Nowożytność podążając
za Kartezjuszem i Heglem uwierzyła w potęgę myślenia. Myślicielom zdawało się,
że myślenie może przynieść człowiekowi szczęście.
Od początków historii
dostrzegano, że ludzkie życie jest niebezpieczne i tragiczne. Później uważano,
że jedynym lekarstwem na te bolączki jest wiara w dar Bożej łaski. Tylko łaska
miała być w stanie ulepszyć i udoskonalić człowieka. Takie rozstrzygnięcie
przedstawiała doktryna chrześcijańska.
Jednak człowiek
oczekiwał, że ta doskonałość przyjdzie od razu. Tak się nie stało. Dlatego
pojawia się zupełnie nowe rozwiązanie. Absolutna wiara w myślenie podpowiadała,
że wystarczy wymyślić nowy układ społeczny, który przyniesie ludziom szczęście.
Uznano, że należy odrzucić dotychczasową akceptację trwałości i niezmienności
ludzkiej natury (trwałej realności człowieka). Trzeba zerwać z dawną naturą
człowieka i stworzyć wszystko od nowa.
Trzeba zatem porzucić
tradycyjnego człowieka i rozpocząć tworzenie człowieka postępowego, który ma
się rozwijać ku przyszłości. Jednak porzucając niezmienną naturę człowieka
oddano go na pastwę zmienności. Postępowy człowiek powinien nieustannie
zmieniać się na lepsze. Pamiętam definicję rewolucji z czasów komunistycznych –
rewolucja to gwałtowna zmiana na lepsze.
Dzisiaj już wiemy, że
taka wiara w postęp społeczny człowieka nie dała nam wcale więcej szczęścia, bo
dać nie mogła. Pozbawienie człowieka realnych fundamentów i rzucenie się ku
zmienności nie spowodowało powszechnej szczęśliwości, a wręcz przeciwnie.
Spowodowało jedynie porzucenie moralności i religijności, i zastąpienia ich
utylitaryzmem.
Nie da się zbudować
szczęścia na myśleniu i jego pomysłach. Szczęście musi być oparte na realnych
podstawach – czyli na osobowym dobru i wynikającej stąd moralności. To jest
prosta i jedyna droga do szczęścia. Myślenie buduje bowiem świat pozorny. Jest
to tworzenie zewnętrznych form organizacyjnych i instytucjonalnych. Myślenie
tworzy postęp cywilizacyjny i społeczny. Tworzy nowe rzeczy i produkty, którymi
człowiek się tylko posługuje. To wszystko dzieje się na zewnątrz człowieka. Ale
myślenie nie posiada siły do stworzenia wewnętrznego świata duchowego.
Ideolodzy postępu (ci
wszyscy socjaliści od utopijnych aż po realnych, czyli komunistów) wierzyli, że
ułatwienia cywilizacyjne przemienią człowieka na lepsze. Wierzono, że życie bez
trudności i kłopotów uczyni człowieka lepszym, gdyż nie będzie musiał już się
martwić o swoje potrzeby. Wystarcz więc zlikwidować głód i choroby, a człowiek
przestanie cierpieć. A to może nam zagwarantować postęp technologiczny.
Nadchodzi wiek techniki, więc zamienimy uniwersytety na politechniki. Tylko
technika może uczynić cuda. Trzeba zatem wszystko podporządkować technice. Mamy
więc techniki zarządzania zasobami ludzkimi. Ostatecznym efektem stała się
dominacja techniki nad etyką, bardzo wygodna dla polityków. Nie pytamy już, co
jest etyczne, lecz jak można to przeprowadzić (know how). Potrzebna jest wiedza użyteczna a nie prawdziwa.
Utylitaryzm wygrał z etyką personalistyczną.
Czy można dzisiaj temu
przeciwdziałać? Czy da się coś zrobić? Przecież nie można zawrócić biegu
historii. Jednak wydaje się, że człowiek może zmienić swoje myślenie. Może
zmienić myślenie na poznanie realności. Człowiek nie może już zawrócić, lecz
może się nawrócić. Nazywamy to metanoia.
Musimy powrócić do realności. Musimy na nowo odkryć realność człowieka. Nie
wolno zadowalać się jedynie pozorami i pozornymi wyobrażeniami.
Człowiek jest realnym
bytem i musi być traktowany jako ktoś realny. Nie da się stworzyć jakiegoś
„nowego” lub „postępowego” człowieka. Bo co z tego, że chcemy wymyślić zupełnie
nowego człowieka. Aby wymyślić coś nowego, musimy odrzucić to, co stare (czyli
całą realność człowieka). Samo myślenie powstało z negacji realności, dlatego
ono zawsze dąży do porzucenia tego, co realne i rzeczywiste. Jednak odrzucając
realność myślenie wymyśla jedynie pozorne wyobrażenia lub obrazy. Nie da się
żyć takimi pozornymi wyobrażeniami. Można wymyślić, żeby człowiek stał na
głowie. Przecież człowiek jest w stanie stanąć na głowie. Można nawet tańczyć
na głowie, jak pokazują nam hip-hopowcy. Ale nie można żyć stojąc na głowie, bo
tak się po prostu nie da działać.
Idealistyczni
myśliciele, uważający myślenie za pełną doskonałość człowieka, sądzili, że
właśnie myślenie może doprowadzić człowieka do szczęścia i doskonałości. Ale
się przeliczyli. Myślenie jest bowiem tylko i wyłącznie intencjonalne, a nie
realne. Używając dawnej terminologii neoplatońskiej powiemy, że ma ono status
nie-prawdziwego nie-bytu (me ontos me onta). Jest to tylko świat złudzeń i
wyobrażeń, gdyż myślenie bazuje na doświadczeniu zmysłowym, jak pokazuje
angielski empiryzm. Nie bez powodu Hume twierdził, że nasze pojęcia (idee)
powstają na bazie wrażeń zmysłowych.
Nowożytna filozofia
uważała z jednej strony, że całe nasze poznanie ma taki empiryczny charakter. Z
drugiej strony zachwycała się myśleniem jako doskonałością człowieka. Nawet w
biologii nazwano człowieka myślącym (homo sapiens). Taki melanż myślenia i
obrazów zmysłowych stosuje się do dzisiaj. Dlatego psychologia reklamy uczy, że
myślimy według tego, co zobaczymy. Skoro więc będziemy bombardowali ludzkie
zmysły obrazami reklamowymi, to wreszcie człowiek będzie myślał o reklamowanym
produkcie jako o potrzebnym dobru. Wszystko się zgadza, gdy człowiek zagubi już
swoją osobę i osobowe doświadczenie. Wtedy pozostaje skazany na przekaz
pośredni, czyli medialny, gdyż nie stać go na bezpośredni kontakt z
rzeczywistością. Gubiąc swoją osobę człowiek traci realną zasadę, czyli słowo,
pozwalającą na kontakt z rzeczywistością. Przestaje już być osobą wierną
realności, lecz patrzy na świat jako świadomość zależna od zmysłów.
Jeżeli nie chcesz być
manipulowaną marionetką (takim pajacykiem sterowanym za pomocą medialnych
sznurków), to musisz poszukać własnej realności. Niestety nie znajdziesz tego w
literaturze i kulturze, bo one są oparte na myśleniu. Musisz sięgnąć do własnej
egzystencji (czyli istnienia). Musisz oderwać się od wszystkich przekazów.
Musisz otworzyć swoje wnętrze, złapać samo swoje istnienie. I przyjąć je do
siebie. Musisz zwrócić się do swej wewnętrznej realności i wsłuchać się w jej
głos. Ona przemówi do ciebie głosem sumienia i kontemplacji, głosem upodobania.
Wsłuchaj się w te głosy, a wtedy poznasz samego siebie. Poznaj siebie.
Pamiętacie: Scite te ipsum. Nosce te ipsum. Poznaj siebie a nie
wymyślaj. Bo wymyślić możesz jedynie swojego demona. Demon zawsze będzie Cię
kusił myśleniem. Wszystkie wymyślone potrzeby stają się jedynie naszymi
pokusami.
Człowiek potrzebuje
wiary. Człowiek jest łatwowierny. Uwierzył więc łatwo w ideę postępu sądząc, że
postępując do przodu osiągnie poszukiwany cel – czyli szczęście. Ale ten
nieustanny postęp nie przynosi nam szczęścia. To znaczy, że idąc przed siebie
nie znajdziemy szczęścia. Czyżby to była błędna droga? Cofnąć się chyba już nie
można. Może wystarczy przystanąć i zastanowić się chwilę. Może szczęście daje
nie podążanie do przodu, ale zajrzenie do swojego wnętrza?
Dlaczego tak łatwo
zgadzamy się na budowanie socjalizmu lub kapitalizmu (liberalizmu?), a nie
chcemy po prostu stworzyć humanizmu. Humanizmu, który doceniłby po prostu realność człowieka. Doceniłby po
prostu ludzką osobę i jej godność. Przecież godność człowieka nie wyraża się w
myśleniu. Nie ma głupszego pomysłu, niż stwierdzenie, że myślenie jest
godnością człowieka. Godność wyraża się we własnościach osobowych istnienia –
czyli w prawdzie, dobru i pięknie, które stanowią samo centrum realności
człowieka. Bez osobowej prawdy nie byłoby w ogóle ludzkiego rozumu. Bez
osobowego dobra nie byłoby ludzkiej woli. Z kolei bez osobowego piękna nie
byłoby ludzkiej uczuciowości. Natomiast myślenie (cogito), wolność woli (liberum
arbitrium) oraz doznanie przyjemności (delectabilitas)
stanowią jedynie pozorną namiastkę naszej duchowości. Na pewno nie tworzą
duchowej doskonałości. Duchową doskonałość dają nam przejawy realnych własności
– czyli słowo prawdy (wiara), czyn dobra (miłość) oraz przeżycie piękna (jako
upodobanie życia, czyli nadzieja). To dopiero są duchowe przejawy osobowej
godności i doskonałości człowieka. I oczywiście są to zarazem zasady życia
moralnego człowieka. Na tych fundamentach realności można dopiero zbudować
prawdziwie ludzki humanizm, a nie jakieś tymczasowe rozwiązania społeczne.
Osobowa godność nie
podlega myśleniu, dlatego myślenie nie jest w stanie jej ogarnąć. To, że znamy
godność człowieka, nie zawdzięczamy myśleniu lecz kontemplacji i wierze (credo).
Kontemplacja jest wsłuchiwaniem się w osobową prawdę. Jest wsłuchiwaniem się w
słowo, jakim przemawia do nas osoba. Osoba przemawia do osoby w słowie.
Przyjęcie takiego słowa prawdy owocuje w naszym umyśle wiarą w realność osoby
ludzkiej lub boskiej. Taka wiara (credo) jest uznaniem (assensus
lub assensio) realności. Dlatego osobę poznajemy i rozumiemy jedynie
dzięki wierze, gdyż osoba stanowi samo centrum realności w człowieku.
Nasze myślenie (cogito)
przeciwstawia się wierze (credo). Skoro wiara jest uznaniem i
potwierdzeniem realności, to myślenie jest jej zaprzeczeniem. Myślenie stanowi
negację realności, gdyż myślenie wzięło się z zaprzeczenia realności. Żeby
człowiek zaczął myśleć, musiał najpierw odrzucić realność.
Dlatego postawienie w
nowożytnej filozofii na myślenie spowodowało odrzucenie realnej osoby. Myślenie
stanowi odejście od osobowej duchowości. Jest to po prostu odejście od duchowej
głębi człowieczeństwa. Dlatego myślenie skazuje nas na postęp, czyli na
postępowanie przed siebie, które staje się jedynie ucieczką od samego siebie.
Można powiedzieć, że myślenie zmusza człowieka do ucieczki od siebie. Dopóki
człowiek nie będzie zdawał sobie z tego sprawy, dopóty będzie uciekał przed
samym sobą. Postęp jest ucieczką człowieka przed samym sobą. Tylko
personalistyczna filozofia jest w stanie zahamować tę ucieczkę.
Musimy się zatrzymać i
podjąć trud powrotu do realności. Człowiek musi poznać swoją realność, a nie
próbować wymyślać namiastki lub surogaty realności. Naprawdę nie warto żyć
pozorami. Żeby się z tego wyrwać, trzeba jednak sięgnąć do wnętrza. Zajrzeć w
głąb siebie, aby odnaleźć siebie w całej swojej realności (czyli w swoim osobowym
istnieniu). Twoja egzystencja czeka na zrozumienie, a nie myślenie.
Myślenie nie jest w
stanie wyobrazić sobie ani wymyślić godności. Dlatego nasze myślenie nie
informuje nas zupełnie o ludzkiej godności. Wprost przeciwnie, ono zaczyna
poszukiwać godności gdzie indziej. Podpowiada nam, ze tylko ono samo jest godne
człowieka, bo przecież człowiek jest istotą myślącą (co wymyśliło samo
myślenie). W ten sposób myślenie nas okłamuje, przedstawiając siebie jako
ludzką godność. Ale wówczas nie ma mowy o godności osobowej, a jedynie o
użytkowej wartości, gdyż myślenie przedstawia siebie jako coś wartościowego i
potrzebnego człowiekowi. Myślenie nie pyta bowiem o bonum honestum
(właśnie jako godność), lecz przedstawia jedynie użyteczność (bonum utile),
czyli wartość użyteczną. Zatem dowodzi jedynie swojej użyteczności a nie
godności.
Godność jest bowiem
dobrem bezwzględnym i niezbywalnym, czyli nieprzekazywalnym. Nie możemy nikomu
dać swojej godności, tak jak dzięki nauczaniu możemy przekazać różne sposoby
myślenia. Dlatego nie sposób nauczyć się godności. Godność trzeba wydobyć z
wnętrza własnej egzystencji (z poziomu istnienia, a nie z poziomu istoty). To
jest skarb ukryty naprawdę głęboko. Musimy się dokopać do tego skarbu. Naprawdę
warto odkryć w sobie godność osoby i stać się dojrzałą osobą. Jak pisał ks.
Szostek, dojrzałość człowieka polega na dojrzeniu własnej osoby, czyli poznaniu
swojej męskości i kobiecości. Bo jak nauczał Jan Paweł II, osobą ludzką jest
mężczyzna oraz kobieta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz