Arystoteles badał i rozbierał strukturę bytu. Poszukiwał w nim samym zasad twardej realności oraz miękkiego stawania się. W ten sposób pozostawił nam odpowiednie narzędzia do opisu rzeczywistości w postaci pojęć aktu i możności (energeia kai dynamis).
Natomiast neoplatonizm ulegając złudzeniom uwierzył w płynność rzeczywistości. Z jednej strony stawiał tezę, że wszystko się staje, zaś z drugiej wierzył, że wszystko wypływa z Jednego. Taki układ wypracował Plotyn, chyba niedokładnie interpretując Platońskiego Parmenidesa. Dla neoplatonizmu istnieje więc Jedno wieczne i niezmienne jako początek wszystkiego. Tak więc pojawia się pierwszy problem, wszystko, czyli całe stawanie się wszystkiego ma pochodzić z Jednego. Jak to wytłumaczyć? Filozofia grecka nie przyjmowała stwarzania z niczego (creatio ex nihilo). Panował w niej pogląd, że ex nihilo nihil fit (z nicości nic nie może powstać). Stąd mamy zadziwiającą tezę, że pierwsza zasada powstała sama z siebie. Nie wiadomo dokładnie, czy należy to odnosić do Jednego, czy może już do pierwszego efektu emanacji (u Proklosa jest mowa o czymś samoistnym). Po Jednym idą rzeczy samoistne. Samoistne jest to, co nie ma przyczyny, stwarza siebie samo i bytuje w sobie. (n. 41)
Powstaje więc pytanie, czy Jedno jest faktyczną przyczyną całego świata, czy jest tylko jakąś możliwą zasadą – bardziej hipotezą niż realnością. Wydaje się, że nie bez wpływu na koncepcję Jednego było neoplatońskie uwielbienie dla matematyki. W Akademii Platońskiej matematyka była przygotowaniem i wstępem do studiów filozoficznych. W teorii liczb naturalnych jedynka jest początkiem i zasadą całego ciągu liczbowego. Jednak w koncepcji filozoficznej zjawiał się problem, jak z jednego wywieść pojawiającą się i widoczną w świecie wielość? Logika wymaga, aby z przyjęcia na początku czegoś jednego wynikał ostatecznie monizm (tak było u Parmenidesa), co w konsekwencji prowadzi do panteizmu (jak pokazuje późniejszy wykład Spinozy). Oczywiście Platon przestrzegał przed tym w swoim dziele Parmenides pokazując trudności związane z koncepcją tego filozofa. Ale neoplatonikom wydawało się, że Plotyn rozwiązał ten problem. Chyba nie do końca się to sprawdziło.
W swoim dziele Proklos wychodzi od koncepcji Jednego, ale dla niego Jedno jest tożsame z Dobrem. Tym samym jest Jedno i Dobro, i stanowią one zasadę wszystkiego. (n.13) Dlaczego pojawia się utożsamienie Dobra i Jednego? Otóż przyjmowano, że Dobro może rozlewać się samorzutnie. Chyba w Księdze o przyczynach mamy takie neoplatońskie sformułowanie: – bonum est diffusivum sui. A więc Dobro ma zdolność i moc udzielania się i rozpowszechniania. Dlatego Proklos twierdzi, że początkiem i pierwszą przyczyną wszystkich bytów jest Dobro. (n.12) Widzimy, że odrzuca on przejście z Jednego do wielości, zaś poprzez utożsamienie Jednego z Dobrem wskazuje na możliwość rozlewania się Dobra na wielość powstających bytów. Uważano, że Dobro posiada moc samodzielnego i samorzutnego rozlewania się. Dobro udziela się samoistnie.
Stąd powstawanie bytów określano jako wypływanie – emanację. Byty pierwotnie uczestniczą i trwają w swojej przyczynie, aby dalej móc się z niej rozlewać. Proklos powiada, że to, co stworzone, zarówno trwa w przyczynie, jak też z niej wypływa. (n.30) To dotyczy oczywiście dobra bytów. Byty są dobre dzięki uczestnictwu w Dobru i następnie z Niego emanują. Tak więc, o ile coś jest dobre, można powiedzieć o nim, że uczestniczy w Dobru i trwa w Nim jako w swojej przyczynie. To uczestnictwo i trwanie polega według Proklosa na podobieństwie. Natomiast emanacja zostaje wywołana jakimś zróżnicowaniem (odróżnianiem się). O ile byty różnią się od Dobra, o tyle z Niego emanują. Podobieństwo stanowi bowiem łączność i powiązanie, a niepodobieństwo jest powodem rozdziału. (n.32) Tak więc byty emanują z Dobra z racji różnicy i niepodobieństwa. Takie zróżnicowanie wpływa oczywiście na oddalenie danego bytu w porządku bytowania, czyli w drabinie bytów. Miarą stopniowanej emanacji jest więc zróżnicowanie bytów.
Co ciekaw u Proklosa jest mowa o emanacji substancji. Mówi także, że Dobro (jak również Jedno) daje wszystkiemu istnienie. Otóż wydaje się, że kwestia stwarzania, czy raczej pochodzenia, oznacza otrzymywanie istnienia. Ale to istnienie należy rozumieć jako substancjalność bytów (bycie substancją). Autor powiada, że to, co spowodowane przez przyczynę, uczestniczy w niej z konieczności, ponieważ z niej uzyskuje substancję. (n.28) Powstające byty są traktowane jako substancje. I stąd jest mowa o emanowaniu substancji.
Jednak Dobro jako Jedno stoi ponad wszelkim bytem substancjalnym. Wydaje się, że Dobro należy utożsamiać raczej z pewną mocą sprawczą (energią) niż z trwałością substancjalną. Ta moc sprawcza pozostaje jednak według Autora w bezruchu. Pisze on, że Jedno udziela istnienia w bezruchu (n.26). Nie musi zatem działać, aby coś sprawić. Zawsze trwa i pozostaje sobą. Jedno jest nieruchome i niezmienne. Wiktoryn (wcześniejszy od Proklosa) mówił o Bogu, że jest możnością i mocą, czyli nieporuszonym ruchem albo ruchem w spoczynku (motus cessans). Tak też można określić moc sprawczą Dobra. Coś buzuje w Nim wewnątrz i dlatego może rozlewać się na zewnątrz. Jedno i Dobro trwają ponad zmiennością i ruchem (stawaniem się). Ale wszystko inne dzieje się i staje na zasadzi poruszenia (czyli wypływu i powrotu).
Emanacja jest jednocześnie powrotem (początkiem powrotu). Emanacja i powrót mają charakter kołowy. U Platona dotyczyło to ludzkiej duszy, która spadała ze świata idealnego, ale mogła do niego powrócić realizując dobro i piękno. Neoplatonizm przeniósł to krążenie na cały porządek powstających bytów. Wszystko wypływa z pierwszej przyczyny, żeby na końcu do niej powrócić. Emanacja staje się od razu powrotem. Otóż byty, które są podobne w jakiejś mierze do Dobra, mogą Go pragnąć i dzięki temu zwracać się do Niego. (n.31) Wszystko zwraca się ku temu, skąd wyemanowało. Taka emanacja i zwrot przebiega w trzech sferach – istnienia (bytu substancjalnego), życia i poznania. Jest to zasadniczy schemat przedstawiający i wyznaczający porządek i rozwój świata (rozwój rzeczywistości).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz