7.09.2019

Moje uwagi do lektur (Foucault Wykłady 1979-1980)



Przeprowadzone rozważania i badania Fuko są ciekawe i ważne. Oczywiście z jednym poważnym zastrzeżeniem, że Autor nie zna w pełni i tak naprawdę nie czuje chrześcijańskiej antropologii. W swoich interpretacjach opiera się jedynie na wybranych tekstach (Tertulian, Kasjan) posługując się zawartą tam teologią symboliczną. Na przykład twierdzi, że Tertulian „wymyślił grzech pierworodny” (zob. s.125). Natomiast za Kasjanem podejmuje wątek obecności w duszy diabła czy szatana (por. s.290). I w tej perspektywie pokazuje potrzebę i konieczność kierowania i badania samego siebie. Ale chyba nie do końca rozumie obowiązująca we wspólnocie mniszej zasadę posłuszeństwa, ponieważ rozciąga ją na samo chcenie woli.
Otóż należy przypomnieć, że w tym czasie wypracowano już solidne podstawy antropologii chrześcijańskiej. Przede wszystkim chodziło o rozróżnienie w działalności woli. Pojawiła się bowiem koncepcja liberum arbitrium, czyli wolności wyboru i decyzji będącej skutkiem tego wolnego wyboru. Toteż woli przypisuje się dwa różne działania. Jedno to chcenie, które jest skierowane do dobra, oraz drugie to wolny wybór, który za każdym razem staje przed dylematem dobra i zła. Właśnie wolność wyboru miała być skutkiem grzechu pierworodnego. Stąd potrzeba zniwelowania owej wolności wyboru, która umożliwia człowiekowi złe działanie. Lekarstwem na tę wolność wyboru miało być właśnie posłuszeństwo wobec drugiej osoby i poddanie się jej woli.
Podobnie wygląda sprawa z przytaczanym przez Autora myśleniem (cogitatio). Idąc za tekstem Kasjana pokazuje on, że mnisi zmagają się ze swoimi myślami. Działanie umysłu kojarzono wtedy z nieustannym ruchem (zob. definicja Kasjana, s.294). Ten ruch umysłu obejmuje właśnie rozbieganie myśli. Ta nawałnica myśli powoduje niepokój umysłu, który w związku z tym ma trudności z poznawaniem prawdy. Musimy pamiętać, że w tamtym czasie myślenie nie było wcale uważane za najważniejszą czynność umysłu, a nawet wprost przeciwnie było traktowane negatywnie jako niebezpieczne złudzenie (por. s.291 i 293). To dopiero Kartezjusz, wychwalany przez Fuko, wypromował myślenie (cogito) jako główne działanie umysłu, sprowadzając umysł do roli res cogitans. Natomiast w dawnych czasach ludzkiemu umysłowi przyznawano przede wszystkim zdolność poznawczą. Umysł był powołany do poznawania rzeczywistości, miał więc rozpoznawać to, co jest realne i prawdziwe. A myślenie służyło jedynie sztuce i technice (techne), miało więc pełnić rolę użytkową a nie poznawczą.
Jeżeli więc człowiek miał osiągnąć swoją prawdziwą podmiotowość, to powinien dążyć do pozbycia się wszystkich pobocznych czynności zaciemniających prostą drogę do zbawienia i życia wiecznego. Należało wyzbyć się dowolności wyboru i temu miało właśnie służyć posłuszeństwo wobec kierownictwa duchowego. Należało również pozbyć się natłoku myśli, żeby oddając się kontemplacji zdobyć właściwą zasadę poznania. Otóż z moich rozważań, jak też z tego, co powiada Fuko („cogitatio powinno stać się słowem”, zob. s.302) wynika, że zasadą poznawczą umysłu jest słowo. Ja nazywam je słowem prawdy. Uważam, że u umyśle nie może być obecna sama prawda (realna prawda), natomiast pod wpływem kontemplacji pojawia się tam słowo prawdy. Stąd, jak powiada Fuko, istnieje w człowieku potrzeba albo nawet konieczność wypowiadania i wyznawania prawdy o sobie samym. Ludzki umysł potrzebuje słowa prawdy a nie myślenia. Myślenie nie jest bowiem poznaniem i nigdy nie doprowadzi nas do poznania prawdziwej realności. Naszą własną realność możemy badać i ujawniać tylko wtedy, gdy umysł zdobędzie odpowiednią zasadę w postaci słowa prawdy. Posiadając słowo prawdy człowiek będzie chciał zamanifestować i ujawnić prawdę o sobie samym. Ale będzie to przede wszystkim prawda o ludzkiej osobie. Człowiek jest osobą stworzoną przez Boga i będzie chciał ujawnić swoją prawdę osobową, prawdę o własnej osobie. Przecież to osoba stanowi realną podmiotowość człowieka. I nie jest to tylko podmiotowość poznawcza, lecz rzeczywista podmiotowość sprawcza, przyczynująca w człowieku całą sferę duchową (to, co nazywamy ludzką duszą). Osoba wraz ze swoimi własnościami transcendentalnymi przyczynuje bowiem władze duchowe. Osobowe dobro odpowiada za posiadanie przez nas woli jako władzy chcenia kierującej działaniem. Osobowa prawda odpowiada za posiadanie umysłu jako władzy poznawczej, która służy nam zarazem do komunikacji w najważniejszych sprawach. Zaś osobowe piękno odpowiada za naszą uczuciowość, która skłania się do upodobania życia i przynosi nam radość życia.
Możemy więc powiedzieć, że osoba stanowi źródło i centrum naszej duchowej realności. Dzieje się tak dlatego, że osoba jest podmiotowością istnienia (suppositum essendi), dlatego posiada moc sprawczą, chociaż ograniczoną do kształtowania możności istotowej, czyli władz duchowych (potentiae animae). Właśnie taką prawdę o człowieku objawiło nam chrześcijaństwo, a mówiąc dokładnie – teologia i filozofia katolicka.
Dzisiaj głosi się wolność. Głosi się, że człowiek jest wolny i powinien być wolny. Takie pomysły sprawiają, że zapominamy o chceniu dobra, bo to wydaje się koniecznością, natomiast preferuje się wolność wyboru. Dlatego postuluje się, że człowiek może wybierać dowolne rzeczy i działania uznając je za dobre dla siebie. Takie podejście łączy się z całkowitym odrzuceniem posłuszeństwa wobec drugiej osoby.
Należy przypomnieć, że tradycyjna zasada posłuszeństwa była obecna i trwała we wszystkich dawnych wspólnotach rodzinnych. Dzieci były zobowiązane do posłuszeństwa rodzicom. Syn był posłuszny ojcu a córka słuchała matki. Żona była posłuszna mężowi. Takie wzajemne posłuszeństwo zaprowadza porządek i dzięki temu porządkuje wszystkie działania we wspólnocie. Natomiast dzisiaj uczy się dzieci nieposłuszeństwa i wolności działania, co powoduje, że odrywają się one od rodziców, zaczynają działać ‘na własną rękę’ wprowadzając chaos we własnym życiu. Dowolność działania nie sprawi w naszym życiu żadnego porządku. Taka dowolność owocuje tylko brakiem porządku, czyli chaosem, co ostatecznie prowadzi do dramatów i tragedii, związanych najczęściej z uzależnieniem od przeróżnych rzeczy, które na początku wydawały się dla dziecka czymś dobrym lub co najmniej przyjemnym.
Może więc należałoby powrócić do prawdziwego kierownictwa duchowego. Powrócić do zasady posłuszeństwa i badania swoich myśli pod kątem osobowej realności, a nie kierowania się wolnością działania i dowolnością pomysłów na życie (patrz gender czyli bezosobowa i bezpłciowa płeć).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz