22.09.2017

O tożsamości cokolwiek by to nie było /8



Zagubiona tożsamość

Pytanie o tożsamość człowieka odnosimy na ogół do naszej świadomości. Powiemy, że to świadomość stanowi tożsamość człowieka. Świadomość ustanawia intencjonalną (myślową) tożsamość człowieka. Świadomość bowiem ustanawia siebie samą. Świadomość jest tylko myśleniem i ustanawia siebie poprzez myślenie. Jeśli zaczynam myśleć o sobie, to powstaje moje myślące Ja, powstaje podmiotowość myślenia. Jeśli człowiek przyjmie tożsamość myślenia, czyli tożsamość świadomości, wówczas zaczyna budować siebie poprzez akty myślenia. Myślenie tworzy swój świat intencjonalnej tożsamości. Widać to doskonale w rozważaniach Husserla.
Czy myślenie może być podstawą tożsamości człowieka? Kierując się myśleniem człowiek zaczyna żyć tożsamością świadomości (czego wyrazem są kategorie ludzkiego Ja lub jaźni). Myślenie tworzy intencjonalny świat kultury. Człowiek poszukuje wtedy swej tożsamości na terenie kultury. Stara się określić siebie względem kultury (w odniesieniu do wytworów kultury). Odwołuje się do struktur społecznych i państwowych, do języka, do określonych wartości kulturowych.
Zastanówmy się, jak to jest, gdy chcemy siebie przedstawić. Okazuje się, że wszystkie odniesienia dotyczą kultury (najczęściej różnych instytucji). Mówimy bowiem o sobie: (1) skąd pochodzimy (państwo, miasto); (2) czym się zajmujemy (zawód lub wykonywana praca); (3) albo co lubimy (hobby i zainteresowania). Ale w tym wszystkim brakuje samego człowieka i jego człowieczeństwa.
Widzimy już, że nie jest wcale łatwo dotrzeć do istoty człowieka, do tego, co jest w nim osobowe. Znacznie łatwiej jest określić siebie wobec rzeczy zewnętrznych – tego, co się dzieje wokół nas albo wobec różnych wytworów kultury. Łatwiej jest powiedzieć, co robię, czym się zajmuję, niż kim jestem. Czy można to zmienić? Gdzie zatem należałoby szukać tożsamości człowieka? Jak dotrzeć do samego sedna ludzkiej natury?
Polski personalizm (Wojtyła, Gogacz) odpowie nam, że tożsamości człowieka trzeba szukać na poziomie istnienia. Tożsamość człowieka wyrasta z istnienia. Ona się bierze z samej realności człowieka, a nie z myślenia. Tożsamości trzeba szukać w osobie, w osobowym istnieniu, gdyż to osobowe istnienie zapewnia nam tożsamość. Istnienie zapewnia jednocześnie trwanie (trwałość) tożsamości. Tożsamość człowieka musi być powiązana z istnieniem i realnością. Tożsamość oparta na myśleniu byłaby nietrwała i utracalna, gdyż wiązałaby się ze zmiennością myślenia.
Jednak prawie cała nowożytna filozofia stawia na tożsamość myślenia. To tam pojawiają się takie kategorie jak „jaźń”, „ludzkie ja”, „świadomość”, czy po prostu „rozum” („rozumność”). Ale te wszystkie koncepcje myślącego Ja oparte są na idealizmie (na idealistycznym myśleniu). Wystarczy porównać Kartezjusza, Kanta, Fichtego, Hegla, Husserla. Idealistyczne Ja człowieka to nie jest żadna realność. Jest to tylko coś pomyślanego (wymyślonego). Jest to samo myślenie. Jest to tylko myślenie o naszym myśleniu. Dlatego należy przyznać, że tożsamość myślenia (czyli tożsamość Ja lub tożsamość świadomości) jest jedynie idealistycznym postulatem. Tam z pewnością nie znajdziemy realnego człowieka.
Człowiek w swej tożsamości nie może być samym myśleniem, bo co się stanie, gdy przestanie myśleć. Musiałby utracić swoją tożsamość, a może straciłby siebie całego. A ponadto zastanówmy się, czy chcielibyśmy być wymyśleni przez kogokolwiek? To tak jak pisarz tworzy i buduje swoją postać. Czy nie lepiej być kimś w pełni realnym?
Człowiek musi wreszcie odkryć i odnaleźć swoją tożsamość. Musi umieć ją rozpoznać i określić. Dlatego człowiek musi usilnie poszukiwać swej tożsamości. Musi tego gorąco chcieć i pragnąć, bo nie jest to łatwe zadanie. Jeżeli my sami nie odczujemy takiej potrzeby, to utracimy swoją tożsamość na zawsze. Całkowicie uzależnimy się od wytworów naszego myślenia. Zanurzymy się w świecie kultury i sami staniemy się wytworami kultury (np. mody). Jeśli będziemy twórczy, to stać nas będzie na samokreację. Ale jeśli poddajemy się ustalonym trendom, to stajemy się pionkiem w czyjejś rozgrywce. Być może komuś zależy, żebyśmy poddali się manipulacjom wyznaczającym naszą tożsamość.
Ale przecież człowiekiem się jest, natomiast studentem, pracownikiem, nauczycielem, rowerzystą lub pływakiem się bywa. Człowiekiem jesteśmy zawsze. To jest nasza tożsamość. Jeżeli jednak to odwrócimy, to dojdziemy do wniosku, że człowiekiem tylko bywam, a jestem pracownikiem banku. Nie można tylko bywać człowiekiem, zaś cały czas być pracownikiem firmy, artystą lub biznesmenem. Jeżeli zaczniemy bywać człowiekiem, to w dalszej perspektywie w ogóle przestaniemy być i czuć się człowiekiem. A to już jest ostateczna klęska. Czyżby człowiek miał zginąć sam w sobie? Człowiek umarł w człowieku. Zostało po nim samo myślenie. Czy chcemy do tego doprowadzić?
Trzeba się zastanowić, kim dzisiaj chce być człowiek. Kim człowiek powinien być? Trzeba sobie jasno odpowiedzieć, czy chcemy być tylko myśleniem (myśleniem o sobie i świecie), czy chcemy być realną osobą? Zapytajmy więc, co stanowi realność człowieka. Czy jest to myślenie? Na pewno nie. Realnością jest istnienie. Realnością jest osoba. Realnością jest życie. Realnością jest ciało. Ale czy to wszystko można jakoś w człowieku połączyć? Trudno to sobie jakoś wyobrazić. Ale przecież tak właśnie jest! To wszystko jest połączone w człowieku. To wszystko razem (istnienie, osoba, życie i ciało) jest połączone w mężczyźnie i to wszystko razem jest połączone w kobiecie. Dlatego na człowieka trzeba spojrzeć jako na mężczyznę i kobietę. To tam kryje się nasza ludzka tożsamość. Tak na człowieka patrzył papież Jan Paweł II (cykl katechez „Mężczyzną i kobietą stworzył ich”).
To mężczyzna i kobieta są pełnym wyrazem realności człowieka. Nasza realność przejawia się w mężczyźnie i kobiecie. Przecież zarówno mężczyzna jak kobieta są realnym człowiekiem. Tak trzeba widzieć naszą ludzką realność. Tak trzeba pojmować naszą ludzką tożsamość. W filozofii do tej pory uogólniano naturę człowieka, co zacierało właściwy obraz naszego człowieczeństwa. A przecież Bóg stworzył właśnie mężczyznę i kobietę. Nie stworzył jakiegoś człowieka w ogóle (człowieka ogólnego). Nie stworzył „pojęcia człowieka” (idei). Realne człowieczeństwo (realna natura) zostało nam dane jako mężczyzna i jako kobieta. Realny człowiek jest albo mężczyzną, albo kobietą. Tertium non datur. Nie można być człowiekiem nie będąc kobietą lub mężczyzną. Dlatego poszukując tożsamości człowieka musimy się zwrócić do tych przejawów osobowego bytu człowieka. Przy czym pamiętajmy, że nie mówimy tutaj tylko o samej płci rozumianej biologicznie. Cały czas mówimy o samej realności (istnieniu) człowieka. Można więc powiedzieć, że to ludzkie istnienie jest osobowe, zaś w swej istotowej realności przejawia się jako mężczyzna lub kobieta. Dlatego to, czym jest mężczyzna lub kobieta, nie dotyczy jedynie różnic płciowych (różnic w narządach płciowych), ale wyrasta z samego osobowego istnienia. A to już prowadzi nas do następnego wniosku, że osoba człowieka nie wyraża się wyłącznie w samej rozumności (lub wolności), ale wyraża się i przejawia jako kobieta i jako mężczyzna. (Natomiast różnice płciowe są już zewnętrznym (widzialnym) skutkiem cielesnym.)
Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo. Istnienie Boskie jest osobowe i wspólnotowe (Bóg jest Trójcą Osób). Istnienie człowieka też jest osobowe. Ale jako stworzone jest konkretne i pojedyncze. Dlatego wspólnotowy charakter Boskiego Istnienia znalazł wyraz w stworzeniu mężczyzny i kobiety. Mężczyzna i kobieta stanowią wspólnotowy przejaw osoby ludzkiej (osobowego bytu człowieka). W ten sposób Bóg stworzył osobową wspólnotę. Bóg stworzył mężczyznę i kobietę (dwa pojedyncze  byty i istnienia), które mogą połączyć się w osobową wspólnotę. Mężczyzna i kobieta są osobowymi bytami, które mogą połączyć się we wspólnotę. Połączenie kobiety i mężczyzny daje ludzką wspólnotę (wspólnotę osobową – rodzinę). Osoba ludzka (mężczyzna i kobieta) jest wspólnotowa. Człowiek jako mężczyzna i jako kobieta jest jednostkowy (indywidualny), ale w połączeniu jest wspólnotowy. Człowiek nie jest więc bytem odizolowanym, samotnym, ale jest osobą powołaną do miłości, do łączności, do wspólnoty. Zarówno mężczyzna jak i kobieta są powołani do wspólnoty (do życia rodzinnego). Człowiek nie jest w stanie stworzyć innej wspólnoty osobowej niż rodzina. Rodzina jest wspólnotą kobiety i mężczyzny.
Bóg stworzył człowieka. Stworzył go jako byt osobowy (osobę). Stworzył go jako mężczyznę i kobietę. A więc to męskość i kobiecość są przede wszystkim wyrazem osobowego charakteru bytu ludzkiego, a nie rozumność (rozum i wola). To właśnie kobieta i mężczyzna w pełni wyrażają i ujawniają osobę człowieka. Ponieważ to kobieta i mężczyzna mogą złączyć się i zjednoczyć ze sobą. Mogą się całkowicie zjednoczyć, aż staną się jednym ciałem (ciałem dziecka, które jest owocem związku kobiety i mężczyzny).

Rozum i wola człowieka (dwóch ludzi) mogą się połączyć tylko we wspólnym działaniu, kiedy razem podejmujemy realizację jakiegoś celu (wspólnego celu). Kiedy razem coś robimy (np. rozmawiamy, jemy obiad lub idziemy na spacer).
Osoba ludzka jest podstawą najgłębszej łączności pomiędzy ludźmi. To osoba pozwala człowiekowi zjednoczyć się z Bogiem. I to osoba pozwala człowiekowi zjednoczyć się z drugim człowiekiem. Osobowe zjednoczenie pomiędzy ludźmi może mieć miejsce na gruncie spełnienia płciowego (złączenia kobiety i mężczyzny). Jednak takie zjednoczenie dokonuje się tylko w tym jednym wyjątkowym momencie – w momencie płodności (zapłodnienia). Dopiero bowiem poczęcie dziecka jest widomym znakiem osobowego zjednoczenia małżonków (kobiety i mężczyzny). Wydaje się zatem, że jest to jedyny aspekt osobowego życia człowieka, który nie został zniszczony lub zepsuty przez grzech pierworodny. Nawet po grzechu człowiek może się jednoczyć w osobowym związku kobiety i mężczyzny, i może zrodzić dziecko – znak miłości, łączności i osobowego życia. Jak głęboka musi to być więź, że ostała się nawet po zerwaniu relacji z Bogiem. Bóg zachował dla człowieka tę głęboką więź osobową. Zachował dla człowieka ów tajemniczy znak i wyraz osobowej łączności i osobowego życia. Bóg pozwolił mimo grzechu narodzić się osobowemu człowiekowi. W swej nieograniczonej miłości Bóg chciał, żeby nadal rodziły się dzieci.
Ale doprawdy trudno byłoby zrozumieć to wszystko bez objawienia (bez przekazu biblijnego). Dopiero połączenie wiedzy objawionej z poznaniem naturalnym (z filozofią) może nam ukazać pełnię prawdy o człowieku. Sama filozofia okazuje się tutaj bezradna, albo tworzy zupełnie fantastyczne rozwiązania. Człowieka może dziś uratować jakieś sensowne połączenie wiary i rozumu (myślenia), objawienia i poznania naturalnego, czyli łaski i natury. Dzisiaj już jasno widać, że człowiek sprowadzony do świata przyrody nie jest w stanie zrozumieć siebie i swej natury. Wówczas sama ludzka natura zostaje sprowadzona do poziomu biologii (anatomii i fizjologii). A sam człowiek staje się wtedy cząstką świata cielesnego i materialnego, albo przejawem jakiś tajemnych sił energetycznych (energii świata?). Jednak jakoś intuicyjnie zdajemy sobie sprawę, że jest to jakiś potworny redukcjonizm (zredukowanie człowieka do jednego wymiaru, czyli jakieś straszne spłaszczenie człowieczeństwa). Trzeba więc walczyć o przywrócenie wielowymiarowości ludzkiemu bytowi. Trzeba pokazać zarówno duchowość (rozum i wolę), jak i osobę człowieka (osobowość jednostkową oraz osobową wspólnotę).
Osobowość jednostkowa to jest właśnie kobiecość i męskość. Jednostkowa osoba to kobieta oraz mężczyzna. Natomiast osobowa wspólnota to rodzina. Mężczyzna został stworzony do dawania. Kobieta zaś została stworzona do przyjmowania. Mężczyzna musi najpierw dać siebie, aby mógł przyjąć kobietę. Kobieta z kolei musi najpierw przyjąć mężczyznę, aby móc dać siebie. Mężczyzna daje więc siebie, kobieta zaś oddaje siebie. Dopiero dzięki darowi i oddaniu mamy pełne zjednoczenie. To właśnie dar mężczyzny i oddanie kobiety stanowią pełne zjednoczenie. Stanowią też spełnienie kobiety i mężczyzny (w macierzyństwie i ojcostwie). Stanowią spełnienie człowieka jako osoby. Dar mężczyzny i oddanie kobiety owocują bowiem nowym osobowym życiem i nowym osobowym bytem. Owocują poczęciem dziecka, czyli nowego człowieka.
Narodziny dziecka, narodziny człowieka nie są tylko faktem jakiegoś biologicznego rozwoju. Biologia nigdy nie byłaby w stanie stworzyć osobowego bytu. Biologia nigdy nie byłaby w stanie wytworzyć świadomości i wolności, odpowiedzialności i moralnego czynu, sumienia i poczucia winy. Biologia tworzy co najwyżej żywe organizmy. Ale człowiek wykracza radykalnie poza biologię. Człowiek stoi ponad biologią. Człowiek wyrasta ponad biologiczne życie, gdyż życie człowieka jest już życiem osobowym a nie biologicznym (naturalnym).
Osobowe życie człowieka ma charakter rozumny. Jednak rozumność nie wyrasta z biologicznego życia (czyli z rozwoju przyrody). Rozumność jest przyczynowana przez ludzką osobę. Rozum wyrasta z osobowego słowa. Wyrasta z tego, że osoba ma zdolność i moc wyrażania się w słowie i dzięki słowu przemawia do innych osób. Rozum jest więc przystosowany do słownej komunikacji (przekłada osobowe słowo na treść i formę językową). Natomiast wola jest potrzebna do osobowego czynu, do moralnego działania. To osobowa aktywność (chęć i potrzeba działania) kształtuje władzę woli. Wola jest potrzebna do ujawnienia i podjęcia działania na zewnątrz. To wola podejmuje moralny czyn osobowego bytu. Osobowe działanie człowieka ujawnia się w czynie moralnym (w moralności). Pragnienie dobra – oto działanie ludzkiej woli. Wola jest bowiem samym chceniem, chceniem dobra. Ludzka wola zrodzona z osoby jest chceniem dobra. Chcenie dobra jest pierwszym aktem woli i zasadą wszelkiego postępowania. W etyce tę zasadę nazywa się sumieniem (powinnością sumienia). Sumienie nakazuje nam czynić dobro. Jeśli człowiekowi zabraknie tej zasady sumienia lub jeśli zostanie ona odrzucona, to wola staje się wtedy wolną decyzją. Wolna decyzja dysponuje jedynie wyborem, który może dowolnie akceptować jedną z możliwości (sic et non). Bez sumienia jako zasady działania nie może być działania moralnie dobrego, gdyż człowiek pozostaje wówczas w ciągłym dylemacie wyboru (tak jak osioł Buridana). Nie będzie wtedy żadnej oceny ani weryfikacji dokonywanych działań. Wszelki wybór będzie bowiem przeprowadzany na zasadzie dowolności, czyli widzimisię. „To jest moja decyzja, moja wolność i nic wam do tego”. Chyba właśnie do tego sprowadzałaby się próba wyjścia „poza dobro i zło” (zob. u Nietzschego). Ale wtedy popadniemy niechybnie w dalszą skrajność, jaką jest „wola mocy”, czyli po prostu chęć panowania. A to już prowadzi w konsekwencji do zwykłego manipulowania ludźmi.
Dlatego trzeba powrócić do stwierdzenia, że tak naprawdę osobowy charakter ludzkiego bytu (istnienia) przejawia się w relacjach kobieta-mężczyzna. Przy czym trzeba od razu zaznaczyć, że w spotkaniu kobiety i mężczyzny nie chodzi tylko o kwestię samej biologicznej płciowości (nie chodzi o seks, jak się dziś mówi). W całej tej relacji pomiędzy kobietą i mężczyzną występuje jeden moment realnego spotkania i zjednoczenia. Jest to moment poczęcia dziecka. Dopiero wówczas mamy do czynienia z faktycznym zaistnieniem realnej relacji osobowej. Dopiero więc na tym poziomie przejawia się prawdziwa kobiecość i prawdziwa męskość. Dopiero bowiem w tym momencie dochodzi do prawdziwego i realnego zjednoczenia. Mężczyzna daje wtedy coś z siebie. Daje sam siebie, daje swoją osobę-męskość. Kobieta natomiast przyjmuje go i oddaje coś z siebie. Kobieta oddaje siebie, oddaje swoją osobę-kobiecość (do dyspozycji nowej osoby dziecka). Dar spotyka się i łączy z oddaniem. Mamy więc w pełni osobowe spotkanie daru mężczyzny z oddaniem kobiety. Właśnie na tym polega spełnienie relacji osobowej. Następuje wtedy całkowite zjednoczenie kobiety i mężczyzny, czyli następuje spełnienie życia osobowego.
To realne spotkanie, połączenie i zjednoczenie pomiędzy kobietą i mężczyzną zostało w pełni zachowane pomimo grzechu pierworodnego i upadku człowieka. Nasza rozumność uległa zepsuciu, ale nasza płodność pozostała nienaruszona. Ponieważ odkupienie miało iść drogą wcielenia Syna Bożego (Słowa Bożego), zaś nasze nawrócenie miało iść drogą objawienia Słowa Bożego. Wydaje się zatem, że Bóg zachował osobowy charakter bytu człowieka pozostawiając mu płodność. Dlatego możemy przypuszczać, że jest to dzisiaj najwłaściwsza droga do poznania osobowego wymiaru naszego człowieczeństwa. Wszystkie inne ujęcia mogą się okazać niedostateczne lub nawet błędne.
W ludzkim bycie rozumność jest jedynie skutkiem osobowego charakteru tego bytu. Nie można więc rozumności utożsamiać z osobą człowieka. Nie można ujmować i oceniać ludzkiej osoby wyłącznie na poziomie rozumności. Po grzechu pierworodnym rozumność została poważnie zachwiana. W Raju miała ona zupełnie inny charakter. Rozumność służyła nam wtedy do bezpośredniego kontaktu z rzeczywistością. Pozwalała również na kontakt osobowy. Ale od momentu upadku człowiek nie mógł już kontaktować się na poziomie rozumności w sposób osobowy. Dlatego tak trudno jest człowiekowi porozumieć się z innym człowiekiem. Człowiek żyje bowiem dziś myśleniem. Stracił bezpośrednie doświadczenie rzeczywistości. Kontakt myślenia z realnością jest tylko myślowy, czyli jednostronny, i zależy od samego myślenia. Znaczy to, że mogę myśleć o rzeczywistości, ale raz mogę myśleć słusznie i prawdziwie, a innym razem mogę myśleć błędnie. Jeśli rozpoczynam od mojego myślenia, to tak naprawdę mogę myśleć to, co mi się podoba. Jeśli zaczniemy od myślenia (od cogito jak Kartezjusz), to możemy dojść tylko i wyłącznie do samego myślenia (nawet jeżeli będzie ono chciało być myśleniem o rzeczywistości). Aby więc dotrzeć do rzeczywistości musimy wyjść poza myślenie, musimy zrezygnować z myślenia na rzecz bezpośredniego kontaktu (na rzecz wiary).
Na zakończenie powróćmy znowu do tożsamości człowieka. Tak naprawdę człowiek nigdy nie zdoła odnaleźć tożsamości poza sobą samym. Swoją tożsamość człowiek musi odkryć w sobie. Poszukiwanie tożsamości jest związane z odkryciem własnej godności. Aby stać się sobą, człowiek musi odkryć własną godność. Tylko poczucie własnej godności może dać nam tożsamość. Może określić i wyznaczyć naszą tożsamość. Człowiek nie zdobędzie pełnej tożsamości, dopóki nie wydobędzie i nie zobaczy własnej godności. Chciałoby się powiedzieć hasłowo: nie ma tożsamości (człowieka) bez osobowej godności.
Tożsamość człowieka jest związana z osobą. Tożsamość realizuje się tam, gdzie spełnia się ludzka osoba (gdzie spełnia się osobowe życie). Osoba ludzka to mężczyzna lub kobieta. Zarówno życie mężczyzny, jak i życie kobiety stanowią konkretny wyraz życia osobowego. Życie mężczyzny i życie kobiety osiąga spełnienie we wspólnocie – jest to wspólnota rodzinna. Nie ma dla mężczyzny i kobiety większego szczęścia niż przekazanie nowego życia. Nie ma większego spełnienia niż dar osobowego życia, które otrzymuje dziecko. Akt płodności jest dla nich najdoskonalszym spełnieniem siebie jako osoby. Jest to spełnienie osobowego powołania człowieka (powołania mężczyzny i kobiety).
Mężczyzna powinien być przygotowany (gotowy) do dawania życia (do tego osobowego daru). Największą klęską jest zmarnowanie tego powołania. To osobowa godność mężczyzny woła o ten dar. Godność mężczyzny domaga się daru życia i miłości. Jeśli mężczyzna nie zajrzy w swoje serce, jeśli nie poczuje, że coś w nim woła i domaga się płodności, że coś woła o dar życia i miłości, to być może pozostanie człowiekiem (czyli rozumną istotą), ale straci swoją największą szansę – szansę spełnienia, czyli bycia spełnioną osobą.
Podobnie kobieta musi być przygotowana (gotowa) do poświęcenia się życiu, do oddania się życiu. W przypadku kobiety rzeczą najważniejszą jest przyjęcie daru życia, a dalej chronienie tego życia, które będzie w sobie nosić. Takie oddanie jest dla kobiety najdoskonalszym darem z siebie i spełnieniem jej osobowego powołania. Dlatego gdy kobieta zajrzy w swoje serce, gdy w swoim sercu i sumieniu poczuje powołanie osobowej godności, wtedy odkryje swoją największą siłę i moc – to, że może oddać siebie dla narodzin nowego życia, nowego człowieka, nowej osoby.
Jasno więc widać, że osobowe spełnienie człowieka realizuje się jako powołanie mężczyzny i kobiety do utworzenia osobowej wspólnoty, wspólnoty życia i miłości, jaką jest rodzina. Osobowy dar życia i miłości może się bowiem w pełni zrealizować dopiero we wspólnocie życia i miłości. Taką wspólnotą jest właśnie rodzina oparta na sakramentalnym małżeństwie. To rodzina dając swoim dzieciom życie i miłość może je chronić, może troszczyć się o nie i otaczać je opieką, może je wychowywać (czyli uczyć moralności i religii), może je kształcić i zadbać w ogóle o pełny rozwój. Tylko rodzina jest w stanie zapewnić małemu dziecku (małemu człowiekowi) pełny rozwój osobowy. Ponieważ tylko w rodzinie możemy doświadczyć osobowych relacji (wiary, nadziei i miłości), tylko w rodzinie możemy doświadczyć prawdziwej wiary w człowieka i miłości do człowieka. Dlatego to rodzina kształtuje nasze sumienie. To dzięki relacjom osobowym nawiązywanym w rodzinie rodzi się nasze sumienie. Sumienie rodzi się jako odzew relacji miłości. I dlatego to właśnie w rodzinie możemy doświadczyć kontemplacji, gdy przemawia do nas osobowa prawda (Boga i człowieka). To pod wpływem osobowej relacji wiary doświadczamy prawdy, która otwiera nasz umysł na realność człowieka i Boga. Bez tego doświadczenia nasza rozumność pozostanie zamknięta w kręgu świadomości (w kręgu myślenia i wiedzy). I może nigdy już nie dotrzemy do realnej prawdy (do prawdy bytu).
Dochodzimy więc do ważnego stwierdzenia, że osobowe i duchowe życie człowieka może się rozwijać tylko w rodzinie pod wpływem relacji osobowych, które powstają z udziałem Bożej łaski (przekazanej mężczyźnie i kobiecie w sakramencie małżeństwa). Ponadto jeśli chcemy mówić o osobie człowieka, to powinniśmy mówić o mężczyźnie i kobiecie. Jeżeli człowiek jest osobą, to jedynie jako mężczyzna i jako kobieta. Osobowy wymiar bytu jest czymś realnym i konkretnym. Gdy mówimy o człowieku, to posługujemy się naszym myśleniem i wiedzą opartą na myśleniu. Mówiąc „człowiek” posługujemy się pojęciem ogólnym. Mówiąc „człowiek” myślimy ogólnikiem (powszechnikiem). A przecież osoba jest w człowieku czymś najbardziej konkretnym i realnym. Osoba jest czymś jednostkowym (jest czymś szczególnym i wyjątkowym). Osoba jest zawsze konkretną osobą (właśnie tą osobą). Nie ma osoby w ogóle (osoby ogólnej) albo osoby powszechnej. Osobą jest zatem ten oto konkretny mężczyzna. Osobą jest ta oto konkretna kobieta. Dopiero te określenia wskazują na konkretny byt podmiotowy. Osoba jest konkretnym i jednostkowym podmiotem. Właśnie w swej konkretności i jednostkowości człowiek jest mężczyzną albo kobietą. Człowiek rodzi się, żyje i umiera jako mężczyzna lub kobieta. Nie ma żadnego ogólnego człowieczeństwa. Nie ma człowieka ogólnego, jak chciał Platon.
Jeśli więc chcemy przedstawić człowieka jako realny byt ludzki, to musimy się zwrócić do tego, co stanowi jego konkretność i realność. Trzeba zatem spojrzeć dziś na człowieka jako na mężczyznę i kobietę. Trzeba pokazać, czym jest mężczyzna w swej realności (osobie) i czym jest kobieta w swej realności (osobie). To, być może, pozwoli nam dopiero w nowy sposób spojrzeć na człowieka (na konkretność człowieka), a nie rozważać wciąż treści i znaczenia ogólnych pojęć.
Gdy na koniec spytamy, kim jest człowiek? To pierwsza odpowiedź powinna brzmieć – człowiek jest mężczyzną albo jest kobietą. I to naprawdę brzmi dumnie! Jak dumnie jest być mężczyzną i jak dumnie jest być kobietą – to musi dzisiaj poczuć każdy z nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz