Zawsze marzyło mi się nauczanie
filozofii, które byłoby głoszeniem prawdy, a nie przedstawianiem i komentowaniem
cudzych poglądów. Głoszenie prawdy nie jest wynikiem naszego myślenia, lecz
jest efektem słowa prawdy, które musi zdobyć nasz umysł. Jeżeli więc pojmujemy
filozofowanie jako głoszenie prawdy, to musimy zwracać uwagę na słowo prawdy.
Skąd w umyśle bierze się słowo
prawdy? Na pewno nie jest ono skutkiem myślenia. Myślenie tworzy bowiem teorie
naukowe, czyli tworzy kolejne hipotezy (założenia albo przypuszczenia
badawcze), które należy potwierdzić lub zaprzeczyć, jednak już bez udziału
naszego myślenia, natomiast przy pomocy eksperymentów lub doświadczeń (czyli
zdarzeń i zjawisk fizycznych, cielesnych lub materialnych). To jasno pokazuje,
że nasze myślenie nie tworzy prawdy, a jedynie hipotezy badawcze. Czy zatem naukowcy
są uprawnieni lub upoważnieni do głoszenia prawdy o rzeczywistości – zwłaszcza
jeśli chodzi o prawdę o człowieku? Wydaje się, że dzisiaj nauka (szczególnie
nauki przyrodnicze) przywłaszczyła sobie monopol na głoszenie prawdy. Różne
teorie albo raczej hipotezy są przedstawiane jako prawdziwe i niepodważalne
poglądy, co jest uznawane za głoszenie prawdy.
Otóż głoszenie prawdy, czyli
rzeczywiste nauczanie, nie może być oparte na myśleniu i doświadczeniu
zmysłowym (a właściwie na pomiarze badawczym). W ten sposób mamy do czynienia z
kwestia konstruowania możliwości technicznych (a nie poznawania prawdy), które
znajdują znakomite zastosowanie w opanowaniu świata przyrody (np. pozyskanie i
wykorzystanie tzw. surowców).
Ale co począć z człowiekiem?
Człowiek nie jest przyrodą, nie jest również surowcem, ani materialnym
tworzywem. Człowiek jest realnym podmiotem sprawczym, dlatego wciąż wymyka się
teoriom naukowym. Aby więc głosić prawdę o człowieku, trzeba powrócić do
filozofowania, ale to powinien być powrót do metafizyki jako poznania
rzeczywistości w jej istnieniu. Tego nie załatwi abstrakcyjne czy filozoficzne
myślenie. Musimy bowiem wiedzieć, że największym filozoficznym kłamstwem jest
Kartezjańska teza cogito ergo sum.
Myślenie w żaden sposób nie uzasadnia ani nie dowodzi istnienia. Myślenie jest
tylko myśleniem. Dlatego dla Kartezjusza prawda była zgodnością myślenia z
samym myśleniem. Prawdą jest to, co mogę pomyśleć jasno i wyraźnie. Ale to
będzie jedynie myślowa konstrukcja. Stąd Husserl doszedł do wniosku, że
świadomość musi na nowo skonstruować sobie świat.
Dlatego do filozofowania nasz
umysł potrzebuje czegoś więcej niż myślenia. Potrzebuje właśnie słowa prawdy
jako wewnętrznej zasady poznawczej, a zarazem zasady komunikacyjnej. Ludzka
komunikacja ma bowiem sens tylko jako głoszenie prawdy. Podsumowując możemy
powiedzieć, że w swojej książce „Ja i Ty” przeczuwał to Buber. Człowiek
potrzebuje zatem fundamentalnego słowa,
dzięki któremu zdoła opisać swoją realność. Tym słowem jest „istnienie”, a dokładnie
podmiotowość istnienia, czyli osoba.
Człowiek jest osobą, dlatego mówi o sobie Ja
(Ja osobowe), a do drugiego człowieka zwraca się Ty (osobowe Ty). Kiedy nawiązuje się osobowy dialog pomiędzy Ja i
Ty, wtedy posługujemy się słowem prawdy.
Powtórzmy jeszcze raz nasze
pytanie: skąd się bierze w umyśle słowo prawdy? Otóż zjawia się ono pod wpływem
aktywności osoby stanowiącej podmiotowość istnienia. Pobudzane przez relacje
osobowe (zob. u Gogacza) własność istnieniowa prawdy sprawia akty kontemplacji,
które docierając do umysłu, gdy zostaną tam przyjęte, tworzą w nim słowo prawdy
jako realną zasadę poznawczą. Można więc uznać, że słowo prawdy jest w umyśle
skutkiem doświadczenia wewnętrznego jako szczególnego doświadczenia osobowego.
Akty kontemplacji są przyczynowane przez osobową podmiotowość istnienia, a
dokładnie przez osobową własność prawdy (nazywaną też powszechnie własnością
transcendentalną prawdy). [Mamy jeszcze poza tym własność dobra i piękna, które
oddziałują na władze duchowe woli i uczuciowości.]
Tak więc umysł ożywiony słowem
prawdy jest w stanie rozpoznawać własność prawdy w realnych bytach, będąc
zarazem wyczulony na osobową własność prawdy u człowieka, czy nawet Boga. To
pozwala nam ujmować spotykanych ludzi jako byty osobowe lub osobowe realności.
Przecież nie mamy na ogół problemu z rozpoznaniem bytów osobowych, lecz dopiero
gdy zaczynamy myśleć o człowieku, wtedy pojawiają się wszelkie komplikacje i
przekłamania.
Dlatego też nauko posługująca się
myśleniem i danymi zmysłowymi nie jest w stanie rozpoznać w człowieku osoby, a
tym samym traktuje go jako twór przyrodniczy, twierdząc, że człowiek powstał na
drodze ewolucji. Przekłamanie dotyczy tutaj samego określenia „człowiek”,
ponieważ w tym twierdzeniu „człowiek” jest pojmowany jako ontyczna całość.
Natomiast można tutaj mówić tylko o rozwoju naszej cielesności na drodze
ewolucji.
Filozofia nie musi, ani nie
powinna podejmować walki z nauką (naukami przyrodniczymi), ale musi walczyć o
realne rozumienie człowieka i jego osobowego człowieczeństwa (osobowej
podmiotowości istnienia). Ponieważ tylko filozofia w wersji metafizyki pozwala
nam poznać człowieka w całej jego realności – jako osobę uduchowioną i
wcieloną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz