomniejszenie doskonałości. Ponadto Platon pojmował cały świat jako doskonały, natomiast jego części, czyli poszczególne byty, są już mniej doskonałe. Tego typu sposoby rozważania i opisu rzeczywistości są oparte na zdolności porównywania i zestawiania rzeczy. To może być ujęcie na zasadzie całość–część albo wzór–odbitka (odwzorowanie). Ale rozważanie rzeczywistości na zasadzie jedność–wielość lub wyższe–niższe lub doskonałe–niedoskonałe lub ożywione–nie ożywione, czy nawet dusza – ciało, zawsze niesie ze sobą wyłącznie kwestę zestawienia i porównania. Wydaje się, że Arystoteles stosował takie podejście jedynie przy rozważaniu cech i właściwości, które mogą pojawiać się na zasadzie przeciwieństwa. Ale takiego podejścia nie powinno się stosować w rozważaniach metafizycznych, bo jest to myślenie wartościujące.

Gogacz odrzuca myślenie aksjologiczne w metafizyce. Metafizyka powinna rozważać byty w nich samych i w ich przyczynach. Mamy wtedy badanie przyczyn (archai). W ujęciu przyczyna–skutek nie ma żadnego wartościowania. Jest tylko określenie zależności przyczynowej i samego przyczynowania. Stwierdzenie, że przyczyna jest zawsze doskonalsza od swojego skutku, dotyczy wewnętrznego wyposażenia przyczyny i skutku, a to znaczy, że najpierw trzeba ustalić, czym jest jedna i druga rzecz sama w sobie. Określenie przyczynowości nie jest żadnym wartościowaniem. Ale jeśli najpierw opisujemy rzeczywistości na zasadzie zestawiania i porównywania pomijając wyposażenie wewnętrzne, czyli wewnętrzną strukturę bytu, to wprowadzamy ujęcia aksjologiczne. A wtedy nie da się zbudować sensownej metafizyki.

Ujęcia aksjologiczne dominują u Platona i w platonizmie (neoplatonizmie). Pojmowanie rzeczywistości na zasadzie hierarchii bytów (czyli stopniowego układu całości) jest zwykłą aksjologią. Byty stają się rozpoznawane jedynie według stopni hierarchii, czyli poprzez odniesienie jednych bytów do drugich. W końcu samo odniesienie staje się przepływem albo emanacją. W ten sposób relacja zostaje upostaciowana i zastępuje samą istotę bytu. Pojawia się także problem podobieństwa stopni niższych do wyższych. Wszystko wypływa z jakiegoś nieokreślonego początku – z prabytu albo z niebytu. I rozwija się na zasadzie pomniejszenia doskonałości. Jeśli początkiem jest absolutnie doskonały prabyt, to końcem staje się jakiś zupełny niebyt (czysta materia). Jeśli przyjmiemy przeciwny punkt wyjścia, czyli niebyt albo bezkres (np. bezkres przestrzeni kosmicznej), to rozwój musi przebiegać ku coraz doskonalszym formom materii oraz cielesności. Kosmolodzy mówią o powstawaniu i kształtowaniu się wszechświata, zaś przyrodnicy o ewolucji w świecie przyrody, czyli w świecie form ożywionych.

W neoplatonizmie byty są rozpoznawalne jedynie na zasadzie wzajemnych relacji. Natomiast sama relacja staje się przepływem, czyli emanacją. Dalej zaś emanacja jako przepływ zostaje uznana za sposób pochodzenia i powstawania. Dlatego relacja zostaje utwierdzona i upostaciowana zastępując tym samym istotę bytu. Nie trzeba więc dalej pytać o istotę (czym coś jest?). Wystarczy zapytać z czego pochodzi (czyli z czego emanuje?) oraz co wytworzyło samo (czyli co wyemanowało z siebie?).

W metafizyce neoplatońskiej najważniejszy staje się sam przepływ, czyli wzajemne powiązanie i zależność bytów. Opisem rzeczywistości będzie łańcuch albo drabina bytów. Jedyną kwestią do ustalenia pozostaje kolejność wypływania bytów z siebie lub ilość stopni (jak np. u Plotyna: Jednia → Nous → Dusza → Natura → Materia). W tym względzie mamy najróżniejsze propozycje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz