Dlatego patrząc i analizując
realne skomplikowanie ludzkiego bytu (w całej jego okazałości) nieodparcie
nasuwa się teza, że człowieka stworzył właśnie Bóg (w Osobowej Trójcy). Nie ma
innego wyjścia. Nie przeszkadza temu pogląd o ewolucyjnym rozwoju przyrody,
czego efektem miałoby być ukształtowanie się organizmu paraludzkiego (takich
wczesnych hominidów). Wystarczy, że na tym etapie zainterweniował Bóg dodając w
pewnym momencie podmiotowości egzystencjalne osoby i życia nadprzyrodzonego,
oczywiście na mocy stwarzania. Dlatego nawet z filozoficznego punktu widzenia
konieczne się staje przyjęcie stwórczej aktywności Boga. Uważam zatem, że teza,
iż człowieka stwarza Bóg jest oczywista. Bóg stwarza człowieka jako osobę i
życie w porządku egzystencjalnym, czyli w zakresie istnienia wyposażonego w
podmiotowość osoby i życia nadprzyrodzonego. Z kolei cała reszta realności
esencjalnej (z porządku naturalnego stawania się) jest już przyczynowana przez
podmiotowości egzystencjalne. Aktywność osobowa przyczynuje wyposażenie duchowe
(władze duszy), zaś aktywność życia przyczynuje wyposażenie organizmu żywego,
wykorzystując oczywiście ewolucyjny rozwój przyrodniczy.
To pokazuje, że cała sfera
określana mianem natury człowieka nie jest w ogóle samodzielna, lecz pozostaje
zależna przyczynowo i pod względem działania od sfery egzystencjalnej, czyli
podmiotowości istnienia. Żadne inne rozwiązanie nie wchodzi w rachubę. Ludzka
natura nie ma zdolności ani własnej mocy, żeby mogła podejmować realne
działania. Ani władze duszy nie są w stanie działać samodzielnie, gdyż są tylko
możliwościami działania ( takimi narzędziami wykonawczymi), ani nasza
cielesność nie działa samodzielnie, gdyż narządy cielesne są poruszane i
napędzane przez doskonalszą przyczynę, która ma moc koordynowania wszystkich
poczynań cielesności, inaczej działania różnych narządów pozostawione same
sobie mogą doprowadzić jedynie do destrukcji, czyli zgonu.
Trzeba więc przyjąć, że do
tego, żeby natura człowieka mogła działać w całej pełni w sposób skoordynowany
potrzebna jest i konieczna aktywna podmiotowość egzystencjalna. Wydaje mi się,
że właśnie o to chodziło Kierkegaardowi, gdy odróżniał esencję i egzystencję. A
to ostatecznie oznacza, że dzięki podmiotom egzystencjalnym (podmiotowi osoby i
życia) na poziomie esencjalnym (w zakresie natury) możliwa jest współpraca
duchowości z cielesnością i odwrotnie (współdziałanie w obie strony). Ta
współpraca jest możliwa dzięki pewnemu rodzajowi współzależności. Otóż duchowa
uczuciowość jest przyczynowana i aktywowana przez własność piękna. W sferze
egzystencjalnej piękno jest najbardziej zbliżone do życia, a może nawet
współdziała z życiem. Dlatego gdy w uczuciowości rodzi się przeżycie piękna, to
możemy przyjąć, że to przeżycie dotyczy od razu pięknego życia (piękna, jakie
niesie ze sobą życie). Na tej zasadzie główne uczucia radości i nadziei odnoszą
się w pierwszym rzędzie do naszego ludzkiego życia (również w wymiarze
biologicznym), skoro życie biologiczne jako działanie organizmu żywego także
zależy od życia egzystencjalnego (nadprzyrodzonego). Duchowa nadzieje odnosi
się zatem do różnych aspektów naszego życia. Mamy nadzieję na lepsze życie.
Mamy nadzieję na zrodzenie nowego życia. Mamy wreszcie nadzieję na życie
wieczne. Podobnie wygląda sprawa z radością. Radość dotyczy życia. Ludzkie
życie wywołuje duchową radość. Cieszy nas każde nowonarodzone życie. Cieszy nas
dobry stan naszego życia, czyli zdrowie. Cieszy nas zdrowie i życie najbliższych.
To wszystko razem pokazuje, że nasza uczuciowość jest zasadniczo nastawiona na
przeżywanie życia. To jest jej pierwsza i główna rola. Dopiero w momencie, gdy
uczuciowość straci kontakt z osobowym pięknem i z upodobaniem piękna jako aktem
osobowym, wtedy odwraca się od popierania życia i zniża się do poziomu
poszukiwania i przeżywania przyjemności. Ale jest to fakt upadku i poniżenia
się naszej uczuciowości, która utraciła wewnętrzną moc przeżywania piękna. Nie
bez powodu w języku polskim nadmierne podążanie za przyjemnościami jest
nazywane brzydotą moralną.
Dlatego dla człowieka, zwłaszcza człowieka młodego, tak ważne jest przeżywanie piękna i duchowy kontakt z pięknem (pięknymi rzeczami). Młody człowiek powinien być zafascynowany pięknymi rzeczami, a tym bardziej pięknem osobowym, ponieważ bez tego nie rozwinie swojej uczuciowości. A przecież wiadomo, że uczuciowość kształtuje się w młodym wieku. Dlatego rodzice muszą zadbać o uczuciowość dziecka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz