Logos jest umysłem zdolnym do
wypowiedzenia prawdy o rzeczy. Za Sewerynem można powiedzieć, że Logos jest
umysłem zdolnym do rzeczenia prawdy. „Logos
to odnoszące się do rzeczy rzeczenie” (s.200). Jest to umysł dysponujący słowem
prawdy, w mojej terminologii.
Mogę się zgodzić z Sewerynem, że
„rzeczenie odnoszące się do rzeczy”,
które zdaje się być rzeczeniem prawdy
(wypowiadaniem prawdy), dotyczy pierwotnego doświadczenia poznawczego. Owo rzeczenie byłoby wtedy tym, co ja
nazywam słowem prawdy. To wszystko
razem dotyczy zapewne „pierwotnej mowy” (czyli pierwotnej zdolności człowieka
do mowy). Ale trzeba pamiętać, że język jest już wypaczeniem tej pierwotnej
mowy.
Zdaje się, że tę mowę/słowo
wyraża czasownik być zawierający w
sobie dyrektywę wyłącznego wypowiadania prawdy (s.201). Beaufret nazwał ten
czasownik „słowem nad słowami” (zob. s.201). Mamy więc taki opis czasownika
„być”:
słowo
nad słowami = słowo prawdy = być (einai)
= że jest.
To by znaczyło, że prawdę o
rzeczywistości (realności) ujmujemy wtedy, gdy mówimy, że jest (= będące).
Dopiero kolejnym badaniem, lecz już związanym z myśleniem, jest pytanie „czym
jest”. Realnie będące jest człowiekiem.
Wydaje się, że u Greków, jeżeli
dostrzegliśmy realność, czyli że jest (to
o)n), to dopiero wtedy włącza się nasze myślenie, gdy zapytujemy „czym
jest [to, że jest]”. Pytanie czym jest, będzie zapytywaniem myślenia, czyli
heideggerowską pytajnością (Daniel).
Myślenie dokonuje się już w
języku i poprzez język (Gadamer, s.200). Jednak nasze myślenie nie dociera do
prawdy (do prawdy rzeczy). Ono tworzy sobie własne przedmioty (pojęcia).
Dlatego w odpowiedzi na to pytanie pojawia się istota jako ogólna treść
definicji[1],
czyli taka treść, która została wytworzona przez myślenie w języku (definicja
jest czymś pomyślanym a nie realnym).
Mamy tu do czynienia z ważnym
problemem metafizycznym. Arystoteles chyba dostrzegał ten problem. Dlatego u
niego pytanie „czym jest” dotyczy istoty albo substancji, zwłaszcza
poszczególnej substancji jednostkowej (tode
ti). Ale tutaj wyłania się dodatkowy problem, ponieważ jednostka jest
niedefiniowalna. Zatem dla naszego myślenia pozostaje jedynie definiowalna
istota, która będzie ogólną treścią (pojęciem rodzajowym i gatunkowym =
substancja druga).
Wydaje się więc, że to
filozoficzne myślenie dokonuje uogólnienia i nominalizacji predykatywnej
beztreściowości orzecznika być/będące (einai/to on). Można przypuszczać, że
pierwotne „być”, czyli stwierdzenie lub raczej orzeczenie „że jest” (że jest
[coś]), zostało zastąpione przez gramatycznie prostszą formę imiesłowu „będące”
(to on).
Możemy przedstawić taki schemat:
„[to] być” = „[to] że jest” =
„[to] będące” – dotyczy to mowy;
„czym jest (to będące)” = „to
jest człowiek” = „człowiek jest będący” = „człowiek jest bytem” = „byt
człowieka” = „istota człowieka” = „człowieczeństwo” – to obejmuje już nasze
myślenie.
Jest to jakby pewna droga od
mowy/słowa o realności człowieka aż do myślenia o człowieku jako istocie.
Przecież to myślenie określiło człowieka (jego istotę = człowieczeństwo) jako zwierzę
rozumne. Jest to definicja z zakresu języka (czyli wyrażona w języku, który
stanowi narzędzie myślenia). Myślenie dokonuje się w języku i poprze język. To
język objawia nasze myślenie i tylko myślenie. Język nie jest obrazem
rzeczywistości (obrazem realności jest słowo prawdy = że jest/będące). Możemy
pomyśleć sobie o człowieku, że jest zwierzęciem rozumnym. To jest tylko nasze
myślenie, ale równie dobrze możemy pomyśleć coś innego. Na przykład: człowiek
jest pytaniem (patrz filozofia pytania).
Myślenie tworzy sobie pojęcia
(treści znaczeniowe = treści oznaczone) jako swoje przedmioty. Te pojęcia mają
charakter zakresowy, czyli zakreślają i oznaczają pewien obszar znaczeniowy.
To, co myślenie jest w stanie pomyśleć pod danym pojęciem wyznacza zakres
znaczeniowy. Stąd pojęcia otrzymują swoją ogólność jako przynależność wielu
przedmiotów do zakresu znaczeniowego (w logice mamy tu teorię zbiorów). W ten
sposób pojawia się ogólność gatunkowa i rodzajowa. W zbiorze znaczeń
rodzajowych wyróżnia się podzbiory gatunkowe. W ten sposób myślenie dokonuje
klasyfikacji różnych przedmiotów, czyli uporządkowania systemu pojęć i znaczeń.
Natomiast cały system językowy jest porządkowany przez gramatykę i logikę.
Jednak filozofia języka przyjmuje, że język ze swoją gramatyką jest
odwzorowaniem rzeczywistości. Język jest tylko informacją, jaką przekazuje
nasze myślenie.
Powstaje pytanie, czy można
uprawiać filozofię z pozycji myślenia i języka. Filozofia nowożytna i
współczesna pokazuje, że można. Warto jednak zapytać dalej, czy to ma sens albo
czemu to służy? Wszystko wygląda ładnie dopóki język służy przekazywaniu
informacji i komunikacji między ludźmi. Ale co począć, kiedy zaczynamy
manipulować językiem? Przecież okazało się, że wszelkie ideologie XX wieku
polegały na zwykłej manipulacji (czyli propagandzie). Otóż manipulowanie
językiem ma doprowadzić do zmanipulowania ludzkiego myślenia, czyli do
nakłonienia ludzi do myślenia w jeden określony sposób. Dziś ewidentnym
przykładem jest reklama, która brutalnie manipuluje językiem w celu pozyskania
myślenia odbiorców. To samo dzieje się z polityką. Co gorsze, to samo pojawia
się już w działalności naukowej.
Jak możemy się bronić przed
manipulacją językową? Różne subkultury zaczęły posługiwać się „własnym
językiem”. Ktoś może powiedzieć, żebyśmy odwołali się do Ewangelii, nasza mowa
powinna być „tak-tak” albo „nie-nie”. Co to ma znaczyć? Chyba że mowa powinna
potwierdzać prawdę (ale prawdę realności nie języka), zaprzeczać zaś fałszowi.
Ludzie powinni rozmawiać o tym, co rzeczywiście dzieje się w ich życiu,
odrzucać natomiast wszelkie nierealne możliwości.
Ktoś może jednak odpowiedzieć, że
to właśnie nowe możliwości działania tworzą postęp ludzkości. Trzeba dalej
zapytać, czy ten nieustanny „postęp ludzkości” przynosi coś konkretnemu
człowiekowi, czy rzeczywiście doskonali ludzi, chociażby tych, którzy
uczestniczą w tym postępie? Czy więc chodzi tutaj o doskonalenie osoby
człowieka, czy tylko o jakiś bezosobowy postęp i rozwój możliwości
technicznych. Postęp technologiczny ułatwia nam komunikację, ale jednocześnie
umożliwia manipulację informacjami na skalę światową (globalną). Z kolei sama
globalizacja prowadzi do tego, że zabija wspólnoty lokalne. Powiecie coś za
coś, ale patrząc z perspektywy filozofii personalistycznej jest to jedynie nic
za coś. Jaki sens miało wysłanie człowieka w kosmos? Wyłącznie ideologiczny
(nasza ideologia jest lepsza, bo już latamy w kosmos – śmiechu warte). A
wszystko to przez myślenie, które chce być najlepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz