3.06.2015

Problem państwa doskonałego



Problem państwa doskonałego, który od początku nurtował filozofów, zdaje się być pomysłem czysto ludzkim (pomysłem ludzkiego myślenia). Niemniej filozofowie starali się uzasadnić te swoje pomysły poprzez odwoływanie się do faktycznego poznania ludzkiej natury. Tak było w przypadku Platona, tak samo działo się także później.
Czyżby jednak poznanie ludzkiej natury nie było dostateczną podstawą do stworzenia doskonałego państwa (czyli doskonałej instytucji społecznej)? Czego więc tutaj zabrakło i czego ciągle brakuje? Być może szwankuje po prostu poznanie samej natury człowieka. Przecież bardzo łatwo można wziąć za taką naturę cokolwiek ważnego lub istotnego – choćby wolność lub myślenie człowieka. Dlaczego tak trudno jest poznać pełną naturę człowieka? Może należałoby sięgnąć jeszcze głębiej – aż do samej osoby ludzkiej. Niestety w tym względzie filozofia miała i nadal ma poważny problem ze zrozumieniem człowieka jako osoby. A bez właściwego rozumienia osoby nie ma co marzyć o powstaniu doskonałego społeczeństwa i doskonałego państwa.
Od lat już głoszę tezę, że życie społeczne rodzi się na gruncie wspólnoty osobowej, czyli rodziny, aby zataczać z kolei coraz szersze kręgi wspólnot lokalnych (wspólnoty rodzin), aż po szeroką wspólnotę narodową (wspólnotę wspólnot). Bez tych realnych fundamentów życie społeczne może się stać co najwyżej dowolnym pomysłem człowieka. Właśnie takie pomysły przedstawiają nam różne ideologie polityczne (od rewolucyjnego komunizmy poprzez umiarkowany socjalizm aż po liberalną demokrację). Można powiedzieć, że społeczność ludzka przetestowała już wszystkie te pomysły, ale w prawdziwej rzeczywistości nie sprawdziły się one, gdyż są to jedynie propozycje oparte na ludzkim myśleniu. Otóż myślenie okazuje się najbardziej zawodne wobec realiów.
Wydaje się, że trzeba sięgnąć do personalistycznych podstaw społeczeństwa, a wtedy być może znajdziemy odpowiedni punkt zaczepienia lub oparcia. Czym jest ludzka osoba? Odwołując się do Wojtyły możemy powiedzieć, że osoba jest podmiotowością istnienia, czyli stanowi samo źródło i centrum realności człowieka. Osoba jest w człowieku tym, co trwałe i niezmienne, tym, co niepodważalne. Według mnie osoba jest również tym, co w człowieku jest doskonałe. To właśnie dzięki tej trwałej podmiotowości sprawczej ludzka natura może się stawać i rozwijać, zmieniać i doskonalić. Człowiek zdobywa wciąż nową wiedzę, człowiek osiąga także coraz lepsze wyniki sportowe. Ale okazuje się, że ten ciągły rozwój natury przeszkadza nam w odkrywaniu stałych punktów odniesienia. Filozofom wydaje się dzisiaj, że człowiek tylko się staje, ciągle na nowo się staje. A przecież powinniśmy się zwrócić do osobowej stałości i tożsamości człowieka. Jeżeli chcemy coś zbudować, to trzeba to robić na trwałych podstawach a nie na ruchomych piaskach.
Ludzka osoba jest powołana do życia wspólnotowego. Trzeba od razu zaznaczyć, że tylko osoby mogą tworzyć to, co nazywamy wspólnotą. Wspólnota osobowa stanowi bowiem łączność na poziomie istnienia, a dopiero potem pojawiają się skutki na poziomie działania (współdziałania). Łączność na poziomie istnienia zapewniają wspólnocie relacje osobowe odkryte przez Gogacza. Są to relacje przebiegające pomiędzy transcendentalnymi własnościami osobowymi zawartymi w podmiotowości istnienia. Dawniej własności transcendentalne przypisywano całym bytom ze względu na to, że są realnymi bytami (czyli w gruncie rzeczy ze względu na istotę). Gogacz uznał, że są to własności aktu istnienia, z których jedne mają charakter osobowy a inne bezosobowy, czyli są związane z podmiotowością i mocą sprawczą życia (vivere).
Relacje osobowe stanowią szczególną łączność, która wyprzedza wszelkie poznanie i działanie. Taka łączność na zasadzie relacji osobowych tworzy właśnie wspólnotę osobową. Można więc i trzeba przyjąć, że wspólnota osobowa (jaką jest rodzina) powstaje niezależnie od naszego myślenia i naszej wiedzy. Małżeństwo i rodzina nie są pomysłem człowieka, tak jak życie stadne nie jest pomysłem zwierząt. Mamy tutaj do czynienia z łącznością sięgającą do samych fundamentów egzystencji (osobowej lub posiadającej tylko życie).
Osoba ludzka stworzona jako mężczyzna i kobieta posiada poza-naturalne (czyli nadprzyrodzone) dążenie do nawiązywania relacji osobowych i tworzenia wspólnoty osobowej, która daje początek działalności społecznej – czyli współdziałaniu dla zapewnienia trwałości życia społecznego kolejnych pokoleń ludzi. Wspólnota rodzinna jest pierwszą szkołą mądrego i sprawiedliwego współżycia i współdziałania. Te zasady życia społecznego (politycznego) zostały sformułowane na podstawie wielowiekowej obserwacji życia rodzinnego. Nie sposób bowiem wyprowadzić je z samej analizy ludzkiej natury, ponieważ nasza rozumność nie prowadzi w prosty sposób do osiągania mądrości i sprawiedliwości, a nawet wypacza te zasady w stronę głupoty i niesprawiedliwości. Obserwując ludzkie działania w ramach ustroju demokratycznego na polu politycznym i zawodowym trudno dojść do przekonania, jak powinien postępować człowiek w tym zakresie. Możemy bowiem obserwować najróżniejsze działania – dobre i złe. Dlatego sama ludzka natura ze swoją rozumnością nie może być elementem rozstrzygającym o moralnym działaniu człowieka. Stąd nowożytni filozofowie spierali się co do tego, czy natura człowieka jest dobra, czy zła. Toteż jedni stawiali na represyjność instytucji państwa wobec ludzkiej natury (bo jest zła), inni zaś postulowali swobodę działania ludzkiej natury (bo jest dobra).
Tylko więzi ponadnaturalne (nadprzyrodzone) pozwalają człowiekowi żyć i działać moralnie na polu społecznym. Moralność powstaje bowiem na bazie aktywności osobowej, a nie na podstawie współdziałania w życiu społeczno-instytucjonalnym. Dlatego należy stwierdzić, że człowiek może się nauczyć moralności i postepowania moralnego jedynie w rodzinie, a nie w życiu publicznym i zawodowym. Wszelka działalność instytucjonalna i organizacyjna („zarządzanie zasobami ludzkimi”) powoduje bowiem utratę i destrukcję postaw moralnych, gdyż jest ukierunkowana na cele pozaosobowe, dzięki czemu nie dotyczy personalistycznego rozwoju człowieka. Stąd też u Wojtyły norma personalistyczna odnosi się do osoby człowieka i jego życia rodzinnego. Nie da się takiej postawy zastosować w życiu zinstytucjonalizowanym czy zawodowym. Podnoszone przez polityków hasła miłości lub godności są jedynie wyborczą kiełbasą, która nic nie kosztuje. Musimy zdawać sobie sprawę, że tylko rodzina potrafi wychować moralnego człowieka. Tego nie zrobi za nią ani szkoła, ani państwo i prawo.
Państwo (doskonałe lub nie) nie powinno się kierować myśleniem lub wolnością człowieka, bo ani pierwsze, ani druga nie przesądzają o tożsamości człowieka. Tożsamość człowieka polega na jego osobowej egzystencji (czyli osobowej podmiotowości istnienia). A swoją osobową tożsamość i egzystencję człowiek otrzymał wprost od Boga. Toteż swoją tożsamość człowiek może odkrywać dzięki łączności z Bogiem. Po to właśnie otrzymaliśmy od Boga dar łaski, która ożywia naszą osobę i pozwala doskonalić ludzką naturę w kierunku wymagań osobowych, a nie zawodowych. Otrzymana łaska nie pozwala oderwać się naturze od osobowego centrum dowodzenia. Gdy bowiem natura zaczyna działać na własną rękę, wtedy rządy nad człowiekiem przejmuje myślenie rozumu i wolność wyboru (wolność woli). Niestety okazuje się, że te napędy działania ludzkiej natury są w stanie doprowadzić człowieka do upadku albo wepchnąć go w kanał postępu technicznego, który prowadzi nas donikąd, czyli w otchłań kosmosu.
Ale to jest realizacja jakiegoś diabolicznego planu zniszczenia człowieka w imię postępu ludzkości. Ludzkość stała się takim pustym symbolem człowieczeństwa. Każdy człowiek jest zawsze osobą, natomiast ludzkość jest już całkiem bezosobowa, a może nawet antyosobowa. Ludzkość jest więc diabolem człowieka a nie jego symbolem, ponieważ nie symbolizuje żadnej realności człowieka. W człowieku i dla człowieka w pełni realna jest tylko osoba. Wszystko inne posiada już cechę częściowego niebytu (me ontos me onta neoplatończyków). Okazuje się jednak, że można żyć w świecie niebytu, czyli w świecie pomyślanych możliwości. Dzisiaj ludzie próbują żyć w wirtualnym świecie, a co z tego wyniknie jeszcze nie wiadomo. Raczej nic dobrego.
Nie da się sterować ani manipulować realnym człowiekiem, czyli ludzką osobą. Jeżeli władza polityczna zamierza rządzić sterując ludźmi, to musi im odebrać osobową tożsamość i osobową godność, musi pozbawić ich osobowości i siły ducha. Władza musiałaby narzucić ludziom świadomość ograniczenia i zniewolenia. Musiałaby im wmówić, że wolność dotyczy jedynie możliwości wybory coraz to lepszych produktów i usług. Musiałaby narzucić ludziom świadomość strachu i niebezpieczeństw. Musiałaby narzucić świadomość możliwości rozwoju jedynie w zakresie zawodowym, a nie moralnym i religijnym. Musiałaby narzucić ludziom świadomość myślenia a nie poznania prawdy, świadomość wolności wyboru a nie samostanowienia o sobie. Zobaczmy, co dzisiaj się dzieje. Chyba sprawdzają się te diaboliczne pomysły.
Tylko nasza ludzka osoba i tworzona na podstawie osobowej aktywności osobowość są w stanie przeciwstawić się takim ideologicznym manipulacjom. Człowiek musi przeciwstawić władzy swoją własną tożsamość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz