2.12.2017

Słowo prawdy jako reguła poznania umysłowego (4)



Człowieka można zrozumieć tylko dzięki słowu

Człowieka można zrozumieć tylko dzięki słowu. Człowieka nie da się zrozumieć na podstawie wiedzy empirycznej. Jeżeli będziemy oglądali człowieka z zewnątrz, to nigdy nie dotrzemy do jego osoby. Nie zdołamy poznać godności jego istnienia. Oglądając człowieka z zewnątrz będziemy się posługiwali jedynie interpretacjami. Będą to interpretacje działań lub zachowań człowieka. Ale to nie pozwala w żaden sposób przeniknąć całej realności człowieka.
Jeśli w swej wiedzy o człowieku postawimy na jego cielesność, to z konieczności musimy się odwołać do dobra, jakim jest przyjemność. Jeśli z kolei postawimy na rozumność albo raczej na świadomość, to musimy się odwołać do dobra rozumu – czyli ostatecznie do myślenia (cogito). Obie te drogi, którymi przebiegała historia filozofii, stanowią ślepe uliczki. Pojmowanie człowieka jako cielesnego prowadzi do zwykłego hedonizmu, który ostatecznie kończy się uzależnieniem człowieka od otoczenia. Z kolei pojmowanie człowieka jako świadomości kończy się gloryfikacją myślenia i wolności wybierania, co ostatecznie prowadzi do wyeksponowania wolności myślenia. Wolna myśl, czyli wolnomyślicielstwo, staje się ideałem człowieczeństwa. Ale nie zdajemy sobie sprawy, że jest to ideał demoniczny. Pierwszym wolnomyślicielem jest bowiem szatan. Jest on transcendentalną świadomością, która ogarnia wszystkie pojedyncze świadomości. Świadomość jednostkowego człowieka staje się demonem. Jeśli człowiek podda się niemocy swojej demonicznej świadomości, to wtedy zatraca siebie, zatraca swoją osobę.
Człowieka można zrozumieć dzięki słowu prawdy. Słowo prawdy nie jest żadną wiedzą (empiryczną lub racjonalistyczną). Ono nie stanowi żadnej wiedzy zdobywanej przez człowieka. Słowo prawdy jest czymś więcej niż wszelka wiedza. Słowo prawdy stanowi samo rozumienie prawdy. Słowo jest przyjęciem prawdy przez rozum. Właśnie przyjęta przez rozum prawda, przyjęta w postaci słowa, daje nam rozumienie.
Żeby zrozumieć człowieka, musimy przyjąć osobową prawdę, właściwie prawdę samego człowieka, czyli prawdę o człowieku. Dopiero przyjęcie tej osobowej prawdy prowadzi do pełnego zrozumienia człowieka – czyli poznania, kim jest człowiek. Poznanie różnych wydarzeń lub faktów z życia człowieka nie daje nam jeszcze właściwego zrozumienia. Poznając fakty i wydarzenia możemy się pokusić jedynie o interpretację. Możemy zinterpretować różne fakty i wydarzenia, ale to nie prowadzi nas do samego zrozumienia człowieka. Żadna interpretacja nie staje się rozumieniem. Rozumienie nie pochodzi więc z nagromadzenia wiedzy empirycznej (z kontaktu zmysłowego). Ono nie pochodzi również z samego myślenia (lub wiedzy racjonalistycznej).

Nasze myślenie jest wyobrażeniowe. W średniowieczu mówiono wprost o wyobraźni. Wydaje się, że ta wyobraźnia najpierw stała się jaźnią, czyli cogito Kartezjusza, aby następnie przekształcić się w świadomość Husserlowską. Wyobraźnia przedstawia nam zobrazowane interpretacje, czyli wyobrażenia – myślowe obrazy. Tworzenie wyobrażeń (fantasmata) zostało przez Husserla przedstawione jako konstruowanie intencji poznawczych. Czysta świadomość jest po prostu wyobraźnią albo wyobraźnia działa jako czysta świadomość. Tu nie ma różnicy. Kant uważał, że ludzka wiedza ma być zespoleniem wyobrażeń w jeden spójny obraz świata (w jeden racjonalny system). Ale zespolenie lub scalenie wyobrażeń stwarza jedynie wyimaginowany obraz rzeczywistości. To nigdy nie będzie prawda. To nigdy nie da nam prawdy. Prawda nie jest jakimś całościowym obrazem lub systemem. Prawda jest zrozumieniem każdego jednostkowego bytu. Jest rozumieniem tego bytu w nim samym – w tym, czym on jest. Jest rozumieniem bytu w jego istnieniu i istocie.
Prawda zamieszkuje bowiem w istnieniu bytu objawiając się poprzez jego istotę. Dzięki aktowi kontemplacji rozum jest w stanie przyjąć tę prawdę w postaci słowa. Przyjmując słowo prawdy rozum zdobywa rozumienie, czyli poznawczą adekwację, jakąś poznawczą współmierność i odpowiedniość. Zdobywa wprost miarę realności. Rozumienie jest przede wszystkim miarą realności, bo dzięki niemu poznajemy i rozumiemy realne byty. Słowo prawdy jako rozumienie jest więc miarą i zasadą naszego poznania. Bez tego słowa nasz rozum staje się pusty i bezużyteczny. Tracimy rozumienie, czyli sens rzeczywistości. Wówczas wszystko zaczyna wydawać się nam bezsensowne i absurdalne. Dlatego musimy być bardzo wrażliwi na przyjęcie prawdy i na słowo prawdy. Bez przyjęcia prawdy rozum zaczyna tworzyć, czyli wymyślać i wyobrażać sobie różne rzeczy.
Człowieka możemy zrozumieć tylko dzięki słowu prawdy. Tylko dzięki słowu możemy bowiem zrozumieć człowieka jako osobę. Ponieważ to właśnie słowo ukazuje nam i objawia osobę. Dzięki Słowu Bożemu mogliśmy zrozumieć Boga jako Trójcę Osób. Dzięki ludzkiemu słowu prawdy, które przyniósł nam personalizm (Wojtyły, Gogacza, także Stycznia), możemy zrozumieć człowieka jako osobę.
Człowiek jest osobą w swoim istnieniu. Wojtyła nazwał istnienie człowieka istnieniem osobowym. Z kolei Gogacz pokazał, że relacje osobowe są relacjami istnieniowymi, opartymi na własnościach transcendentalnych prawdy, dobra i piękna, przejawiających istnienie ludzkiego bytu. Wojtyła zdefiniował osobę jako „właściwy człowieczeństwu sposób jednostkowego bytowania” (Osoba i czyn, s.131). Natomiast Gogacz definiuje osobę jako „byt jednostkowy o intelektualnej istocie powiązanej przez swą realność z aktem istnienia” (Ku etyce chronienia osób, s. 28). Jego zdaniem tym, co osobę czyni osobą, jest akt istnienia oraz intelektualność istoty (por. s.29).
Analizy badawcze wspomnianych autorów pokazują nam, że osoba jest podmiotowością istnienia. Natomiast rozumność (intelektualność) i wolność stanowią już istotowe przejawy osobowej podmiotowości i przynależą do ludzkiej natury. Np. Boecjusz definiował osobę jeszcze na tym poziomie natury lub istoty: jako jednostkową substancje o rozumnej naturze.
Znamy bezpośrednio ludzką naturę, zaś do osoby nie mamy takiego bezpośredniego dostępu. Ale to nie znaczy, że nie ma żadnego kontaktu osobowego. Filozofia dialogu Bubera pokazała nam, że istnieje osobowy kontakt na gruncie relacji osobowych. Z kolei Gogacz znakomicie powiązał relacje osobowe z własnościami prawdy, dobra i piękna (u niego realności). W ten sposób wyjaśnił i wykazał, że relacje osobowe stanowią najgłębszy kontakt między osobami, zarówno pomiędzy osobami ludzkimi, jak i pomiędzy Osobą Boską a osobą człowieka. Takie rozwiązanie wskazuje jednocześnie, że osoba człowieka pochodzi od Boga.
Osoba ludzka została stworzona przez Boga i powstała jako podmiotowość istnienia. To Bóg stwarza istnienie bytu, zwłaszcza stwarza osobowe istnienie człowieka. Dopiero z istnienia na zasadzie sprawczego oddziaływania wewnętrznego (relacji wewnątrzbytowych) wyłania się istota, czyli możność istotowa wyposażona we władze duchowe i cielesne. Dlatego powiemy, że to nie osoba jest rozumnością i wolnością. Wyposażenie natury lub istoty w rozumność i wolność nie stanowi jeszcze samej osoby. Osoba jest tym, co sprawia i wyznacza ludzką naturę. Nie jest więc tak, że to rozumna natura określa i wyznacza osobę, ale odwrotnie – to osoba wyznacza i określa naturę i władze naturalne.
Dopiero takie podejście pozwala nam zrozumieć stworzenie człowieka w pełnej doskonałości osobowej oraz jego upadek w Raju, co doprowadziło do oderwania się natury od osoby i powstania stanu natury upadłej. Dlatego nie wolno traktować rozumności i wolności człowieka jako pełnego i jedynego wyrazu doskonałości osoby. Tylko osoba pozostaje w pełni doskonała. Rozum i wola utraciły doskonałość osobowego działania, a same z siebie mogą działać jedynie dialektycznie, czyli w sposób zmienny – raz dobrze, a raz źle. Dlatego do przywrócenia stanu doskonałości człowiekowi potrzebna była łaska, czyli bezpośrednia pomoc ze strony Boga. Bez łaski człowiek nie byłby w stanie wydobyć się ze stanu upadku.
Łaska na powrót uruchamia naszą osobową aktywność. Łaska dotyczy bezpośrednio osoby, tzn. jest połączeniem naszej osoby z Osobą Boską poprzez relacje osobowe. Dopiero poprzez wywołaną aktywność osoby łaska doskonali naturę. Bóg uobecnia się w osobie człowieka, a nie bezpośrednio w naturze. Bóg tylko raz wcielił się w ludzką naturę, ale także dzięki osobowej obecności. Wówczas sama Osoba Syna i jej sprawcza aktywność udoskonaliła ludzką naturę Jezusa. Bóg stał się człowiekiem, ale to nie znaczy, że stał się ludzką naturą. On przyjął tę naturę. Ludzka rozumność i wolność są zdolne do osobowego działania, ale za sprawą osobowej aktywności, a nie same z siebie.
Bóg jest Miłością. Ale człowiek nie jest miłością. Człowiek może kochać i działać pod wpływem miłości. Powiemy, że człowiek jedynie posiada miłość i może kochać, czyli miłować. Jest zdolny do miłości. Bóg natomiast jest Miłością, gdyż jest samą Osobą, a nawet Trójcą Osób. To znaczy, że to Boska Osoba jest Miłością. Człowiek, który jest zarówno osobą jak i naturą, nie jest miłością, ale może mieć miłość i działać z miłości. Człowiek działa bowiem poprzez swoją naturę i tam objawia swą miłość. Dlatego w przypadku człowieka mamy miłość naturalną oraz miłość osobową (nadprzyrodzoną).
Miłość nadprzyrodzona (caritas) jest zawarta w osobie, natomiast miłość naturalna (eros lub amor) występuje w naturze człowieka, we władzach naturalnych. Miłość osobowa doskonali miłość naturalną i podnosi ją do poziomu osobowego. Człowiek może kochać po ludzku – po swojemu, ale może również kochać osobowo – czyli w pełni. Dzięki temu sam decyduje, kim chce być – osobą czy tylko naturą.
Jeśli człowiek odwróci się od Boga, czyli porzuci jednocześnie swoją osobę, to pozostanie mu sama natura, czyli zmienność działania. Na tej zmienności natury nie da się zbudować niczego trwałego. Moralność naturalna jest wątła i nietrwała. Jest to próba budowy doskonałości na czymś zmiennym – na zmienności i możności działania. Jest rzeczą niemożliwą zamienić możność działania (czyli władzę i zdolność) na trwałą cnotę lub dyspozycję. Tylko jakaś aktywność (akt) jest w stanie na trwałe udoskonalić możność i władzę. Ale to musi być aktywność z wyższego poziomu, czyli aktywność osobowa. Jedynie akty osoby mogą napełnić możność działania odpowiednią mocą, która byłaby trwałą miarą i zasadą.
Działająca samodzielnie natura zawsze pozostaje na rozdrożu. Raz będzie działała dobrze, a raz źle. Na ogół kończy się to na przyzwyczajeniu do jakichś działań. Przyzwyczajenie stanowi jakieś ukierunkowanie działania. Ale mogą to być przyzwyczajenia dobre (cnoty) lub złe (wady). Jednak przyzwyczajenie nie zapewnia nam bezwzględnej trwałości. Przyzwyczajenie natury zawsze pozostaje czymś względnym. Jeśli więc zmienią się zwyczajne warunki, to wtedy przyzwyczajenie nie zadziała. Jeżeli więc pojawią się nowe okoliczności, to człowiek musi na nowo coś postanowić, czyli od nowa zdecydować o swoim działaniu. A to sprawia, że powracamy do pierwotnego dylematu, co wybrać – dobro czy zło, prawdę czy fałsz. Kiedy człowiek staje przed wyborem bez żadnej wewnętrznej zasady, wtedy równie dobrze może wybrać dobro jak i zło. Bez właściwej zasady wyboru jako zasady działania człowiek nie będzie w stanie postąpić właściwie, to znaczy będzie postępował w sposób dowolny (przypadkowy). Najczęściej będzie się starał wybrać coś pośredniego, czyli to, co nazywamy mniejszym złem. Ale wybór mniejszego zła nie rozwiązuje sprawy, gdyż ostatecznie zaprowadzi nas na dno, chociaż małymi kroczkami.
Tutaj potrzeba radykalnego rozwiązania. Trzeba się opowiedzieć po stronie dobra. To znaczy, że potrzeba nam nawrócenia. Tylko radykalne nawrócenie może nas uratować. Nawrócenie wychodzi bowiem poza naturę i otwiera nas na to, co osobowe. Nawrócenie otwiera nas przede wszystkim na Osobę Boga (na Chrystusa). Ale otwiera nas również na własną osobę i jej aktywność oraz na inne osoby bliźnich. W nawróceniu otwieramy się na aktywność osoby, która jest spowodowana łącznością z Bogiem (z Osobą Boską). Wówczas osobowa aktywność wywołana łaską przelewa się i ogarnia całą duszę i ciało. Dzięki temu władze duchowe i cielesne zdobywają wewnętrzne wyposażenie w postaci zasad i pobudek do działania moralnego. Zdobywają więc wewnętrzne sprawności, które nadają trwałość działaniom dobrym i właściwym. We władzach pojawia się trwała dyspozycja. Trwała zasada, jakby jakaś forma, czyli przedmiot formalny stanowiący zasadę działania takiej władzy.
W średniowieczu miłość nadprzyrodzoną nazywano „formą wszystkich cnót” (forma omnium virtutum). Tak nazywa ją św. Tomasz w traktacie De caritate. Miłość nadprzyrodzona (caritas) byłaby więc formą i zasadą właściwego działania, czyli działania moralnego. Ta miłość jest najtrwalszą sprawnością, która wprost pcha człowieka ku dobru – ku dobru osobowemu. Wówczas nie ma dylematu wyboru różnych możliwości. Jest stała chęć czynienia dobra. Natomiast miłość naturalna (eros) nie ma cech stałości. Ona jest zmienna jak każde naturalne działanie. Eros jest niestały jak sama natura. Raz kocha coś jednego, aby innym razem pokochać coś zupełnie innego. Miłość naturalna nie zna jednego osobowego dobra, dlatego może kochać człowieka ze względu na dobra zewnętrzne, np. ze względu na doskonałość rozumu (czyli wiedzę) albo ze względu na przyjemność cielesną (np. seks). Miłość naturalna dostrzega jedynie jakieś wymierne dobro doświadczane przez władze naturalne (cielesne lub duchowe). Dostrzega różne wartościowe elementy, ale nie widzi jeszcze samej osoby człowieka i nie czuje osobowej godności. Dlatego nie da się zbudować trwałego związku osobowego na miłości naturalnej (na erosie albo na erotyce).
Dopiero miłość nadprzyrodzona jako miłość osobowa jest w stanie udoskonalić naszego erosa i podnieść go do poziomu osobowego. Miłość erotyczna (concupiscientia) będzie nas popychała w kierunku seksu jako zabiegania o rozkosz erotyczną. Wyższa miłość naturalna (dilectio) będzie nas kierowała w stronę dobra rozumu, czyli np. ku dobrom kulturowym, czyli w stronę rozwoju umysłowego i twórczości artystycznej. Ale w każdym z tych działań nadal będzie nieobecne pragnienie osobowego dobra, gdyż nie będzie miłości do osoby. Dopiero miłość nadprzyrodzona uwzględnia osobowe dobro człowieka, czyli uwzględnia godność i realność osoby. Osobie należy się bowiem bezwarunkowa miłość, gdyż osoba jest dobrem bezwzględnym, które należy kochać w całej pełni. Osobę trzeba kochać miłością osobową (caritas).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz