25.01.2012

cz po św mo cdn

Człowiek musi być świadomy swojego działania. Ponadto człowiek jest wolny w swoim działaniu, ale na zasadzie samostanowienia. Sam decyduje o swoim działaniu. Wreszcie człowiek działa i dysponuje swoim działaniem na zasadzie samoposiadania. To, co posiadamy, możemy komuś ofiarować. Rozdawać możemy tylko to, czym dysponujemy. Wszystko to dotyczy działania w wymiarze duchowym, jak i cielesnym.

Dlatego wydaje się, że świadomość moralna jest najlepiej określona przez te trzy kategorie wymienione w dziele Wojtyły. Świadomość moralna powinna być samoświadomością, samostanowieniem (o sobie) oraz samoposiadaniem.

Przeciwstawia się temu czysta świadomość, która jest określana poprzez kategorię myślenia (cogito). Według Kartezjusza chodzi o myślenie jasne i wyraźne, czyli myślenie prostymi pojęciami (jak w matematyce). Z kolei u Kanta będzie to myślenie aprioryczne (idee czystego rozumu) oraz autonomiczne prawo moralne. Później dla Hegla będzie to myślenie dialektyczne, które przyczynia się do powstania ducha obiektywnego i absolutnego. Wreszcie u Husserla mamy już próbę określenia wprost czystej świadomości (świat zostaje wzięty w nawias).

Czysta świadomość to pomysł oderwania się od moralności. Jest to świadomość, która uwolniła się od moralnego działania, czyli wykroczyła poza dobro i zło albo przekroczyła „te ograniczenia”. W zamian człowiek może wymyślać rozwiązania naukowe i techniczne, które mają załatwić problemy moralne. W ten sposób zwycięża pragmatyzm i utylitaryzm, jako doskonalenie sposobów działania, a nie dążenie do doskonałości moralnej samego człowieka. Udoskonalenia techniczne nie sprawiają w człowieku żadnej doskonałości.

Świadomość moralna pragnie udoskonalić realnego człowieka, natomiast czysta świadomość chce „stworzyć” nowego człowieka, który byłby jej w pełni podporządkowany. Świadomość moralna pragnie służyć człowiekowi, zaś czysta świadomość chce panować nad człowiekiem, chce go sobie podporządkować i ubezwłasnowolnić. Świadomość moralna dąży do samostanowienia, czysta świadomość chce ubezwłasnowolnienia. Człowiek powinien się wystrzegać czystej świadomości, bo ona go zniszczy.

Aby służyć człowiekowi, nasza świadomość musi być poddana rygorom moralnym. Musi kierować się zasadami moralnymi, inaczej stanie się wiązką bezwartościowego myślenia, które w ramach krytycyzmu będzie zdolne wszystko zanegować albo w ramach pozytywizmu próbować wszystko ustanowić od nowa.

Myślenie zmierza jedynie do zgodności z samym sobą (jak to widać u Kartezjusza). Myślenie nie potrzebuje do myślenia niczego innego. Rodzi się samo z siebie i żywi się sobą samo. Jest jak wąż, który połyka sam siebie. Osiąga stan nicości pożerając siebie.

Czysta świadomość jest zdolna jedynie do myślenia. Nie jest w stanie uczynić niczego innego. Może sobie myśleć i tyle. Myślenie do niczego nie prowadzi i niczemu nie służy. Jest całkowicie wolne i niezależne. Biegnie sobie swobodnie. Czasami trafia w różne miejsca. Ale najchętniej wzbija się pod niebo (młodości ponad niebiosa wylatuj). Żegluje gdzieś w przestworzach naszych idei (w sferach idealizmu), aby spaść na ziemię w postaci kolejnych szalonych ideologii.

Myślenie nie musi się do niczego przyznawać. Co więcej, ono nie chce się do niczego przyznawać. Nie chce za nic odpowiadać. Chce być właśnie wolne i niezależne. Dlatego myślenie staje się nieodpowiedzialne. Nie da się zbudować moralności na czystym myśleniu. Nie da się zbudować moralności jako odpowiedzialności za drugiego człowieka. Jeżeli więc chcemy preferować ludzkie myślenie i uważamy, ze można zbudować życie społeczne na tym myśleniu, to bardzo się mylimy. A jeśli wierzymy, że to może się udać, to oszukujemy siebie i innych. Mamy niezliczone przykłady, że nic takiego się nie udaje.

Albo więc upokorzymy swoje myślenie poddając je realności. Przede wszystkim podporządkowując myślenie realności ludzkiej osoby, a może najpierw realności Boskiej Osoby Chrystusa. Albo więc nawrócimy nasze myślenie na rzeczywistość, na realny kontakt z rzeczywistością (metanoja), albo myślenie będzie nadal nami rządzić narzucając swoje własne pomysły (paranoja).

Przyjemnie jest myśleć. Przyjemnie jest myśleć o panowaniu nad ludźmi i nad swiatem. Ale nie wolno się temu poddawać. Trzeba umieć dostosować myślenie do realiów i realnych potrzeb człowieka. Trzeba zaprząc myślenie do służby na rzecz realności osobowej człowieka. Myślenie powinno służyć przede wszystkim osobie. Myślenie powinno myśleć, jak tu pomóc osobie, a nie jak nią zawładnąć. Myślenie ma służyć człowiekowi, a nie odwrotnie. Człowiek nie może służyć myśleniu. Dlatego powiemy, że człowiek musi oswoić swoje własne myślenie.

Człowiek lubi myślenie. Lubi zachwycać się swoim myśleniem. Ale na ogół prowadzi to do jego zguby. Człowiek powinien panować nad swoim myśleniem. Nie wolno poddawać się panowaniu myślenia. Człowiek musi przemyśleć swoje myślenie. Musi ujarzmić to myślenie i wziąć je w karby zasad poznawczych. Myślenie powinno być poddane słowu prawdy. Powinno służyć słowu prawdy, które stanowi zasadę poznania umysłowego (intelektualnego). Słowo niesie ze sobą prawdę (prawdę realności, czyli realną własność prawdy). Słowo przynosi nam prawdę i pozwala na poszukiwanie tej prawdy w poznaniu rzeczywistości.

Tylko słowo może skierować myślenie na właściwe tory. Ze słowa rodzi się wiara, która jest uznaniem prawdy. To są właśnie zasady poznawcze, które mogą skierować naszą świadomość na tory moralności. Odpowiednie i słuszne myślenie to myślenie o moralności jako służbie człowiekowi i o religijności jako służbie Bogu. Takie myślenie staje się świadomością moralną, czyli sumieniem (conscientia). Człowiek w swoim postępowaniu powinien kierować się sumieniem. Nasze myślenie o moralności albo myślenie moralne przybiera kształt prawa moralnego. Prawo moralne określa samostanowienie człowieka o sobie samym (o swoim postępowaniu). Można powiedzieć, że prawo moralne jest istotą świadomości moralnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz