W naszym studio gościmy dzisiaj
dwie wielkie postaci historyczne. Po prawej stronie zasiadła dostojna
Filozofia, a naprzeciw niej po stronie lewej zasiadła niemniej dostojna Nauka.
W naszym programie „Ring wolny” chcielibyśmy podjąć poważną dyskusję na temat
człowieka. Mamy nadzieję, że Obie Wielce szanowne Strony dostarczą nam
ciekawych rozważań na ten temat. Od czego zaczniemy? Może zacznijmy od
początku: skąd się wziął człowiek?
Nauka: – Jak dowodzą badania
naukowe, człowiek pochodzi ze świata przyrody. Powstał w wyniku rozwoju i
ewolucji kolejnych stadiów organizmów żywych. Został ukształtowany przez
środowisko naturalne i warunki, w których przyszło mu żyć, tak jak pozostałe
zwierzęta. Dlatego nauka nam powie, że człowiek należy do świata zwierząt,
jednak w jego przypadku mamy wyjątkowy wzrost mózgu, który koordynuje
najróżniejsze czynności, jakich dokonuje człowiek. Trzeba też dodać, że ludzki
mózg rozwinął w sobie szczególne zdolności refleksyjne, które pozwoliły mu uzyskać
możliwość myślenia. Toteż nauka określa człowieka jak myślącego (homo sapiens).
Na początku mówiono o człowieku zwierzę rozumne (animal rationale). Wydaje się,
że patrząc z naukowego punktu widzenia to określenie jest również poprawne.
Filozofia: – Chciałabym zauważyć,
że rozumności człowieka i jego myślenia nie da się sprowadzić do rozwoju i
wzrostu mózgu. Ludzki mózg zarządza jedynie cielesnymi działaniami człowieka,
jak mózg każdego zwierzęcia. Pełni zatem funkcję koordynatora czynności ciała
albo organizmu. Mózg zarządza wyłącznie czynnościami cielesnymi, nie może
natomiast odpowiadać za procesy intelektualne lub myślenie, ani nie może ich
podejmować, czyli przyczynować. To, że badania naukowe (np. rezonans
magnetyczny) pokazują, że podczas procesów myślowych są aktywne te lub inne
części mózgu, wcale nie dowodzi, że to mózg sprawia procesy myślowe. Przecież
nasza cielesność może swobodnie podlegać działaniom duchowym. Jeśli chcę
czytać, to czytam, a jeśli chcę chodzić, to chodzę.
Powracając do głównego tematu
pochodzenia człowieka. Należy się zgodzić, że człowiek w swojej cielesności
przynależy do świata przyrodniczego. Jednocześnie cała jego działalność
duchowa, czyli zdolności umysłowe i wolitywne, wskazują na całkowitą odmienność
od świata przyrody. Otóż władz i zdolności duchowych w żaden sposób nie można
wywodzić z rozwoju cielesności człowieka. Stąd z powodu cielesnej łączności
człowieka ze światem przyrody nie wolno wnosić, że cały człowiek powstał w
wyniku rozwoju ewolucyjnego. Trzeba przyjąć, że nastąpiła radykalna ingerencja
z zewnątrz. W przypadku człowieka mamy do czynienia z wcieleniem elementu
duchowego (po prostu ducha albo raczej osoby ludzkiej). Chodzi o taki element,
który posiada szczególną moc sprawczą odpowiedzialną za działania duchowe
(osobowe) – za aktywność umysłową i wolicjonalną, czyli działania moralne i
religijne, oraz za zdolność komunikacji (twórcze porozumiewanie się). Tego nie
potrafi wypracować lub wytworzyć żadna ewolucja czynności życiowych oznaczająca
przystosowanie się do środowiska. Warunki zewnętrzne środowiska przyrodniczego
mogą oddziaływać jedynie na przystosowanie się cielesności (poprzez
ukształtowanie organów i funkcji cielesnych).
Tak więc ludzka duchowość musi
mieć swoją przyczynę. Co więcej, filozofia uważa, że przyczyna jest zawsze
doskonalsza od swojego skutku. Dlatego władze duchowe wraz z wszystkimi
działaniami duchowymi musiały być sprawione przez znacznie doskonalszą
przyczynę. Może tutaj chodzić o porządek egzystencjalny, czyli porządek
istnienia. Z poczynionych do tej pory ustaleń wynika, że oddziaływanie sprawcze
na porządek istotowy ma swoje źródło w akcie istnienia, który poprzedza i
przyczynuje całą istotę bytu ludzkiego. Inaczej mówiąc, wyposażenie duchowe
człowieka zależy od sprawczej podmiotowości istnienia. W tym wypadku może
chodzić tylko o osobę człowieka. Osobowa podmiotowość przynależy do porządku
istnienia, które decyduje o realności całego bytu. Takie osobowe istnienie może
być sprawione bezpośrednio przez Boga, który – jak wykazał św. Tomasz – jest
Czystym Istnieniem (ipsum esse). Nie ma innej możliwości powstania czegoś
realnego, czyli realnego bytu.
N. – Ale przecież Kant w swoim
dziele wykazał, że nie mamy możliwości udowodnienia istnienia Boga.
F. – To prawda, lecz realność nie
potrzebuje dowodów i uzasadnień, gdyż po prostu istnieje. To jedynie wiedza
naukowa domaga się na wszystko dowodów. Można także dodać, że Kant odrzucał
możliwość udowodnienia duchowej podmiotowości człowieka, czyli duszy albo
świadomości. Jest oczywiste, że nikt z ludzi nie jest w stanie udowodnić
istnienia i posiadania duchowej lub osobowej podmiotowości, a jednak każdy z
nas posiada niepodważalne przeświadczenie o własnej realności i podmiotowej
tożsamości. To oznacza, że ja jestem sobą i posiadam pewność w tym zakresie,
dla której jednak nie dysponuję żadnym dowodem naukowym. Podobnie jest z
dowodami na istnienie Boga, które pokazują tylko nasze myślenie o Bogu, lecz
nie dowodzą Jego realności i Jego istnienia. To, że Bóg istnieje, poznajemy
poprzez wiarę, która się rodzi ze słowa prawdy, jakim przemawia do nas Boska Osoba.
Otrzymane w ten sposób słowo prawdy stanowi dla naszego umysłu zapewnienie o
prawdziwości, a więc również o realności osoby, która przemawia do nas i
obdarza nas darem słowa.
N. – Nauki nie interesuje to, co
dzieje się we wnętrzu człowieka – w tym, co filozofia nazywa duszą. Nas
interesuje zewnętrzne zachowanie człowieka, które możemy zaobserwować i dzięki
temu opisywać i klasyfikować. Obserwacja ludzkich zachowań pozwala nam
weryfikować podejmowane ustalenia. Przecież to obserwacja stanowi empiryczną
podstawę do stwierdzenia czegokolwiek. Mamy wówczas do czynienia z faktyczną
wiedzą dotyczącą sprawdzalnych faktów, a nie z ogólnymi twierdzeniami
filozofii, które tak naprawdę nie wiadomo czego dotyczą.
F. – Otóż twierdzenia filozofii i
cała wiedza filozoficzna są oparte na rozumieniu realności. Nauka nowożytna została
sprowadzona do wiedzy opisowej, zaś za szczyt osiągnięcia uznano wyrażenie tego
opisu we wzorach lub równaniach matematycznych. Taki opis pozwala nam wyjaśnić
działania lub oddziaływania ciał fizycznych, ale nie pozwala zrozumieć sensu
rzeczywistości. Dlatego nauka zakłada przypadkowość, która miałaby stać u
początków rzeczywistości. Dla nauki życie powstało przypadkowo w sprzyjających
warunkach. Dalej człowiek powstał przypadkowo na drodze stopniowego rozwoju,
czyli ewolucji. Niestety my powiemy, że pojawienie się człowieka (jako homo
sapiens) w świecie przyrody było czymś rewolucyjnym, czyli nagłym i
niespodziewanym.
N. – Nauka pokazuje, że
powstawanie osobników człekokształtnych przebiegało w sposób ewolucyjny.
Problem faktycznie dotyczy człowieka myślącego (homo sapiens). W tym przypadku
rzeczywiście mamy pewną niewiadomą, ale tutaj chodzi o szczególny skok
ewolucyjny, który musiał się dokonać momentalnie w stosunku do całego długiego
procesu rozwoju życia na ziemi. To jednak nie podważa całego procesu
rozwojowego przodków człowieka.
F. – No dobrze, ale to znaczy, że
nauka nie zamierza przyznać, iż ludzki duch albo ludzka osoba pojawiły się
nagle i nie są produktem procesu ewolucyjnego. Czy zatem nie chodzi tutaj o
jakąś wyjątkową interwencję doskonalszej przyczyny?
N. – Nauka opiera się na faktach.
Nie możemy wiec wprowadzać opisu lub interpretacji, które wykraczałyby poza
znane i uznane fakty. Jeżeli niemożliwa jest obserwacja czegoś albo jeśli nie
mamy do czynienia z faktem ujętym w doświadczeniu empirycznym, to nie należy
się tym zajmować.
F. – A czy sam człowiek w swojej
obecnej postaci nie stanowi faktu naukowego?
N. – Dla nauki faktem jest co
najwyżej cielesność człowieka. Faktem jest funkcjonowanie cielesnego organizmu
w postaci zewnętrznych działań człowieka w różnych sytuacjach. Psychologia bada
fakty psychiczne, ale z tym jest pewien problem, gdyż mają one zbyt subiektywny
charakter i nie wiadomo do końca, czy są prawdziwe. Dlatego dzisiaj bada się
raczej zewnętrze zachowania, w których mają się przejawiać czynności
psychiczne. Przecież coraz bardziej popularna staje się psychologia społeczna,
która bada motywacyjne oddziaływania społeczeństwa lub pewnych grup
społecznych.
F. – Trzeba jednak postawić
pytanie, czy takie naukowe podejście do realnego człowieka prowadzi nas do
zrozumienia tej realności, albo czy nie traktuje człowieka wyłącznie w sposób
przedmiotowy? Jak ma żyć taki człowiek, który zupełnie nie rozumie, kim jest?
Czy człowiek jest powołany do spełniania zadań wyznaczonych mu przez
społeczeństwo, czy być może jest powołany do spełnienia samego siebie?
N. – Ale czy człowiekowi do życia
w dzisiejszym świecie i do sprawnego funkcjonowania w społeczeństwie w ogóle
potrzebne jest jakieś rozumienie siebie? Przecież wystarczy, że będzie
wiedział, jak ma się zachować i jak postępować w różnych sytuacjach
społecznych. Jeżeli pracuje w danym zawodzie, to musi posiadać odpowiednią
wiedzę zawodową i tego trzeba go nauczyć w szkole. Ponadto musi się nauczyć
różnych czynności potrzebnych do życia codziennego i tego człowiek uczy się w
domu rodzinnym. Zwykłemu obywatelowi to powinno w zupełności wystarczyć. Całą
resztę załatwią za niego rządzący, którzy wyznaczają politykę społeczną
państwa.
F. – Ale przecież to się łączy z
wyznaczeniem celu, w jakim żyje i działa człowiek. Tutaj nie można się zdawać
jedynie na demokratyczne głosowanie obywateli wyborców. Jeżeli nie rozpoznamy i
nie zrozumiemy, kim jest człowiek, to nie zdołamy poznać i wyznaczyć właściwego
dla człowieka celu jego życia. Przecież społeczeństwo nie jest ważniejsze od
poszczególnego człowieka, bo tylko człowiek jest realnym bytem. W sytuacji
braku wiedzy o człowieku i celu jego życia może się okazać, że żyjemy z dnia na
dzień, nie zdając sobie sprawy, po co w ogóle żyjemy. Czy nauka nie bierze pod
uwagę takich wątpliwości?
N. – Jeśli człowiek nie wie i sam
nie potrafi rozstrzygnąć, po co żyje, to społeczeństwo w postaci demokratycznej
władzy wyznaczy mu odpowiednie miejsce, a człowiek powinien się do tego
dostosować. To jest chyba bardziej racjonalne rozwiązanie, niż gdyby każdy
szukał dla siebie dowolnego celu.
F. – Filozoficzne rozumienie
człowieka zaprowadzi nas do jednego sensownego celu dla wszystkich ludzi. To
powinien być zarazem cel życia społecznego ludzi.
N. – Być może ludzie sami wolą
wybierać dla siebie różne cele. Na tym polega demokratyczne społeczeństwo.
Jeżeli wyznaczymy jeden cel dla wszystkich, to wprowadzamy dyktat i dyktaturę,
które ograniczają wolność człowieka. Ludzie są powołani do decydowania o sobie,
zaś władza polityczna ma czuwać nad pokojowym uzgadnianiem tych decyzji.
F. – Kiedy jednak decyzje ludzi
nie będą oparte na prawidłowym rozumieniu realności, wtedy stają się całkowicie
dowolne i mogą zagrażać człowiekowi. Działania człowieka muszą być dostosowane
do jego realności i powinny chronić osobę człowieka. Co z tego, skoro człowiek
wybiera działania szkodliwe dla siebie oraz dla rzeczywistości, która go
otacza. Może wówczas zaszkodzić sobie samemu albo zniszczyć otoczenie
przyrodnicze. Tak było z rewolucją przemysłową, która spowodowała degradację
środowiska naturalnego, z czym borykamy się do dzisiaj.
N. – Takie problemy jak zanieczyszczenie
środowiska potrafimy już rozwiązywać w sposób naukowy. Prowadzimy rozległe
badania w tym zakresie i uważamy, że zdołamy obronić człowieka przed skażeniem
środowiska.
F. – No to co zrobicie, gdy
skażeniu ulegnie sama duchowość człowieka albo jego myślenie? Przecież wiedza
naukowa nie jest w stanie sformułować zaleceń moralnych, a już na pewno zaleceń
dotyczących działań osobowych (np. miłości osobowej). Nauka potrafi obarczyć
człowieka – zwłaszcza młodego człowieka – całym bagażem zbędnej wiedzy przyrodniczej,
która nie daje jednak rozumienia rzeczywistości przyrodniczej, a nie potrafi
wskazać mu rozwiązań moralnych. Przecież naukowy światopogląd – tak preferowany
w czasach komunistycznych – zupełnie się rozpadł. Dzisiaj nawet zwykły człowiek
dostrzega, że szkolna wiedza nie pomaga człowiekowi w jego życiu, które jest
życiem osobowym. Dlatego próbuje się przekonać ludzi do ideologii ekonomicznej,
która ma na nowo ogłupić ludzi otwierając przed nimi cele ekonomiczne, czyli
możliwości zysku i zarobku. Człowiek od zawsze pracował i gospodarował na tej
ziemi, ale robił to dla siebie, a nie dla zysku. Teorie ekonomiczne mają na
celu sprawne funkcjonowanie przedsiębiorstw i wielkich firm korporacyjnych. Tam
nie ma miejsca na docenianie człowieka jako osoby, gdyż liczy się tylko cel
ekonomiczny – zysk firmy. A gdy nie ma zysku, to mówi się ludziom, że za mało
lub źle pracują.
N. – Ekonomia jest wiedzą
naukową, która wskazuje społeczeństwu drogi rozwoju.
F. – Ekonomia pozwala nam
obliczyć wzrost dochodu narodowego (PKB), ale nie pokazuje, że ten dochód
został wypracowany przez obywateli, a nie przedsiębiorstwa. Dlaczego ekonomia
nie może być teorią ludzkiej pracy, tylko musi być teorią osiągania zysku.
Przecież do rozwoju człowiekowi służy praca a nie jakiś zysk lub kapitał.
Teoria ekonomiczna czyni z ludzkiej pracy nieludzkie niewolnictwo. Ona zmienia
człowieka w posłusznego pracownika (albo raczej obsługę maszyny), któremu
zadania narzucają światli menadżerowie. Podobnie było dawniej z wizją
oświeconego władcy, który miał sprawować sprawiedliwe rządy. Pomysł był może i
słuszny, lecz w rzeczywistości się nie sprawdził. Wydaje się, że tak samo
będzie z pomysłem oświeconych menadżerów, którzy mają zarządzać gospodarką.
Powstaje pytanie, czy w ten sposób można osiągnąć sprawiedliwe gospodarowanie?
N. – Dzisiaj ważniejsza jest
skuteczność wspólnego działania. Rządy państw i zarządy firm są powołane do
skutecznego działania. Skuteczność przekłada się tutaj na zysk i rozwój
gospodarczy. Tylko skuteczne działanie prowadzi do rozwoju.
F. – Ale czy to nie jest marzenie
o wiecznym postępie ludzkości? Czy rozwój człowieka mamy mierzyć tylko
wskaźnikami ekonomicznymi? Przecież rozwoju duchowego nie da się sprowadzić do
ekonomii, chyba żebyśmy dokonali wyceny wartości moralnych i duchowych.
Niestety moralności nie zdołamy zdobyć za pieniądze, chociaż za pieniądze
możemy się jej pozbyć.
Trzeba się zastanowić, jakiego
rozwoju potrzebuje człowiek. Czy oby na pewno jest to rozwój ekonomiczny i czy
taki rozwój prowadzi do wzrostu moralnego i religijnego, czy wprost przeciwnie
oddala nas od niego? Inaczej mówiąc, czy życie przyjemne i dostatnie mobilizuje
człowieka do pracy i wysiłku, czy przeciwnie – rozleniwia nas i demobilizuje?
Co na to nauka?
N. – Nauka nie zajmuje się takimi
subiektywnymi odczuciami. Nauka może pokazać obiektywny wzrost wiedzy i
wykształcenia w danym społeczeństwie. Może wykazać wzrost i rozwój poziomu
życia. Ale nauka nie wypowiada się na temat tego, czy ludziom w związku z tym
żyje się lepiej lub przyjemniej. Nauka bada i pokazuje, czy dokonuje się jakiś
postęp, lecz nie ocenia, czy jest on dobry dla człowieka, czy zły. To prawda,
że nauka nie zajmuje się moralnością człowieka.
F. – Przecież to oznacza, że
nauka jest dla człowieka nieprzydatna, bo nie służy człowiekowi.
N. – Bez nauki człowiek byłby
niczym.
F. – Ale pod wpływem nauki staje
się również nikim.
N. – Nobody is perfect (nikt jest
doskonały).
F. – Być może dla nauki nikt jest
czymś doskonałym, lecz człowiek powinien rozwijać swoją doskonałość, która tkwi
w jego osobie. Tylko wówczas będzie mógł o sobie powiedzieć, że jest kimś i to
kimś doskonałym. Gdyż na gruncie własnej osoby człowiek jest w stanie zbudować
swoją osobowość i swój charakter. Tego nie stworzy ani nasze myślenie, ani
korzystanie z dorobku kulturowego. Można być kulturalnym człowiekiem lecz bez
trwałej i mocnej osobowości. Są ludzie, którzy kierują się wyłącznie modą i nic
z tego nie mają.
N. – To już całkowicie wykracza
poza kompetencje naukowe. Nauk zajmuje się tym, co mierzalne i sprawdzalne
empirycznie. Nas nie interesują ludzkie opinie na różne tematy. Tym zajmują się
media. Nas interesują suche fakty. To, co się wydarza i dokonuje, a nie to, co
człowiek myśli na swój temat. Wszelkie sprawy duchowe są niemierzalne, a przez
to nieweryfikowalne. Tam panuje jakaś straszna dowolność, dlatego musieliśmy
zrezygnować z zajmowania się tymi sprawami.
F. – Mamy jednak do czynienia z
jakimiś faktami psychicznymi. Dzisiejsze urządzenia (np. rezonans magnetyczny)
pozwalają już śledzić aktywność mózgu.
N. – Tak naprawdę nie wiadomo,
czemu należy przypisywać te zmiany, które obserwujemy w mózgu. Nauka nie może
zakładać, że są one wywoływane działaniami duchowymi lub psychicznymi.
Pozytywistyczna nauka odrzuciła raz na zawsze całą sferę duchową i zajęła się
badaniem przemian cielesnych. To dało początek rozwojowi fizyki, chemii i
biologii, fizjologii i medycyny. Dziś o organizmie człowieka i wszystkich
procesach zachodzących w tym organizmie wiemy naprawdę wszystko.
F. – No to może nauka wytłumaczy
nam, czym jest życie człowieka?
N. – Życie jest procesem
rozwojowym, który ma swój wymiar globalny w postaci ewolucji przyrodniczej oraz
swój wymiar indywidualny (jednostkowy) w postaci konkretnego organizmu żywego,
który spełnia wszystkie funkcje życiowe.
F. – A dlaczego człowiek zawsze
pytał, czy jego życie ma sens?
N. – Na to pytanie każdy człowiek
musi sobie sam odpowiedzieć. Nauka pokazuje, że życie powstało przypadkowo na
skutek splotu sprzyjających okoliczności. A to niestety wskazuje, że również
przypadkowo może zginąć. Człowiek powinien chronić swoje życie i w tym zakresie
pomaga mu naukowa medycyna i naukowa farmakologia. Nic więcej nie możemy
zrobić, gdyż wiedza naukowa nie zajmuje się sensem lub bezsensem życia. Od tego
mamy literaturę.
F. – No dobrze, to wydaje się być
działka filozoficzna. Właśnie filozofia jest w stanie ukazać człowiekowi sens
jego życia, ale tym samym sprzeciwia się pozytywistycznej nauce. Filozofia
stara się zrozumieć całego człowieka. Rozważa go całościowo, a nie wyrywkowo. Gdyby
człowiek był tylko organizmem żywym, wówczas nie potrzebowałby rozumienia
siebie, gdyż życie kierowałoby nim w sposób dostateczny. Jeżeli jednak, co jest
oczywiste, człowiek wciąż na nowo chce zrozumieć siebie, to znaczy, że tkwi w
nim jakieś głębsze źródło realności i tożsamości. Mamy więc do czynienia z
wcieleniem jakiejś sprawczej podmiotowości, która obdarza jednocześnie ludzki
organizm życiem duchowym. W tym miejscu współczesna filozofia mówi nam o osobie
człowieka, która przyczynuje i kształtuje duchowość i cielesność człowieka.
Tutaj nie może być innego wytłumaczenia.
N. – Ludzka osoba jest czymś
niezbadanym. To może się okazać jedynie filozoficznym złudzeniem, którego nikt
nigdy nie widział. Tak głęboko wiedza naukowa nie sięga i wcale nie potrzebuje
się tam zagłębiać. My wyjaśniamy, jak działa ludzki organizm i to powinno
wystarczyć. Można powiedzieć, że to w zupełności wystarcza człowiekowi w jego
codziennym funkcjonowaniu. Nauka nie zajmuje się tym, co człowiek robi od
święta. To jego prywatna sprawa i tyle.
F. – No tak, nauka ma zadbać o
zawodową działalność człowieka, żeby dobrze służył społeczeństwu. Patrząc z tej
perspektywy jego duchowe ambicje i marzenia nie są do niczego przydatne. Ale to
prowadzi do całkowitego uprzedmiotowienia człowieka i sprowadzenia go do
poziomu rzeczy (obsługa czajnika, komputera albo wózka widłowego). A
przecież człowiek jest podmiotem. Żywym
podmiotem działania. Także działania duchowego lub osobowego. Czy nauka zna w
ogóle takie określenie jak podmiot sprawczy?
N. – Taką podmiotowość przeżywa
każdy pojedynczy człowiek, ale tak naprawdę nikt poza nim nie ma wglądu w jego
podmiotowość. To jest sprawa jak najbardziej indywidualna, a więc nie podlega
badaniom naukowym. Co najwyżej ludzie mogą o tym porozmawiać miedzy sobą. I na
tym właśnie polega literatura. Nauce nic do tego.
F. – Czy to nie jest takie
symboliczne umywanie rąk? Postępując w ten sposób nauka tak naprawdę niczego
człowiekowi nie tłumaczy ani nie wyjaśnia. Ona opisuje fakty, czyli wyłącznie
to, co dzieje się na zewnątrz człowieka, nawet jeśli opisuje wewnętrzne funkcje
organizmu. Człowiek posiada bowiem wyraźną świadomość, że jest kimś ponad
cielesny organizm. Czy to znaczy, że człowiek się myli w swoich odczuciach albo
rozumieniach.
N. – Errare humanum est. Zawsze
istnieje możliwość pomyłki. Tego nie można wykluczyć.
F. – Ale czy to nie dotyczy
również samej nauki, która może się mylić w swoim postępowaniu badawczym?
N. – Nowożytna nauka powstawała w
trudach i przeciwnościach, lecz zdołała pokonać te trudności i dzisiaj świętuje
tryumfy na wielu polach. A filozofia stale grzebie się w tych samych
problemach. Kto jest więc bardziej postępowy? Kto wiedzie nas ludzi wciąż
naprzód? Nauka i tylko nauka!
F. – Nauka tak pędzi do przodu,
że chce nas wszystkich wysłać w kosmos, a wtedy nie będzie już potrzebna ani
filozofia, ani nauka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz