10.04.2012

Osobowa podmiotowość 3

Ludzka moralność spełnia się zatem w miłości – w miłości do Boga oraz w miłości do człowieka (do bliźniego). Trzeba najpierw afirmować siebie, swoją godność, aby móc naprawdę pokochać osobę bliźniego. Ale aby umieć pokochać siebie i bliźniego, trzeba najpierw zaakceptować i zaafirmować osobę Boga, który jest dawcą wszelkiej osobowej miłości. Bóg jest Miłością i to On staje się źródłem wszelkiej miłości. Obdarza nas miłością prawdziwie osobową (bezinteresowną). Inaczej pragniemy tylko różnych przyjemności, doznań i korzyści.

Miłość, jaką obdarza nas Bóg, rodzi się w podmiotowości istnienia. Jest to miłość osobowa, bo wyrasta z samej podmiotowości osoby. Miłość osobowa pochodzi od Boga i ma już charakter nadprzyrodzony (to jest caritas). Miłość przyrodzona (amor) jest tylko pożądaniem czegoś. Jest pożądaniem dobra dla mnie, czyli czegoś, co traktuję jako moje własne dobro – coś przyjemnego albo pożytecznego dla mnie. Taka miłość kieruje się moim własnym uznaniem czegoś za dobro, a nie realnym dobrem. Natomiast miłość osobowa dosięga prawdziwego i realnego dobra zawartego w osobowym bycie człowieka lub Boga. Miłość osobowa jest afirmacją realnego dobra, jest bezwzględnym chceniem dobra, jest pełną afirmacją osoby ze względu na jest bezwzględne dobro, jest pragnieniem dobra dla niego samego, jest afirmacją dobra w nim samym bez żadnych odniesień. Kocham człowieka w nim samym bez żadnych względów czy odniesień. Kocham człowieka bezwzględnie, czyli bezinteresownie. Dopiero osobowa miłość jest bezinteresowna.

Taka osobowa miłość rodzi się z kontaktu z Osobowym Dobrem Boga. Rodzi się w naszym istnieniu. Ta miłość rozpoczyna się od aktywności istnienia. Rozpoczyna się jako aktywność (oddziaływanie) mojego osobowego dobra. Ale ostatecznie zmierza do osobowego dobra drugiego człowieka. Kochamy więc osobowe dobro (drugiego człowieka – bliźniego) i jednocześnie kochamy z powodu osobowego dobra (swojego własnego). Kochamy zatem osobowe dobro ze względu na osobowe dobro. To jest właśnie czysta bezinteresowna miłość. To jest również prawdziwa miłość, bo kocha naprawdę realne dobro, a nie to, co się nam wydaje jako dobre.

Podsumowanie. Osobowa podmiotowość wyrasta z samego istnienia człowieka. Osobowa podmiotowość działa poprzez prawdę i dobro (też piękno). Istnienie przejawia się bowiem i wyraża poprzez własności transcendentalne. Własności transcendentalne prawdy i dobra (także piękna) niosą ze sobą sprawczą moc istnienia (czyli moc realności). Dlatego mogą oddziaływać bezpośrednio na władze duchowe człowieka i powodować w nich realne skutki w postaci aktów kontemplacji i sumienia. Dzięki kontemplacji rozum (intelekt) uznaje realność i moc sprawczą prawdy. Rozum otwiera się wtedy, przyjmuje i uznaje prawdę płynącą z samego istnienia. Tylko realna prawda jest kluczem, który otwiera rozum na rzeczywistość (zwłaszcza Prawda Boska ma moc otwarcia ludzkiej duszy). Natomiast dzięki sumieniu realne dobro wzywa i pociąga naszą wolę swoją mocą sprawczą. Wola pragnie wtedy, chce i afirmuje realne osobowe dobro. Moc realnego dobra pociąga za sobą wolę, która całkowicie poddaje się wezwaniu dobra. Wola afirmuje w sposób bezwzględny realne dobro, a to znaczy, że zaczyna kochać i miłować. Dzięki sprawczej sile osobowego dobra wola może podjąć bezinteresowną miłość. Wola zaczyna bezwzględnie miłować dobra, co staje się trwałą zasadą jej działania. Dopiero wówczas wszystkie dalsze wybory i decyzje wola może podporządkować tej jednej miłości dobra. Dlatego przestają one być dowolne, ale zostają już wyznaczone przez samo chcenie i pragnienie realnego dobra (czyli przez miłość).

Dopiero na tym poziomie nasze życie nabiera pełnej realności i doskonałości (spełnienia). Jeśli zaś nie osiągniemy poziomu realności, to nasze działania i dokonania (czyny) pozostaną w sferze myślenia i wartości. Wtedy w dużej mierze będziemy działać pozornie albo tylko intencjonalnie (czyli poprzez myślowe intencje i zamiary). Dotyczy to również moralności. W ten sposób powstała etyka intencji Abelarda.

Pozostając na poziomie wiedzy o działaniu, rozmijamy się z realnością człowieka; odnosimy tylko swoje myślenie do jego myślenia i działania; na przykład wciąż myślimy, co on zrobił, co pomyślał i co powiedział, a dlaczego zrobił to a nie tamto. Sami także nie jesteśmy pewni swojego działania, ciągle coś analizujemy i rozważamy, a nie jesteśmy pewni, czy słusznie postąpiliśmy. Dzieje się tak dlatego, że całe to myślenie wcale nie pozwala nam dotrzeć i trafić do tego, co realne. Nie potrafimy odkryć i poczuć w człowieku samej realności i istnienia. Nie jesteśmy w stanie ująć osobowej podmiotowości, czyli osoby. Kręcimy się wciąż w kółko w swojej świadomości, nakręcając tylko swoje myślenie. Zaczynamy coś tworzyć i wymyślać. Wymyślamy przeróżne sposoby ujmowania i widzenia człowieka. Tworzymy nowe teorie naukowe, nowe dzieła literackie, nowe mody i trendy kulturowe. W ten sposób powstaje cały gmach ludzkiej kultury. Ale co z tego, skoro tam również nie spotkamy realności. Kultura przesłania nam realność. Staje się maską realności. W kulturze jest tylko myślenie o człowieku. Realności musimy szukać w samym człowieku (w jego głębi). Ale najpierw musimy się otworzyć na realność i poddać oddziaływaniu jej mocy sprawczej. Inaczej nie doświadczymy realności i rzeczywistości. Nie spotkamy jej, choć przechodzi ona obok nas. Aby doświadczyć rzeczywistości, musimy się otworzyć na źródło i przyczynę rzeczywistości, jaką jest Bóg (Czyste Istnienie). Musimy się otworzyć (czyli nawrócić) na Istnienie Boga, ażeby poczuć moc sprawczą naszego ludzkiego istnienia, ażeby przyjąć moc i działanie naszego własnego istnienia i istnienia drugiego człowieka (bliźniego). Musimy przyjąć istnienie Boga, ażeby uznać i zapragnąć istnienia człowieka. Bo tylko istnienie daje nam i ofiarowuje swoją realność. Tylko Bóg ofiarowuje nam realność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz