4.02.2019

W kwestii wychowania /4

Wychowanie człowieka


Wychowywać to znaczy uruchomić właściwe działanie człowieka. Chodzi oczywiście o działanie moralne. Takie działanie moralne jest oparte na sprawnościach naszych władz duchowych.

Człowiek działa dzięki posiadanym zdolnościom, czyli dzięki władzom duchowym. Władze duszy umożliwiają nam działanie, ale bez konkretnego określenia jakościowego. Ponieważ władze posiadają charakter możności, czyli potencji zdolnych do działania, dlatego mogą podejmować całkiem różnorodne działania. Jednak aby działanie człowieka nabrało określonego charakteru moralnego, to musi być dokonane przez władze usprawnione do takiego działania. Dlatego poza samymi władzami potrzebne są tutaj dodatkowe sprawności nazywane w etyce cnotami (gr. arete; łac. virtus), czyli siły i moce sprawcze do działania moralnego. Dlatego powiemy w skrócie, że wychowanie polega na usprawnianiu władz duchowych człowieka.

Ale jak to osiągnąć? Wiedzę możemy przekazywać w formie słownej. Możemy ją przedstawić i wyjaśnić. Obracamy się wtedy jednak w pewnej przestrzeni intencjonalnej związanej z naszą rozumnością albo świadomością. Możemy bardzo łatwo przekazywać człowiekowi swoje myślenie i możemy go nauczyć swojego myślenia. Taki przekaz wiedzy opiera się na myśleniu i znajomości języka, gdyż język jest narzędziem myślenia.

Jednak wychowywanie nie może polegać na przekazywaniu wiedzy. Taki błąd popełnił na początku sam Sokrates, który uznał, że człowiek działa na podstawie samej wiedzy. Szybko jednak zrozumiano i ustalono, że tak nie jest. Na czym więc powinno polegać oddziaływanie wychowawcze? Czy ma to być jakieś naśladowanie, jak chociażby u Tomasza a Kempis, czy może posłużenie się przykładem, jak w rzymskim przysłowiu: verba docent, exempla trahunt. Jak więc pobudzić człowieka (młodego człowieka) do działania? Może tak jak w wojsku trzeba zadziałać na zasadzie rozkazu? Ale wówczas mamy do czynienia nie z podmiotową aktywnością człowieka, lecz z posłusznym wykonawcą poleceń lub rozkazów. Politycy chętnie widzieliby takie oddziaływanie na rządzonych obywateli. Jednak w moralności nie wolno odbierać człowiekowi jego podmiotowości, czyli osobowej wolności i godności. Jak zatem przekonać kogoś do moralnego działania? Dawniej uważano, ze wystarczy tutaj powaga autorytetu, czyli powaga, mądrość i doświadczenie kogoś dorosłego. Dziecko słucha swoich rodziców. Dorosły z pewnością posłucha rady kogoś doświadczonego. Gdy liberalizm rozbudził pragnienie wolności, wtedy okazało się, że autorytety przestały oddziaływać. Dlatego w wychowaniu moralnym nie wystarczają już autorytety, chociaż nadal ludzie odwołują się do różnych przykładów, ale raz do działania moralnego, a innym razem do działania niemoralnego, jeśli chcą usprawiedliwić swoje postępowanie (mówimy: przecież wszyscy tak robią).

Co trzeba zrobić, żeby uruchomić postępowanie moralne człowieka? Jak obdarzyć go odpowiednimi sprawnościami? I jaka siła sprawcza jest do tego potrzebna? Skoro nie wystarcza już dobre słowo, czy nawet rozkaz, to jak trzeba zadziałać na młodego człowieka bez udziału socjotechnicznej manipulacji? Wydaje się, że stajemy tutaj przed problemem duchowego nawrócenia. Trzeba zwrócić duchowość człowieka (czyli jego władze duchowe) ku realności. Trzeba osiągnąć głębsze przeżycie realności. Własnej osobowej realności lub realności bliźniego (czyli człowieka spotkanego wokół nas).

Najważniejsze jest tutaj przeżycie albo doświadczenie osobowe. Trzeba pokazać młodemu człowiekowi, że jest osobą. A to oznacza, że należy z nim przeżyć osobowe spotkanie. Takie spotkanie, które Biblia określa mianem spotkania twarzą w twarz. Dlatego osoba wychowawcy musi się spotkać z osobą wychowanka. To jest podstawa wychowania. Tutaj nie ma innej możliwości oddziaływania. Potrzebny jest i chyba konieczny bezpośredni kontakt. Kontakt osobowy, który dokonuje się w relacjach wiary, miłości i nadziei, jak to pokazał Gogacz (zob. Człowiek i jego relacje, Warszawa 1984).

Tak więc wychowawcze spotkanie musi się odbywać na poziomie osobowym, czyli na poziomie podmiotowości istnienia. Osoba jest bowiem podmiotem egzystencjalnym. Stąd taki wychowawczy kontakt odbywa się w rodzinie, która stanowi wspólnotę osobową. Rodzina jest bowiem wspólnotą osób powiązanych ze sobą relacjami osobowymi. Nawiązanie takich relacji pozwala na prawdziwy kontakt wychowawczy. Żadna instytucja szkolna nie zastąpi w tym względzie wspólnoty rodzinnej.

Dlatego to rodzina jest prawdziwą szkołą moralności i religijności dla młodego człowieka. Jeżeli podważamy kompetencje rodziców w tym zakresie, to czynimy niepowetowane straty w duchowości dziecka. Dziecko może się wychowywać we wspólnocie rodzinnej, gdyż tylko w rodzinie żyje i rozwija się jako osoba. Wszelkie instytucje działają jedynie na zasadzie autorytetu prawnego, czyli urzędowych nakazów, które traktują człowieka przedmiotowo, a nie podmiotowo.

Wychowanie polega zatem na aktywizacji osobowej podmiotowości człowieka. Taka aktywizacja może się dokonać poprzez nawiązanie relacji osobowych. Relacje osobowe są nawiązywane w sposób naturalny w rodzinie. Dziecko rodzi się z wiary, miłości i nadziei rodziców. Dlatego rodzice już od początku (od momentu poczęcia) nawiązują z dzieckiem relacje osobowe. Dziecko jest od razu otaczane relacjami osobowymi rodziców. Relacje osobowe, jak pokazał nam Gogacz (Człowiek i jego relacje, Warszawa 1984), przebiegają pomiędzy własnościami istnienia. Dlatego nawiązane relacje aktywizują w naszej osobie własności prawdy, dobra i piękna, obdarzając je dodatkową mocą sprawczą. Ta nabyta moc sprawia, że własności osobowe podejmują odpowiednie akty osobowe, które docierają do naszych władz duchowych zaszczepiając w nich zasady prawidłowego i słusznego działania. Prawda poprzez akt kontemplacji dociera i oddziałuje na nasz umysł obdarzając go słowem prawdy. Dobro w akcie sumienia pobudza naszą wolę do czynu dobra (do dobrego uczynku). Również piękno dzięki aktowi upodobania kształtuje naszą uczuciowość skłaniając ją do przeżywania piękna i pięknego życia.

Otóż na bazie realnych skutków wywołanych w naszych władzach przez osobowe akty powstają cnoty i sprawności moralne, przede wszystkim wiara, miłość i nadzieja. Słowo prawdy obecne i działające w umyśle przyczynuje sprawność wiary. Czyn dobra (czyli akt miłości), którym posługuje się wola sprawia w niej sprawność miłości. Z kolei przeżycia piękna występujące w uczuciowości sprawiają cnotę nadziei. Zarówno te słuszne moralnie działania władz duchowych, jak i oparte na nich sprawności dotyczą bezpośrednio osoby człowieka. Słowo prawdy i wiara dotyczą osobowej prawdy człowieka. Czyn dobra i miłość dotyczą osobowego dobra człowieka. A przeżycie piękna i nadzieja dotyczą osobowego piękna i życia człowieka.

Postępowanie moralne człowieka polega na posługiwaniu się osobowymi sprawnościami i działaniami naszych władz duchowych. Nie ma moralności (ani religijności) bez posłużenia się sprawnościami wiary, miłości i nadziei. Jeśli te sprawności dotyczą Osoby Boskiej, to mamy wtedy do czynienia z religijnością, czyli z życiem religijnym. Oczywiście także kontemplacja już jako oświecenie, upodobanie jako dar życia oraz sumienie będące już nawróceniem mogą być wywoływane przez nawiązanie relacji osobowych z Bogiem, zainicjowanych przez Boga.

Wychowanie człowieka polega zatem na uruchomieniu całej osobowej aktywności, jaką jest w stanie podjąć nasza osoba (osobowa podmiotowość istnienia), a pod jej wpływem również nasze władze duchowe. Moralność i religijność są to realne oddziaływania pomiędzy osobami. Ani moralność, ani tym bardziej religijność nie stanowią z pewnością samego myślenia o tych sprawach. Moralność i religijność nie są wyposażeniem naszej świadomości. Dlatego człowieka należy wychowywać do realnych działań, czyli właśnie do moralności i religijności. Nie wolno wychowywać człowieka tylko do myślenia o tych sprawach przy pomocy wartości i wartościowania. Realne działania muszą bowiem posiadać realne podstawy, a nie tylko możliwość działania, jaką daje myślenie. Myślenie stwarza jedynie możliwości działania, ale to są pozory realności. Takie możliwościowe myślenie sprawdza się na polu rozwiązań technicznych, lecz nie może być podstawą moralności, gdyż wówczas moralność polegałaby na błądzeniu i poszukiwaniu wciąż lepszych rozwiązań. Niestety odwołując się do takiego myślenia ukuto slogan – errare humanum est. Trudno jest uznać błądzenie za osiągnięcie moralności. Człowiek oczywiście błądzi w swoim życiu, ale trzeba pamiętać, że błądzi właśnie dlatego, że posługuje się myśleniem, a nie osobową aktywnością. Jak pokazał Hegel, myślenie jest dialektyczne, gdyż myślenie zrodziło się z negacji realności. Człowiek zaczął myśleć, gdy zanegował rzeczywistość. Negacja określa więc myślenie i stanowi jego istotę. Dlatego myślenie jest w stanie wszystko zanegować. Każda teza znajdzie swoje przeciwieństwo, czyli antytezę. Zatem myślenie zawsze będzie obarczone niepewnością i nie może doprowadzić nas do celu, czyli do moralnej doskonałości. Skoro więc zachwycamy się myśleniem, to nigdy nie będziemy zadowoleni ze swojej realności. Dlatego człowiek myślący próbuje ciągle od nowa stwarzać siebie, a to prowadzi wprost do moralnych dramatów. Przecież to myślenie a nie realność odpowiada za wszystkie dramaty człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz