(9) Początkiem osobowej
komunikacji jest słowo
Początkiem osobowej komunikacji
jest słowo. Jednak osobowe spotkanie nie może się ograniczać do komunikacji
słownej. Kresem i spełnieniem osobowej komunikacji jest miłość jako czyn dobra.
A więc spełnieniem osobowej komunikacji jest komunia, czyli wspólnota osobowa (communio
personarum). Osobowe spotkanie dwóch osób rozpoczyna się od słownej
komunikacji a kończy się na miłosnej komunii. Na tym polega związek dwojga osób
– mężczyzny i kobiety.
Jeśli początkiem komunikacji jest
słowo, to można powiedzieć, że chodzi w tym przypadku o fundamentalne słowo
Bubera. Według niego człowiek nawiązuje relacje osobowe dzięki komunikacji
słownej. Pojmował on tę komunikację w kategoriach relacji Ja-Ty. Spotkanie
Ja-Ty stanowi dla Bubera bezpośredni wyraz nawiązywania relacji, które dotyczą
zarówno człowieka, jak i Boga. Tym słowem, które stanowi wyraz komunikacji
osobowej, jest słowo dialogu: Ja kocham Cię oraz Ty kochasz mnie.
Buber wskazywał na relację jako
coś, co dzieje się pomiędzy, ale nie potrafił jeszcze rozpoznać jej
osobowego charakteru. Dopiero późniejsi komentatorzy mówili już wprost o
relacjach osobowych. Te relacje najlepiej przedstawił i zdefiniował prof.
Gogacz. Związał on te relacje z własnościami osobowymi istnienia (czyli
własnościami transcendentalnymi) – prawdą, dobrem i realnością (właściwie
powinno być piękno). Wymienia trzy relacje osobowe: wiara, miłość i nadzieja.
Początkiem osobowej komunikacji
jest słowo. Jednak jej spełnieniem i
kresem jest miłość jako czyn dobra. Ten rodzaj komunikacji jako osobowy
dialog pierwszy odkrył Buber. Opisywał spotkanie jako relację przebiegająca
pomiędzy dwoma osobami Ja – Ty. Według Bubera należy posłużyć się tutaj
fundamentalnymi słowami „Ja-Ty”. Uważał, że gdy wypowiadamy te fundamentalne
słowa, wtedy nawiązujemy i dostrzegamy relację osobową, czyli coś, co dzieje
się i dokonuje pomiędzy dwoma osobami. Posłużenie się słowami „Ja-Ty” jest
zawsze dialogiem dwóch osób. Mówimy bowiem: Kocham Cię = Ja kocham
Ciebie oraz Ty kochasz mnie; Ja
wierzę Tobie oraz Ty wierzysz mi. Dziś już dodamy za Gogaczem, że
ten dialog przybiera postać relacji wiary, miłości i nadziei (Ja oczekuję na
Ciebie – Ty czekasz na mnie). W ten sposób nawiązują się relacje
osobowe, które stanowią podstawę wspólnoty jako osobowej komunii.
Osobowa komunikacja stanowi
szczególny sposób łączności między ludźmi. Z jednej strony wykracza poza
poznanie zmysłowe i kontakt fizyczny, ale z drugiej strony jest obecna w naszym
codziennym życiu. To dowodzi, że osobowa komunikacja nie jest związana z praktycznym
poznaniem i działaniem w świecie. Musi posiadać swoje źródło gdzieś głębiej w
człowieku. Oczywiście dostrzegamy, że taka komunikacja posiada swój wymiar
duchowy. To znaczy, że przejawia się w aktywności naszych władz duchowych.
Dlatego powiemy, że nasza ludzka komunikacja dokonuje się poprzez słowo i czyn,
a także dzięki przeżyciom uczuciowym.
Słowo dotyczy naszego poznania
rozumowego lub intelektualnego. Ale od razu powstaje pytanie, czy słowo jest
efektem doświadczenia zmysłowego oraz dalszej aktywności samego rozumu
(intelektu)? Krótko mówiąc, czy słowo jest pojęciem poznawczym? Otóż nie jest.
Nie wolno i nie można utożsamiać słowa z pojęciem, chociaż już scholastycy
nazywali pojęcie verbum mentis. Co więcej, mówili o słowie wewnętrznym
(pomyślanym) i słowie zewnętrznym (wypowiadanym). To niestety doprowadziło
później do utożsamienia wiedzy z językiem, gdyż traktowano język jako faktyczny
magazyn wiedzy o świecie. Jednak język nie stanowi poznania rzeczywistości, a
jest jedynie obrazem naszego myślenia. Język zawiera zasady gramatyczne
wyznaczające poprawności wypowiedzi językowej (mówienia) oraz posługuje się
zasadami logicznymi, które określają samą poprawność myślenia. Można to
sformułować w ten sposób, że myślimy logicznie, a mówimy gramatycznie. Jednak
ani logika, ani gramatyka nie ujmują istoty słowa, ponieważ samo słowo nie jest
ani logiczne, ani gramatyczne. Słowo jest dialogiczne, jak powiedziałby Buber,
co znaczy, że słowo służy do porozumiewania się i dialogu. To ponownie pokazuje
nam, że słowo oraz mowa jako komunikacja słowna mają swoje źródło znacznie
głębiej niż w ludzkim rozumie.
Słowo jest bezpośrednio związane
z własnością transcendentalną prawdy. Słowo pochodzi od prawdy. Słowo jest
przez nią przyczynowane. Słowo jest zatem aktem lub aktywnością prawdy. Dlatego
mówimy, że słowo niesie ze sobą prawdę. Słowo przynosi nam prawdę. Stąd
nazywamy je słowem prawdy. Słowo prawdy pojawia się i funkcjonuje w naszym
umyśle. Ale słowo nie jest przedmiotem lub działaniem umysłu (rozumu). Rozum dysponuje
jedynie myśleniem. Natomiast słowo jest przypisane do poznania intelektualnego
jako zdolności przenikania i ujmowania rzeczy w ich wewnętrznym wyposażeniu i w
ich wewnętrznych zasadach bytowych.
Słowo zostaje przyjęte w umyśle.
Dzięki przyjęciu słowa, które powstaje jako aktywność prawdy, nasz umysł staje
się (na powrót) intelektem, czyli umysłem posiadającym prawdę jako zasadę
poznawania realności. To właśnie słowo przynosi nam prawdę. Przynosi ono prawdę
do naszego umysłu, dlatego wówczas nasze myślenie może nabrać zupełnie nowego
charakteru, czyli będzie zdolne głosić prawdę. Posiadanie słowa pozwala nam
głosić prawdę o rzeczywistości, a więc o człowieku i o Bogu.
Wbrew temu, co sądził Bacon,
poznanie zmysłowe nie daje nam dotarcia do prawdy. Zmysły kontaktują nas z
rzeczywistością, ale jedynie na poziomie właściwości cielesnych. To nie znaczy,
że docieramy do prawdy. Jesteśmy dzięki temu zdolni określić pewne cechy lub
parametry rzeczy cielesnych (np. możemy je bardzo dokładnie zmierzyć lub zważyć),
ale to nie przesądza o tym, że poznajemy w ten sposób prawdę.
Jedynie słowo daje nam kontakt z
prawdą jako realną własnością bytu. Słowo pochodzi bowiem od prawdy i jest
duchowo-poznawczym obrazem prawdy, który może się pojawić w umyśle. Dzięki temu
powiemy, że staje się dla nas dostępna sama prawda. Prawda uobecnia się w
słowie. Parafrazując Levinasa można stwierdzić, że prawda jest obecna w swoim
uobecnianiu, czyli w słowie. Prawda zawiera się w słowie, zatem przyjęcie słowa
(słowa prawdy) jest przyjęciem samej prawdy. Dlatego prawda staje się w ten
sposób dla naszego umysłu mocą i zasadą poznawczą. To, co w myśli
neoplatońskiej funkcjonowało pod postacią pojęć – intelligentia oraz
intellegere (jako zdolność oglądu wewnętrznego, a zarazem moc poznawcza).
Słowo stanowi więc moc poznawczą,
która pozwala przeniknąć do wnętrza bytu i ująć jego wewnętrzne wyposażenie
(poznać wewnętrzne zasady). Dlatego to właśnie słowo pozwala nam poznać osobową
prawdę człowieka (a także Boga, jeśli chodzi o Słowo Boże). Bez posłużenia się
słowem prawdy nie będziemy w stanie przeniknąć i dotrzeć do osoby człowieka.
Będziemy co najwyżej oglądali go z zewnątrz lub z boku, będziemy go mogli
zmierzyć i zważyć, wziąć pod lupę lub pod spektrometr. To znaczy, że będziemy
wiedzieli o człowieku tyle, ile wiedzą szczegółowe nauki przyrodnicze. To z
pewnością wystarcza medycynie człowieka, ale nie może wystarczyć filozofii
człowieka.
Filozofia pyta wprost o osobę
człowieka i problemy fizjologiczne organizmu jej nie obchodzą. Filozofia zamierza
poznać najgłębsze podstawy człowieka, jego fundament (jakby kamień węgielny),
na którym wszystko się opiera i stoi. Bez tego fundamentu nie zdołamy stworzyć
silnej konstrukcji wewnętrznej struktury bytu ludzkiego, gdyż w pewnym momencie
wszystko może się zawalić, tak jak u Kartezjusza, dla którego takim kamieniem
węgielnym miało być cogito, które uchodziło i – co więcej – nadal
uchodzi za coś niepodważalnego. Ale okazało się, że propozycja Kartezjusza to
tylko domek z kart, gdyż na koniec wszystko się zawaliło pod naciskiem problemu
połączenia duszy i ciała.
Dlatego filozofia człowieka musi
znaleźć nowy fundament. Takim fundamentem może być osoba jako podmiotowość
istnienia. Jest to trwały fundament realności, gdyż stanowi go samo osobowe
istnienie. Zarazem jest to fundament, na którym można oprzeć problematykę duszy
i ciała, a nie zawieszać ją w całkowitej próżni.
Trzeba zatem rozpocząć od tego, że człowiek jest
osobą. Dopiero dalej możemy dodać, że człowiek jest wcieloną osobą. To pozwala
nam stopniowo budować wewnętrzną konstrukcję i strukturę ludzkiego bytu.
Powiemy więc, że to osoba przyczynuje naszą duchowość, a dzięki temu razem z
życiem określa ludzką cielesność. Postawa wyprostowana człowieka jest raczej
skutkiem poczucia jego godności osobowej, a nie tego, że jako małpa zszedł z
drzewa na ziemię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz