29.03.2021

Moje uwagi dotyczące lektur (Wojtyła Osoba i czyn) /5

Kolejnym tematem rozważań jest problematyka stawania się w odniesieniu do człowieka. Zobaczmy, co pisze Autor: Stawanie się – to to, co ujmujemy łacińskim słowem fieri. Przez fieri można rozumieć ten aspekt dynamizmu człowieka /…/, który jest skierowany ku człowiekowi samemu – jako podmiotowi tego dynamizmu. Podmiot ów pośród wszystkich swoich zdynamizowań nie zachowuje się obojętnie /…/, ale także sam w sobie przez każde z tych zdynamizowań w jakiś sposób kształtuje się lub przekształca. (s.144) Suppositum nie jest statycznym podłożem, ale pierwsza, podstawową płaszczyzną zdynamizowania przez samo esse, przez istnienie. Do niego też należy w ostatecznej analizie odnieść wszelkie stawanie się, wszelkie fieri, jakie zachodzi w obrębie istniejącego już podmiotu „człowiek”. Wszak „stawać się” to tyle, co „zaczynać istnieć”. Pierwsze zdynamizowanie przez istnienie, przez esse – to zarazem pierwsze fieri bytu ludzkiego, jego zaistnienie. Wszelkie dalsze zdynamizowanie poprzez jakiekolwiek operari nie przynosi już zaistnienia w sensie podstawowym. Tym niemniej wraz z każdym takim zdynamizowaniem coś zaczyna istnieć, w istniejącym już podmiocie „człowiek”. W kategoriach metafizycznych zaistnienie takie jest przypadłościowe w stosunku do pierwotnego, które konstytuuje samą substancję. Człowiek, który raz substancjalnie zaistniał, poprzez wszystko, co czyni, a także poprzez wszystko, co w nim się dzieje, /…/ równocześnie staje się coraz bardziej „jakimś”, a nawet poniekąd coraz bardziej „kimś”. (s.144-145) Człowiek staje się „kimś” i „jakimś” nade wszystko przez swoje czyny, przez działanie świadome. Ta postać ludzkiego fieri zakłada więc sprawczość, czyli przyczynowanie właściwe osobie. Owocem tego przyczynowania, homogennym skutkiem sprawczości osobowego „ja”, jest moralność – nie jako abstrakt, ale jako najściślejsza egzystencjalna rzeczywistość związana z osobą jako właściwym swoim podmiotem. Człowiek przez swoje czyny, przez działanie świadome, staje się dobrym lub złym w znaczeniu moralnym. /…/ Owo stawanie się, fieri człowieka pod względem moralnym, fieri najściślej związane z osobą, przesądza o realistycznym charakterze samego dobra i zła, samych wartości moralnych. Nie są one żadną miarą treściami samej świadomości, są treściami ludzkiego, osobowego fieri. Człowiek nie tylko je przeżywa, ale dzięki nim staje się realnie dobrym lub też realnie złym jako człowiek. Moralność jest rzeczywistością, która wchodzi w rzeczywistość ludzkich czynów jako swoiste fieri podmiotu – fieri najgłębsze, najistotniej związane z jego naturą, czyli człowieczeństwem, jak też z faktem, że jest on osobą. (s.147)

Z przytoczonych wypowiedzi wynika, że stawanie się (ludzkie fieri) zostało znów rozciągnięte na całą realność człowieka, skoro w tym stawaniu uczestniczą czyny osobowe, to one nadają charakter moralny całemu człowiekowi, a więc realności istotowej człowieka. Stajemy się „kimś” dobrym lub złym. Ale zagadnienie stawania się człowieka czy w człowieku wymaga wyraźniejszego doprecyzowania. Musimy sobie bowiem uświadomić, co w człowieku się staje, gdzie w strukturze ontycznej należałoby to stawanie się umiejscowić, aby dopiero na koniec móc stwierdzić, dlaczego człowiek staje się moralnie dobrym lub złym.

Otóż podmiot osobowy (jako podmiot istnienia) jest czymś najdoskonalszym w człowieku. Przynależą mu bowiem trzy własności transcendentalne określające jego aktywną realność. Są to prawda, dobro i piękno. Ponadto podmiot osobowy posiada moc sprawczą, jaką przyznajemy bezpośrednio tym własnościom. Dlatego osoba jest w stanie sprawić zaistnienie wyposażenia duchowego i ukształtować władze duchowe (umysł, wolę i uczuciowość). Na tym właśnie polega to pierwotne fieri, czyli zaistnienie naszej duchowej natury. (Naturę cielesną sprawia i kształtuje życie egzystencjalne, czyli moc ożywcza). Oczywiście aktywność osobowego podmiotu na tym się nie kończy, lecz akty osobowe (kontemplacji, sumienia i upodobania) stale wspierają nasze władze duchowe. Niestety nie dzieje się to samorzutnie, lecz do tego konieczne są relacje osobowe nawiązywane przez nas z innymi osobami (najważniejszy jest kontakt z Osobami Boskimi i Świętymi Pańskimi).

Tak więc tym, co podlega stawaniu się jest charakter moralny stanowiący (ogólnie rzecz ujmując) wyposażenie duchowe (wewnętrzne wyposażenie władz duszy). Bardziej współcześnie ten charakter moralny otrzymał nazwę osobowości człowieka. Cóż więc składa się na takie moralne wyposażenie naszej duchowości? Otóż władze duchowe jako możności, czyli zdolności i możliwości działania, wymagają stałego usprawnienia i aktywnego impulsu do działania. Konieczna jest realna zasada działania. Ten rzeczywisty napęd władze duchowe otrzymują ze strony aktów osobowych, które sprawiają w tych władzach odpowiednie zasady działania.

Tak więc kontemplacja jako akt osobowej prawdy (transcendentalnej własności prawdy) zaszczepia w umyśle realną zasadę w postaci słowa prawdy. To słowo prawdy z jednej strony staje się mocą do poznawania prawdy, zaś z drugiej strony potrzebne do głoszenia prawdy (wypowiadania przez człowieka prawdziwości własnego poznania). Dalej sumienie jako akt osobowego dobra (transcendentalnej własności dobra) nadaje naszej woli realną zasadę w postaci czynu dobra. Ta zasada sprawia, że wola w swoim chceniu pragnie dobra, a ponadto sprawia, że wola podejmuje czynienie dobra, czyli kieruje się w swoim działaniu osobowym dobrem. I wreszcie upodobanie jako akt osobowego piękna (transcendentalnej własności piękna) obdarza naszą uczuciowość realną zasadą w postaci przeżycia piękna ludzkiego życia. Dzięki temu możemy przeżywać piękno własnego życia, ale w dalszej perspektywie doświadczać piękna w przekazywaniu życia dla swoich dzieci.

Jak widzimy w tym wszystkim, w tym wyposażeniu naszej duchowości określanym mianem charakteru moralnego czy moralnej osobowości człowieka, zawiera się działanie moralne człowieka, które jest skierowane ku osobie i życiu każdego napotkanego człowieka.

Na koniec rozdziału pojawia się temat wolności. Wydaje się, że prezentowane zagadnienie dynamizmu zmierzało właśnie w tym kierunku. W związku z tym Autor mówi o odkrywaniu w tej integralnej strukturze stawania się dobrym i złym momentu wolności. Skąd to określenie „moment wolności”? Czytamy: Mówimy o momencie wolności w znaczeniu fenomenologicznym – w strukturze bowiem stawania się człowieka moralnie dobrym lub złym przez jego czyny wolność najwłaściwiej się unaocznia. Wolność jest tutaj tylko momentem, ale do owej struktury realnie przynależy, /…/ wolność jest korzeniem stawania się człowieka dobrym lub złym poprzez czyny, jest korzeniem samego fieri ludzkiej moralności. Wolność wchodzi w sprawczość, a przeto stanowi o działaniu człowieka jako o strukturze zasadniczo odrębnej od wszelkiej innej postaci dynamizmu /…/ (s.147) Wraz ze sprawczością – przez realne zawieranie się w niej – wolność stanowi nie tylko o samym działaniu, o czynie, którego osobowe „ja” jest sprawcą, ale stanowi o dobru lub złu moralnym, czyli o stawaniu się człowieka jako człowieka dobrym lub złym. (s.148)

Odkrycie wolności jako momentu, który decyduje o przeżyciu sprawczości, a zarazem jako czynnika, który realnie konstytuuje strukturę „człowiek działa” w jej odrębności strukturalnej w stosunku do wszystkiego, co w człowieku się dzieje, stanowi poniekąd zamknięcie przeprowadzonej dotychczas analizy dynamizmu osoby ludzkiej. Osoba bowiem jest realnym podmiotem tego dynamizmu, w wypadku zaś działania nie tylko podmiotem, ale i sprawcą. Odkrycie wolności u korzenia sprawczości osoby pozwala nam jeszcze gruntowniej rozumieć człowieka jako dynamiczny podmiot. (s.148)

Autor ulega tutaj nowożytnemu złudzeniu, że człowiek działa na zasadzie wolności. Stawia więc wolność – jak pisze – u korzenia sprawczości. Otóż wolność nie ma niczego wspólnego ze sprawczością. Wolność jest tylko możliwością, jak to pokazał już św. Anzelm. Jako możliwość wolność nie ma żadnej mocy sprawczej. A do działania konieczna jest moc sprawcza, a nie sama możliwość działania. Właśnie osoba jest podmiotem sprawczym, który posiada odpowiednią moc do działania. Osoba posiada moc sprawczą dlatego, że jest podmiotem istnienia, czyli aktu istnienia urealniającego cały porządek bytowy. Istnienie wraz z podmiotem osobowym i podmiotowością życia jest stwarzane przez Boga, który obdarza je pełną mocą. Istnienie jest źródłem i sprawcą wszelkiej aktywności. Tego dotyczyła łacińska formuła operari sequitur esse.

Musimy zdać sobie sprawę z błędności tezy, iż człowiek działa dzięki wolności. Otóż człowiek działa dzięki mocy sprawczej (sprawczości, jak powiada Autor). Dlatego osobę określamy jako podmiot sprawczy. Ten podmiot działa na mocy sprawczej własności transcendentalnych zawartych w nim. Moc sprawcza przynależy bowiem do poszczególnych własności osobowych. Dzięki mocy sprawczej realnej własności prawdy (prawdy istnienia) powstaje nasz umysł i dzięki tej mocy działa on dalej poznawczo rozpoznając prawdę realnych bytów. Podobnie dzięki mocy sprawczej własności dobra powstaje nasza wola i dzięki tej mocy zmierza ona do osiągnięcia realnego dobra bytowego, czyli chce i pragnie dobra – przede wszystkim dobra osobowego.

Taką aktywność własności transcendentalnych podmiotu osobowego można nazwać actus personae. To właśnie owe akty osobowe uruchomiają działanie (działanie moralne) naszych władz duchowych – umysłu, woli, ale też uczuciowości. Bez takiego aktywnego wsparcia władza jako możność duchowa nie mogłaby działać. Ponieważ władza jako możność jest tylko zdolnością do działania i potrzebuje jakiegoś impulsu zewnętrznego, poruszenia czy napędu, czegoś, co uruchamia działanie. Bez tej aktywności (bez aktów osobowych) nie byłoby ani działania poznawczego (rozumienia tego, co realne), ani działania wolicjonalnego (czyli chcenia).

Gdy jednak odrzucimy to aktywne oddziaływanie osoby z jej własnościami, a więc gdy uznamy, że poznanie realności jest niepotrzebne albo gdy wprost zanegujemy realność (prawdę realności), wtedy nasz umysł może lub nawet musi podjąć niejako sztuczne czyli pozorne działanie, które nie będzie już miało charakteru poznania, ale będzie tylko myśleniem udającym poznanie. Myślenie jest takim sztucznym działaniem umysłu, co w fenomenologii określa się jako działanie intencjonalne. Przybiera ono charakter twórczy, czyli tworzy dowolne możliwości niby poznawcze (dowolne wyobrażenia). Takie działanie, czyli twórcze myślenie, wykorzystuje się na ogół w literaturze, lecz dzisiaj przytacza się je jako teorie naukowe, zwłaszcza te dotyczące człowieka.

Analogiczna sytuacja dotyczy woli i jej zasadniczego działania, czyli chcenie (chcenia dobra). Gdy zanegujemy istnienie realnego dobra, gdy uznamy, że człowiek kieruje się wolnością, wtedy musimy odrzucić chcenie dobra. Ale co dostajemy w zamian? Otóż stajemy wówczas przed wyborem dowolnych możliwości działania. Taki człowiek przestaje się kierować realnym dobrem, ale zaczyna wymyślać sobie dowolne wartości. Musimy bowiem wiedzieć, że myślenie może zestawiać i porównywać ze sobą dowolne rzeczy lub sprawy, fakty czy możliwości. Na tej podstawie możemy uznać jakąkolwiek rzecz za wartościową dla nas. Wartościowanie jest tylko nasza subiektywną oceną i nie wymaga odniesienia do realności. Inaczej wszelkie ideologie nie miałyby sensu, a jest wprost odwrotnie. Gdy wola przestaje kierować się realnym dobrem, wtedy jest zdana na całkiem dowolny wybór, gdyż wola nie rozstrzyga, co jest dobre, a jedynie dokonuje wyboru (jak byśmy powiedzieli na chybił-trafił).

Dlatego autonomia naszej duchowości postulowana w różnych teoriach filozoficznych jest tak niebezpieczna. Duchowość musi być podporządkowana aktywności osobowej, aby mogła spełniać właściwe czy odpowiednie działania (czyli działania moralne).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz