21.01.2019

Skorygowanie błędów nt osoby ludzkiej /2



Czego właściwie doświadczamy na co dzień? Doświadczamy przede wszystkim własnego działania, ale także tego, że to ja sam działam. Człowiek ma świadomość, że działa on sam. Ja działam. Oczywiście jeśli człowiek działa i coś robi. Najczęściej jako takie doświadczenie traktuje się świadomość bycia sobą. Ja jestem sobą, a więc ja sobą działam, czyli działam ja sam.

Trzeba sobie jednak zadać pytanie, czy nie chodzi tutaj jedynie o samą gramatykę. Otóż czasowniki opisujące ludzkie działanie mają odmianę przez osoby: – ja działam, ty działasz, on działa. Można przyjąć, że taka gramatyka jest oczywistym wyrazem i dowodem doświadczenia człowieka. Czyżby zatem ludzkie Ja pojawiało się najpierw w gramatyce języka? Wszystkie języki europejskie mają taką osobową odmianę czasowników. Stąd można by zakładać, że problematyka osoby ludzkiej była od początku zawarta i obecna w gramatyce języka. Ale przecież filozofia grecka w ogóle nie zwracała uwagi na osobową podmiotowość człowieka. Można zapytać, dlaczego? Czyżby nie zwracano należytej uwagi na wewnętrzne doświadczenie człowieka?

Grecy chcieli przede wszystkim poznać rzeczywistość, czyli to, jak działa natura (fysis). Do rozważań nad człowiekiem skłoniła ich sytuacja polityczna i analiza ustroju politycznego (być może potrzeba uzasadnienia lub odrzucenia demokracji?). Wydaje się, że funkcjonowanie demokracji zwróciło ich uwagę na możliwości ludzkiego działania. Zaczęto się teraz zastanawiać, jak działa człowiek (antropos)? Dopiero taka perspektywa zmusiła Greków do rozważań etycznych i politycznych na temat człowieka.

Ale takie podejście od razu ustawiło badania na temat człowieka w kierunku działania praktycznego (praksis). Zastanawiano się, jak osiągnąć najbardziej korzystne i pozytywne działania w wymiarze politycznym (dziś powiemy społecznym). Dla filozofii greckiej dobre życie powinno być życiem pożytecznym społecznie. Szlachetny człowiek to przede wszystkim dobry obywatel polis. Okazało się, że w takim spojrzeniu zniknęła gdzieś kwestia podmiotowości i tożsamości człowieka, ponieważ na plan pierwszy wysuwała się działalność obywatelska (państwowotwórcza?). Natomiast indywidualna działalność człowieka została sprowadzona do czerpania i przeżywania przyjemności przez Epikurejczyków albo do niepoddawania się emocjom lecz doskonalenia rozumu i rozumnej zgodzie z naturą, co postulowali Stoicy.

Dlatego w filozofii greckiej nie było miejsca na rozważania dotyczące osoby jako tożsamości człowieka. Dlatego tak naprawdę nie da się dostosować greckiej filozofii do problematyki osoby i osobowej aktywności. Najlepszym przykładem jest próba Boecjusza i jego definicja osoby. Boecjusz posłużył się terminologią grecką (substancja, natura) i dlatego wyszła mu taka a nie inna definicja.

Osoba jest jednostkową substancją posiadającą rozumną naturę. Pominął on złożenie z duszy i ciała, ponieważ chciał stosować definicję osoby zarówno do człowieka, jak i do bytów duchowych, a nawet Boga. Wskazywał natomiast na rozumną naturę, co zwróciło badania i rozważania w kierunku rozumności (rozum i wola). Wszyscy kolejni zwolennicy tej definicji, aż do dzisiaj, podkreślają więc rolę rozumności duszy.

Natomiast w tradycji nowożytnej (modernistycznej) rozwinięto teorię myślącego podmiotu (res cogitans = substancja myśląca), co ostatecznie spowodowało utożsamienie przez Schelera osoby ze świadomością jako podmiotem myślącym (wypełnionym wartościami). Dlatego dzisiaj mówi się o osobie jako świadomym Ja (lub o jaźni) albo rozumności i wolności jako cechach osoby. Oba te ujęcia są błędne. Opisywanie osoby jako substancji, czy to w sensie Arystotelesowskim, czy Kartezjańskim, jest nieporozumieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz