13.12.2017

Moja wizja personalizmu metafizycznego


To, co tradycyjnie zaliczano do ludzkiej natury, nie obejmuje całego człowieka. Naturą człowieka nazywamy bowiem tylko to, co obejmuje duszę i ciało. Natomiast pełne człowieczeństwo musi zawierać jeszcze osobę. Przecież to właśnie osoba, czyli podmiotowość istnienia, została stworzona jako uduchowiona i ucieleśniona.

Filozofia od czasów starożytnych skupiała się na poznawaniu i opisywaniu ludzkiej natury, czyli duszy i ciała. Ale takie podejście doprowadziło do wypreparowania zdolności duchowych i cielesnych, a w dalszej konsekwencji oderwania ich od osobowej egzystencji (podmiotowości istnienia). Taka sytuacja zaowocowała naturalistycznym pojmowaniem człowieka. Na koniec zaczęto poszukiwać łączności człowieka ze światem przyrody, aby wreszcie stwierdzić, że jest on (w całości) wytworem ewolucji przyrodniczej. W ten sposób nawet duchowość człowieka sprowadzono do przejawów wyższej organizacji cielesności.

Dziś nauka twierdzi, że mózg powstał i rozwinął się w wyniku procesu ewolucyjnego, zaś myślenie jest tylko doskonałą funkcją mózgu (czyli zdolnością tworzenia narzędzi i posługiwania się nimi). Jednak w ten sposób nie da się wytłumaczyć powstania wiedzy pojęciowej, której człowiek uczy się w czasie swojego rozwoju i dojrzewania. Wiedza pojęciowa wyrasta z naszej zdolności myślenia, która jest jakimś abstrahowaniem i uogólnianiem treści. Jak bowiem wyjaśnić fakt, że nasze myślenie pomija różne rzeczy nieistotne, natomiast wyróżnia i eksponuje pewne inne rzeczy biorąc je za coś istotnego (istotnie ważnego).

Dlatego nie da się zredukować duchowości człowieka do jakichś doskonałych funkcji narządów cielesnych. Ponieważ nasza duchowość ma swoją przyczynę w osobowej podmiotowości istnienia, skąd duchowość czerpie odpowiednią moc sprawczą do działania. Bez tego realnego wsparcia nie byłoby możliwe działanie władz duchowych – umysłu, woli oraz uczuciowości.

Aby nasza duchowość mogła działać w sposób osobowy, czyli stricte po ludzku, musi być przyczynowo wsparta przez sprawczą moc osoby oraz umocniona aktywnością osobową, czyli aktami kontemplacji, sumienia i upodobania. Niestety bez tego wsparcia ze strony aktów osobowych władze duchowe pozostają zdane jedynie na działania pozorne. Takie pozorne działania przestają odnosić się bezpośrednio do osobowej podmiotowości człowieka, natomiast sprawdzają się jedynie w odniesieniu do substancjalnej przedmiotowości rzeczy (czyli substancji cielesnych).

Toteż myślenie naszego umysłu jako działanie pozorne nie dotyczy poznania osoby człowieka, lecz poprzestaje na ujęciu jego przedmiotowości posługując się treściami zmysłowymi. Podobnie wybór jako pozorne działanie woli nie obejmuje chcenia i pragnienia realnej osoby, a jedynie odnosi się do różnych elementów lub właściwości cielesnych określających substancjalną przedmiotowość człowieka. Również doznawanie przyjemności jako pozorne działanie naszej uczuciowości nie dotyka osoby ludzkiej w jej realnym pięknie życia, lecz obejmuje jedynie przyjemności cielesne wywoływane przez kontakt cielesny z drugim człowiekiem.

Jeżeli nasza duchowość oderwie się od aktywności osobowej, wówczas ogranicza się do działania pozornego, czyli do działania w sferze możliwości. Zanika wtedy kontakt z realnością człowieka, a pozostaje nam jedynie tworzenie własnych wyobrażeń, pojęć i idei, własnych marzeń i pragnień, własnych doznań i uzależnień (nałogów). Okazuje się jednak, że człowiek potrafi przyzwyczaić się do tych pozorów i żyć w sposób pozorowany, potrafi zachwycać się różnymi możliwościami działania, które nie tworzą niczego realnego, ani nie przysparzają nam realnych relacji osobowych.

Musimy pamiętać, że w życiu człowieka najważniejsze jest spotkanie i obecność drugiego człowieka. Najważniejsze jest spotkanie osobowe. Spotkanie twarzą w twarz, czyli spotkanie osoby z osobą. Otóż takie spotkanie nie dokonuje się z udziałem działań pozornych. Ono wymaga rzeczywistych działań osobowych. Skąd się biorą działania osobowe?

Działania osobowe mają swój początek w aktywności osobowej podmiotowości istnienia. Własności osobowe, w które wyposażony jest podmiot osobowy, a które otrzymaliśmy od Boga w akcie stwórczym, dysponują realną mocą sprawczą. To one wpływają na powstanie lub wyłonienie się naszej duchowości (władz duchowych). Te osobowe własności pozwalają również na nawiązanie relacji osobowych na poziomie istnienia (na poziomie naszej egzystencji). Nawiązanie takich relacji powoduje wzmożoną aktywność podmiotowości istnienia (naszej osoby). Wydaje się, że chodzi tutaj o nawiązanie relacji z Osobami Boskimi albo z osobami Świętych Pańskich.

Aktywność osoby przejawia się w postaci aktów kontemplacji (własność prawdy), sumienia (własność dobra) oraz upodobania (własność piękna). Inaczej mówiąc, aktywność, czyli moc sprawcza, prawdy przejawia się jako akty kontemplacji docierające do naszego umysłu. Aktywność dobra przejawia się jako akty sumienia oddziałujące na naszą wolę. Natomiast aktywność piękna przejawia się jako akty upodobania wpływające na naszą uczuciowość.

Jeśli pozostajemy w stanie czystości duchowej, wtedy nasze władze duchowe mogą z łatwością przyjąć oddziaływanie odpowiednich aktów osobowych. Jeżeli zaś nasze władze duchowe są obarczone zbyt wieloma działaniami pozornymi, wówczas nie są wcale skłonne poddać się działaniu aktów podmiotu osobowego. Okazuje się, że na co dzień nie jesteśmy zupełnie wyczuleni na osobową aktywność. Dlatego też należy przyjąć, że konieczne jest jakieś oczyszczenie naszej duszy (władz duchowych). W tradycji chrześcijańskiej czymś takim jest rachunek sumienia (raczej rozpoznanie świadomości moralnej) oraz spowiedź i pokuta. Jest to niezbędny wstęp do podjęcia życia osobowego, czyli życia poświęconego wspólnocie osobowej (rodzinnej lub religijnej).

Co się dzieje, gdy przyjmiemy osobową aktywność naszej egzystencji (podmiotowości istnienia)? Te osobowe akty przyjmują nasze władze duchowe. Przyjęcie aktów osobowych skutkuje pojawieniem się we władzy duchowej odpowiedniej zasady do spotkanie i kontaktu osobowego. Wtedy powstaje w tej władzy albo wprost wytryska źródło umożliwiające bezpośredni kontakt z inną osobą. Przybiera to postać osobowego działania nakierowanego na własności osobowe.

Tak więc w naszym umyśle rodzi się słowo prawdy, które umożliwia nam bezpośredni kontakt z osobowa prawdą drugiego człowieka. Natomiast w woli pojawia się czyn dobra, który jest nastawiony i skierowany bezpośrednio na osobowe dobro drugiego człowieka. Z kolei w naszej uczuciowości występuje przeżycie piękna, które umożliwia przeżywanie osobowego piękna drugiego człowieka, czyli przeżywanie piękna życia.

W tej sytuacji powinniśmy zachować i podtrzymywać te zasady osobowego życia obecne w naszych władzach duchowych. Tylko one są bowiem w stanie zapewnić nam działania osobowe, które są konieczne do stworzenia osobowej wspólnoty, jaką jest przede wszystkim rodzina.

Jako osoba człowiek powinien wzrastać i rozwijać się w rodzinie. Rodzina jest bowiem wspólnotą osobową, a nie żadną instytucją czy komórką społeczną. Tylko w rodzinie człowiek może doświadczyć i poznać relacje osobowe. Tego nie znajdziemy w żadnej instytucji państwowej czy publicznej. Szkoła jest w stanie przekazać dziecku wiedzę, może wdrożyć je w ogólne formy zachowań społecznych (proszę, dziękuję, przepraszam), lecz nie potrafi wychować dziecka do relacji osobowych. Dlatego instytucja szkolna nie zdoła obdarzyć młodego człowieka relacjami osobowymi wiary, miłości i nadziei. Takie rzeczywiste relacje możemy odnaleźć jedynie w kręgu wspólnoty osobowej, czyli w rodzinie.

Właśnie w rodzinie możemy nauczyć się wierności słowu prawdy, afirmacji i zamiłowania do czynów dobra oraz wrażliwości na piękno życia. Dla wzajemnego dialogu i porozumienia w rozmowie potrzebna jest wierność słowu prawdy, czyli wierność prawdziwemu przekazowi na temat realności człowieka i świata. Dla podejmowania i realizacji trudnych działań, dla wzajemnej współpracy niezbędne jest zamiłowanie i pragnienie czynów dobra, a nie wybieranie jakichś pozornych działań w sferze możliwości. Z kolei dla pełnego rozwoju życia konieczna jest szczególna wrażliwość na piękno ludzkiego życia. Życie każdego człowieka posiada szczególny znak osobowego piękna, dlatego wymaga poszanowania, troski i ochrony od samego początku.

Co najbardziej przeszkadza człowiekowi w realizacji życia osobowego? Wydaje się, że główną przeszkodą jest gwałtowny i niekontrolowany rozwój różnych technologii. Ludzie zadawalając się wszelkimi zdobyczami technicznymi uważają, że najważniejsza jest doskonałość rzeczy zewnętrznych, ale zapominają zupełnie o swoim wnętrzu. Wydaje im się, że osiągną doskonałość posługując się coraz lepszymi maszynami i urządzeniami technicznymi (np. elektroniką). Ale to nie są przecież żywe urządzenia, które mogłyby zrozumieć nasze żywe człowieczeństwo. Z maszyną nie spotkamy się twarzą w twarz, nie doświadczymy osobowej obecności.

Maszynami możemy się tylko posługiwać, a posługując się nimi traktujemy je wyłącznie użytecznie, czyli oceniając, czy są przydatne, czy nie do naszych działań. Jeżeli pracujemy zawodowo przez cały dzień z różnymi urządzeniami biurowymi lub produkcyjnymi, to podejście użytecznościowe narzuca się nam coraz bardziej. Stąd współczesny człowiek ma coraz mniej czasu na osobowe obcowanie we wspólnocie, na czym cierpi jego rodzina. W związku z tym również relacje w rodzinie ulegają uprzedmiotowieniu. Dzisiaj niekiedy traktuje się rodzinę jak dobrze (lub źle) zarządzane przedsiębiorstwo. Każdy ma do spełnienia określoną funkcję, z czego jest rozliczany w jakimś momencie. To powoduje, że relacje osobowe zanikają nawet w rodzinie – w ostatniej dostępnej na co dzień wspólnocie osobowej.

Czego możemy się więc spodziewać? Chyba tylko ogólnej dehumanizacji życia. Już dziś dehumanizacja w polityce przybrała zastraszające rozmiary. To rzutuje niestety na resztę społeczeństwa. Fala wzajemnej nienawiści przybiera na sile. Jeśli nie odmienimy siebie samych, to czeka nas chyba jakieś wojenne tsunami.

Oczywiście człowiek ma jeszcze schronienie we wspólnocie religijnej. Ale to musi być wspólnota skupiona wokół Osobowego Boga. Inaczej religia bardzo łatwo przybiera formę sekciarską lub ideologiczną, a niekiedy nawet formę ideologii walczącej (patrz islam). Czy religia może obronić dzisiaj człowieka przed postawą utylitarystyczną (przed nieograniczonym użytkowaniem technologii)? Nie jest to wcale takie oczywiste, gdyż trzeba by zanegować samą ideę rozwoju technologicznego, co na dzisiaj wydaje się niemożliwe. Czy zatem można ten rozwój poddać jakiejś ocenie religijnej lub humanistycznej (czy personalistycznej)? Okazuje się, że ludzie kochają żyć w sposób łatwy i przyjemny (a technologia tak ma), i nie sposób namówić ich do wyrzeczeń. Widzimy, jak ogromne pieniądze idą na badania naukowe i rozwój technologiczny. Tego szaleństwa nie można już powstrzymać!

Czego więc powinniśmy poszukiwać we wspólnocie religijnej, właściwie w Kościele? Na pewno nie chodzi o potwierdzenie własnych poglądów, własnego myślenia czy własnych decyzji. Musimy sobie zdawać sprawę, że wiara religijna pociągnie nas w głąb samych siebie, że zaproponuje otwarcie naszej osobowej podmiotowości i skieruje nas w stronę Osobowego Źródła wszelkiej aktywności, czyli w stronę Osobowego Boga. Jeżeli wiara religijna nie wskazuje nam Osobowego Boga, to możemy uznać, że mamy do czynienia z jakimś sekciarskim pomysłem ludzkim albo z ideologią religijną. Podstawą prawdziwej religijności jest spotkanie z Osobowym Bogiem. Człowiek potrzebuje właśnie takiej religijności. Chcemy więc zanurzyć się w religijnej wspólnocie wyznającej Osobowego Boga i skupionej wokół Niego.

Na co musimy zwrócić szczególną uwagę? Otóż tym, co ma dla nas ludzi pierwszorzędne znaczenie, jest moc łaski Bożej. Człowiekowi potrzebna jest łaska. Kościół Katolicki głosi, że łaska Boża jest do zbawienia niezbędnie konieczna. Lecz należy przyjąć, że łaska Boża jest człowiekowi potrzebna także w życiu codziennym. Może właśnie najbardziej w życiu codziennym. Dlaczego potrzebna jest nam łaska Boża?

Otóż religia chrześcijańska od czasów Augustyna mówi o oświeceniu, jakie płynie do nas od Boga. Bóg oświeca człowieka właśnie przy pomocy łaski. Bóg obdarza naszą osobę szczególną mocą, czyli darem łaski, co sprawia wzmożoną aktywność naszej osoby. Zostają pobudzone własności osobowe (dobro, prawda i piękno), które wysyłają swoje akty osobowe w kierunku władz duchowych. Mamy wtedy do czynienia z aktami sumienia (własność osobowego dobra), dalej z aktami kontemplacji (własność osobowej prawdy) oraz z aktami upodobania (własność osobowego piękna). Taka aktywność naszej osoby (podmiotu egzystencjalnego) pobudzonej przez łaskę posiada właśnie charakter oświecenia. To oznacza, że osobowe akty oświecają właśnie władze duchowe sprawiając w nich odpowiednie zasady osobowego działania człowieka.

I tak akty sumienia wywołują w naszej woli czyny dobra, a w konsekwencji również cnotę miłości osobowej (caritas). Z kolei akty kontemplacji rodzą w umyśle słowo prawdy, co następnie skutkuje powstaniem cnoty wiary (fides). Wreszcie akty upodobania sprawiają w naszej uczuciowości przeżycia piękna, które stanowią przede wszystkim akceptację pięknego życia, co prowadzi do powstania cnoty nadziei (spes – nadziei na życie wieczne). Cały ten proces oświecania naszych władz duchowych pokazuje ewidentnie, jaką moc posiada łaska Boża i dlaczego jest ona potrzebna również na co dzień, a nie tylko od święta.

Człowiek żyje, działa i rozwija się we wspólnocie rodzinnej (wspólnocie osobowej). Dlatego powinien umieć współtworzyć taka wspólnotę. Konieczne są do tego właśnie działania osobowe, które są skierowane bezpośrednio do osoby drugiego człowieka. Wymagane jest tutaj słowo prawdy, czyn dobra oraz przeżycie piękna. W naszych codziennych kontaktach przekłada się to na wierność słowu prawdy, na zamiłowanie do czynów dobra, a także na wrażliwość na piękno życia, czyli na przeżywanie piękna osobowego. Dopiero taką postawę możemy nazwać w pełni personalistyczną.

Personalizm proponuje nam wiarę w osobę (wiarę w osobową podmiotowość istnienia), proponuje miłość dla tej osoby, a na koniec nadzieję na piękne życie osobowe we wspólnocie rodzinnej. Ale nie chodzi tutaj o dawny personalizm Mouniera albo Schelera. My mamy wizję personalizmu metafizycznego.

Personalizm metafizyczny odkrywa realną podmiotowość istnienia jako podmiot osobowy. Tym samym przeciwstawia się wszelkim postaciom naturalizmu, który sprowadza człowieka do poziomu ludzkiej natury, aby ostatecznie poszukiwać początków człowieczeństwa w ewolucji przyrody. Nasz personalizm przeciwstawia się również różnym formom wypreparowanego racjonalizmu (w tym także fenomenologii), czyli tym wszystkim nurtom, które stawiają na ludzkie myślenie. Powoduje to oderwanie duchowości człowieka od źródła realności, a wtedy trzeba poszukiwać doskonałości człowieka w myślącym rozumie albo świadomości. Przy czym nikt się nie zastanawiał, że ani myślący rozum, ani świadomość nie dysponują odpowiednią mocą sprawczą do tego, żeby poruszać człowiekiem i być przyczyną jego aktywności. Otóż myślący rozum (świadomość) dysponuje jedynie pomyślanymi treściami pojęciowymi, które mogą stanowić co najwyżej jakąś motywację do różnych sposobów działania, lecz samo działanie (możliwość działania) musi posiadać rzeczywistą przyczynę, która będzie miała postać aktu a nie tylko możności.

Jeżeli nie poznamy pełnego człowieczeństwa w całej jego realności, to nie mamy co dyskutować o celach ludzkiego życia i działania. Ponieważ bez całościowej wiedzy o człowieku bardzo łatwo zejść na manowce cząstkowych rozwiązań. W ten sposób zrodził się empiryzm i racjonalizm, psychologizm lub socjologizm. Każda z tych propozycji opowiada nam coś o człowieku, lecz jednocześnie absolutyzuje lub uogólnia swoje stanowisko. Najlepiej pokazał to Levinas twierdząc, że cechą świadomości jest to, że się wyabsolutnia. Ja powiem, że to ludzkie myślenie najchętniej się wyabsolutnia, czyli traktuje swoje poglądy jako coś absolutnie niepodważalnego. Dlatego powinniśmy szukać rozwiązań realistycznych. Czymś takim jest właśnie metafizyczny personalizm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz