20.07.2025

Obecne podsumowanie problematyki antropologicznej /5

Dlatego patrząc i analizując realne skomplikowanie ludzkiego bytu (w całej jego okazałości) nieodparcie nasuwa się teza, że człowieka stworzył właśnie Bóg (w Osobowej Trójcy). Nie ma innego wyjścia. Nie przeszkadza temu pogląd o ewolucyjnym rozwoju przyrody, czego efektem miałoby być ukształtowanie się organizmu paraludzkiego (takich wczesnych hominidów). Wystarczy, że na tym etapie zainterweniował Bóg dodając w pewnym momencie podmiotowości egzystencjalne osoby i życia nadprzyrodzonego, oczywiście na mocy stwarzania. Dlatego nawet z filozoficznego punktu widzenia konieczne się staje przyjęcie stwórczej aktywności Boga. Uważam zatem, że teza, iż człowieka stwarza Bóg jest oczywista. Bóg stwarza człowieka jako osobę i życie w porządku egzystencjalnym, czyli w zakresie istnienia wyposażonego w podmiotowość osoby i życia nadprzyrodzonego. Z kolei cała reszta realności esencjalnej (z porządku naturalnego stawania się) jest już przyczynowana przez podmiotowości egzystencjalne. Aktywność osobowa przyczynuje wyposażenie duchowe (władze duszy), zaś aktywność życia przyczynuje wyposażenie organizmu żywego, wykorzystując oczywiście ewolucyjny rozwój przyrodniczy.

To pokazuje, że cała sfera określana mianem natury człowieka nie jest w ogóle samodzielna, lecz pozostaje zależna przyczynowo i pod względem działania od sfery egzystencjalnej, czyli podmiotowości istnienia. Żadne inne rozwiązanie nie wchodzi w rachubę. Ludzka natura nie ma zdolności ani własnej mocy, żeby mogła podejmować realne działania. Ani władze duszy nie są w stanie działać samodzielnie, gdyż są tylko możliwościami działania ( takimi narzędziami wykonawczymi), ani nasza cielesność nie działa samodzielnie, gdyż narządy cielesne są poruszane i napędzane przez doskonalszą przyczynę, która ma moc koordynowania wszystkich poczynań cielesności, inaczej działania różnych narządów pozostawione same sobie mogą doprowadzić jedynie do destrukcji, czyli zgonu.

Trzeba więc przyjąć, że do tego, żeby natura człowieka mogła działać w całej pełni w sposób skoordynowany potrzebna jest i konieczna aktywna podmiotowość egzystencjalna. Wydaje mi się, że właśnie o to chodziło Kierkegaardowi, gdy odróżniał esencję i egzystencję. A to ostatecznie oznacza, że dzięki podmiotom egzystencjalnym (podmiotowi osoby i życia) na poziomie esencjalnym (w zakresie natury) możliwa jest współpraca duchowości z cielesnością i odwrotnie (współdziałanie w obie strony). Ta współpraca jest możliwa dzięki pewnemu rodzajowi współzależności. Otóż duchowa uczuciowość jest przyczynowana i aktywowana przez własność piękna. W sferze egzystencjalnej piękno jest najbardziej zbliżone do życia, a może nawet współdziała z życiem. Dlatego gdy w uczuciowości rodzi się przeżycie piękna, to możemy przyjąć, że to przeżycie dotyczy od razu pięknego życia (piękna, jakie niesie ze sobą życie). Na tej zasadzie główne uczucia radości i nadziei odnoszą się w pierwszym rzędzie do naszego ludzkiego życia (również w wymiarze biologicznym), skoro życie biologiczne jako działanie organizmu żywego także zależy od życia egzystencjalnego (nadprzyrodzonego). Duchowa nadzieje odnosi się zatem do różnych aspektów naszego życia. Mamy nadzieję na lepsze życie. Mamy nadzieję na zrodzenie nowego życia. Mamy wreszcie nadzieję na życie wieczne. Podobnie wygląda sprawa z radością. Radość dotyczy życia. Ludzkie życie wywołuje duchową radość. Cieszy nas każde nowonarodzone życie. Cieszy nas dobry stan naszego życia, czyli zdrowie. Cieszy nas zdrowie i życie najbliższych. To wszystko razem pokazuje, że nasza uczuciowość jest zasadniczo nastawiona na przeżywanie życia. To jest jej pierwsza i główna rola. Dopiero w momencie, gdy uczuciowość straci kontakt z osobowym pięknem i z upodobaniem piękna jako aktem osobowym, wtedy odwraca się od popierania życia i zniża się do poziomu poszukiwania i przeżywania przyjemności. Ale jest to fakt upadku i poniżenia się naszej uczuciowości, która utraciła wewnętrzną moc przeżywania piękna. Nie bez powodu w języku polskim nadmierne podążanie za przyjemnościami jest nazywane brzydotą moralną.

Dlatego dla człowieka, zwłaszcza człowieka młodego, tak ważne jest przeżywanie piękna i duchowy kontakt z pięknem (pięknymi rzeczami). Młody człowiek powinien być zafascynowany pięknymi rzeczami, a tym bardziej pięknem osobowym, ponieważ bez tego nie rozwinie swojej uczuciowości. A przecież wiadomo, że uczuciowość kształtuje się w młodym wieku. Dlatego rodzice muszą zadbać o uczuciowość dziecka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz