Zagubiona tożsamość
Pytanie o tożsamość
człowieka odnosimy na ogół do naszej świadomości. Powiemy, że to świadomość
stanowi tożsamość człowieka. Świadomość ustanawia intencjonalną (myślową)
tożsamość człowieka. Świadomość bowiem ustanawia siebie samą. Świadomość jest
tylko myśleniem i ustanawia siebie poprzez myślenie. Jeśli zaczynam myśleć o
sobie, to powstaje moje myślące Ja, powstaje podmiotowość myślenia. Jeśli
człowiek przyjmie tożsamość myślenia, czyli tożsamość świadomości, wówczas
zaczyna budować siebie poprzez akty myślenia. Myślenie tworzy swój świat
intencjonalnej tożsamości. Widać to doskonale w rozważaniach Husserla.
Czy myślenie może być
podstawą tożsamości człowieka? Kierując się myśleniem człowiek zaczyna żyć
tożsamością świadomości (czego wyrazem są kategorie ludzkiego Ja lub jaźni).
Myślenie tworzy intencjonalny świat kultury. Człowiek poszukuje wtedy swej
tożsamości na terenie kultury. Stara się określić siebie względem kultury (w
odniesieniu do wytworów kultury). Odwołuje się do struktur społecznych i
państwowych, do języka, do określonych wartości kulturowych.
Zastanówmy się, jak to jest,
gdy chcemy siebie przedstawić. Okazuje się, że wszystkie odniesienia dotyczą
kultury (najczęściej różnych instytucji). Mówimy bowiem o sobie: (1) skąd
pochodzimy (państwo, miasto); (2) czym się zajmujemy (zawód lub wykonywana
praca); (3) albo co lubimy (hobby i zainteresowania). Ale w tym wszystkim
brakuje samego człowieka i jego człowieczeństwa.
Widzimy już, że nie jest
wcale łatwo dotrzeć do istoty człowieka, do tego, co jest w nim osobowe.
Znacznie łatwiej jest określić siebie wobec rzeczy zewnętrznych – tego, co się
dzieje wokół nas albo wobec różnych wytworów kultury. Łatwiej jest powiedzieć,
co robię, czym się zajmuję, niż kim jestem. Czy można to zmienić? Gdzie zatem
należałoby szukać tożsamości człowieka? Jak dotrzeć do samego sedna ludzkiej
natury?
Polski personalizm (Wojtyła,
Gogacz) odpowie nam, że tożsamości człowieka trzeba szukać na poziomie
istnienia. Tożsamość człowieka wyrasta z istnienia. Ona się bierze z samej
realności człowieka, a nie z myślenia. Tożsamości trzeba szukać w osobie, w
osobowym istnieniu, gdyż to osobowe istnienie zapewnia nam tożsamość. Istnienie
zapewnia jednocześnie trwanie (trwałość) tożsamości. Tożsamość człowieka musi
być powiązana z istnieniem i realnością. Tożsamość oparta na myśleniu byłaby
nietrwała i utracalna, gdyż wiązałaby się ze zmiennością myślenia.
Jednak prawie cała nowożytna
filozofia stawia na tożsamość myślenia. To tam pojawiają się takie kategorie
jak „jaźń”, „ludzkie ja”, „świadomość”, czy po prostu „rozum” („rozumność”).
Ale te wszystkie koncepcje myślącego Ja oparte są na idealizmie (na
idealistycznym myśleniu). Wystarczy porównać Kartezjusza, Kanta, Fichtego,
Hegla, Husserla. Idealistyczne Ja człowieka to nie jest żadna realność. Jest to
tylko coś pomyślanego (wymyślonego). Jest to samo myślenie. Jest to tylko
myślenie o naszym myśleniu. Dlatego należy przyznać, że tożsamość myślenia
(czyli tożsamość Ja lub tożsamość świadomości) jest jedynie idealistycznym
postulatem. Tam z pewnością nie znajdziemy realnego człowieka.
Człowiek w swej tożsamości
nie może być samym myśleniem, bo co się stanie, gdy przestanie myśleć. Musiałby
utracić swoją tożsamość, a może straciłby siebie całego. A ponadto zastanówmy
się, czy chcielibyśmy być wymyśleni przez kogokolwiek? To tak jak pisarz tworzy
i buduje swoją postać. Czy nie lepiej być kimś w pełni realnym?
Człowiek musi wreszcie
odkryć i odnaleźć swoją tożsamość. Musi umieć ją rozpoznać i określić. Dlatego
człowiek musi usilnie poszukiwać swej tożsamości. Musi tego gorąco chcieć i
pragnąć, bo nie jest to łatwe zadanie. Jeżeli my sami nie odczujemy takiej
potrzeby, to utracimy swoją tożsamość na zawsze. Całkowicie uzależnimy się od
wytworów naszego myślenia. Zanurzymy się w świecie kultury i sami staniemy się
wytworami kultury (np. mody). Jeśli będziemy twórczy, to stać nas będzie na
samokreację. Ale jeśli poddajemy się ustalonym trendom, to stajemy się pionkiem
w czyjejś rozgrywce. Być może komuś zależy, żebyśmy poddali się manipulacjom
wyznaczającym naszą tożsamość.
Ale przecież człowiekiem się
jest, natomiast studentem, pracownikiem, nauczycielem, rowerzystą lub pływakiem
się bywa. Człowiekiem jesteśmy zawsze. To jest nasza tożsamość. Jeżeli jednak
to odwrócimy, to dojdziemy do wniosku, że człowiekiem tylko bywam, a jestem
pracownikiem banku. Nie można tylko bywać człowiekiem, zaś cały czas być
pracownikiem firmy, artystą lub biznesmenem. Jeżeli zaczniemy bywać
człowiekiem, to w dalszej perspektywie w ogóle przestaniemy być i czuć się
człowiekiem. A to już jest ostateczna klęska. Czyżby człowiek miał zginąć sam w
sobie? Człowiek umarł w człowieku. Zostało po nim samo myślenie. Czy chcemy do
tego doprowadzić?
Trzeba się zastanowić, kim
dzisiaj chce być człowiek. Kim człowiek powinien być? Trzeba sobie jasno
odpowiedzieć, czy chcemy być tylko myśleniem (myśleniem o sobie i świecie), czy
chcemy być realną osobą? Zapytajmy więc, co stanowi realność człowieka. Czy
jest to myślenie? Na pewno nie. Realnością jest istnienie. Realnością jest
osoba. Realnością jest życie. Realnością jest ciało. Ale czy to wszystko można
jakoś w człowieku połączyć? Trudno to sobie jakoś wyobrazić. Ale przecież tak
właśnie jest! To wszystko jest połączone w człowieku. To wszystko razem
(istnienie, osoba, życie i ciało) jest połączone w mężczyźnie i to wszystko
razem jest połączone w kobiecie. Dlatego na człowieka trzeba spojrzeć jako na
mężczyznę i kobietę. To tam kryje się nasza ludzka tożsamość. Tak na człowieka
patrzył papież Jan Paweł II (cykl katechez „Mężczyzną i kobietą stworzył ich”).
To mężczyzna i kobieta są
pełnym wyrazem realności człowieka. Nasza realność przejawia się w mężczyźnie i
kobiecie. Przecież zarówno mężczyzna jak kobieta są realnym człowiekiem. Tak
trzeba widzieć naszą ludzką realność. Tak trzeba pojmować naszą ludzką
tożsamość. W filozofii do tej pory uogólniano naturę człowieka, co zacierało
właściwy obraz naszego człowieczeństwa. A przecież Bóg stworzył właśnie mężczyznę
i kobietę. Nie stworzył jakiegoś człowieka w ogóle (człowieka ogólnego). Nie
stworzył „pojęcia człowieka” (idei). Realne człowieczeństwo (realna natura)
zostało nam dane jako mężczyzna i jako kobieta. Realny człowiek jest albo
mężczyzną, albo kobietą. Tertium non datur. Nie można być człowiekiem
nie będąc kobietą lub mężczyzną. Dlatego poszukując tożsamości człowieka musimy
się zwrócić do tych przejawów osobowego bytu człowieka. Przy czym pamiętajmy,
że nie mówimy tutaj tylko o samej płci rozumianej biologicznie. Cały czas
mówimy o samej realności (istnieniu) człowieka. Można więc powiedzieć, że to
ludzkie istnienie jest osobowe, zaś w swej istotowej realności przejawia się
jako mężczyzna lub kobieta. Dlatego to, czym jest mężczyzna lub kobieta, nie dotyczy
jedynie różnic płciowych (różnic w narządach płciowych), ale wyrasta z samego
osobowego istnienia. A to już prowadzi nas do następnego wniosku, że osoba
człowieka nie wyraża się wyłącznie w samej rozumności (lub wolności), ale
wyraża się i przejawia jako kobieta i jako mężczyzna. (Natomiast różnice
płciowe są już zewnętrznym (widzialnym) skutkiem cielesnym.)
Bóg stworzył człowieka na
swój obraz i podobieństwo. Istnienie Boskie jest osobowe i wspólnotowe (Bóg
jest Trójcą Osób). Istnienie człowieka też jest osobowe. Ale jako stworzone
jest konkretne i pojedyncze. Dlatego wspólnotowy charakter Boskiego Istnienia
znalazł wyraz w stworzeniu mężczyzny i kobiety. Mężczyzna i kobieta stanowią
wspólnotowy przejaw osoby ludzkiej (osobowego bytu człowieka). W ten sposób Bóg
stworzył osobową wspólnotę. Bóg stworzył mężczyznę i kobietę (dwa
pojedyncze byty i istnienia), które mogą
połączyć się w osobową wspólnotę. Mężczyzna i kobieta są osobowymi bytami,
które mogą połączyć się we wspólnotę. Połączenie kobiety i mężczyzny daje
ludzką wspólnotę (wspólnotę osobową – rodzinę). Osoba ludzka (mężczyzna i
kobieta) jest wspólnotowa. Człowiek jako mężczyzna i jako kobieta jest
jednostkowy (indywidualny), ale w połączeniu jest wspólnotowy. Człowiek nie
jest więc bytem odizolowanym, samotnym, ale jest osobą powołaną do miłości, do
łączności, do wspólnoty. Zarówno mężczyzna jak i kobieta są powołani do
wspólnoty (do życia rodzinnego). Człowiek nie jest w stanie stworzyć innej
wspólnoty osobowej niż rodzina. Rodzina jest wspólnotą kobiety i mężczyzny.
Bóg stworzył człowieka. Stworzył go jako byt
osobowy (osobę). Stworzył go jako mężczyznę i kobietę. A więc to męskość i
kobiecość są przede wszystkim wyrazem osobowego charakteru bytu ludzkiego, a
nie rozumność (rozum i wola). To właśnie kobieta i mężczyzna w pełni wyrażają i
ujawniają osobę człowieka. Ponieważ to kobieta i mężczyzna mogą złączyć się i
zjednoczyć ze sobą. Mogą się całkowicie zjednoczyć, aż staną się jednym ciałem
(ciałem dziecka, które jest owocem związku kobiety i mężczyzny).
Rozum i wola człowieka
(dwóch ludzi) mogą się połączyć tylko we wspólnym działaniu, kiedy razem
podejmujemy realizację jakiegoś celu (wspólnego celu). Kiedy razem coś robimy
(np. rozmawiamy, jemy obiad lub idziemy na spacer).
Osoba ludzka jest podstawą
najgłębszej łączności pomiędzy ludźmi. To osoba pozwala człowiekowi zjednoczyć
się z Bogiem. I to osoba pozwala człowiekowi zjednoczyć się z drugim
człowiekiem. Osobowe zjednoczenie pomiędzy ludźmi może mieć miejsce na gruncie
spełnienia płciowego (złączenia kobiety i mężczyzny). Jednak takie zjednoczenie
dokonuje się tylko w tym jednym wyjątkowym momencie – w momencie płodności
(zapłodnienia). Dopiero bowiem poczęcie dziecka jest widomym znakiem osobowego
zjednoczenia małżonków (kobiety i mężczyzny). Wydaje się zatem, że jest to
jedyny aspekt osobowego życia człowieka, który nie został zniszczony lub
zepsuty przez grzech pierworodny. Nawet po grzechu człowiek może się jednoczyć
w osobowym związku kobiety i mężczyzny, i może zrodzić dziecko – znak miłości,
łączności i osobowego życia. Jak głęboka musi to być więź, że ostała się nawet
po zerwaniu relacji z Bogiem. Bóg zachował dla człowieka tę głęboką więź
osobową. Zachował dla człowieka ów tajemniczy znak i wyraz osobowej łączności i
osobowego życia. Bóg pozwolił mimo grzechu narodzić się osobowemu człowiekowi.
W swej nieograniczonej miłości Bóg chciał, żeby nadal rodziły się dzieci.
Ale doprawdy trudno byłoby
zrozumieć to wszystko bez objawienia (bez przekazu biblijnego). Dopiero
połączenie wiedzy objawionej z poznaniem naturalnym (z filozofią) może nam
ukazać pełnię prawdy o człowieku. Sama filozofia okazuje się tutaj bezradna,
albo tworzy zupełnie fantastyczne rozwiązania. Człowieka może dziś uratować
jakieś sensowne połączenie wiary i rozumu (myślenia), objawienia i poznania
naturalnego, czyli łaski i natury. Dzisiaj już jasno widać, że człowiek
sprowadzony do świata przyrody nie jest w stanie zrozumieć siebie i swej
natury. Wówczas sama ludzka natura zostaje sprowadzona do poziomu biologii
(anatomii i fizjologii). A sam człowiek staje się wtedy cząstką świata
cielesnego i materialnego, albo przejawem jakiś tajemnych sił energetycznych
(energii świata?). Jednak jakoś intuicyjnie zdajemy sobie sprawę, że jest to
jakiś potworny redukcjonizm (zredukowanie człowieka do jednego wymiaru, czyli
jakieś straszne spłaszczenie człowieczeństwa). Trzeba więc walczyć o
przywrócenie wielowymiarowości ludzkiemu bytowi. Trzeba pokazać zarówno
duchowość (rozum i wolę), jak i osobę człowieka (osobowość jednostkową oraz
osobową wspólnotę).
Osobowość jednostkowa to
jest właśnie kobiecość i męskość. Jednostkowa osoba to kobieta oraz mężczyzna.
Natomiast osobowa wspólnota to rodzina. Mężczyzna został stworzony do dawania.
Kobieta zaś została stworzona do przyjmowania. Mężczyzna musi najpierw dać
siebie, aby mógł przyjąć kobietę. Kobieta z kolei musi najpierw przyjąć
mężczyznę, aby móc dać siebie. Mężczyzna daje więc siebie, kobieta zaś oddaje
siebie. Dopiero dzięki darowi i oddaniu mamy pełne zjednoczenie. To właśnie dar
mężczyzny i oddanie kobiety stanowią pełne zjednoczenie. Stanowią też
spełnienie kobiety i mężczyzny (w macierzyństwie i ojcostwie). Stanowią
spełnienie człowieka jako osoby. Dar mężczyzny i oddanie kobiety owocują bowiem
nowym osobowym życiem i nowym osobowym bytem. Owocują poczęciem dziecka, czyli
nowego człowieka.
Narodziny dziecka, narodziny
człowieka nie są tylko faktem jakiegoś biologicznego rozwoju. Biologia nigdy
nie byłaby w stanie stworzyć osobowego bytu. Biologia nigdy nie byłaby w stanie
wytworzyć świadomości i wolności, odpowiedzialności i moralnego czynu, sumienia
i poczucia winy. Biologia tworzy co najwyżej żywe organizmy. Ale człowiek
wykracza radykalnie poza biologię. Człowiek stoi ponad biologią. Człowiek
wyrasta ponad biologiczne życie, gdyż życie człowieka jest już życiem osobowym
a nie biologicznym (naturalnym).
Osobowe życie człowieka ma
charakter rozumny. Jednak rozumność nie wyrasta z biologicznego życia (czyli z
rozwoju przyrody). Rozumność jest przyczynowana przez ludzką osobę. Rozum wyrasta
z osobowego słowa. Wyrasta z tego, że osoba ma zdolność i moc wyrażania się w
słowie i dzięki słowu przemawia do innych osób. Rozum jest więc przystosowany
do słownej komunikacji (przekłada osobowe słowo na treść i formę językową).
Natomiast wola jest potrzebna do osobowego czynu, do moralnego działania. To
osobowa aktywność (chęć i potrzeba działania) kształtuje władzę woli. Wola jest
potrzebna do ujawnienia i podjęcia działania na zewnątrz. To wola podejmuje
moralny czyn osobowego bytu. Osobowe działanie człowieka ujawnia się w czynie
moralnym (w moralności). Pragnienie dobra – oto działanie ludzkiej woli. Wola
jest bowiem samym chceniem, chceniem dobra. Ludzka wola zrodzona z osoby jest
chceniem dobra. Chcenie dobra jest pierwszym aktem woli i zasadą wszelkiego
postępowania. W etyce tę zasadę nazywa się sumieniem (powinnością sumienia).
Sumienie nakazuje nam czynić dobro. Jeśli człowiekowi zabraknie tej zasady
sumienia lub jeśli zostanie ona odrzucona, to wola staje się wtedy wolną
decyzją. Wolna decyzja dysponuje jedynie wyborem, który może dowolnie
akceptować jedną z możliwości (sic et non). Bez sumienia jako zasady działania
nie może być działania moralnie dobrego, gdyż człowiek pozostaje wówczas w
ciągłym dylemacie wyboru (tak jak osioł Buridana). Nie będzie wtedy żadnej
oceny ani weryfikacji dokonywanych działań. Wszelki wybór będzie bowiem
przeprowadzany na zasadzie dowolności, czyli widzimisię. „To jest moja decyzja,
moja wolność i nic wam do tego”. Chyba właśnie do tego sprowadzałaby się próba wyjścia
„poza dobro i zło” (zob. u Nietzschego). Ale wtedy popadniemy niechybnie w
dalszą skrajność, jaką jest „wola mocy”, czyli po prostu chęć panowania. A to
już prowadzi w konsekwencji do zwykłego manipulowania ludźmi.
Dlatego trzeba powrócić do
stwierdzenia, że tak naprawdę osobowy charakter ludzkiego bytu (istnienia)
przejawia się w relacjach kobieta-mężczyzna. Przy czym trzeba od razu
zaznaczyć, że w spotkaniu kobiety i mężczyzny nie chodzi tylko o kwestię samej
biologicznej płciowości (nie chodzi o seks, jak się dziś mówi). W całej tej
relacji pomiędzy kobietą i mężczyzną występuje jeden moment realnego spotkania
i zjednoczenia. Jest to moment poczęcia dziecka. Dopiero wówczas mamy do
czynienia z faktycznym zaistnieniem realnej relacji osobowej. Dopiero więc na
tym poziomie przejawia się prawdziwa kobiecość i prawdziwa męskość. Dopiero
bowiem w tym momencie dochodzi do prawdziwego i realnego zjednoczenia.
Mężczyzna daje wtedy coś z siebie. Daje sam siebie, daje swoją osobę-męskość.
Kobieta natomiast przyjmuje go i oddaje coś z siebie. Kobieta oddaje siebie,
oddaje swoją osobę-kobiecość (do dyspozycji nowej osoby dziecka). Dar spotyka
się i łączy z oddaniem. Mamy więc w pełni osobowe spotkanie daru mężczyzny z
oddaniem kobiety. Właśnie na tym polega spełnienie relacji osobowej. Następuje
wtedy całkowite zjednoczenie kobiety i mężczyzny, czyli następuje spełnienie
życia osobowego.
To realne spotkanie,
połączenie i zjednoczenie pomiędzy kobietą i mężczyzną zostało w pełni
zachowane pomimo grzechu pierworodnego i upadku człowieka. Nasza rozumność
uległa zepsuciu, ale nasza płodność pozostała nienaruszona. Ponieważ odkupienie
miało iść drogą wcielenia Syna Bożego (Słowa Bożego), zaś nasze nawrócenie
miało iść drogą objawienia Słowa Bożego. Wydaje się zatem, że Bóg zachował
osobowy charakter bytu człowieka pozostawiając mu płodność. Dlatego możemy
przypuszczać, że jest to dzisiaj najwłaściwsza droga do poznania osobowego
wymiaru naszego człowieczeństwa. Wszystkie inne ujęcia mogą się okazać niedostateczne
lub nawet błędne.
W ludzkim bycie rozumność
jest jedynie skutkiem osobowego charakteru tego bytu. Nie można więc rozumności
utożsamiać z osobą człowieka. Nie można ujmować i oceniać ludzkiej osoby
wyłącznie na poziomie rozumności. Po grzechu pierworodnym rozumność została
poważnie zachwiana. W Raju miała ona zupełnie inny charakter. Rozumność służyła
nam wtedy do bezpośredniego kontaktu z rzeczywistością. Pozwalała również na
kontakt osobowy. Ale od momentu upadku człowiek nie mógł już kontaktować się na
poziomie rozumności w sposób osobowy. Dlatego tak trudno jest człowiekowi
porozumieć się z innym człowiekiem. Człowiek żyje bowiem dziś myśleniem.
Stracił bezpośrednie doświadczenie rzeczywistości. Kontakt myślenia z
realnością jest tylko myślowy, czyli jednostronny, i zależy od samego myślenia.
Znaczy to, że mogę myśleć o rzeczywistości, ale raz mogę myśleć słusznie i
prawdziwie, a innym razem mogę myśleć błędnie. Jeśli rozpoczynam od mojego
myślenia, to tak naprawdę mogę myśleć to, co mi się podoba. Jeśli zaczniemy od
myślenia (od cogito jak Kartezjusz), to możemy dojść tylko i wyłącznie do
samego myślenia (nawet jeżeli będzie ono chciało być myśleniem o
rzeczywistości). Aby więc dotrzeć do rzeczywistości musimy wyjść poza myślenie,
musimy zrezygnować z myślenia na rzecz bezpośredniego kontaktu (na rzecz
wiary).
Na zakończenie powróćmy
znowu do tożsamości człowieka. Tak naprawdę człowiek nigdy nie zdoła odnaleźć
tożsamości poza sobą samym. Swoją tożsamość człowiek musi odkryć w sobie.
Poszukiwanie tożsamości jest związane z odkryciem własnej godności. Aby stać
się sobą, człowiek musi odkryć własną godność. Tylko poczucie własnej godności
może dać nam tożsamość. Może określić i wyznaczyć naszą tożsamość. Człowiek nie
zdobędzie pełnej tożsamości, dopóki nie wydobędzie i nie zobaczy własnej
godności. Chciałoby się powiedzieć hasłowo: nie ma tożsamości (człowieka) bez
osobowej godności.
Tożsamość człowieka jest
związana z osobą. Tożsamość realizuje się tam, gdzie spełnia się ludzka osoba
(gdzie spełnia się osobowe życie). Osoba ludzka to mężczyzna lub kobieta.
Zarówno życie mężczyzny, jak i życie kobiety stanowią konkretny wyraz życia
osobowego. Życie mężczyzny i życie kobiety osiąga spełnienie we wspólnocie –
jest to wspólnota rodzinna. Nie ma dla mężczyzny i kobiety większego szczęścia
niż przekazanie nowego życia. Nie ma większego spełnienia niż dar osobowego
życia, które otrzymuje dziecko. Akt płodności jest dla nich najdoskonalszym
spełnieniem siebie jako osoby. Jest to spełnienie osobowego powołania człowieka
(powołania mężczyzny i kobiety).
Mężczyzna powinien być
przygotowany (gotowy) do dawania życia (do tego osobowego daru). Największą
klęską jest zmarnowanie tego powołania. To osobowa godność mężczyzny woła o ten
dar. Godność mężczyzny domaga się daru życia i miłości. Jeśli mężczyzna nie
zajrzy w swoje serce, jeśli nie poczuje, że coś w nim woła i domaga się
płodności, że coś woła o dar życia i miłości, to być może pozostanie
człowiekiem (czyli rozumną istotą), ale straci swoją największą szansę – szansę
spełnienia, czyli bycia spełnioną osobą.
Podobnie kobieta musi być
przygotowana (gotowa) do poświęcenia się życiu, do oddania się życiu. W
przypadku kobiety rzeczą najważniejszą jest przyjęcie daru życia, a dalej
chronienie tego życia, które będzie w sobie nosić. Takie oddanie jest dla
kobiety najdoskonalszym darem z siebie i spełnieniem jej osobowego powołania.
Dlatego gdy kobieta zajrzy w swoje serce, gdy w swoim sercu i sumieniu poczuje
powołanie osobowej godności, wtedy odkryje swoją największą siłę i moc – to, że
może oddać siebie dla narodzin nowego życia, nowego człowieka, nowej osoby.
Jasno więc widać, że osobowe
spełnienie człowieka realizuje się jako powołanie mężczyzny i kobiety do
utworzenia osobowej wspólnoty, wspólnoty życia i miłości, jaką jest rodzina.
Osobowy dar życia i miłości może się bowiem w pełni zrealizować dopiero we
wspólnocie życia i miłości. Taką wspólnotą jest właśnie rodzina oparta na
sakramentalnym małżeństwie. To rodzina dając swoim dzieciom życie i miłość może
je chronić, może troszczyć się o nie i otaczać je opieką, może je wychowywać
(czyli uczyć moralności i religii), może je kształcić i zadbać w ogóle o pełny
rozwój. Tylko rodzina jest w stanie zapewnić małemu dziecku (małemu
człowiekowi) pełny rozwój osobowy. Ponieważ tylko w rodzinie możemy doświadczyć
osobowych relacji (wiary, nadziei i miłości), tylko w rodzinie możemy
doświadczyć prawdziwej wiary w człowieka i miłości do człowieka. Dlatego to
rodzina kształtuje nasze sumienie. To dzięki relacjom osobowym nawiązywanym w
rodzinie rodzi się nasze sumienie. Sumienie rodzi się jako odzew relacji
miłości. I dlatego to właśnie w rodzinie możemy doświadczyć kontemplacji, gdy
przemawia do nas osobowa prawda (Boga i człowieka). To pod wpływem osobowej
relacji wiary doświadczamy prawdy, która otwiera nasz umysł na realność
człowieka i Boga. Bez tego doświadczenia nasza rozumność pozostanie zamknięta w
kręgu świadomości (w kręgu myślenia i wiedzy). I może nigdy już nie dotrzemy do
realnej prawdy (do prawdy bytu).
Dochodzimy więc do ważnego
stwierdzenia, że osobowe i duchowe życie człowieka może się rozwijać tylko w
rodzinie pod wpływem relacji osobowych, które powstają z udziałem Bożej łaski
(przekazanej mężczyźnie i kobiecie w sakramencie małżeństwa). Ponadto jeśli
chcemy mówić o osobie człowieka, to powinniśmy mówić o mężczyźnie i kobiecie.
Jeżeli człowiek jest osobą, to jedynie jako mężczyzna i jako kobieta. Osobowy
wymiar bytu jest czymś realnym i konkretnym. Gdy mówimy o człowieku, to
posługujemy się naszym myśleniem i wiedzą opartą na myśleniu. Mówiąc „człowiek”
posługujemy się pojęciem ogólnym. Mówiąc „człowiek” myślimy ogólnikiem
(powszechnikiem). A przecież osoba jest w człowieku czymś najbardziej
konkretnym i realnym. Osoba jest czymś jednostkowym (jest czymś szczególnym i
wyjątkowym). Osoba jest zawsze konkretną osobą (właśnie tą osobą). Nie ma osoby
w ogóle (osoby ogólnej) albo osoby powszechnej. Osobą jest zatem ten oto
konkretny mężczyzna. Osobą jest ta oto konkretna kobieta. Dopiero te określenia
wskazują na konkretny byt podmiotowy. Osoba jest konkretnym i jednostkowym
podmiotem. Właśnie w swej konkretności i jednostkowości człowiek jest mężczyzną
albo kobietą. Człowiek rodzi się, żyje i umiera jako mężczyzna lub kobieta. Nie
ma żadnego ogólnego człowieczeństwa. Nie ma człowieka ogólnego, jak chciał
Platon.
Jeśli więc chcemy
przedstawić człowieka jako realny byt ludzki, to musimy się zwrócić do tego, co
stanowi jego konkretność i realność. Trzeba zatem spojrzeć dziś na człowieka
jako na mężczyznę i kobietę. Trzeba pokazać, czym jest mężczyzna w swej
realności (osobie) i czym jest kobieta w swej realności (osobie). To, być może,
pozwoli nam dopiero w nowy sposób spojrzeć na człowieka (na konkretność
człowieka), a nie rozważać wciąż treści i znaczenia ogólnych pojęć.
Gdy na koniec spytamy, kim
jest człowiek? To pierwsza odpowiedź powinna brzmieć – człowiek jest mężczyzną
albo jest kobietą. I to naprawdę brzmi dumnie! Jak dumnie jest być mężczyzną i
jak dumnie jest być kobietą – to musi dzisiaj poczuć każdy z nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz