Dlaczego wbrew wszystkim
tendencjom ponowożytnym pozostałem realistą? Otóż zawsze fascynowała mnie
rzeczywistość, chociaż czasami (kiedyś raczej często) ulegałem złudzeniom
myślenia, najczęściej myślenia o sobie. Ale jednocześnie chciałem poznać, jak
to jest naprawdę, a nie według czyichś poglądów. Mogę powiedzieć, że mnie nie
interesują ogólnie czyjeś poglądy. Ja zawsze doszukuję się w nich jakiejś
prawdy, a całą resztę spokojnie odrzucam. Po co rozważać i męczyć się nad
czyimiś błędami. Przecież można omijać różne błędy i pułapki intelektualne.
Niestety prawdę trzeba wyłuskiwać
ze skorupy dowolnych poglądów jak orzechy. Czasami może to być nawet jedno
zdanie albo tylko kilka zdań. To raczej żmudna praca zbierać takie perełki i
nawlekać je na własny sznurek. Niestety ten sznurek często się rwie, a perełki
prawdy o realności rozsypują się po śmietnisku wiedzy naukowej. Wtedy trzeba na
nowo wszystko połączyć i ponawlekać. Dzisiaj już wiem, że najlepiej co jakiś
czas robić sobie takie węzełki, aby wszystko się nie rozpadło do zera.
Przeglądamy więc różne
twierdzenia i przypuszczenia, aby ostatecznie wybrać te prawdziwe. Lecz skąd
wiadomo, że właśnie trafiliśmy na coś prawdziwego? Tutaj trzeba się odwołać do
słowa prawdy. Nasz umysł powinien być wyposażony w słowo prawdy, inaczej będzie zdany jedynie na dowolne myślenie.
Skąd możemy zdobyć owo słowo prawdy? W tym celu należy się poddać aktywności
naszej osoby.
Otóż gdy osobowa prawda (własność
transcendentalna prawdy) osiągnie w człowieku sprawczą moc działania, wytwarza
wtedy akty kontemplacji, które trzeba przyjąć w umyśle. Pod wpływem tych
osobowych aktów kontemplacji rodzi się w umyśle słowo prawdy jako prawdziwa
zasada lub reguła poznania umysłowego. W umyśle nie może przebywać realna
prawda, dlatego powstaje tam słowo prawdy. To słowo jako regulacja poznania
pozwala nam na kontakt z prawdą realnych bytów. Stąd bierze się prawdziwe
poznanie. Takie prawdziwe poznanie możemy już wyrazić i wypowiedzieć na
zewnątrz, czyli zakomunikować innym ludziom przy pomocy słowa wypowiedzianego
(słownej wypowiedzi na zewnątrz).
Żeby móc poznawać rzeczywistość
(realne byty), musimy posiadać słowo prawdy. Mówiliśmy już, że słowo prawdy
rodzi się pod wpływem aktywności osobowej. Ta osobowa aktywność jest pobudzana
przez relacje osobowe nawiązywane pomiędzy dwoma podmiotami osobowymi na
poziomie istnienia. Pobudzeniem tej aktywności może być wysłuchanie i przyjęcie
Słowa Bożego, które jest prawzorem wszelkiego słowa. Z kolei teologia poucza
nas, że wiara rodzi się ze słuchania, czyli z przyjęcia słowa (Bożego lub
ludzkiego słowa prawdy, gdy ktoś przekazuje nam prawdę o człowieku).
Wydaje się, że miałem
Nauczyciela, który głosił tak prawdę o człowieku i o Bogu. Być może taką prawdę
odnajdywałem w czytanych tekstach filozoficznych. Pamiętam, że zawsze coś do
mnie przemawiało, a z kolei coś innego mnie odrzucało. Ale ten wymarzony sznur
pereł prawdy pojawia się dopiero na koniec, czyli już na starość. Całe życie
biegamy i szukamy. Wsłuchujemy się, czy gdzieś nie usłyszymy słowa prawdy. Próbujemy
wydobyć to słowo gdzieś z głębin naszej osobowości. Wielokrotnie ponosimy
porażki, a tylko czasami coś się udaje i wygrywamy. A gdy już mamy gotowy sznur
pereł, wtedy zakładamy go na szyję i idziemy do lustra, żeby dokładnie mu się
przyjrzeć. I co widzimy? Jakieś kolorowe świecidełka, a między nimi dwie lub
trzy szlachetne perły. I znika nasza radość. Krzyczymy, że znów się nie udało.
Że nic się nie udaje albo wszystko tylko coś udaje. Tak filozof żyje swoimi
złudzeniami. Może w niebie zobaczymy prawdę. Twarzą w twarz, słowo w słowo.
Wydaje się, że ludzie powinni być
z natury realistami. Tak się jednak nie dzieje. Trzeba zapytać dlaczego? Można
by sądzić, że kiedyś dawniej (może w starożytności?) ludzie byli realistami.
Jeśli jednak przyjrzymy się historii filozofii, to się nie potwierdza. Przecież
od początku mamy do czynienia z różnego rodzaju idealizmami. Skąd to się
bierze? Odpowiedź może być tylko jedna – z ludzkiego myślenia. Człowiek (homo
sapiens) od początku miał do dyspozycji poznanie i myślenie. Raz korzystał z
jednego, a innym razem z drugiego. Żeby odnaleźć się w świecie przyrody
człowiek potrzebował poznania, ale żeby opanować ten świat i podporządkować go
sobie potrzebował myślenia.
Otóż myślenie w żadnym przypadku
nie jest tworem rozwoju ewolucyjnego. Nie jest również wynikiem rozwoju
technicznego, czyli tworzenia i posługiwania się narzędziami, jak chciał
marksizm. Myślenie bierze swój początek z odrzucenia poznania realności, a tym
samym z zanegowania realności. Poznanie umysłowe prowadzi bowiem do uznania
realności (tego, co realne), a myślenie to wszystko neguje, żeby stworzyć coś
możliwego. W ten sposób myślenie tworzy nowe możliwości działania człowieka
(czyli technikę). Zatem to myślenie tworzy narzędzia i umiejętności
posługiwania się nimi, a nie odwrotnie. Homo sapiens pokonał Neandertalczyka
właśnie dzięki myśleniu. To dzięki myśleniu rozwinęła się technika i
technologia, także sztuka i architektura, wreszcie wiedza pojęciowa i nauka (astronomia,
geometria i matematyka).
Myślenie stworzyło ludzką
cywilizację. Ale pojawi się pytanie, czy te wszystkie osiągnięcia myślenia dały
człowiekowi szczęście? Przecież filozofia starożytna pytała o szczęcie
człowieka. Czym jest szczęście? I tutaj pojawiały się różne pomysły. Szczęście
jest wiedzą albo możliwością właściwego działania. Szczęście jest bogactwem
albo władzą i panowaniem nad innymi. A może szczęściem jest służba innym
ludziom. Albo dostatnie życie w wybranym miejscu lub podróżowanie po świecie
(także podboje wojenne). To tylko niektóre pomysły, a przecież myślenie
tworzyło i tworzy niezliczone propozycje. Możemy przyjąć, że każdy człowiek
jest w stanie wymyślić jakieś szczęście dla siebie. Cóż jednak począć, gdy te
pomysły zaczynają się ze sobą zderzać?
Czy szczęście jednych ludzi może
być nieszczęściem dla innych? Mamy chyba zbyt wiele takich przykładów. Czy
można przekonać ludzi, że szczęście nie powinno być tylko jakimś pomysłem
myślenia, tylko celem realnego życia człowieka. Wydaje się, że ludzie chcą żyć
przede wszystkim marzeniami, a nie swoimi osiągnięciami. Ludzie chcą wierzyć i
wierzą w dowolne możliwości własnego życia, a nie w realność własnej osoby.
Przecież każdy może się pochwalić swoimi marzeniami albo możliwościami działania,
ale mało kto może się pochwalić swoją realną doskonałością. Chyba nie zdajemy
sobie sprawy, że każdy z nas jest doskonałą osobą, tylko trzeba ją uaktywnić
(reaktywować).
Jak reaktywować swoją osobę, jak
reaktywować osobową doskonałość? Trzeba znaleźć drugą odpowiednią osobę i
nawiązać z nią relacje osobowe. Powiecie, że to nie jest wcale takie łatwe. OK.
Ale trzeba wiedzieć, że istnieją osoby wyjątkowe, do których zawsze możemy się
zwrócić z naszą wiarą, nadzieją i miłością. To są Osoby Boskie oraz osoby wszystkich
Świętych Pańskich. Jeżeli nie potrafimy odnaleźć odpowiedniej osoby nam
bliskiej, a przecież mamy rodziców i całą dalszą rodzinę, to powinniśmy się
zwrócić do osób Świętych, do osoby Anioła Stróża, a przede wszystkim do Osób
Boskich.
Nawiązanie relacji osobowych jest
dla człowieka sprawą zasadniczą, gdyż stanowi to podstawę wspólnoty osobowej,
która jest pierwszym i podstawowym środowiskiem człowieka. Człowiek musi żyć,
wzrastać i rozwijać się w środowisku osobowym, czyli w środowisku domu
rodzinnego. Bez rodziny, bez środowiska osobowego człowiek pozostaje skazany na
samotność i wyobcowanie własnej świadomości, czyli zostaje skazany na krąg
świata możliwości a nie realności. W świecie możliwości można tworzyć całkiem
nowe sposoby wykorzystywania albo posługiwania się realnością (realnymi
rzeczami). Jeśli jednak zaczynamy się posługiwać realnością osoby ludzkiej, to
wcześniej lub później dopuszczamy się zbrodni albo innych przestępstw. Już sam brak
poszanowania dla godności osoby (pamiętajmy, że tylko osoba posiada swoja
godność) jest poważnym przestępstwem moralnym, którego dzisiaj dopuszczają się
różne instytucje państwowe i międzynarodowe (EU).
Otóż należy stwierdzić, że musimy
szukać szczęścia we wspólnocie osobowej. Nic innego tak naprawdę się nie liczy.
Człowiek musi stawiać przede wszystkim na wspólnotę rodzinną. Dziecko
doświadcza szczęścia i szczęśliwego życia właśnie w rodzinie, nigdzie indziej. Żadne
instytucje nie zastąpią nam wspólnoty osobowej. Wspólnota osobowa jest dla
człowieka czymś naprawdę realnym. To we wspólnocie człowiek może doskonalić
swoje działania i osiągnąć realną doskonałość.
Dlatego powiemy, że realistą
staje się człowiek w rodzinie dzięki prawdziwym relacjom osobowym (relacjom
wiary, nadziei i miłości). To dopiero jest realizm osobowy, który będzie służył
człowiekowi do rozwoju i doskonałości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz