Przeprowadzone rozważania i badania
Fuko są ciekawe i ważne. Oczywiście z jednym poważnym zastrzeżeniem, że Autor
nie zna w pełni i tak naprawdę nie czuje chrześcijańskiej antropologii. W
swoich interpretacjach opiera się jedynie na wybranych tekstach (Tertulian,
Kasjan) posługując się zawartą tam teologią symboliczną. Na przykład twierdzi,
że Tertulian „wymyślił grzech pierworodny” (zob. s.125). Natomiast za Kasjanem
podejmuje wątek obecności w duszy diabła czy szatana (por. s.290). I w tej
perspektywie pokazuje potrzebę i konieczność kierowania i badania samego
siebie. Ale chyba nie do końca rozumie obowiązująca we wspólnocie mniszej
zasadę posłuszeństwa, ponieważ rozciąga ją na samo chcenie woli.
Otóż należy przypomnieć, że w tym
czasie wypracowano już solidne podstawy antropologii chrześcijańskiej. Przede
wszystkim chodziło o rozróżnienie w działalności woli. Pojawiła się bowiem
koncepcja liberum arbitrium, czyli
wolności wyboru i decyzji będącej skutkiem tego wolnego wyboru. Toteż woli
przypisuje się dwa różne działania. Jedno to chcenie, które jest skierowane do
dobra, oraz drugie to wolny wybór, który za każdym razem staje przed dylematem
dobra i zła. Właśnie wolność wyboru miała być skutkiem grzechu pierworodnego.
Stąd potrzeba zniwelowania owej wolności wyboru, która umożliwia człowiekowi
złe działanie. Lekarstwem na tę wolność wyboru miało być właśnie posłuszeństwo
wobec drugiej osoby i poddanie się jej woli.
Podobnie wygląda sprawa z
przytaczanym przez Autora myśleniem (cogitatio).
Idąc za tekstem Kasjana pokazuje on, że mnisi zmagają się ze swoimi myślami. Działanie
umysłu kojarzono wtedy z nieustannym ruchem (zob. definicja Kasjana, s.294).
Ten ruch umysłu obejmuje właśnie rozbieganie myśli. Ta nawałnica myśli powoduje
niepokój umysłu, który w związku z tym ma trudności z poznawaniem prawdy.
Musimy pamiętać, że w tamtym czasie myślenie nie było wcale uważane za
najważniejszą czynność umysłu, a nawet wprost przeciwnie było traktowane
negatywnie jako niebezpieczne złudzenie (por. s.291 i 293). To dopiero
Kartezjusz, wychwalany przez Fuko, wypromował myślenie (cogito) jako główne działanie umysłu, sprowadzając umysł do roli res cogitans. Natomiast w dawnych
czasach ludzkiemu umysłowi przyznawano przede wszystkim zdolność poznawczą.
Umysł był powołany do poznawania rzeczywistości, miał więc rozpoznawać to, co
jest realne i prawdziwe. A myślenie służyło jedynie sztuce i technice (techne), miało więc pełnić rolę użytkową
a nie poznawczą.
Jeżeli więc człowiek miał
osiągnąć swoją prawdziwą podmiotowość, to powinien dążyć do pozbycia się wszystkich
pobocznych czynności zaciemniających prostą drogę do zbawienia i życia
wiecznego. Należało wyzbyć się dowolności wyboru i temu miało właśnie służyć
posłuszeństwo wobec kierownictwa duchowego. Należało również pozbyć się natłoku
myśli, żeby oddając się kontemplacji zdobyć właściwą zasadę poznania. Otóż z
moich rozważań, jak też z tego, co powiada Fuko („cogitatio powinno stać się słowem”, zob. s.302) wynika, że zasadą
poznawczą umysłu jest słowo. Ja nazywam je słowem
prawdy. Uważam, że u umyśle nie może być obecna sama prawda (realna
prawda), natomiast pod wpływem kontemplacji pojawia się tam słowo prawdy. Stąd,
jak powiada Fuko, istnieje w człowieku potrzeba albo nawet konieczność
wypowiadania i wyznawania prawdy o sobie samym. Ludzki umysł potrzebuje słowa
prawdy a nie myślenia. Myślenie nie jest bowiem poznaniem i nigdy nie
doprowadzi nas do poznania prawdziwej realności. Naszą własną realność możemy
badać i ujawniać tylko wtedy, gdy umysł zdobędzie odpowiednią zasadę w postaci
słowa prawdy. Posiadając słowo prawdy człowiek będzie chciał zamanifestować i
ujawnić prawdę o sobie samym. Ale będzie to przede wszystkim prawda o ludzkiej
osobie. Człowiek jest osobą stworzoną przez Boga i będzie chciał ujawnić swoją
prawdę osobową, prawdę o własnej osobie. Przecież to osoba stanowi realną
podmiotowość człowieka. I nie jest to tylko podmiotowość poznawcza, lecz
rzeczywista podmiotowość sprawcza, przyczynująca w człowieku całą sferę duchową
(to, co nazywamy ludzką duszą). Osoba wraz ze swoimi własnościami transcendentalnymi
przyczynuje bowiem władze duchowe. Osobowe dobro odpowiada za posiadanie przez
nas woli jako władzy chcenia kierującej działaniem. Osobowa prawda odpowiada za
posiadanie umysłu jako władzy poznawczej, która służy nam zarazem do
komunikacji w najważniejszych sprawach. Zaś osobowe piękno odpowiada za naszą
uczuciowość, która skłania się do upodobania życia i przynosi nam radość życia.
Możemy więc powiedzieć, że osoba
stanowi źródło i centrum naszej duchowej realności. Dzieje się tak dlatego, że osoba
jest podmiotowością istnienia (suppositum
essendi), dlatego posiada moc sprawczą, chociaż ograniczoną do
kształtowania możności istotowej, czyli władz duchowych (potentiae animae). Właśnie taką prawdę o człowieku objawiło nam
chrześcijaństwo, a mówiąc dokładnie – teologia i filozofia katolicka.
Dzisiaj głosi się wolność. Głosi
się, że człowiek jest wolny i powinien być wolny. Takie pomysły sprawiają, że
zapominamy o chceniu dobra, bo to wydaje się koniecznością, natomiast preferuje
się wolność wyboru. Dlatego postuluje się, że człowiek może wybierać dowolne
rzeczy i działania uznając je za dobre dla siebie. Takie podejście łączy się z
całkowitym odrzuceniem posłuszeństwa wobec drugiej osoby.
Należy przypomnieć, że tradycyjna
zasada posłuszeństwa była obecna i trwała we wszystkich dawnych wspólnotach
rodzinnych. Dzieci były zobowiązane do posłuszeństwa rodzicom. Syn był
posłuszny ojcu a córka słuchała matki. Żona była posłuszna mężowi. Takie
wzajemne posłuszeństwo zaprowadza porządek i dzięki temu porządkuje wszystkie
działania we wspólnocie. Natomiast dzisiaj uczy się dzieci nieposłuszeństwa i
wolności działania, co powoduje, że odrywają się one od rodziców, zaczynają
działać ‘na własną rękę’ wprowadzając chaos we własnym życiu. Dowolność
działania nie sprawi w naszym życiu żadnego porządku. Taka dowolność owocuje
tylko brakiem porządku, czyli chaosem, co ostatecznie prowadzi do dramatów i
tragedii, związanych najczęściej z uzależnieniem od przeróżnych rzeczy, które
na początku wydawały się dla dziecka czymś dobrym lub co najmniej przyjemnym.
Może więc należałoby powrócić do
prawdziwego kierownictwa duchowego. Powrócić do zasady posłuszeństwa i badania
swoich myśli pod kątem osobowej realności, a nie kierowania się wolnością
działania i dowolnością pomysłów na życie (patrz gender czyli bezosobowa i
bezpłciowa płeć).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz