Jeśli chcemy zbudować swoje życie, musimy zacząć od fundamentów. Filozofia zawsze była fundamentem dla ludzkiego życia. Niech tak pozostanie.
28.07.2018
Moje uwagi dotyczące lektur (Seweryn Blandzi, AHFiMS nr 62)
Logos jest umysłem zdolnym do
wypowiedzenia prawdy o rzeczy. Za Sewerynem można powiedzieć, że Logos jest
umysłem zdolnym do rzeczenia prawdy. „Logos
to odnoszące się do rzeczy rzeczenie” (s.200). Jest to umysł dysponujący słowem
prawdy, w mojej terminologii.
Mogę się zgodzić z Sewerynem, że
„rzeczenie odnoszące się do rzeczy”,
które zdaje się być rzeczeniem prawdy
(wypowiadaniem prawdy), dotyczy pierwotnego doświadczenia poznawczego. Owo rzeczenie byłoby wtedy tym, co ja
nazywam słowem prawdy. To wszystko
razem dotyczy zapewne „pierwotnej mowy” (czyli pierwotnej zdolności człowieka
do mowy). Ale trzeba pamiętać, że język jest już wypaczeniem tej pierwotnej
mowy.
Zdaje się, że tę mowę/słowo
wyraża czasownik być zawierający w
sobie dyrektywę wyłącznego wypowiadania prawdy (s.201). Beaufret nazwał ten
czasownik „słowem nad słowami” (zob. s.201). Mamy więc taki opis czasownika
„być”:
słowo
nad słowami = słowo prawdy = być (einai)
= że jest.
To by znaczyło, że prawdę o
rzeczywistości (realności) ujmujemy wtedy, gdy mówimy, że jest (= będące).
Dopiero kolejnym badaniem, lecz już związanym z myśleniem, jest pytanie „czym
jest”. Realnie będące jest człowiekiem.
Wydaje się, że u Greków, jeżeli
dostrzegliśmy realność, czyli że jest (to
o)n), to dopiero wtedy włącza się nasze myślenie, gdy zapytujemy „czym
jest [to, że jest]”. Pytanie czym jest, będzie zapytywaniem myślenia, czyli
heideggerowską pytajnością (Daniel).
Myślenie dokonuje się już w
języku i poprzez język (Gadamer, s.200). Jednak nasze myślenie nie dociera do
prawdy (do prawdy rzeczy). Ono tworzy sobie własne przedmioty (pojęcia).
Dlatego w odpowiedzi na to pytanie pojawia się istota jako ogólna treść
definicji[1],
czyli taka treść, która została wytworzona przez myślenie w języku (definicja
jest czymś pomyślanym a nie realnym).
Mamy tu do czynienia z ważnym
problemem metafizycznym. Arystoteles chyba dostrzegał ten problem. Dlatego u
niego pytanie „czym jest” dotyczy istoty albo substancji, zwłaszcza
poszczególnej substancji jednostkowej (tode
ti). Ale tutaj wyłania się dodatkowy problem, ponieważ jednostka jest
niedefiniowalna. Zatem dla naszego myślenia pozostaje jedynie definiowalna
istota, która będzie ogólną treścią (pojęciem rodzajowym i gatunkowym =
substancja druga).
Wydaje się więc, że to
filozoficzne myślenie dokonuje uogólnienia i nominalizacji predykatywnej
beztreściowości orzecznika być/będące (einai/to on). Można przypuszczać, że
pierwotne „być”, czyli stwierdzenie lub raczej orzeczenie „że jest” (że jest
[coś]), zostało zastąpione przez gramatycznie prostszą formę imiesłowu „będące”
(to on).
Możemy przedstawić taki schemat:
„[to] być” = „[to] że jest” =
„[to] będące” – dotyczy to mowy;
„czym jest (to będące)” = „to
jest człowiek” = „człowiek jest będący” = „człowiek jest bytem” = „byt
człowieka” = „istota człowieka” = „człowieczeństwo” – to obejmuje już nasze
myślenie.
Jest to jakby pewna droga od
mowy/słowa o realności człowieka aż do myślenia o człowieku jako istocie.
Przecież to myślenie określiło człowieka (jego istotę = człowieczeństwo) jako zwierzę
rozumne. Jest to definicja z zakresu języka (czyli wyrażona w języku, który
stanowi narzędzie myślenia). Myślenie dokonuje się w języku i poprze język. To
język objawia nasze myślenie i tylko myślenie. Język nie jest obrazem
rzeczywistości (obrazem realności jest słowo prawdy = że jest/będące). Możemy
pomyśleć sobie o człowieku, że jest zwierzęciem rozumnym. To jest tylko nasze
myślenie, ale równie dobrze możemy pomyśleć coś innego. Na przykład: człowiek
jest pytaniem (patrz filozofia pytania).
Myślenie tworzy sobie pojęcia
(treści znaczeniowe = treści oznaczone) jako swoje przedmioty. Te pojęcia mają
charakter zakresowy, czyli zakreślają i oznaczają pewien obszar znaczeniowy.
To, co myślenie jest w stanie pomyśleć pod danym pojęciem wyznacza zakres
znaczeniowy. Stąd pojęcia otrzymują swoją ogólność jako przynależność wielu
przedmiotów do zakresu znaczeniowego (w logice mamy tu teorię zbiorów). W ten
sposób pojawia się ogólność gatunkowa i rodzajowa. W zbiorze znaczeń
rodzajowych wyróżnia się podzbiory gatunkowe. W ten sposób myślenie dokonuje
klasyfikacji różnych przedmiotów, czyli uporządkowania systemu pojęć i znaczeń.
Natomiast cały system językowy jest porządkowany przez gramatykę i logikę.
Jednak filozofia języka przyjmuje, że język ze swoją gramatyką jest
odwzorowaniem rzeczywistości. Język jest tylko informacją, jaką przekazuje
nasze myślenie.
Powstaje pytanie, czy można
uprawiać filozofię z pozycji myślenia i języka. Filozofia nowożytna i
współczesna pokazuje, że można. Warto jednak zapytać dalej, czy to ma sens albo
czemu to służy? Wszystko wygląda ładnie dopóki język służy przekazywaniu
informacji i komunikacji między ludźmi. Ale co począć, kiedy zaczynamy
manipulować językiem? Przecież okazało się, że wszelkie ideologie XX wieku
polegały na zwykłej manipulacji (czyli propagandzie). Otóż manipulowanie
językiem ma doprowadzić do zmanipulowania ludzkiego myślenia, czyli do
nakłonienia ludzi do myślenia w jeden określony sposób. Dziś ewidentnym
przykładem jest reklama, która brutalnie manipuluje językiem w celu pozyskania
myślenia odbiorców. To samo dzieje się z polityką. Co gorsze, to samo pojawia
się już w działalności naukowej.
Jak możemy się bronić przed
manipulacją językową? Różne subkultury zaczęły posługiwać się „własnym
językiem”. Ktoś może powiedzieć, żebyśmy odwołali się do Ewangelii, nasza mowa
powinna być „tak-tak” albo „nie-nie”. Co to ma znaczyć? Chyba że mowa powinna
potwierdzać prawdę (ale prawdę realności nie języka), zaprzeczać zaś fałszowi.
Ludzie powinni rozmawiać o tym, co rzeczywiście dzieje się w ich życiu,
odrzucać natomiast wszelkie nierealne możliwości.
Ktoś może jednak odpowiedzieć, że
to właśnie nowe możliwości działania tworzą postęp ludzkości. Trzeba dalej
zapytać, czy ten nieustanny „postęp ludzkości” przynosi coś konkretnemu
człowiekowi, czy rzeczywiście doskonali ludzi, chociażby tych, którzy
uczestniczą w tym postępie? Czy więc chodzi tutaj o doskonalenie osoby
człowieka, czy tylko o jakiś bezosobowy postęp i rozwój możliwości
technicznych. Postęp technologiczny ułatwia nam komunikację, ale jednocześnie
umożliwia manipulację informacjami na skalę światową (globalną). Z kolei sama
globalizacja prowadzi do tego, że zabija wspólnoty lokalne. Powiecie coś za
coś, ale patrząc z perspektywy filozofii personalistycznej jest to jedynie nic
za coś. Jaki sens miało wysłanie człowieka w kosmos? Wyłącznie ideologiczny
(nasza ideologia jest lepsza, bo już latamy w kosmos – śmiechu warte). A
wszystko to przez myślenie, które chce być najlepsze.
10.07.2018
8.07.2018
Na czym budować wspólnotę polityczną?
Oglądałem ostatnio jedno z
wystąpień Ziemkiewicza. Padła tam słuszna teza, że nie da się zbudować
wspólnoty politycznej na wartościach. Postanowiłem rozwinąć ten temat.
Wartości są tylko naszym
myśleniem, dlatego bywają całkowicie dowolne, czyli zawsze możemy pomyśleć i
przedstawić przeciwstawne wartości. Taką walką wartości są chociażby wojny
ideologiczne różnych przywódców państwowych lub partyjnych. Takie przepychanie
się wartościami ideologicznymi nie prowadzi do niczego pozytywnego. Dzisiaj
mamy odwoływanie się do wartości europejskich, ale nich ktoś mi powie, o co
właściwie chodzi.
Jeżeli więc odrzucimy wartości,
które są tylko myśleniem o czymś dla nas ważnym, to co nam pozostanie? Otóż
wtedy pozostaje realne działanie. Trzeba pozwolić ludziom działać, co w
naturalny sposób doprowadzi do różnych form współpracy i współdziałania.
Dlatego wspólnotę polityczną należy budować na współdziałaniu. Taką tezę
postawił Korab-Karpowicz w swoich traktatach politycznych (zob. Harm. Społ., s.57-65).
Co jest konieczne i niezbędne do
takiego współdziałania? Z pewnością potrzebna jest wolność i swoboda działania.
Jednak w wymiarze społecznym ta wolność działania powinna być podporządkowana
prawu. Tworzone i stanowione prawo musi zarazem strzec wolności działania, jak
i określać, czy nawet ograniczać zakres tej wolności. Prawo zawsze kierowało
się zasadą sprawiedliwości – oddać każdemu to, co mu się należy. Jeżeli ktoś
działa i pracuje uczciwie, to jest oczywiste, że należą mu się efekty i owoce
tej pracy. Każdy człowiek pracuje najpierw dla siebie i swoich bliskich, czyli
dla swojej rodziny. Prawo musi zatem strzec dorobku i dobrobytu rodziny. Dalej idą wspólnoty
lokalne i regionalne (wsie, gminy i miasta). One również muszą działać w
zakresie sprawiedliwego prawa, czyli powinny dysponować tym, co wypracują ich
mieszkańcy. Mamy wreszcie szeroką wspólnotę narodową. Dopiero ta szeroka
wspólnota jest zdolna do stworzenia własnej państwowości. Z istnieniem państwa
jest związany ustrój polityczny i konstytucja (Zasadnicza Ustawa Prawna), która
określa taki ustrój.
Prawo powinno zabraniać jedynie
działań niesprawiedliwych (np. oszustwa i zbrodnie), natomiast nie może
ingerować w konkretne działania pojedynczych obywateli. Otóż niewłaściwe
postępowanie pojedynczych ludzi powinno być potępiane i odrzucane przez lokalną
wspólnotę sąsiadów. Chodzi tutaj o opinię społeczną. Opinia publiczna odgrywała
zawsze ważną rolę społeczną. Dlatego trzeba przywrócić taką rangę opinii
publicznej. Taką rangę mogłyby na nowo odzyskać media społecznościowe. Media
nie mogą być źródłem manipulacji opinią publiczną, lecz powinny być ostają
praworządnej opinii publicznej.
Realne współdziałanie ma to do
siebie, że współpracują ze sobą konkretni ludzie (Kowalski z Malinowskim albo
Adamiak z Żyburtowiczem). Tylko w takich realnych działaniach możemy osiągnąć
rzeczywiste skutki i efekty. Jak się okazuje, wszelkie debaty medialne na temat
wartości do niczego nie prowadzą, bo nie ma tam prawdziwej współpracy, lecz
jedynie dowolna wymiana poglądów (przedstawianie swoich pomysłów). Rzeczywista
współpraca dokonuje się w gospodarstwach rolnych i domowych, przy budowie
domów, dróg i mostów, w zakładach przemysłowych i przetwórczych. Dziś możemy
obserwować ogromną przepaść między realnym współdziałaniem a politycznymi
pomysłami. Trzeba z tym skończyć.
Polityk jako działacz społeczny
nie może być kimś, kto myśli za innych i wymyśla, jak oni powinni żyć. To musi
być ktoś, kto rzeczywiście działa i współdziała z obywatelami dla załatwienia
ich realnych potrzeb, dla poprawy warunków życia, dla rozwoju danego regionu,
miasta lub wsi. Działacz ma działać razem z ludźmi dla załatwienia ich
żywotnych interesów. Polityk to nie jest funkcja organizacyjna czy partyjna.
Dzisiaj mamy przerost wszelkiego rodzaju organizacji i instytucji publicznych,
które są finansowane przez podatników lub sponsorów, lecz niewiele robią.
Człowiek jest aktywnym bytem.
Jest działającym podmiotem. Człowiek jest osobą, która stanowi podmiot
istnienia i działania, jak to ujmował Wojtyła. Człowiek działa więc jako osoba.
Podstawą wszelkiej naszej działalności jest aktywność osoby. Otóż liberalna
polityka (demokracja liberalna) stworzyła przekonanie, że podstawą działalności
człowieka jest wolność. Jednak wolność jest tylko możliwością działania,
dlatego nie może być realną zasadą działania. Taką zasadą musi być odpowiednia
moc sprawcza, która zapoczątkuje działanie. Z samej możliwości działania
jeszcze nic nie wynika, czyli działanie nie może brać swojego początku z
możliwości i wolności. Do działania konieczna jest odpowiednia siła napędowa
(moc sprawcza).
Korab-Karpowicz zwraca uwagę na
dwa aspekty współdziałania (s.58). Jest to różnorodność zdolności i
umiejętności, różnorodność postaw i charakterów oraz uzupełnianie się wzajemne
tych różnorodnych cech. Współdziałanie stanowi więc dopełnianie się
różnorodnych możliwości działania. Współdziałanie zostaje jakby wypełnione
różnorodnością cech i charakterów. Różne ludzkie cechy i charaktery znajdują
tam dopełnienie i realizacje we wspólnym działaniu. Znajdują swój kierunek i
cel, czyli odpowiedni kres działania. Jednostronne działanie może być
wypaczone, może prowadzić na manowce, może nie dotrzeć do celu. Współdziałanie
zawsze znajduje swój cel i kierunek, ponieważ działając wspólnie łatwiej jest
naprawić popełnione błędy.
Właśnie wspólne działanie razem
jest najlepsze i najskuteczniejsze. Działanie zawsze przekracza nasze myślenie
i nasze poglądy. Działanie nie kieruje się wartościami, lecz realnością. W
działaniu nie sprawdzają się ideologiczne wartości, chyba że będziemy działali
w sposób pozorny, czyli będziemy tylko wiele mówili o działaniu (patrz
polityka). W działaniu sprawdza się realność i wymogi realności. Niestety różne
instytucje często pozorują swoją działalność, gdyż brak im odniesienia do
rzeczywistości. Wszelkie instytucje są przecież tylko ludzkim pomysłem.
Realnego działania człowiek może się nauczyć we wspólnocie osobowej, czyli w
rodzinie. Tutaj wszelkie kłamstwa i oszustwa prowadzą od razu do rozpadu
wspólnoty rodzinnej.
Współdziałanie nie polega na
jakimś wartościowaniu, nie polega też na poszukiwaniu wartości. Współdziałanie
dotyczy realności i przebiega w ramach realności. Mówiąc wprost – jest coś do
zrobienia. Jest określony cel działania i trzeba podjąć odpowiednie działania,
żeby osiągnąć ten cel (np. zagospodarować jakiś teren, wyprodukować żywność,
zbudować dom albo całe miasto). Do tego potrzebna jest dobra robota (trzeba
zatem sięgnąć do Kotarbińskiego).
Na czym polega dobre działanie?
Musimy wiedzieć, co chcemy osiągnąć, ale to powinna być wiedza praktyczna a nie
myślenie o wartościach. Ta praktyczna wiedza rodzi się w trakcie działania.
Jest to umiejętność działania, a nie wiedza pojęciowa. Niestety już Sokrates
popełnił ten błąd, że uznał, iż zasadą działania człowieka (i jego siłą
napędową) jest wiedza (wiedza pojęciowa). Wszyscy myśliciele (tzw. „posiadacze
wiedzy” – sofiści i gnostycy) dają się złapać na ten haczyk, a potem wmawiają
ludziom, że oni wiedzą lepiej. Najlepiej ich nie słuchać. Każdy, kto umie
działać (czyli coś robić) zdaje sobie sprawę, że wiedza (albo nawet teoria
naukowa) stoi gdzieś daleko z boku. Okazuje się bowiem, że można stworzyć nawet
wiedzę o kiwaniu palcem, a przynajmniej można napisać na ten temat pracę
magisterską. Tylko co z tego, kiwanie będzie tylko kiwaniem.
Działanie trzeba podjąć lub
przedsięwziąć. Do tego potrzebna jest chęć działania poruszona odpowiednią siłą
woli (mocą sprawczą). Dlatego wszelkie działanie będzie powiązane z
podmiotowością sprawczą człowieka, działającym podmiotem, jakim jest ludzka
osoba. Oczywiście osoba działa poprzez ludzką naturę, która jest jednak tylko
podmiotem wykonawczym. Przy współdziałaniu pojawia się dodatkowy warunek.
Współdziałanie trzeba także uzgodnić. Tutaj konieczna jest chęć i zgoda na
wspólne działanie. Podjęcie wspólnego działania, żeby się udało, wymaga
uzgodnienia i zharmonizowania. Stąd współdziałanie charakteryzuje się obopólną
zgodą i harmonią. (zob. Korab-Karpowicz, s.59-60).
Zgodna współpraca nie musi być
oparta na wartościach, lecz na przyjęciu realnego celu (wspólnego dobra lub
interesu). Poznając realność celu i działania ludzie chętnie zgodzą się na
współpracę. Człowiek zawsze kieruje się realnym dobrem, dobro jest bowiem cechą
realności, natomiast wartości są tylko cechą naszego myślenia. To myślenie
tworzy przecież wartości stawiając jedne rzeczy ponad innymi. A ponieważ
myślenie powstało z negacji realności, zatem jest w stanie wymyślać sprzeczne i
przeciwstawne wartości. Dzisiaj proponuje się ludziom wyłącznie wartości, a nie
realne dobra. Na przykład preferuje się wychowanie do wartości. Społecznie jest
to zgubne, gdyż człowiek wierzy tylko w swoje własne wartości, co jest prostą
drogą do wszelkiego typu idealizmu i dalej ideologii.
Należy wychowywać ludzi do
godności. Do osobowej godności, która obejmuje realne własności ludzkiej osoby,
czyli prawdę, dobro i piękno. Tak samo zgubne jest wychowywanie człowieka do
wolności, gdyż jest to stawianie go tylko wobec możliwości działania. A skąd ma
on brać siłę napędzającą działanie? Tutaj konieczny jest silny charakter (jako
wyposażenie natury, czyli władz duchowych), który budujemy na aktach osobowych
kontemplacji i sumienia. O wolności można sobie sporo pogadać, lecz z wolności
nie da się nic zrobić. Do prawdziwej i realnej roboty konieczna jest moc
sprawcza – aktywność osoby ludzkiej.
Człowiek działa celowo. Potrafi
wyznaczyć i określić cel swojego działania. Jest to jakiś pomysł, ale to nie
jest wiedza (teoria). To jest raczej jakaś wizja lub wyobrażenie. Pracuje wtedy
nasza wyobraźnia, dzięki czemu możemy wyobrazić sobie, czyli obejrzeć,
zamierzony cel (kres działania). Możemy zaplanować odpowiednie działania, lecz
same działania wykraczają już poza te plany, gdyż przebiegają w sferze
realności, a nie możliwości myślenia. Dlatego człowiek nie jest w stanie
zaplanować swojego życia we wszystkich szczegółach, a kiedy coś sobie
planujemy, to wówczas nie dotyczy to realności.
Filozofia nowożytna przekonywała
nas wytrwale, że w swoim działaniu człowiek kieruje się myśleniem. Zapomniano,
że człowiek zawsze kierował się realnością. Przecież nikt nie nakarmi się
myśleniem o jedzeniu, dlatego sięgamy po realny chleb czy mięso. Człowiek
zdawał sobie sprawę, że żyje w realności i potrzebuje realności. Co więcej, o
tę realność ludzie walczyli między sobą. Dzisiaj próbuje się odebrać
człowiekowi jego realność i zepchnąć go w świat możliwości. Proponuje mu się
wolność zamiast realności i niestety ludzie się na to nabierają.
Subskrybuj:
Posty (Atom)